Heart of Obsidian - Nalini Singh (gonia)
Napisane: 13 marca 2015, o 15:25
No, przeczytałam i postanowiłam nawet wypocić kilka słów na temat. Mam nadzieję, że mój angielski, daleki od doskonałości, w miarę sobie z tą treścią poradził.
Sahara – na wpół złamana, na wpół szalona, wychudzona i brudna,kołysząc się w przód i tył kuli się w rogu pomieszczenia bez okien w podmoskiewskim domu Kaleba Krycheka. Każda próba nawiązania kontaktu werbalnego sprawia, że kobieta chce wtopić się w ścianę. Tak Zaczyna się książka Nalini Singh Heart of Obsidian.
Dobrym traktowaniem i dbaniem o jej podstawowe potrzeby Kaleb próbuje wydostać ją z tego miejsca, w którym się schroniła, uciekając przed torturami. Jednocześnie pała żądzą zemsty na tych, którzy znęcali się nad nią przez siedem lat, trzy tygodnie i dwa dni, bo tyle czasu minęło od jej zniknięcia. I nawet przez chwilę nie zapomina, że tym, który najbardziej ją skrzywdził jest on sam. Teraz, gdy udało mu się ją odnaleźć, jest gotów zrobić wszystko, aby stworzyć, utrzymać i pogłębić więź między nimi, zanim kobieta przypomni sobie, co Kaleb jej zrobił.
Umysł Sahary, choć jest poraniony i pozbawiony większości wspomnień, podszeptuje jej, że sytuacja nie uległa zmianie i nadal jest więźniem, a mężczyzna, który ją przetrzymuje jest bardzo, bardzo niebezpiecznym drapieżnikiem. Przedstawił się jej jako Kaleb Krychek i twierdzi, że nie zależy mu na jej B-Psi, ale kobieta ma też inny, unikalny talent, którego kontrolą Krychek mógłby być zainteresowany, a cała ta dobroć może mieć na celu stworzenie więzi między nimi, która mu tę kontrolę umożliwi. Na stawione wprost pytania: Dlaczego tu jestem?; Dlaczego nie mogę opuścić tego domu?, Kaleb odpowiada: Ponieważ należysz do mnie; Jesteś moja.
Czyści Psi pod wodzą Vasqueza atakują raz za razem. Podkładają bomby, wzniecają pożary, w których giną Psi, ludzie i zmienni. Ich celem jest chaos. Mają go przetrwać ci najsilniejsi,pozbawieni wad i pogrążeni w Ciszy Psi, którzy następnie zapanują nad światem. Mrok spowijający Kaleba, zasiany w nim przez jego mentora i „opiekuna”, psychopatycznego mordercę Enrique`a Santano, podszeptuje mu, że może wykorzystać terror jaki sieje to ugrupowanie, zniszczyć Sieć i sięgnąć po władzę absolutną. Ten czyn pochłonie morze ofiar, ale, zdaniem Kaleba, czasem coś musi zostać złamane, aby odrodzić się silniejsze. Gdyby nie odnalazł Sahary, albo gdyby odnalazł ją martwą nic nie powstrzymałoby Ciemności przed zawładnięciem nim. Tylko ta kobieta jest na tyle ważna dla niego, aby móc walczyć z tym Mrokiem. Kaleb nie jest w stanie nawet wyobrazić sobie, jakie byłoby jego życie, gdyby kilkanaście lat temu nie spotkał Sahary Kyriakus.
Ogólnie książka mi się podobała. Jest oparta na konkretnym pomyśle i choć nie jest on wielce oryginalny, to lepsze to niż zwykła przepychanka, a takie Singh też ma (Drew i Indygo na przykład). Myślę, że autorka miała już gotową tę historię na początku serii i w maleńkich dawkach przemycała informacje.
Podobał mi się też nastrój książki, taki wyważony, spokojny, wręcz kliniczny, a jednak widać, że Kaleb i Sahara nie są sobie obojętni, że jest tam pożądanie. Te skalkulowane zaloty, jeśli zalotami można to w ogóle nazwać. Jeśli chodzi o Kaleba to bardziej adekwatnym słowem byłoby przyzwolenie. Choć ona przecież bidulka po przejściach, to taki brak inicjatywy z jego strony też ma sens. Nie chcę tu za dożo zdradzić, ale można się domyślić, że jego Cisza jest po części wadliwa, bo na co Santano widownia, która nic nie czuje. Niestety we finale Singh zrobiła emocjonalną kotłowaninę, a mi się bardziej podobało tak, jak było wcześniej. No i przy tej ostatniej scenie zapomniała o zniszczeniach, a on przecież TK i do tego Kardynał.
Anioł o brudnych rękach, taki motyw bardzo lubię, ale ta kobieta z dzieckiem w ramionach i walący się budynek. No, Singh mogłaby się bardziej wysilić. Dylemat przy pożarze wypadł już lepiej. I jak na wychowanka Santano Kaleb strasznie prawy jest, moim zdaniem.
Nie przepadam, jak przez większość książki jest tylko on i ona, a reszta świata gdzieś tam tonie we mgle, ale tu mi jakoś to nie przeszkadzało. To samo dotyczy pięknisiów, też nie lubię, ale tu jakoś uroda Kaleba współgrała z jego Ciszą, i nie drażniła mnie. Pewnie jestem jak te kobiety, co to Kaleb o nich wspomina.
W ogólnym rozrachunku tę książkę zapisuję Singh na plus. Na kolana nie rzuciła, ale podobała się.
Sahara – na wpół złamana, na wpół szalona, wychudzona i brudna,kołysząc się w przód i tył kuli się w rogu pomieszczenia bez okien w podmoskiewskim domu Kaleba Krycheka. Każda próba nawiązania kontaktu werbalnego sprawia, że kobieta chce wtopić się w ścianę. Tak Zaczyna się książka Nalini Singh Heart of Obsidian.
Dobrym traktowaniem i dbaniem o jej podstawowe potrzeby Kaleb próbuje wydostać ją z tego miejsca, w którym się schroniła, uciekając przed torturami. Jednocześnie pała żądzą zemsty na tych, którzy znęcali się nad nią przez siedem lat, trzy tygodnie i dwa dni, bo tyle czasu minęło od jej zniknięcia. I nawet przez chwilę nie zapomina, że tym, który najbardziej ją skrzywdził jest on sam. Teraz, gdy udało mu się ją odnaleźć, jest gotów zrobić wszystko, aby stworzyć, utrzymać i pogłębić więź między nimi, zanim kobieta przypomni sobie, co Kaleb jej zrobił.
Umysł Sahary, choć jest poraniony i pozbawiony większości wspomnień, podszeptuje jej, że sytuacja nie uległa zmianie i nadal jest więźniem, a mężczyzna, który ją przetrzymuje jest bardzo, bardzo niebezpiecznym drapieżnikiem. Przedstawił się jej jako Kaleb Krychek i twierdzi, że nie zależy mu na jej B-Psi, ale kobieta ma też inny, unikalny talent, którego kontrolą Krychek mógłby być zainteresowany, a cała ta dobroć może mieć na celu stworzenie więzi między nimi, która mu tę kontrolę umożliwi. Na stawione wprost pytania: Dlaczego tu jestem?; Dlaczego nie mogę opuścić tego domu?, Kaleb odpowiada: Ponieważ należysz do mnie; Jesteś moja.
Czyści Psi pod wodzą Vasqueza atakują raz za razem. Podkładają bomby, wzniecają pożary, w których giną Psi, ludzie i zmienni. Ich celem jest chaos. Mają go przetrwać ci najsilniejsi,pozbawieni wad i pogrążeni w Ciszy Psi, którzy następnie zapanują nad światem. Mrok spowijający Kaleba, zasiany w nim przez jego mentora i „opiekuna”, psychopatycznego mordercę Enrique`a Santano, podszeptuje mu, że może wykorzystać terror jaki sieje to ugrupowanie, zniszczyć Sieć i sięgnąć po władzę absolutną. Ten czyn pochłonie morze ofiar, ale, zdaniem Kaleba, czasem coś musi zostać złamane, aby odrodzić się silniejsze. Gdyby nie odnalazł Sahary, albo gdyby odnalazł ją martwą nic nie powstrzymałoby Ciemności przed zawładnięciem nim. Tylko ta kobieta jest na tyle ważna dla niego, aby móc walczyć z tym Mrokiem. Kaleb nie jest w stanie nawet wyobrazić sobie, jakie byłoby jego życie, gdyby kilkanaście lat temu nie spotkał Sahary Kyriakus.
Ogólnie książka mi się podobała. Jest oparta na konkretnym pomyśle i choć nie jest on wielce oryginalny, to lepsze to niż zwykła przepychanka, a takie Singh też ma (Drew i Indygo na przykład). Myślę, że autorka miała już gotową tę historię na początku serii i w maleńkich dawkach przemycała informacje.
Podobał mi się też nastrój książki, taki wyważony, spokojny, wręcz kliniczny, a jednak widać, że Kaleb i Sahara nie są sobie obojętni, że jest tam pożądanie. Te skalkulowane zaloty, jeśli zalotami można to w ogóle nazwać. Jeśli chodzi o Kaleba to bardziej adekwatnym słowem byłoby przyzwolenie. Choć ona przecież bidulka po przejściach, to taki brak inicjatywy z jego strony też ma sens. Nie chcę tu za dożo zdradzić, ale można się domyślić, że jego Cisza jest po części wadliwa, bo na co Santano widownia, która nic nie czuje. Niestety we finale Singh zrobiła emocjonalną kotłowaninę, a mi się bardziej podobało tak, jak było wcześniej. No i przy tej ostatniej scenie zapomniała o zniszczeniach, a on przecież TK i do tego Kardynał.
Anioł o brudnych rękach, taki motyw bardzo lubię, ale ta kobieta z dzieckiem w ramionach i walący się budynek. No, Singh mogłaby się bardziej wysilić. Dylemat przy pożarze wypadł już lepiej. I jak na wychowanka Santano Kaleb strasznie prawy jest, moim zdaniem.
Nie przepadam, jak przez większość książki jest tylko on i ona, a reszta świata gdzieś tam tonie we mgle, ale tu mi jakoś to nie przeszkadzało. To samo dotyczy pięknisiów, też nie lubię, ale tu jakoś uroda Kaleba współgrała z jego Ciszą, i nie drażniła mnie. Pewnie jestem jak te kobiety, co to Kaleb o nich wspomina.
W ogólnym rozrachunku tę książkę zapisuję Singh na plus. Na kolana nie rzuciła, ale podobała się.