Sabina Kane (cykl) - Jaye Wells (szuwarek)
Napisane: 15 września 2014, o 12:37
Przyznam, że długo na mnie czekała. Polecona i leżała. W akcie poszukiwań sięgnęłam po część 1 i .... nudaaa, wtórność. Naprawdę z trudem dobrnęłam do końca. Nawet nie o język mi chodziło. Tylko miałam cały czas nieodparte wrażenie, że to wszystko już czytałam. Kwestia narracji w pierwszej osobie to osobna kwestia drażniąca mnie ostatnio wielce...
Mamy zabójczynię, pół wampira-pół maga. W świecie, gdzie te dwie rasy, kolokwialnie mówiąc, nie przepadają za sobą, bycie mieszańcem to problem. Rodzice Sabiny umarli - ojciec przed, a matka w trakcie porodu. Sabiną zajęła się (och to delikatne słowo) babka lavinia, Dominia czyli przywódczyni wampirów. Nie jest to babcia o jakiej można pomarzyć. Na każdym kroku wypomina Sabinie jej pochodzenie, wytyka, że się nią zajęła. Wampiry ogólnie nie są miłe i tolerancyjne. Gdy czytałam te fragmenty to nasunęła mi się Mina Wentworth z Żelaznego Księcia. Tam nietolerancja była opisana tak... malarsko, z ukrycia, była odczuwalna w gestach wobec rodziny, w konieczności ochrony, w spojrzeniach. Tam to było sztuką, która bolała. Tutaj wampiry walą prosto w w oczy. A że Sabina jest super zabójczynią ( no niemożliwe ) to ciągle ją wyzywają, obrażają itd. taka kawa na ławę.
Sabina musi, jeśli chce być akceptowana, walczyć. Walczy dobrze. Poznajemy ją gdy zabija przyjaciela (dobrego znajomego) na rozkaz Dominii. Czy bez uczuć?
Szybko poznajemy pozostałych bohaterów. Na scenę wkracza demon Gighul - testuje Sabine i staje się jej podporządkowany. Zupełnie bez ich chęci staje się też przyjacielem - chyba jednym z pierwszych w życiu Sabiny. Dziwna to przyjaźń, ale taką jedyna mają. Sceny przemian w łysego kota i jego ubrania - chwile uśmiechu.
Adam - super przystojny mag ( nie, no niespotykane ). Zostaje przysłany przez magów aby odnaleźć Sabinę, przywrócić ją na łono rodziny i
. Zaskakujące? no nie...
Sabina wypełnia misję, zaczyna kwestionować bycie wampirem, jest ciekawa magów i ... czuje silny pociąg do Adama.
Pierwsza część kończy się w momencie niby przełomowym - rzucam zdradliwe wampiry, które chcą mnie zabić i jadę do magów.
W tym miejscu chciałam serię porzucić. Wszystko już było, nawet lepiej podane. Akcja średnia, postaci sztampowe.
Jednak wrodzone poczucie kończenia serii zmusiło mnie po sięgnięcie po dwójkę. Masochizm pchał mnie przez akcję - poznawania cudownej i radosnej siostry. Ku memu zaskoczeniu magowie czekają na Sabinę, jest ich Wyrocznią, chtonicznym magiem ( nie no znowu wyjątkowa i oczekiwana ). Co mnie trzymało? Chyba postawa Sabiny .
I tutaj się zatrzymam na dłużej. Sabina nie jest postacią do polubienia. Jest arogancka, bezczelna, zarozumiała. Szybciej powie niż pomyśli. Absolutnie nie działa w i dla zespołu. Nawet przybycie do magów traktuje jako punkt przejściowy, lekceważy ich trochę, traktuje z politowaniem. Pokazuje światu twardą i pozbawioną uczuć Sabinę. Zaczyna pokazywać uczucia gdy myśli o potencjalnym związku z Adamem - jest pesymistką. Po co zaczynać skoro i tak się rozpadnie, po co się wplątywać w związek skoro i tak nic z tego nie będzie. Wkurzało mnie to, a jednocześnie wydawało się takie znajome. W międzyczasie podejmuje próbę pomocy magom - to taka gałązka oliwna, kolejne szukanie miejsca w świecie. I kiedy jej słowa są poddane wątpliwości (czy zabiła czy nie) robi skok w bok z byłym kochankiem. (tu mnie mocno zaintrygowało kiedy i jak to wypłynie ). Czuje się wtedy po raz kolejny opuszczona i chyba wtedy pomyślałam, że poczytam dalej. - ten wątek pociągnę poniżej...
Czytałam też z powodu postaci dookoła Sabiny - demona intrygi, transwestyty, nimfy bohaterki. Jak wspomniała Lily - w dwójce akcja się rozkręca a potem naprawdę leci i wciąga. O ile w jedynce świat wydawał się czarno-biały , już trójka jest szara, milion odcieni szarości. Takie też są postaci książki - szare. Nie są super herosami, bliżej im wszystkim do ludzi i ich słabości niż przypisywanych cech w literaturze. Są chciwi, okrutni, fałszywi ale też troskliwi, gdy chodzi o bliskich, ambitni...
Akcja w kolejnych częściach zdecydowanie lepsza - mniej sztampowa, zmiany, nowe wątki i cały czas sceptyczne podejście Sabiny do jej wyjątkowości. Przyznaję, że czasem autorka ślizga się po temacie, przeskakuje lecz biegnie dalej, a my z nią. Mamy walkę o władzę, mamy politykę w wielkim wymiarze, mamy wracającego z zaświatów ZŁEGO... (och Złego!), a między tym wszystkim Sabinę z przyjaciółmi - którzy jakoś pojawili się w życiu i są.
Czy chcą, czy nie są pionkami w tych rozgrywkach. To też mi się podobało - pomimo subiektywnych odczuć, że panują nad swoim życiem summa summarum zawsze lądują na czyjejś planszy rozgrywek... Sabina się buntuje, Adam poddaje, Gighul kombinuje...
Nie tylko oni są pionkami. Jest smutny motyw Wilkołaczycy lesbijki, która poddając się stadu zostaje wydana za mąż za samca alfa... smutny to moment, bo wiemy, że kocha inną (wampirzycę), ale dla dobra stada..
Gdybym miała napisać czy to romans - hmm... tak, ale w pierwszej kolejności to historia o polityce, intrygach, władzy i kompromisach. Taaak kompromisach.
Ale po kolei - miłość.
Jest. Najpierw chemia, z którą Sabina chce walczyć z powodów jw. Gdy w końcu poddaje się temu to mamy związek. Ale wcale nie taki oczywisty. Niby jest super - kochają się, razem ramię w ramię pracują. Jednak (chyba już w 3) Sabina zaczyna się miotać. W 4 mamy już poważny kryzys i separację - wypływa skok ze Sladem, kłótnia o to co mówić i nie mówić kiedy się kocha. Potem coś, co tłumili obydwoje - kwestia zmiany osobowościpartnera. Sabina ma żal do Adama, że wtedy zachował się jak Strażnik - uwierzył przywódcy bez względu na uczucia do niej, oczekiwała totalnego oddania. Adam został jednak wychowany na Strażnika, wykonującego i nie podważającego rozkazów. Tu często mają rozdźwięk, bo Adam przyjmuje rozkazy, Sabina się kłóci. Ona rzuci się w ogień, on przemyśli. Ona oczekuje od niego takiego samego zachowania i jego postawę odbiera osobiście. (w ogóle Adam taki trochę drętwy i mało pociągający). Z drugiej strony Sabina marząca o spokojnym życiu: ma dom, faceta i pije krew z torebek. W ten sposób chce się dopasować do magów. Ale to zaprzeczenie jej drugiej naturze, ma uczucie, że Adam nie akceptuje jej wampirzej części, chce ją stłumić. A ona nie potrafi... Podobała mi się ta kłótnia - tak powoli do nie zmierzało, często czuć było napięcie. Kłótnia - taka prawdziwa, wybuchają niewypowiedziane emocje, tłumione w imię miłości. Obydwoje popełnili błędy i kiedy się rozstają Gighul sam mówi, że miłość czasem to nie wszystko.
Mamy też związek ( o matko!) Gighula z transwestytą. Po napadzie zmienia się on całkowicie w kobietę Pussy Willow i w końcu, kierowany uczuciem, troską Gighul chce zmusić PW do terapii, powrotu dawnego przyjaciela i kompana. Ale PW nie jest gotowa i odchodzi.
To były naprawdę fajne sceny bo nie oczywiste, takie ludzkie. Każde z nich musiało dojść do tego, że trzeba rozmawiać, że inaczej rozumieją związek z powodów innego wychowania i otoczenia. że trzeba iść na kompromisy ale nie wbrew sobie...
Mamy tez dużo śmierci - zwłaszcza bliskich Sabiny. Najpierw pierwsza przyjaciółka nimfa, potem Maisie. Tutaj autorka troszkę spłyciła uczucia i sytuacje ale w tym nawale akcji jakoś jej wybaczyłam.
Dużo tu polityki - ras, traktatów, działania niby dla dobra interesów ale i ambicji politycznych. To też było fajne. Widać było jak decyzje trojki czy czwórki ludzi wpływają na każdego z bohaterów, na ich życie.
Szkoda, że nie można zacząć od 3, naprawdę trzeba przebrnąć przez całość. Za to ciekawa jestem jak kolejne dzieła autorki, bo widać, że z książki na książkę coraz lepiej.
Czy polecam? hmm... w tym nawale literatury tego typu można znaleźć na pewno lepsze pozycje. Ale ta taka zła nie jest. Wciągnęła mnie w końcu i zaciekawiła. Lubie paranormale, lecz nie przesadzone. Ten tutaj był mniej wymyślny (chociaż ta wyjątkowość męczyć może), bardziej ludzki, z wadami.
jeszcze pewnie coś mi się narzuci to dopiszę.
Mamy zabójczynię, pół wampira-pół maga. W świecie, gdzie te dwie rasy, kolokwialnie mówiąc, nie przepadają za sobą, bycie mieszańcem to problem. Rodzice Sabiny umarli - ojciec przed, a matka w trakcie porodu. Sabiną zajęła się (och to delikatne słowo) babka lavinia, Dominia czyli przywódczyni wampirów. Nie jest to babcia o jakiej można pomarzyć. Na każdym kroku wypomina Sabinie jej pochodzenie, wytyka, że się nią zajęła. Wampiry ogólnie nie są miłe i tolerancyjne. Gdy czytałam te fragmenty to nasunęła mi się Mina Wentworth z Żelaznego Księcia. Tam nietolerancja była opisana tak... malarsko, z ukrycia, była odczuwalna w gestach wobec rodziny, w konieczności ochrony, w spojrzeniach. Tam to było sztuką, która bolała. Tutaj wampiry walą prosto w w oczy. A że Sabina jest super zabójczynią ( no niemożliwe ) to ciągle ją wyzywają, obrażają itd. taka kawa na ławę.
Sabina musi, jeśli chce być akceptowana, walczyć. Walczy dobrze. Poznajemy ją gdy zabija przyjaciela (dobrego znajomego) na rozkaz Dominii. Czy bez uczuć?
Szybko poznajemy pozostałych bohaterów. Na scenę wkracza demon Gighul - testuje Sabine i staje się jej podporządkowany. Zupełnie bez ich chęci staje się też przyjacielem - chyba jednym z pierwszych w życiu Sabiny. Dziwna to przyjaźń, ale taką jedyna mają. Sceny przemian w łysego kota i jego ubrania - chwile uśmiechu.
Adam - super przystojny mag ( nie, no niespotykane ). Zostaje przysłany przez magów aby odnaleźć Sabinę, przywrócić ją na łono rodziny i
Spoiler:
Sabina wypełnia misję, zaczyna kwestionować bycie wampirem, jest ciekawa magów i ... czuje silny pociąg do Adama.
Pierwsza część kończy się w momencie niby przełomowym - rzucam zdradliwe wampiry, które chcą mnie zabić i jadę do magów.
W tym miejscu chciałam serię porzucić. Wszystko już było, nawet lepiej podane. Akcja średnia, postaci sztampowe.
Jednak wrodzone poczucie kończenia serii zmusiło mnie po sięgnięcie po dwójkę. Masochizm pchał mnie przez akcję - poznawania cudownej i radosnej siostry. Ku memu zaskoczeniu magowie czekają na Sabinę, jest ich Wyrocznią, chtonicznym magiem ( nie no znowu wyjątkowa i oczekiwana ). Co mnie trzymało? Chyba postawa Sabiny .
I tutaj się zatrzymam na dłużej. Sabina nie jest postacią do polubienia. Jest arogancka, bezczelna, zarozumiała. Szybciej powie niż pomyśli. Absolutnie nie działa w i dla zespołu. Nawet przybycie do magów traktuje jako punkt przejściowy, lekceważy ich trochę, traktuje z politowaniem. Pokazuje światu twardą i pozbawioną uczuć Sabinę. Zaczyna pokazywać uczucia gdy myśli o potencjalnym związku z Adamem - jest pesymistką. Po co zaczynać skoro i tak się rozpadnie, po co się wplątywać w związek skoro i tak nic z tego nie będzie. Wkurzało mnie to, a jednocześnie wydawało się takie znajome. W międzyczasie podejmuje próbę pomocy magom - to taka gałązka oliwna, kolejne szukanie miejsca w świecie. I kiedy jej słowa są poddane wątpliwości (czy zabiła czy nie) robi skok w bok z byłym kochankiem. (tu mnie mocno zaintrygowało kiedy i jak to wypłynie ). Czuje się wtedy po raz kolejny opuszczona i chyba wtedy pomyślałam, że poczytam dalej. - ten wątek pociągnę poniżej...
Czytałam też z powodu postaci dookoła Sabiny - demona intrygi, transwestyty, nimfy bohaterki. Jak wspomniała Lily - w dwójce akcja się rozkręca a potem naprawdę leci i wciąga. O ile w jedynce świat wydawał się czarno-biały , już trójka jest szara, milion odcieni szarości. Takie też są postaci książki - szare. Nie są super herosami, bliżej im wszystkim do ludzi i ich słabości niż przypisywanych cech w literaturze. Są chciwi, okrutni, fałszywi ale też troskliwi, gdy chodzi o bliskich, ambitni...
Akcja w kolejnych częściach zdecydowanie lepsza - mniej sztampowa, zmiany, nowe wątki i cały czas sceptyczne podejście Sabiny do jej wyjątkowości. Przyznaję, że czasem autorka ślizga się po temacie, przeskakuje lecz biegnie dalej, a my z nią. Mamy walkę o władzę, mamy politykę w wielkim wymiarze, mamy wracającego z zaświatów ZŁEGO... (och Złego!), a między tym wszystkim Sabinę z przyjaciółmi - którzy jakoś pojawili się w życiu i są.
Czy chcą, czy nie są pionkami w tych rozgrywkach. To też mi się podobało - pomimo subiektywnych odczuć, że panują nad swoim życiem summa summarum zawsze lądują na czyjejś planszy rozgrywek... Sabina się buntuje, Adam poddaje, Gighul kombinuje...
Nie tylko oni są pionkami. Jest smutny motyw Wilkołaczycy lesbijki, która poddając się stadu zostaje wydana za mąż za samca alfa... smutny to moment, bo wiemy, że kocha inną (wampirzycę), ale dla dobra stada..
Gdybym miała napisać czy to romans - hmm... tak, ale w pierwszej kolejności to historia o polityce, intrygach, władzy i kompromisach. Taaak kompromisach.
Ale po kolei - miłość.
Jest. Najpierw chemia, z którą Sabina chce walczyć z powodów jw. Gdy w końcu poddaje się temu to mamy związek. Ale wcale nie taki oczywisty. Niby jest super - kochają się, razem ramię w ramię pracują. Jednak (chyba już w 3) Sabina zaczyna się miotać. W 4 mamy już poważny kryzys i separację - wypływa skok ze Sladem, kłótnia o to co mówić i nie mówić kiedy się kocha. Potem coś, co tłumili obydwoje - kwestia zmiany osobowościpartnera. Sabina ma żal do Adama, że wtedy zachował się jak Strażnik - uwierzył przywódcy bez względu na uczucia do niej, oczekiwała totalnego oddania. Adam został jednak wychowany na Strażnika, wykonującego i nie podważającego rozkazów. Tu często mają rozdźwięk, bo Adam przyjmuje rozkazy, Sabina się kłóci. Ona rzuci się w ogień, on przemyśli. Ona oczekuje od niego takiego samego zachowania i jego postawę odbiera osobiście. (w ogóle Adam taki trochę drętwy i mało pociągający). Z drugiej strony Sabina marząca o spokojnym życiu: ma dom, faceta i pije krew z torebek. W ten sposób chce się dopasować do magów. Ale to zaprzeczenie jej drugiej naturze, ma uczucie, że Adam nie akceptuje jej wampirzej części, chce ją stłumić. A ona nie potrafi... Podobała mi się ta kłótnia - tak powoli do nie zmierzało, często czuć było napięcie. Kłótnia - taka prawdziwa, wybuchają niewypowiedziane emocje, tłumione w imię miłości. Obydwoje popełnili błędy i kiedy się rozstają Gighul sam mówi, że miłość czasem to nie wszystko.
Mamy też związek ( o matko!) Gighula z transwestytą. Po napadzie zmienia się on całkowicie w kobietę Pussy Willow i w końcu, kierowany uczuciem, troską Gighul chce zmusić PW do terapii, powrotu dawnego przyjaciela i kompana. Ale PW nie jest gotowa i odchodzi.
To były naprawdę fajne sceny bo nie oczywiste, takie ludzkie. Każde z nich musiało dojść do tego, że trzeba rozmawiać, że inaczej rozumieją związek z powodów innego wychowania i otoczenia. że trzeba iść na kompromisy ale nie wbrew sobie...
Mamy tez dużo śmierci - zwłaszcza bliskich Sabiny. Najpierw pierwsza przyjaciółka nimfa, potem Maisie. Tutaj autorka troszkę spłyciła uczucia i sytuacje ale w tym nawale akcji jakoś jej wybaczyłam.
Dużo tu polityki - ras, traktatów, działania niby dla dobra interesów ale i ambicji politycznych. To też było fajne. Widać było jak decyzje trojki czy czwórki ludzi wpływają na każdego z bohaterów, na ich życie.
Szkoda, że nie można zacząć od 3, naprawdę trzeba przebrnąć przez całość. Za to ciekawa jestem jak kolejne dzieła autorki, bo widać, że z książki na książkę coraz lepiej.
Czy polecam? hmm... w tym nawale literatury tego typu można znaleźć na pewno lepsze pozycje. Ale ta taka zła nie jest. Wciągnęła mnie w końcu i zaciekawiła. Lubie paranormale, lecz nie przesadzone. Ten tutaj był mniej wymyślny (chociaż ta wyjątkowość męczyć może), bardziej ludzki, z wadami.
jeszcze pewnie coś mi się narzuci to dopiszę.