Charley Davidson (cykl) - Darynda Jones (szuwarek)
Napisane: 1 lipca 2014, o 14:09
Seria grobowa o Charley Davidson - Darynda Jones
Do czytania zachęciły mnie recenzje i muszę przyznać, że jak najbardziej zasłużone. Hmm, od czego zacząć?
Ogólnie mówiąc niby wszystko już było, ale tutaj podane to jest lekko, świeżo i momentami zabawnie.
A szczegółowo?
Bohaterka już na starcie mówi nam kim jest. Ponurym Żniwiarzem. Jest bramą, przez którą przechodzą zagubione dusze. Przy okazji, wykorzystując możliwość rozmów ze zmarłymi pomaga im uporządkować ziemskie sprawy. Talent ten od dzieciństwa wykorzystuje do wyjaśniania morderstw - ojciec i wujek są policjantami. Sama jest prywatnym detektywem.
Tyle opisu. A wrażenia?
Jak najbardziej pozytywne, chociaż bałam się jak fiks. Bałam się, że to kolejna samica biegająca po mieście z bronią w rękach, waląca na odlew z pięści i traktująca mężczyzn jako podnóżki. Na szczęście obawy moje były płonne. Charley jest seksowna ( wielokrotnie pisze nam o swoich kształtnych piersiach, którym nadała imiona, porusza zwierzęce instynkty mężczyzn), obrywa częst,o lecz sama, na szczęście, broni nie używa i nie bije się z każdym. Ma dziwne relacje z rodziną, super przyjaciółkę i wielu martwych znajomych.
W ogóle, muszę tu podkreślić, że wielkim atutem są wszystkie postaci tej historii. Każda jest dokładnie opisana - w zakresie potrzebnym nam do czytania. Są pełne wad - jak i Charley, pełne zmiennych uczuć i takie naturalne.
Najbliższa przyjaciółka i współpracowniczka, Cookie, jest ostoją w życiu Charley, jest najbliższą chyba osobą i wsparciem w każdej sytuacji.
Rodzina Charley jest lekko dysfunkcyjna, lecz w dużej mierze wynika to z tego, czym jest Charley. Jej macocha nie akceptowała tego, ojciec do końca tego nie rozumiał, a siostra.... ich relacje są bardzo fajnie rozpisane w kolejnych tomach. Rodzina nie tylko nie wspiera, w kolejnych częściach dokłada kłopotów i zmartwień.
Są oczywiście mężczyźni! Jest przystojny łowca głów, Garret. Który w pierwszej części jest doopkiem, dokucza Charley, bo sam nie umie ogarnąć tego kim ona jest. Później jest jej pomocnikiem/wrzodem na d../kierowcą i ochroniarzem. Cały czas czuć, że czuje coś do Charley. Napisane to jest delikatnie, nie na siłę. Sama Charley pewnie się tego domyśla, niejednokrotnie zachwyca się wyglądem Garreta. Lecz nie przekraczają granicy przyjaźni/sympatii. W trzeciej części Garret tak nieśmiało i bezczelnie równocześnie zaczyna podrywać Charley (rewelacyjna lista rzeczy, których nie mówi się na randce ze Żniwiarzem). I przyznam, że miałam straszną nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Niestety, w życiu Charley jest jeszcze jeden mężczyzna - Reyes Farrow.
Absolutnie niepozytywny bohater. No cóż. Jest absolutnie bosko przystojny - cały czas Charley opisuje nam reakcje kobiet na widok Reyesa - wkurzające. Bo on zdaje sobie z tego sprawę i .... wykorzystuje. Tak naprawdę jedyne co go na początku łączy z Charley to niewiarygodny seks... Wiem wiem, w wielu paranormalach to wystarczy na HEA. Tutaj nie. Powoli, razem z Charely odkrywamy kim Reyes jest (nie zdradzę gdy powiem, bo to jest szybko wspomniane). Synem szatana. Wielkim złym generałem. A każdy znajomy zmarły Charley powtarza jej, że jest zły w każdym mozliwym wymiarze. Oczywiście Charley nie słucha. W jego obecności mózg jej wymięka. Cała sytuacja z Reyesem jest (do końca czwartej cześci) tak niejasna, balansuje od jednej skrajności: dobra (Reyes zawsze ratuje Charley, mówi, że czekał na nią tysiąclecia, że jest na ziemi tylko dla niej) do totalnej czarnej du.. szy (nigdy nie odpowiada na pytania, zdradza Charley, wystawia ojcu, obraża się chyba o wszystko co robi Charley, a co mnie wkurzało - traktuje ją z ironią, z takim uśmieszkiem ... ). Długo poza pożądaniem nie widać z jego strony cieplejszych uczuć. Kiedy już w 4 zaczyna się coś tlić- buuum Reyes strzela focha i pełna złość. Jak to bywa w takich historiach ma mroczną, smolistą wręcz przeszłość, która wpływa na wszytko co się dzieje w 4 tomach (ciekawe, czy w 5 też?). Absolutnie nie jest pozytywnym bohaterem, i na pewno nie jest z grupy "bad boy". Takim bad boyem to może być zauroczony Charley harleyowiec Donovan (kolejna super postać). Reyes jest wkurzającym, zarozumiałym suk...ynem. Nie wiem, ale zawsze taki facet w końcu pod wpływem uczucia zmienia się. Jeśli Reyes czekał tyle na Charley to na rany Boga jak może ją tak traktować?! Istnieje szansa na poprawę w kolejnych częściach lecz na razie mnie szlag trafia
Powracam do Garetta - to był rewelacyjnie napisany wątek, jego przekonywanie sie do Charley, jego sympatia, docinki i to podrywanie. Naprawdę zmierzało to w dobrym kierunku (Reyes może by zobaczył jak sie traktuje Charley). I nagle w 4 autorka chyba się przestraszyła, w którą stronę to zmierza. Zrobiła z Garreta epizodyczne doopka. I koniec wątku?
uff, rozpisałam się, a nie napisałam najważniejszego. To nie jest romans sensu stricte. To każdorazowo ciekawa historia kryminalna - Charley pomaga zmarłym ujmować ich morderców, wyjaśnia tajemnice i stara się uporać ze sobą, rodziną.
O ile część 1 była wprowadzeniem do historii, poznawaliśmy bohaterów, zarys i początek każdego wątku (troche nudnawo miejscami), tak kolejne części to już rozpędzony pociąg. Mamy tu lawinę wszystkich uczuć. I nie jest różowo.
Do tego cały czas Reyes, demony i zmarli wmawiają Charley, że może więcej niż sobie wyobraża. Lecz Charley przygnieciona wydarzeniami jakoś to ignoruje - mam nadzieję, że w końcu wybuchnie! Mam nadzieję, że zmaże Reyesowi ten jego drwiący uśmieszek.
Przede mną jeszcze 5 i sama nie wiem co potem. Widziałam, że już 7 wychodzi... Czyli będzie się to ciągnęło i ciągnęło. W sumie dobrze, bo nie ma HEA od razu.
Czy polecam: tak! Czyta się naprawdę rewelacyjnie. Cytaty z koszulek przed każdym rozdziałem wymiatają. Mamy tu wszystko czego nam trzeba.
Do czytania zachęciły mnie recenzje i muszę przyznać, że jak najbardziej zasłużone. Hmm, od czego zacząć?
Ogólnie mówiąc niby wszystko już było, ale tutaj podane to jest lekko, świeżo i momentami zabawnie.
A szczegółowo?
Bohaterka już na starcie mówi nam kim jest. Ponurym Żniwiarzem. Jest bramą, przez którą przechodzą zagubione dusze. Przy okazji, wykorzystując możliwość rozmów ze zmarłymi pomaga im uporządkować ziemskie sprawy. Talent ten od dzieciństwa wykorzystuje do wyjaśniania morderstw - ojciec i wujek są policjantami. Sama jest prywatnym detektywem.
Tyle opisu. A wrażenia?
Jak najbardziej pozytywne, chociaż bałam się jak fiks. Bałam się, że to kolejna samica biegająca po mieście z bronią w rękach, waląca na odlew z pięści i traktująca mężczyzn jako podnóżki. Na szczęście obawy moje były płonne. Charley jest seksowna ( wielokrotnie pisze nam o swoich kształtnych piersiach, którym nadała imiona, porusza zwierzęce instynkty mężczyzn), obrywa częst,o lecz sama, na szczęście, broni nie używa i nie bije się z każdym. Ma dziwne relacje z rodziną, super przyjaciółkę i wielu martwych znajomych.
W ogóle, muszę tu podkreślić, że wielkim atutem są wszystkie postaci tej historii. Każda jest dokładnie opisana - w zakresie potrzebnym nam do czytania. Są pełne wad - jak i Charley, pełne zmiennych uczuć i takie naturalne.
Najbliższa przyjaciółka i współpracowniczka, Cookie, jest ostoją w życiu Charley, jest najbliższą chyba osobą i wsparciem w każdej sytuacji.
Rodzina Charley jest lekko dysfunkcyjna, lecz w dużej mierze wynika to z tego, czym jest Charley. Jej macocha nie akceptowała tego, ojciec do końca tego nie rozumiał, a siostra.... ich relacje są bardzo fajnie rozpisane w kolejnych tomach. Rodzina nie tylko nie wspiera, w kolejnych częściach dokłada kłopotów i zmartwień.
Są oczywiście mężczyźni! Jest przystojny łowca głów, Garret. Który w pierwszej części jest doopkiem, dokucza Charley, bo sam nie umie ogarnąć tego kim ona jest. Później jest jej pomocnikiem/wrzodem na d../kierowcą i ochroniarzem. Cały czas czuć, że czuje coś do Charley. Napisane to jest delikatnie, nie na siłę. Sama Charley pewnie się tego domyśla, niejednokrotnie zachwyca się wyglądem Garreta. Lecz nie przekraczają granicy przyjaźni/sympatii. W trzeciej części Garret tak nieśmiało i bezczelnie równocześnie zaczyna podrywać Charley (rewelacyjna lista rzeczy, których nie mówi się na randce ze Żniwiarzem). I przyznam, że miałam straszną nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Niestety, w życiu Charley jest jeszcze jeden mężczyzna - Reyes Farrow.
Absolutnie niepozytywny bohater. No cóż. Jest absolutnie bosko przystojny - cały czas Charley opisuje nam reakcje kobiet na widok Reyesa - wkurzające. Bo on zdaje sobie z tego sprawę i .... wykorzystuje. Tak naprawdę jedyne co go na początku łączy z Charley to niewiarygodny seks... Wiem wiem, w wielu paranormalach to wystarczy na HEA. Tutaj nie. Powoli, razem z Charely odkrywamy kim Reyes jest (nie zdradzę gdy powiem, bo to jest szybko wspomniane). Synem szatana. Wielkim złym generałem. A każdy znajomy zmarły Charley powtarza jej, że jest zły w każdym mozliwym wymiarze. Oczywiście Charley nie słucha. W jego obecności mózg jej wymięka. Cała sytuacja z Reyesem jest (do końca czwartej cześci) tak niejasna, balansuje od jednej skrajności: dobra (Reyes zawsze ratuje Charley, mówi, że czekał na nią tysiąclecia, że jest na ziemi tylko dla niej) do totalnej czarnej du.. szy (nigdy nie odpowiada na pytania, zdradza Charley, wystawia ojcu, obraża się chyba o wszystko co robi Charley, a co mnie wkurzało - traktuje ją z ironią, z takim uśmieszkiem ... ). Długo poza pożądaniem nie widać z jego strony cieplejszych uczuć. Kiedy już w 4 zaczyna się coś tlić- buuum Reyes strzela focha i pełna złość. Jak to bywa w takich historiach ma mroczną, smolistą wręcz przeszłość, która wpływa na wszytko co się dzieje w 4 tomach (ciekawe, czy w 5 też?). Absolutnie nie jest pozytywnym bohaterem, i na pewno nie jest z grupy "bad boy". Takim bad boyem to może być zauroczony Charley harleyowiec Donovan (kolejna super postać). Reyes jest wkurzającym, zarozumiałym suk...ynem. Nie wiem, ale zawsze taki facet w końcu pod wpływem uczucia zmienia się. Jeśli Reyes czekał tyle na Charley to na rany Boga jak może ją tak traktować?! Istnieje szansa na poprawę w kolejnych częściach lecz na razie mnie szlag trafia
Powracam do Garetta - to był rewelacyjnie napisany wątek, jego przekonywanie sie do Charley, jego sympatia, docinki i to podrywanie. Naprawdę zmierzało to w dobrym kierunku (Reyes może by zobaczył jak sie traktuje Charley). I nagle w 4 autorka chyba się przestraszyła, w którą stronę to zmierza. Zrobiła z Garreta epizodyczne doopka. I koniec wątku?
uff, rozpisałam się, a nie napisałam najważniejszego. To nie jest romans sensu stricte. To każdorazowo ciekawa historia kryminalna - Charley pomaga zmarłym ujmować ich morderców, wyjaśnia tajemnice i stara się uporać ze sobą, rodziną.
O ile część 1 była wprowadzeniem do historii, poznawaliśmy bohaterów, zarys i początek każdego wątku (troche nudnawo miejscami), tak kolejne części to już rozpędzony pociąg. Mamy tu lawinę wszystkich uczuć. I nie jest różowo.
Spoiler:
Do tego cały czas Reyes, demony i zmarli wmawiają Charley, że może więcej niż sobie wyobraża. Lecz Charley przygnieciona wydarzeniami jakoś to ignoruje - mam nadzieję, że w końcu wybuchnie! Mam nadzieję, że zmaże Reyesowi ten jego drwiący uśmieszek.
Przede mną jeszcze 5 i sama nie wiem co potem. Widziałam, że już 7 wychodzi... Czyli będzie się to ciągnęło i ciągnęło. W sumie dobrze, bo nie ma HEA od razu.
Czy polecam: tak! Czyta się naprawdę rewelacyjnie. Cytaty z koszulek przed każdym rozdziałem wymiatają. Mamy tu wszystko czego nam trzeba.