Za cudze winy - Kresley Cole (kasiek)
Napisane: 29 stycznia 2012, o 17:52
Za cudze winy
Autor: Cole Kresley
Tytuł oryginalny: No Rest for the Wicked
Dojrzałam do tego by podzielić się swoimi wrażeniami po przeczytaniu drugiej części cyklu Kersley Cole Immortals After Dark tj. Za cudze winy. Ale że mój kontakt z tą książką nie ograniczał się do samego czytania, to i wrażeń będzie więcej.
Zacznę od oczekiwania, czekałam na tę książkę długo, bardzo długo i nie sprawiło mi to przyjemności.
Mojemu oczekiwaniu towarzyszyło napieprw podniecenie, w sensie zaraz, niedługo będę miała kolejną pokręconą historię , a potem złość, co to ma k! być mojej książki nie ma , aż w końcu nastąpiło filozoficzne zwisa mi to . Jestem mistrzem akceptacji. I kiedy w końcu dostałam książkę w swe ręce potraktowałam dość obojętnie, to znaczy zamiast rzucić się na nią od razu. odłożyłam z myślą ja czekałam to i książka może poczekać. I książka sobie tak leżała godzinę albo dwie na półce, zanim po nią sięgnęłam, było nie było nie jestem pamiętliwa. Zaczęło się od smyrania i miziania okładki. Ale tu moje pierwsze rozczarowanie. Okładka wygląda tak.
Zakładam, że na okładce przedstawiony został tyłek wampira! Ale tyłek wampira tak nie wygląda. Tak to może wyglądać tyłek wilkołaka, ewentualnie innego zmiennego. A i jeszcze jedno wampiry nie mają mięśni takich jak ten pan z okładki. Jedyny prawdziwy wampir wygląda tak:
Okładka nie zagrała, ale to nadal autorka, którą lubię. I w poprzednim tomie bohater odgryzł sobie stopę , żeby być z ukochaną, dałam więc szansę książce. Ale przyznam, że wymagało to ode mnie nie lada poświęcenia , bo bohater jest wampirem. A ja do wampirów mam stosunek taki oto:
Nie lubię wampirów jak jasna cholera,
jak spotkam, natrzaskam po ryju!
To straszna hołota, bo brzydsza od błota,
a rzuca się wszystkim na szyję.
Nie lubię wampirów, bo ryje to brzydkie,
a zęby ma gorsze od zwierzy:
te zęby wystają, zahaczy w tramwaju
i robią się dziury w odzieży.
Kabaret Potem - Nie lubię wampirów
Do głównego bohatera tejże pozycji także. Całe szczęście mój stosunek do tej nacji podziela również bohaterka „Za cudze winy” Kaderin-walkiria, która zajmuje się wybijaniem tej „strasznej hołoty” . I właśnie w trakcie wybijania poznaje głównego bohatera Sebastiana, zaalarmowana przez mieszkańców biednej wioseczki o potworze zamieszkującym zamek, wyrusza by pozbawić go głowy. Zamiast głowy pozbawi go spodni, bo po tysiącu lat nieodczuwania emocji (trauma związana z wampirami) poczuje pożądanie pech chce, że do wampira. A to romansowa niespodzianka .Jeszcze większy pech, że on uzna ją za swoją oblubienicę*. I mamy pierwszą gorącą scenę, w stylu weź mnie ostro przy ścianie**. I książka mogłaby się tu skończyć, ale cóż tysiąc lat truamy robi swoje i Kaderin porzuca Sebastiana. Ale ten biedny mysio pysio, co to do tej pory rozpaczał o ja biedny wampir, przemienili mnie a ja nie chciałem być wampirem, bo one są ble, nawet krwi nie pije, i najlepiej by było, gdyby ktoś mnie zabił*** postanawia odnaleźć swą oblubienicę****. I teraz umięśniony Sebestian*****wyrusza za Kaderin, by ją sprowadzić do swojego życia. Ona rzecz jasna nie ma na to ochoty, bo to po pierwsze ta trauma sprzed tysiąca lat, po drugie wstyd i obciach w świecie Tradycji być dziwką wampira , za to ma wielką ochotę na wygraną w Rajdzie bogini Riory. Niezła sprawa ten Rajd, krew, pot i łzy a Kaderin jest w tym najlepsza. A właściwie była, bo teraz pojawił się Sebastian, a nic tak nie komplikuje życia kobiecie jak mężczyzna . I teraz będzie zabawa w króliczka, strzelanie focha, pożądanie i w ogóle dużo rzeczy będzie się działo, ale o nich nie napiszę, bo się zaraz podniosą głosy, że spoileruję.
Oczywiście cała książka byłaby lepsza, gdyby bohaterem był :
1. wilkołak
2. demon
3. cokolwiek innego niż wampir
ale jako, że nie można mieć wszystkiego, zadowolę się tym co jest, czyli pokręconą historią walkirii, co to nie chciała wampira, i wampira, co to chciał walkirię. I tu muszę napisać, że książka momentami jest przesłodka, szczególnie wtedy, gdy Sebastian robi z siebie idiotę zachwycając się wiotką i delikatną walkirią, a to przecież najzwyklejsza maszyna do zabijania, albo te momenty gdy walkiria, mimo że oficjalnie nie chce Sebastiana, wścieka się na nimfy… W książce wiele jest uroczych smaczków, drobnych złośliwości i scen. Choć czasami miałam ochotę odłożyć książkę i wykonać uderzenie moją głową o ścianę, albo co najmniej unieść brwi ze słowami „No, jasne”******. Bo to jednak jest Cole. Ona pisze jak Diana Palmer tylko inaczej. Ale podobieństw sporo jest.
Bohaterowie mają za sobą niezłą traumę, on mimo że taki cudny i w ogóle, to tego doświadczenia z kobietami za dużo nie ma, typ uczonego. Ale jak się nad tym teraz głębiej zastanawiam, to jednak i sporo różnic jest. To on jest milszą stroną tego związku, on bardziej cierpi i on jest niczym ta niewinna dziewica, ale z manią prześladowczą,a jej chodzi tylko o seks, ale się nie przyznaje. Ale całe szczęście ona daje mu wiwatu, i bardzo dobrze, bo to wampir.
Każdy znajdzie tu coś dla siebie:
1. dla jednych odwieczna wojna płci
2. dla drugich chory prześladowca, dobrze, że walkiria nie chodzi do kibelka,bo by mógł niechcący się tam za nią teleportować, a to jeszcze nie ten etap związku
3. dla innych tych zboczonych, dużo seksu
4. dla tych sentymentalnych miłość silniejsza niż śmierć
5 dla tych co to niby nie lubią romansów, w sensie, ze dla prawdziwych mężczyzn zawsze można udawać, ze to fantastyka nie romans paranolmalny, aż chce się rzec paranienormalny
Polecam. Nie jest to co prawda literatura najwyższych lotów do takiego Joyca i Prousta to się Cole nie dobija nawet ale można przeczytać. Kto nie przeczyta wiele straci. A i trzeba kupić, bo jak się będzie kupować to wydawnictwo wyda kolejne części i ja będę miała rozrywkę przednią.
Teraz czekam na ciąg dalszy.
*taka życiowa partnerka, ale z odrobiną intymności
**potem będę inne, bardziej gorące, Palmer to by powiedziała, że Cole jest zboczona
***ale tak naprawdę to nie chciał, bo wystarczyłoby, żeby wyszedł na słońce, miał na to 300 lat ale nie skorzystał
****no, normalnie się pochlastam zaraz przez to słowo
*****nie wolno oceniać okładki przed przeczytaniem książki, bo się człowiek przejechać może
******ale tego nie zrobiłam, bo się zwyczajnie oderwać nie mogłam, bo to tak pokręcone
Autor: Cole Kresley
Tytuł oryginalny: No Rest for the Wicked
Dojrzałam do tego by podzielić się swoimi wrażeniami po przeczytaniu drugiej części cyklu Kersley Cole Immortals After Dark tj. Za cudze winy. Ale że mój kontakt z tą książką nie ograniczał się do samego czytania, to i wrażeń będzie więcej.
Zacznę od oczekiwania, czekałam na tę książkę długo, bardzo długo i nie sprawiło mi to przyjemności.
Mojemu oczekiwaniu towarzyszyło napieprw podniecenie, w sensie zaraz, niedługo będę miała kolejną pokręconą historię , a potem złość, co to ma k! być mojej książki nie ma , aż w końcu nastąpiło filozoficzne zwisa mi to . Jestem mistrzem akceptacji. I kiedy w końcu dostałam książkę w swe ręce potraktowałam dość obojętnie, to znaczy zamiast rzucić się na nią od razu. odłożyłam z myślą ja czekałam to i książka może poczekać. I książka sobie tak leżała godzinę albo dwie na półce, zanim po nią sięgnęłam, było nie było nie jestem pamiętliwa. Zaczęło się od smyrania i miziania okładki. Ale tu moje pierwsze rozczarowanie. Okładka wygląda tak.
Zakładam, że na okładce przedstawiony został tyłek wampira! Ale tyłek wampira tak nie wygląda. Tak to może wyglądać tyłek wilkołaka, ewentualnie innego zmiennego. A i jeszcze jedno wampiry nie mają mięśni takich jak ten pan z okładki. Jedyny prawdziwy wampir wygląda tak:
Okładka nie zagrała, ale to nadal autorka, którą lubię. I w poprzednim tomie bohater odgryzł sobie stopę , żeby być z ukochaną, dałam więc szansę książce. Ale przyznam, że wymagało to ode mnie nie lada poświęcenia , bo bohater jest wampirem. A ja do wampirów mam stosunek taki oto:
Nie lubię wampirów jak jasna cholera,
jak spotkam, natrzaskam po ryju!
To straszna hołota, bo brzydsza od błota,
a rzuca się wszystkim na szyję.
Nie lubię wampirów, bo ryje to brzydkie,
a zęby ma gorsze od zwierzy:
te zęby wystają, zahaczy w tramwaju
i robią się dziury w odzieży.
Kabaret Potem - Nie lubię wampirów
Do głównego bohatera tejże pozycji także. Całe szczęście mój stosunek do tej nacji podziela również bohaterka „Za cudze winy” Kaderin-walkiria, która zajmuje się wybijaniem tej „strasznej hołoty” . I właśnie w trakcie wybijania poznaje głównego bohatera Sebastiana, zaalarmowana przez mieszkańców biednej wioseczki o potworze zamieszkującym zamek, wyrusza by pozbawić go głowy. Zamiast głowy pozbawi go spodni, bo po tysiącu lat nieodczuwania emocji (trauma związana z wampirami) poczuje pożądanie pech chce, że do wampira. A to romansowa niespodzianka .Jeszcze większy pech, że on uzna ją za swoją oblubienicę*. I mamy pierwszą gorącą scenę, w stylu weź mnie ostro przy ścianie**. I książka mogłaby się tu skończyć, ale cóż tysiąc lat truamy robi swoje i Kaderin porzuca Sebastiana. Ale ten biedny mysio pysio, co to do tej pory rozpaczał o ja biedny wampir, przemienili mnie a ja nie chciałem być wampirem, bo one są ble, nawet krwi nie pije, i najlepiej by było, gdyby ktoś mnie zabił*** postanawia odnaleźć swą oblubienicę****. I teraz umięśniony Sebestian*****wyrusza za Kaderin, by ją sprowadzić do swojego życia. Ona rzecz jasna nie ma na to ochoty, bo to po pierwsze ta trauma sprzed tysiąca lat, po drugie wstyd i obciach w świecie Tradycji być dziwką wampira , za to ma wielką ochotę na wygraną w Rajdzie bogini Riory. Niezła sprawa ten Rajd, krew, pot i łzy a Kaderin jest w tym najlepsza. A właściwie była, bo teraz pojawił się Sebastian, a nic tak nie komplikuje życia kobiecie jak mężczyzna . I teraz będzie zabawa w króliczka, strzelanie focha, pożądanie i w ogóle dużo rzeczy będzie się działo, ale o nich nie napiszę, bo się zaraz podniosą głosy, że spoileruję.
Oczywiście cała książka byłaby lepsza, gdyby bohaterem był :
1. wilkołak
2. demon
3. cokolwiek innego niż wampir
ale jako, że nie można mieć wszystkiego, zadowolę się tym co jest, czyli pokręconą historią walkirii, co to nie chciała wampira, i wampira, co to chciał walkirię. I tu muszę napisać, że książka momentami jest przesłodka, szczególnie wtedy, gdy Sebastian robi z siebie idiotę zachwycając się wiotką i delikatną walkirią, a to przecież najzwyklejsza maszyna do zabijania, albo te momenty gdy walkiria, mimo że oficjalnie nie chce Sebastiana, wścieka się na nimfy… W książce wiele jest uroczych smaczków, drobnych złośliwości i scen. Choć czasami miałam ochotę odłożyć książkę i wykonać uderzenie moją głową o ścianę, albo co najmniej unieść brwi ze słowami „No, jasne”******. Bo to jednak jest Cole. Ona pisze jak Diana Palmer tylko inaczej. Ale podobieństw sporo jest.
Bohaterowie mają za sobą niezłą traumę, on mimo że taki cudny i w ogóle, to tego doświadczenia z kobietami za dużo nie ma, typ uczonego. Ale jak się nad tym teraz głębiej zastanawiam, to jednak i sporo różnic jest. To on jest milszą stroną tego związku, on bardziej cierpi i on jest niczym ta niewinna dziewica, ale z manią prześladowczą,a jej chodzi tylko o seks, ale się nie przyznaje. Ale całe szczęście ona daje mu wiwatu, i bardzo dobrze, bo to wampir.
Każdy znajdzie tu coś dla siebie:
1. dla jednych odwieczna wojna płci
2. dla drugich chory prześladowca, dobrze, że walkiria nie chodzi do kibelka,bo by mógł niechcący się tam za nią teleportować, a to jeszcze nie ten etap związku
3. dla innych tych zboczonych, dużo seksu
4. dla tych sentymentalnych miłość silniejsza niż śmierć
5 dla tych co to niby nie lubią romansów, w sensie, ze dla prawdziwych mężczyzn zawsze można udawać, ze to fantastyka nie romans paranolmalny, aż chce się rzec paranienormalny
Polecam. Nie jest to co prawda literatura najwyższych lotów do takiego Joyca i Prousta to się Cole nie dobija nawet ale można przeczytać. Kto nie przeczyta wiele straci. A i trzeba kupić, bo jak się będzie kupować to wydawnictwo wyda kolejne części i ja będę miała rozrywkę przednią.
Teraz czekam na ciąg dalszy.
*taka życiowa partnerka, ale z odrobiną intymności
**potem będę inne, bardziej gorące, Palmer to by powiedziała, że Cole jest zboczona
***ale tak naprawdę to nie chciał, bo wystarczyłoby, żeby wyszedł na słońce, miał na to 300 lat ale nie skorzystał
****no, normalnie się pochlastam zaraz przez to słowo
*****nie wolno oceniać okładki przed przeczytaniem książki, bo się człowiek przejechać może
******ale tego nie zrobiłam, bo się zwyczajnie oderwać nie mogłam, bo to tak pokręcone