Wściekły głód - Kresley Cole (kasiek)
Napisane: 6 kwietnia 2011, o 19:35
Na życzenie Lilijki przerzucam z autorskeigo tu
Jakby nie przetłumaczyli i tak przeczytam, bo ja tę serię. Na razie wychodzę z szoku poczytelniczego po "Wściekłym głodzie". Nie jest łatwo. Wiecie ten wilkołak to mnie delikatnie to ująwszy rozłożył na łopatki. Ciężko się po czymś takim podnieść , nie to żebym chciała, szok poczytelniczy może trwać, i trwać i trwać. I tak lata całe.
Ale do rzeczy. Co mi się podobało w tej książce a sprawiło, że mam chęć sięgnąć po część kolejną.
1. Okładka, pan zielony jest w mym typie. Na forum 2bs coś mówili o prawach rynku i że czytelniczki chętnie sięgną po tę okładkę. Nie pomylili się. Jak szalona szukałam tego w matrasie i empiku, i żesz nie mogłam znaleźć. Żywię nadzieję, że tom drugi będzie miał równie trafioną okładkę.
2. Wilkołak. Jeżeli ktoś jeszcze nie wie z bliżej nieokreślonych przyczyn wilkołaki to moi ulubieni bohaterowie paranormali, żadne wampiry, żadne demony, anioły ani inne tałatajstwo. Wilkołaki rządzą. A ten tu to sam miód . Jest szefem wszystkich wilkołaków (lubię wysoko postawionych bohaterów), był więziony przez wampiry (lubię też skrzywdzonych, a jego dręczono bardzo ale to bardzo), to typ, który mówi: jak mi się coś podoba to biorę (lubię takie typy) i nie ma oporów przed wydawaniem kasy kobiety. Widzicie nie można mu się oprzeć. A i zapomniałbym lubię wilkołaki, bo lubią seks...ale jak znajdą tę swoją partnerkę to już na inne, nawet zieleńsze łąki, nie zaglądają. On też nie zagląda, a byłby całkiem usprawiedliwiony, bo:
3. Bohaterka to wampirzyca, no może nie do końca, bo w połowie to walkiria, ale krew pije. A wilkołaki wampirów nie lubią…oj nie lubią! I słusznie, bo wampiry to gnidy, takie zimne i się nawet przytulić nie da, żeby dreszcze nie przechodziły . Ale z niej taki wampir jak z koziej d….. trąbka. Do niczego. Taka uroczo nieporadna i zagubiona jest, że jej wybaczam te wampirze korzenie.
4. Bohater z przynależnością gatunkową bohaterki też ma problem. I ten problem bardzo mi się podoba, bo niby to jest ta jego jedna jedyna! Ale z drugiej strony to wampir! A wampiry torturowały go i przetrzymywały przez czas dłuższy… a gdy się uwolnił wreszcie, na jego drodze stanęła ona… I te odwieczne pytanie się pojawia: Zabić czy p…… do nieprzytomności?!
5. Nie pozostało mu nic innego jak ją PORWAĆ (kocham ten motyw), a jak porwanie to wiadomo syndrom sztokholmski…. . Nie, no oczywiście ona się opiera, opiera i jeszcze raz opiera ale to romans jest. Ona ma się opierać on ma zdobywać. I wszystkie czytelniczki, poza Agrestem* ,będą za tym, żeby on ją zdobył. I w końcu do tego łóżka zaciągnął…. A
6. A ma tło do tego zaciągania doskonałe, stary zamek, żadnych sąsiadów, Szkocja….czegóż chcieć więcej…. Ostatecznie to z nudów, można by się na te sparowanie zdecydować…. A jak już co do czego dojdzie, powiedzmy, że Cole radzi sobie dobrze z pewnym rodzajem scen.
7. W dobrym romansie musi być jakaś wredna małpa tudzież sucz, tudzież zdzira, tu jest tylko wilkołaczyca z przeszłości Lachlaina… ale nie jest to najbardziej interesujaca przeszkoda na drodze ich miłości tudzież wędrówce do łóżka Znacznie bardziej
interesujące są walkirie, które wychowały Em i którym nie do końca podoba się to, że ich maleństwo zadaje się z wielkim, złym wilkiem .
8. Cole od „Wściekłego głodu” zaczyna pewien cykl osadzony w bardzo konkretnym świecie pełnym różnego rodzaju istot (wilkołaki, walkirie, wampiry….i inne takie). Podoba mi się ten świat przez nią stworzony. Taka mnogość różnego rodzaju bytów gwarantuje, że przynajmniej gatunkowo kolejne romanse będą się od siebie różnić, a że właściwie wszystkie gatunki mają wzajemnie coś do sobie…. Może być ciekawie.
Ale i tak najważniejsze jest to:
1. Lachlain to wilkołak .
2. Taki wilkołak do polizania.
3. Wilkołak, wilkołak, wilkołak !
4. I jeszcze raz wilkołak .
5. I pan na okładce wygląda ładnie.
6. Kocham wilkołaki
7. Szczególnie, jeśli książka jest dobrze napisana a „Wściekły głód” jest tak napisany.
* Agrest nie dojrzała jeszcze do tego typu romansów. Biedne dziecko…
Jakby nie przetłumaczyli i tak przeczytam, bo ja tę serię. Na razie wychodzę z szoku poczytelniczego po "Wściekłym głodzie". Nie jest łatwo. Wiecie ten wilkołak to mnie delikatnie to ująwszy rozłożył na łopatki. Ciężko się po czymś takim podnieść , nie to żebym chciała, szok poczytelniczy może trwać, i trwać i trwać. I tak lata całe.
Ale do rzeczy. Co mi się podobało w tej książce a sprawiło, że mam chęć sięgnąć po część kolejną.
1. Okładka, pan zielony jest w mym typie. Na forum 2bs coś mówili o prawach rynku i że czytelniczki chętnie sięgną po tę okładkę. Nie pomylili się. Jak szalona szukałam tego w matrasie i empiku, i żesz nie mogłam znaleźć. Żywię nadzieję, że tom drugi będzie miał równie trafioną okładkę.
2. Wilkołak. Jeżeli ktoś jeszcze nie wie z bliżej nieokreślonych przyczyn wilkołaki to moi ulubieni bohaterowie paranormali, żadne wampiry, żadne demony, anioły ani inne tałatajstwo. Wilkołaki rządzą. A ten tu to sam miód . Jest szefem wszystkich wilkołaków (lubię wysoko postawionych bohaterów), był więziony przez wampiry (lubię też skrzywdzonych, a jego dręczono bardzo ale to bardzo), to typ, który mówi: jak mi się coś podoba to biorę (lubię takie typy) i nie ma oporów przed wydawaniem kasy kobiety. Widzicie nie można mu się oprzeć. A i zapomniałbym lubię wilkołaki, bo lubią seks...ale jak znajdą tę swoją partnerkę to już na inne, nawet zieleńsze łąki, nie zaglądają. On też nie zagląda, a byłby całkiem usprawiedliwiony, bo:
3. Bohaterka to wampirzyca, no może nie do końca, bo w połowie to walkiria, ale krew pije. A wilkołaki wampirów nie lubią…oj nie lubią! I słusznie, bo wampiry to gnidy, takie zimne i się nawet przytulić nie da, żeby dreszcze nie przechodziły . Ale z niej taki wampir jak z koziej d….. trąbka. Do niczego. Taka uroczo nieporadna i zagubiona jest, że jej wybaczam te wampirze korzenie.
4. Bohater z przynależnością gatunkową bohaterki też ma problem. I ten problem bardzo mi się podoba, bo niby to jest ta jego jedna jedyna! Ale z drugiej strony to wampir! A wampiry torturowały go i przetrzymywały przez czas dłuższy… a gdy się uwolnił wreszcie, na jego drodze stanęła ona… I te odwieczne pytanie się pojawia: Zabić czy p…… do nieprzytomności?!
5. Nie pozostało mu nic innego jak ją PORWAĆ (kocham ten motyw), a jak porwanie to wiadomo syndrom sztokholmski…. . Nie, no oczywiście ona się opiera, opiera i jeszcze raz opiera ale to romans jest. Ona ma się opierać on ma zdobywać. I wszystkie czytelniczki, poza Agrestem* ,będą za tym, żeby on ją zdobył. I w końcu do tego łóżka zaciągnął…. A
6. A ma tło do tego zaciągania doskonałe, stary zamek, żadnych sąsiadów, Szkocja….czegóż chcieć więcej…. Ostatecznie to z nudów, można by się na te sparowanie zdecydować…. A jak już co do czego dojdzie, powiedzmy, że Cole radzi sobie dobrze z pewnym rodzajem scen.
7. W dobrym romansie musi być jakaś wredna małpa tudzież sucz, tudzież zdzira, tu jest tylko wilkołaczyca z przeszłości Lachlaina… ale nie jest to najbardziej interesujaca przeszkoda na drodze ich miłości tudzież wędrówce do łóżka Znacznie bardziej
interesujące są walkirie, które wychowały Em i którym nie do końca podoba się to, że ich maleństwo zadaje się z wielkim, złym wilkiem .
8. Cole od „Wściekłego głodu” zaczyna pewien cykl osadzony w bardzo konkretnym świecie pełnym różnego rodzaju istot (wilkołaki, walkirie, wampiry….i inne takie). Podoba mi się ten świat przez nią stworzony. Taka mnogość różnego rodzaju bytów gwarantuje, że przynajmniej gatunkowo kolejne romanse będą się od siebie różnić, a że właściwie wszystkie gatunki mają wzajemnie coś do sobie…. Może być ciekawie.
Ale i tak najważniejsze jest to:
1. Lachlain to wilkołak .
2. Taki wilkołak do polizania.
3. Wilkołak, wilkołak, wilkołak !
4. I jeszcze raz wilkołak .
5. I pan na okładce wygląda ładnie.
6. Kocham wilkołaki
7. Szczególnie, jeśli książka jest dobrze napisana a „Wściekły głód” jest tak napisany.
* Agrest nie dojrzała jeszcze do tego typu romansów. Biedne dziecko…