Teraz jest 21 listopada 2024, o 15:30

Mroczny kochanek - J.R. Ward (Agaton)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW PARANORMALNYCH I FANTASTYCZNYCH)
Avatar użytkownika
 
Posty: 11157
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Nibylandia
Ulubiona autorka/autor: nie posiadam

Mroczny kochanek - J.R. Ward (Agaton)

Post przez Agaton » 27 listopada 2011, o 22:22

"Mroczny kochanek" - Ward J.R. oryg. "Dark Lover"
Czytane w oryginale, stąd możliwe rozbieżności wśród imion bohaterów - polska wersja na dzień dobry mnie odrzuciła...
Współczesny romans paranormalny.

* Ona.
Beth jakaśtam, lat 25, z zawodu dziennikarka. Sierota wychowana w domu dziecka. Wiedzie, pod względem emocjonalnym i towarzyskim, dość puste życie, a jej wolny czas wypełnia praca, której poświęca się zupełnie. Żadnej rodziny - patrz wyżej, z przyjaciółmi też kiepsko. W obecnym miejscu zamieszkania nic jej nie trzyma. W domu czeka na nią jedynie kot. Piękna, wysoka brunetka, za którą obraca się każdy. Bohaterka nic sobie z tego nie robi, gdyż jest w pełni profesjonalistką - uśmiech i miłe słowo, dociekliwość i inteligencja, nic więcej. Jak sama twierdzi, seks, na liście jej priorytetów życiowych, wisi obok przeglądu samochodu, którego Beth nie posiada.

* On.
Wrath, lat ponad 300, wampir. Jako młody mężczyzna, jeszcze przed swoją przemianą, był świadkiem rzezi dokonanej na jego bliskich i wszystkich mieszkańcach rodzinnej posiadłości. Jedyny? przedstawiciel swego gatunku, który może pochwalić się całkowitą czystością krwi. Tytułowany z tego powodu królem, choć niespecjalnie ów tytuł akceptuje. Coś w guście arystokraty, który zrzekł się swego pochodzenia, by stać się wojownikiem. Charakterystyczne jest to, że bohater jest niewidomy. Dodaje to pewnej dozy dramatozy. Strój na dzień powszedni? Skóra, czarna oczywiście. Mroczny, groźny mężczyzna - czarne włosy do ramion (bo jak już szaleć, to szaleć), wysoki i potężny - i w tym momencie wybaczcie, nie pamiętam ile miał wzrostu ani ile ważył, ale miał ramiona grubości ud :P

Historia rozpoczyna się sceną w klubie. Mężczyźni piją i rozmawiają. W tle pojawiają się komentarze na temat kelnerek czy bawiących się ludzi. W pewnym momencie długoletni kompan bohatera, cieszący się szacunkiem wampir, prosi go o przysługę. Ma on odnaleźć jego półkrwi wampirzą córkę - Beth (czy ktoś jest zdziwiony?), która jest całkowicie nieświadoma swego pochodzenia. Król, co prawda, jest winny Dariusowi przysługę, jednak od tego zadania wolałby się wymigać. O czym nie zwleka go poinformować. Sprawy się komplikują w momencie, gdy samochód Dariusa zostaje wysadzony w powietrze, a on sam ginie. Coś z Beth trzeba zrobić. Chcąc nie chcąc, bohater musi zająć się niedokończoną sprawą. I nie byłoby problemu, gdyby nie to, że rasa wampirów jest w stanie ciągłej wojny z Reduktorami (oryg. Lessers). Wojna krwawa i wymagająca licznych poświęceń, więc na miłość nie ma miejsca ani czasu.

Przyznam się szczerze, opis, jak opis. Ani ciekawy, ani fascynujący. Już o polskim nie wspominając, bo woła o pomstę do nieba, czyt. przekomiczny. Ale serię czytają tysiące osób, więc chyba coś w tym musi być. Pytanie tylko, co? Nie wiem.
Spodziewałam się, o ja głupia!, jakiegoś objawienia. W końcu paranormal nie jest paranormalem tylko z nazwy, czyli bohater nie z tej ziemi plus kilka, niekoniecznie ludzkich, problemów. Do tej pory, zawsze sięgając po tego typu powieść, nieustannie liczyłam na prawdziwy konflikt z dziedziny świata wampirów/wilkołaków/zmiennokształtnych. Za każdym razem byłam zawiedziona. Potraktowane powierzchownie, z łatwymi rozwiązaniami, nieistniejącymi, tak naprawdę, przeszkodami. A tutaj w końcu zUy był zły. Prawie. Tak dobrze żarło, a zdechło. Moje zainteresowanie było autentyczne, chciałam wiedzieć co dalej i dlaczego. Tymczasem, po drodze jedna krótka bójka, a na końcu szybka wymiana ciosów, która, niemal, zabija bohatera. Złośliwe stworzenie we mnie, nagle stwierdziło: "A dobijmy go, niech ktoś płacze" :wstyd: Tyle zostało z napięcia. Cóż, thriller to to nie jest. Pomyliłam książki, Ooops.

Czepiać głównej pary się nie będę, a miałabym ochotę. Powiedzmy, że schematy wykorzystane do oporu. Pewnie w kolejnych częściach autorka udowodni mi, że da się bardziej. Czekam!
Do czego nawiążę, to stroje panów Bractwa oraz ulubiona muzyka. Skóra, skóra, skóra. Biedne te wszystkie świnki, oj, biedne. Do tego kojarzy mi się w dwie strony: 1. gang motocyklowy, 2. klub BDSM. Kto chce obstawiać co bardziej pasuje?
A muzyka to, podobno, hardcorowy rap. Dobra, ja na to Pffft. D12 i Jay Z? Jakoś nie bardzo mi to podchodzi, bo ja miłym dzieckiem jestem, a też tego słucham chwilami. To już do kompletu mogliby słuchać death metalu, ładnie by się komponowało z wizerunkiem. Przy czym może pani Ward zrobiła to celowo, czyli taki rap pasuje do tego następującej wizji: "Członkowie Bractwa Czarnego Sztyletu to młodzi przystojni mężczyźni, sympatyczni, dowcipni, pełni wdzięku. Uwielbiają rap, szybkie samochody i wieczory spędzane w klubach. Mieszkają w przebudowanej na twierdzę posiadłości w Caldwell w stanie Nowy Jork. Szefem bractwa jest Ghrom - nieustraszony wojownik i namiętny kochanek."
Chociaż zwracam honor, bo nie wiadomo o muzyce z jakiego roku mowa. Ta sprzed 10 lat jest zupełnie inną bajką niż taka sprzed 2 ^_^

I jeszcze zostają emocje. Pytam w tym momencie, ale jakie emocje... Były sceny, wyznania miłości, łzy szczęścia. Tylko ja tego nie czułam. Na horyzoncie, jak okiem sięgnąć, pusto. Nie wystarczy powiedzieć, trzeba umieć pokazać, a tym razem się nie udało. I nikt mi nie wmówi, że nie odpowiadała mi Beth, bo bardziej obojętny był mi Wrath. To już jest osiągnięcie w kategorii tworzenia męskiej postaci. Ani gorący, ani zimny. Letniawy taki.

Ciekawa jestem co z bliźniakami, Phury i Zsadist. Interesujący się wydają, choć każdy z innego powodu. A jako postać, bez zainteresowania losami, Butch. Tak sobie myślę, że romans z jego obecnością wyjątkowo mnie nie przekona.

Wbrew pozorom, wcale nie było tak źle. Mogło być dużo gorzej, w końcu wszędzie można trafić na zróżnicowany poziom. Jednak, czepiałam się kiedyś Frank i Laurenston, a to one wykazały się większą wyobraźnią łącząc ze sobą bohaterów. Seria BDB wygrywa pod kątem wprowadzania tego, czego potencjalny czytelnik może szukać. Tu więcej brutalności, tam melodramatu, gdzie indziej kawałek erotyki - więcej niż dwójka, a na dokładkę M/M. Dla każdego coś miłego. Czytelnicy domagają się coraz więcej, trzeba im to dać. Tylko ile na tę marchewkę da się kusić? To wie tylko Ward i te jej głupie okulary ----> 8-)

Czy przeczytam kolejne części? Pytanie! Pewnie, że...
Ile razy w życiu człowiek musi się powstrzymywać.

Występek i cnota są takimi samymi produktami jak cukier i kwas siarkowy - Hipolit Taine

**************************************************************************

Life is tough, but it's tougher when you're stupid - John Wayne

"You're so freaking romantic. I don't know how I keep my pants on." - Abigail Roux, "Fish & Chips"

Powrót do Recenzje romansów paranormalnych i fantastycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości