Strona 1 z 1

The Love Hyphotesis - Ali Hazelwood (Viperina)

PostNapisane: 20 lutego 2023, o 11:20
przez Viperina
Obrazek

As a third-year Ph.D. candidate, Olive Smith doesn't believe in lasting romantic relationships--but her best friend does, and that's what got her into this situation. Convincing Anh that Olive is dating and well on her way to a happily ever after was always going to take more than hand-wavy Jedi mind tricks: Scientists require proof. So, like any self-respecting biologist, Olive panics and kisses the first man she sees.

That man is none other than Adam Carlsen, a young hotshot professor--and well-known ass. Which is why Olive is positively floored when Stanford's reigning lab tyrant agrees to keep her charade a secret and be her fake boyfriend. But when a big science conference goes haywire, putting Olive's career on the Bunsen burner, Adam surprises her again with his unyielding support and even more unyielding... six-pack abs.

Suddenly their little experiment feels dangerously close to combustion. And Olive discovers that the only thing more complicated than a hypothesis on love is putting her own heart under the microscope.


Dawno żaden romans tak mi nie podszedł :) A wręcz dawno nie przeczytałam niczego, co by zapadło mi w pamięć. Bardzo dobry pierwszy kontakt z nową autorką.
Trafiłam na nią wskutek nowego podejścia do wyboru lektur, a mianowicie zerknęłam na rankingi najlepszych książek roku Goodreads i postanowiłam wybrać pozycje z najwyższymi notami w dwóch "moich" kategoriach, czyli w Romance i w Mystery & Thriller. No i ta właśnie pozycja o włos przegrała Best Book w kategorii Romance za rok 2021 (z Emily Henry, którą też mam na liście do przeczytania). Biorąc pod uwagę sukces tego systemu wyboru, zamierzam iść za ciosem :)
A wracając do samej książki, jest to wariacja na temat znany i lubiany, czyli udawanego związku. W scenerii dość rzadko widywanej w romansach, a mianowicie w świecie akademickim - precyzując - świat akademicki jest częstym tłem romansów, zwłaszcza, jeśli akcja toczy się w USA, a głównymi bohaterami są studenci. Tutaj jest inaczej, ponieważ sam świat nauki jest tu nie tylko tłem, ale ważnym elementem składanki. Autorka wywodzi się z tego właśnie środowiska i sama pisze, że po prostu opisuje świat, który bardzo dobrze zna od środka. Warunki pracy, stosunki między kadrą akademicką a doktorantami i studentami, rywalizacje, przeciążenie pracą, problemy z równouprawnieniem kobiet i szerzej, osób niebędących białymi heteroseksualnymi mężczyznami w średnim wieku, to wszystko pojawia się w romansie, oczywiście raczej jako akcent (w końcu to romans) niż jako pełnoprawny temat. Bardzo lubię, jeśli akcja powieści dzieje się w jakimś konkretnym środowisku, a autorka opisuje je w sposób wiarygodny, a nie w oparciu o to, co sobie wyobraża na temat tego, jak takie środowisko wygląda. Duży plus za realia.
Sami bohaterowie, i to zarówno ci pierwszoplanowi, jak i drugoplanowi, są zarysowani dobrze. Wiarygodni, w przeważającej większości dający się lubić, z konkretnymi cechami charakteru, zabawni, ale nie przerysowani.
Relacja między dwójką głównych bohaterów budowana powoli, bez przeskoków i niezrozumiałych zmian pozycji, slow burn, czyli tak jak lubię. Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły, twist był do przewidzenia, ale został poprowadzony w akceptowalny i nieobrażający inteligencji czytelniczek sposób.
Dialogi dobre, bardzo umiejętnie poprowadzona ekspozycja głównego bohatera, którego poznajemy po czynach, bez POV (rozsądny zabieg narratorski, kupuję to) i do którego przekonujemy się same, nie dając wiary krążącym o nim opowieściom albo chociaż szukając jego motywacji. Głowna bohaterka sympatyczna, lekko postrzelona, ale dająca się lubić i bez irytujących zachowań. Całość spójna, sensowna, dopracowana. Solidny kawał dobrej romansowej roboty :)
Reasumując: 8/10, bardzo polecam, nie zawiedziecie się.

PostNapisane: 21 lutego 2023, o 21:55
przez Fringilla
Autorka wywodzi się z tego właśnie środowiska i sama pisze, że po prostu opisuje świat, który bardzo dobrze zna od środka.


To jest trochę i na plus, i na minus... Jak dla mnie ok, ale jednak granice "nierealistycznością" mogą sprawić problem, gdy za mocno autorka się opiera na opisywaniu tego, co zna z własnego doświadczenia, i to podkreśla: będzie poddawana tym bardziej skrupulatnej ocenie, czy się wywiązała dobrze... ;) (no... można dyskutować).

Przy czym tez cenię
jeśli akcja powieści dzieje się w jakimś konkretnym środowisku


Swoją drogą czytałam lata temu oryginalny fanfic, gdy się pojawił w sieci, zanim opowieść została opublikowana oficjalnie, i przyznam, że nie dziwię się popularności. W sumie wszystko, co na plus, zostało przeniesione z oryginału. Zarazem - i to jest zabawne uczucie - bez kontekstu faktycznie może umknąć bardzo pokaźna porcja wizualnej strony romansu: sami bohaterowie w tekście bez znajomości inspiracji/odpowiedników mają bardzo niedookreślona formę... zaczynając od wygląda, a kończąc na mowie ciała i dynamice.

Czytam teraz kolejne książki autorki, ponieważ jestem ciekawa, czy fanki mają rację i w sumie Ali nie potrafi jak na razie wyjść poza schemat wykorzystany w debiucie... co jest ciekawym przykładem na to, dlaczego ludzie z talentem do opowieści czasem po prostu potrzebują formatu fanfika, nie potrafiąc samodzielnie stworzyć przekonywującej emocjonalnej relacji między bohaterami - potrzebują zapożyczyć. I to nie jest bynajmniej zarzut... tak działa zdecydowanie większość kultury popularnej od tysięcy lat - retelling jest bardziej popularny od eksperymentowania i opowieści budowanych na "realu" (lubimy to, co znamy ;)

PostNapisane: 23 lutego 2023, o 20:50
przez Księżycowa Kawa
Tej autorki znam tylko to i dobrze mi się to czytało. Czyli to powstało z fanfika?

PostNapisane: 23 lutego 2023, o 21:07
przez Fringilla
Tak, pisane w czasach dominacji #Reylo w przestrzeni (Gwiezdne Wojny - sequelowa Trylogia czyli Przebudzenie Mocy, Ostatni Jedi i Skywalker: Odrodzenie - i główna para bohaterów: Rey i Kylo Ren).
(Rany, dotąd czuję lekki dyskomfort, czytając aktualną wersję i widząc imię Adam :lol:

PostNapisane: 23 lutego 2023, o 22:34
przez Księżycowa Kawa
Nie wiedziałam o tym. Nie znam tego. A zatem dla mnie to żaden problem.

PostNapisane: 23 lutego 2023, o 23:14
przez Fringilla
Jeśli sięgniesz po jej inne książki, to może Cię po prostu mniej zaskoczyć "czemu autorce nie udało się stworzyć odmiennej acz równie przyciągającej chemii między bohaterami" ;)

PostNapisane: 23 lutego 2023, o 23:22
przez Księżycowa Kawa
W sumie nie śpieszy mi się, ale jeśli trafi, mogę to sprawdzić.

PostNapisane: 24 lutego 2023, o 10:25
przez Viperina
Fringilla napisał(a):Zarazem - i to jest zabawne uczucie - bez kontekstu faktycznie może umknąć bardzo pokaźna porcja wizualnej strony romansu: sami bohaterowie w tekście bez znajomości inspiracji/odpowiedników mają bardzo niedookreślona formę... zaczynając od wygląda, a kończąc na mowie ciała i dynamice.


Nie jestem pewna, czy dobrze Cię zrozumiałam, ale w powieści bohaterowie mają bardzo precyzyjnie określony wygląd (kolor włosów, rozmiary, wzrost, jej piegi, jego kręcące się włosy). Dynamika między nimi też jest dobrze opisana, POV głównej bohaterki, ale jego z kolei poznajemy po czynach.

PostNapisane: 25 lutego 2023, o 00:24
przez Fringilla
Sądzę, że to wciąż spora różnica - mieć bardzo konkretne wizerunki połączone z konkretnymi osobowościami mające źródło w wizualnej opowieści vs mimo wszystko romansowy zarys defaultowy w opowieści tekstowej.

(znaczy: zabawny by był eksperyment, w ramach którego można by było popytać, kogo by obsadzili w adaptacji czytelnicy, nie znając kontekstu i pierwowzorów ;)

PostNapisane: 26 lutego 2023, o 12:12
przez Viperina
Mnie to i tak by nic nie dało, bo nie jestem z teamu Gwiezdne Wojny (widziałam chyba tylko pięć części, nie mam pojęcia, kto to Rey i Kylo).

Edit: doczytałam, dzięki Bogini, że nie wiedziałam, że Adam Driver był wizualnym pierwowzorem, bo nie trawię typa.

PostNapisane: 26 lutego 2023, o 15:25
przez Fringilla
Czyli jednak bohater z automatu nie przywodzi na myśl pierwowzoru ;)

Znaczy: moim zdaniem to dobrze na koniec - fabuła nie opiera sie tu na grze z podobieństwem wizualnym, a pochodzenie fanfikowe nie jest tu balastem.
Jeślu opowieść daje radę samodzielnie funkcjonować zgodnie z założeniem autorki, to na plus.

(dlatego nigdy jako zarzutu wobec opowieści nie traktowałam tego, że Grey był w korzeniach swych fanfikiem Zmierzchu :lol: to po prostu ciekawe na meta poziomie)

PostNapisane: 3 kwietnia 2023, o 05:19
przez Papaveryna
Udało mi się ją w końcu przeczytać. I była rzeczywiście super, ale w pewnym momencie bohaterka zirytowała mnie już ilością głupot, które wymyślała. Zwłaszcza wyjazd do Bostonu na te prelekcje, czy jak to się nazywało. Wszystko, co tam się działo jakoś mnie wymordowało.
A tak poza tym wreszcie poczułam, że czytam coś 'świeżego', wywołującego motylki w brzuchu. Uwielbiam tak skonstruowane historie, kiedy wszystko dzieje się powoli, ale jest tak słodko-rozkosznie opisane :D Bardzo ciężko takie teraz znaleźć.

Co do fanfików - słyszałam, ze to na podstawie czegoś tam z Gwiezdnych Wojen. Ale ja totalnie nie znam tego fandomu. Natomiast zanim się jeszcze zabrałam, widziałam na grupie Sevmione, że one tam widzą Snape'a i Hermionę :D I tak mi o wiele bardziej pasuje :evillaugh: