„To, co za nami” – kolejna niesamowita historia prosto od bestsellerowej Vi Keeland!
Zack od małego dobrze wiedział, jak potoczy się jego przyszłość. Miał wizję szczęśliwego życia u boku swojej najlepszej przyjaciółki. To właśnie ona, Emily, była dla niego wszystkim. Los jednak miał wobec niego zupełnie inne zamiary.
Nikki, od kiedy pamięta, zawsze zmagała się z licznymi przeciwnościami. Czy może być coś trudniejszego niż codzienność w towarzystwie dwubiegunowej matki? Dziewczyna nie przewidziała, że po jej śmierci może być jeszcze gorzej. Na jaw wychodzą skrywane od lat sekrety. Nikki nie ma wyjścia – rusza w podróż do Kalifornii, aby wszystko stało się jasne.
Tych dwoje wie, że ich losem kieruje przeznaczenie. Nie spodziewają się jednak, jak może być ono pokręcone. Vi Keeland w swojej nowej powieści „To, co za nami” zachwyca czytelniczki.
Co by tu mądrego napisać o tej książce
Wzięłam ją bez większego czytania opisu, bo raczej w ciemno biorę książki Vi. Szkoda, że nie ma w nim wspomniane o tym, że historia dotyczy nastolatków, bo pewnie wtedy bym się dłużej zastanowiła. Nie wiem, z czego to wynika, ale, o ile w książkach fantastycznych jestem w stanie znieść nastoletnich bohaterów, tak w obyczajówkach czy romansach współczesnych już nie do końca. I tak było też tutaj.
Książka jest dla mnie przeciętna. To chyba jedna z pierwszych książek Vi i to widać.
Co do bohaterów, to oprócz wieku, łączy ich również przeżyta tragedia.
Nikki musi zmierzyć się ze śmiercią matki, która chorowała nie tylko na cukrzycę, ale również na chorobę dwubiegunową. Tak naprawdę od najmłodszych lat była ona nie tylko córką, ale też pielęgniarką, dbającą o to, aby matka przyjmowała na czas leki. Zastanawiam się, gdzie jest w takich momentach opieka społeczna i rodzina, która pozwala na coś takiego. Nie za bardzo rozumiem, skąd wziął się konflikt między matką Nikki a jej siostrą, co doprowadziło do tego, że dziewczyna nie wiedziała nic o swojej rodzinie Jakoś było to dość mętnie wytłumaczone. Wszystko to sprawia, że jest dość dojrzała, jak na swój wiek. Jest również dość wycofana w kontaktach z rówieśnikami i niełatwo zawiązuje przyjaźnie.
Jeśli chodzi o Zacka, to jest oczywiście zawodnikiem drużyny futbolowej, ale nie jest typowym kapitanem jakich znamy z amerykańskich filmów. Nie chce mieć tylko pustych i ładnych przyjaciół. Woli towarzystwo szkolnych kujonów. W pewnym momencie zaczyna dostrzegać, że dla jego dziewczyny i najlepszej przyjaciółki, Emily, liczą się tylko ładny wygląd i wianuszek psiapsiółek. Kiedy Emily ginie w wypadku, Zack pogrąża się w głębokiej depresji, wyrzucając sobie, że jej śmierć była jego winą.
Jak widzicie, książka nie jest lekka i łatwa. Bohaterowie przeżywają żałobę, chociaż każde na swój sposób. Momentami jest dołująco i smutno, ale jest też kilka lżejszych scen.
Książka jest również dość przewidywalna. Łatwo się domyślić, kto jest kim i jakie łączą ich wszystkich relacje.
Czasami za dużo było też jak dla mnie dramatów i problemów, rodem z amerykańskich filmów o licealistach.
Chyba jednak nie dla mnie tego typu książki, ale jeśli lubicie historie o nastolatkach, to spróbujcie, może znajdziecie w niej coś, czego mnie się nie udało
Ode mnie tylko 5/10, bo to taki sobie średniaczek. I trochę ostrzeżenie dla mnie, żeby jednak czasem przeczytać opis, albo i kilka opinii i nie natknąć się znowu na podobną historię. Wolę jednak, gdy bohaterami są jednak trochę starsze osoby.