Strona 1 z 1

Miłość w zamkniętej kopercie - Keeland i Ward (Karina32)

PostNapisane: 29 listopada 2021, o 10:34
przez Karina32
Miłość w zamkniętej kopercie - Vi Keeland i Penelope Ward

Obrazek

Krótko o fabule, bo opis od wydawnictwa jest trochę przydługi :hihi:

Sadie pracuje redakcji czasopisma, gdzie przez cały rok redaguje dział o nieudanych randkach, a w okresie świątecznym również kącik mikołajkowy. Pewnego dnia, na długo przed Bożym Narodzeniem, do redakcji dociera list dziesięcioletniej Birdie, która daje ostatnią szansę Mikołajowi na spełnienie jej marzeń. Kilka lat wcześniej nie spełnił on najważniejszego marzenia dziewczynki i od tej pory właściwie już w niego nie wierzy.
Sadie jest niezwykle poruszona listem dziewczynki, z którą łączą ją podobne przeżycia, dlatego postanawia pobawić się w świętego i przywrócić dziecięcą wiarę. W pewnym momencie posuwa się jednak trochę za daleko i tak wpada na ojca dziewczynki, Sebastiana Maxwella.

Najnowsza książka lubianego przeze mnie duetu i muszę przyznać, że jest naprawdę udana. Trochę się bałam, ponieważ ilość książek wydawanych przez autorki jest trochę powalająca, ale tym razem uniknęły wpadki.
Wiadomo, że historia przesycona jest niezwykłymi i nieprawdopodobnymi zbiegami okoliczności, jednak nie zawsze musi być realnie. Czasami potrzebujemy książki, gdzie będzie trochę "magii" i ta pozycja to właśnie zapewnia.

Nie jest to na pewno najlżejsza z książek autorem. Porusza ciężkie tematy, jak śmierć bliskich, żałobę, ale też przepełniona jest nadzieją, że na końcu tego procesu czeka na nas coś dobrego. Nie możemy się tylko bać po to sięgnąć. Bo przecież nasz smutek nie wróci życia ukochanej osobie, a my nie możemy się dać pogrzebać za życia. Szczególnie wtedy, kiedy mamy dla kogo żyć.
Myślę, że ta relacja była trudna dla wszystkich. Sebastian bał się wchodzić w nowy związek, nie tylko ze względu na pamięć o zmarłej żonie, ale również ze względu na córkę. Sadie nie chciała z kolei jej zastępować ani wobec niego, ani tym bardziej wobec dziewczynki. Wiedziała co przeżywają, ponieważ sama straciła matkę w podobnym wieku. Dla Birdie to również była niełatwa sytuacja.

Bohaterowie są jak zawsze świetnie wykreowani i tacy ludzcy. Nie obce im są łzy, złość czy zazdrość. Ale są też niezwykle sympatyczni i nie da się ich nie polubić. Sebastiana może nie od razu, ale szybko zyskuje.

Książka była momentami zabawna, ale też wzruszająca. Wielki plus za śmiesznego doga, Marmaduke :hihi:

Dla mnie to jedna z najlepszych pozycji tego duetu i z przyjemnością daję 9/10 :)