Mąż doskonały - Lisa Gardner (Kawka)
Napisane: 20 października 2020, o 11:34
Lisa Gardner "Mąż doskonały"
Teresa nie miała lekkiego życia. Ojciec despota znęcał się nad nią i matką. Gdy poznała Jima, wydawało się, że wreszcie los się do niej uśmiechnął. Niestety, z pozoru idealny mąż i ojciec okazał się z czasem psychopatycznym mordercą. Dzięki pomocy Teresy, udało się go złapać, skazać i osadzić w więzieniu. Wszystko komplikuje się jednak, gdy Jim ucieka z więzienia. Teraz chce zemsty i nie zawaha się ponownie zabić, żeby dopaść byłą żonę. Przerażona kobieta wynajmuje byłego żołnierza, a obecnie najemnika – J. T., który ma jej pomóc przetrwać i skutecznie obronić się przed napaścią. Mężczyzna nie do końca spełnia jej oczekiwania, gdyż również zmaga się z demonami z przeszłości, a smutki topi w alkoholu.
Ta książka to nie jest romans. Zdecydowanie. Nie jest to też kryminał. Od razu wiadomo kto zabił i dlaczego. To międzygatunkowa hybryda obyczajówki, romansu i kryminału. W żadnym z tych gatunków ta historia raczej się nie sprawdza.
Pierwszym dużym zgrzytem jest fakt, że autorka należy do dialogowych. Są autorzy, którzy lubią opisywać historię, są też tacy, którzy kreślą ją za pomocą dialogów i właśnie do tego rodzaju należy Gardner. Niestety, czasem dialogi są zbyt niejasne tzn., nie do końca wiadomo kto co mówi i trzeba się tego domyślać z kontekstu. Opisów jest mało i są bardzo szczątkowe. Nie jest to mój ulubiony typ, wolę bardziej rozbudowane opisy.
Sama historia jest dość ciekawa, niesztampowa. Fabuła rozwija się sprawnie, zwłaszcza w drugiej połowie książki robi się emocjonująco. Początek jest trochę senny ale jak się rozkręci to już akcja leci szybko i sprawnie.
Klimat tej książki jest dziwny – trochę mroczny, poważny, czasem zabawny ale głównie przygnębiający i dołujący. Jest bardzo dużo traum, bolesnych przeżyć bohaterów i problemów sporego kalibru i to zdecydowanie przytłacza.
Czasem odrzucały mnie wręcz obrazowe i szczegółowe opisy zbrodni, krwi, flaków i odciętych części ciał ofiar głównego czarnego charakteru i sposobów, w jaki mordował ludzi. Z drugiej strony, dzięki temu wszystko wygląda wiarygodnie i chwilami podczas czytania czułam lekki niepokój.
Na plus zdecydowanie można zaliczyć bohaterów. Zarówno Teresa, jak i J. T. są nieszablonowi, ciekawi, inni niż zwykle. Ona jest doświadczoną przez życie kobietą, zdesperowaną i gotową na wszystko, byle przetrwać. Podobała mi się jej przemiana. On – to twardy facet, który w głębi duszy jest wrażliwy. Życie go sponiewierało, popadł w alkoholizm i ma trudne relacje z rodziną. A dodatkowo autorka zaprezentowała sporo pobocznych postaci. Marion, policjanci i agenci FBI, oraz oczywiście główny zły – Jim.
Relacja między główną parą nie do końca jest satysfakcjonująca. Coś między nimi nie grało. Najpierw połączył ich seks i podobne, dramatyczne przeżycia. Ich seks był mechaniczny, brutalny, dziki, bez krzty romantyzmu. Tego mi chyba między nimi brakło – uczucia i delikatności. Subtelności, głębszej, emocjonalnej relacji. Oni w zasadzie nie mieli jak stworzyć trwałego związku.
Końcówka jest dziwna. Za dużo krwi, przemocy i brutalności, opisy tego są szczegółowe, ta brutalność to dla mnie minus. Dużo się dzieje, a zły bohater jest przesadnie wszechmocny. Zmęczyłam się czytając to. Mimo to, naprawdę szybko się czytało tę książkę, dość dobrze szła akcja i ciągle byłam ciekawa co będzie dalej.
Mam bardzo mieszane uczucia odnośnie tej powieści. Nie zachwyciła mnie, nie rzuciła na kolana. A mimo to, raczej nie przeszłam wobec niej obojętnie. Przeżywałam wydarzenia i dramaty, które napotykali bohaterowie. Na pewno nie jest to książka, po którą sama bym sięgnęła i zdecydowanie nie jest to powieść z gatunku, które zazwyczaj czytuję. Pierwszy raz z tą autorką oceniam raczej pozytywnie ale chyba nie będę kontynuować tej serii. Za całokształt daję: 7/10.
Teresa nie miała lekkiego życia. Ojciec despota znęcał się nad nią i matką. Gdy poznała Jima, wydawało się, że wreszcie los się do niej uśmiechnął. Niestety, z pozoru idealny mąż i ojciec okazał się z czasem psychopatycznym mordercą. Dzięki pomocy Teresy, udało się go złapać, skazać i osadzić w więzieniu. Wszystko komplikuje się jednak, gdy Jim ucieka z więzienia. Teraz chce zemsty i nie zawaha się ponownie zabić, żeby dopaść byłą żonę. Przerażona kobieta wynajmuje byłego żołnierza, a obecnie najemnika – J. T., który ma jej pomóc przetrwać i skutecznie obronić się przed napaścią. Mężczyzna nie do końca spełnia jej oczekiwania, gdyż również zmaga się z demonami z przeszłości, a smutki topi w alkoholu.
Ta książka to nie jest romans. Zdecydowanie. Nie jest to też kryminał. Od razu wiadomo kto zabił i dlaczego. To międzygatunkowa hybryda obyczajówki, romansu i kryminału. W żadnym z tych gatunków ta historia raczej się nie sprawdza.
Pierwszym dużym zgrzytem jest fakt, że autorka należy do dialogowych. Są autorzy, którzy lubią opisywać historię, są też tacy, którzy kreślą ją za pomocą dialogów i właśnie do tego rodzaju należy Gardner. Niestety, czasem dialogi są zbyt niejasne tzn., nie do końca wiadomo kto co mówi i trzeba się tego domyślać z kontekstu. Opisów jest mało i są bardzo szczątkowe. Nie jest to mój ulubiony typ, wolę bardziej rozbudowane opisy.
Sama historia jest dość ciekawa, niesztampowa. Fabuła rozwija się sprawnie, zwłaszcza w drugiej połowie książki robi się emocjonująco. Początek jest trochę senny ale jak się rozkręci to już akcja leci szybko i sprawnie.
Klimat tej książki jest dziwny – trochę mroczny, poważny, czasem zabawny ale głównie przygnębiający i dołujący. Jest bardzo dużo traum, bolesnych przeżyć bohaterów i problemów sporego kalibru i to zdecydowanie przytłacza.
Czasem odrzucały mnie wręcz obrazowe i szczegółowe opisy zbrodni, krwi, flaków i odciętych części ciał ofiar głównego czarnego charakteru i sposobów, w jaki mordował ludzi. Z drugiej strony, dzięki temu wszystko wygląda wiarygodnie i chwilami podczas czytania czułam lekki niepokój.
Na plus zdecydowanie można zaliczyć bohaterów. Zarówno Teresa, jak i J. T. są nieszablonowi, ciekawi, inni niż zwykle. Ona jest doświadczoną przez życie kobietą, zdesperowaną i gotową na wszystko, byle przetrwać. Podobała mi się jej przemiana. On – to twardy facet, który w głębi duszy jest wrażliwy. Życie go sponiewierało, popadł w alkoholizm i ma trudne relacje z rodziną. A dodatkowo autorka zaprezentowała sporo pobocznych postaci. Marion, policjanci i agenci FBI, oraz oczywiście główny zły – Jim.
Relacja między główną parą nie do końca jest satysfakcjonująca. Coś między nimi nie grało. Najpierw połączył ich seks i podobne, dramatyczne przeżycia. Ich seks był mechaniczny, brutalny, dziki, bez krzty romantyzmu. Tego mi chyba między nimi brakło – uczucia i delikatności. Subtelności, głębszej, emocjonalnej relacji. Oni w zasadzie nie mieli jak stworzyć trwałego związku.
Końcówka jest dziwna. Za dużo krwi, przemocy i brutalności, opisy tego są szczegółowe, ta brutalność to dla mnie minus. Dużo się dzieje, a zły bohater jest przesadnie wszechmocny. Zmęczyłam się czytając to. Mimo to, naprawdę szybko się czytało tę książkę, dość dobrze szła akcja i ciągle byłam ciekawa co będzie dalej.
Mam bardzo mieszane uczucia odnośnie tej powieści. Nie zachwyciła mnie, nie rzuciła na kolana. A mimo to, raczej nie przeszłam wobec niej obojętnie. Przeżywałam wydarzenia i dramaty, które napotykali bohaterowie. Na pewno nie jest to książka, po którą sama bym sięgnęła i zdecydowanie nie jest to powieść z gatunku, które zazwyczaj czytuję. Pierwszy raz z tą autorką oceniam raczej pozytywnie ale chyba nie będę kontynuować tej serii. Za całokształt daję: 7/10.