Strona 1 z 1

Zdrada, miłość i diamenty - Yvonne Lindsay (mdusia123) (Spojlery)

PostNapisane: 28 marca 2019, o 19:54
przez mdusia123
Jako, że do odważnych świat należy (podobno), postanowiłam, że oto nadeszła ta wiekopomna chwila, gdy wrzucę na forum pierwszą swoją recenzję. Albo coś "recenzjopodobnego" :).

Miałam ostatnio krótką przerwę od romansów, bo wkręciłam się mocno w pewną serię książek popularnonaukowych, ale jako, że ostatnio poczułam się tym gatunkiem trochę znużona, stwierdziłam, że muszę znów sięgnąć po coś lżejszego. Mój wybór padł na zbiór z serii Harlequin Gorący Romans Duo (do drugiej historii jeszcze nie dotarłam). Miałam nadzieję, że będę się dobrze bawić i z wypiekami na twarzy pochłaniać kolejne strony.

No i niestety nie do końca tak było.

Matt, czyli nasz główny bohater, jest bardzo zamożnym biznesmenem. Jakiś czas temu owdowiał i teraz samotnie wychowuje małego synka. W opiece nad chłopcem pomaga mu Rachel, córka gosposi jego rodziców, z którą to zna się on praktycznie od dzieciaka.

Z dziewczyną wiąże się, co bardzo ważne, taki jeszcze motyw, że to właśnie Matt był jej pierwszym kochankiem. Ona była w nim do szaleństwa zakochana "od zawsze", ale generalnie do konsumpcji doszło za obopólną zgodą, w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że ona tego nie chciała, czy nie wiedziała co robi. Tylko, że Mattowi ta jedna wspólna noc cały czas mocno ciąży. A minęło jakieś dziesięć lat.

Teraz Rachel jest właśnie opiekunką jego synka, teoretycznie tylko na chwilę. I niby parę cały czas coś do siebie ciągnie, niby się pożądają, ale jakoś tak...strasznie niemrawo to wygląda.

Bo tutaj tak naprawdę głównym wątkiem jest wątek zemsty głównego bohatera. Relacje Matta i Rachel przez większość książki są gdzieś na trzecim planie. Do tej pory nie wiem kto umieścił tę opowieść w kategorii Gorący Romans, bo sceny erotyczne są tutaj może trzy, w tym tylko jedna sytuacja doprowadziła do pełnego stosunku, wcześniejsze dwa epizody zostały przerwane praktycznie na samym początku.

Za nic w świecie nie umiałam polubić Matta. Przez dziewięćdziesiąt pięć procent książki był zaślepionym żądzą zemsty bucem i idiotą, który nie potrafił sobie poradzić z własnymi emocjami, przez co na przykład długo nie potrafił nawiązać bliższych relacji ze swoim dzieckiem. Za to pod koniec diametralnie zmienił nastawienie do świata tak nagle, że dla mnie to było kompletnie niewiarygodne. Dobrze, że chociaż Rachel była w miarę sympatyczna.

Chociaż sam motyw, że ona od dziesięciu lat beznadziejnie kocha tego samego faceta i to faceta, który raz już ją odrzucił, jest, jakby się tak dłużej zastanowić, trochę idiotyczny.

Ogólnie to nie była najgorsza książka, którą przeczytałam w życiu. Nie była nudna. Raczej...irytująca. I jakbym miała komuś powiedzieć o czym opowiadała to powiedziałabym, że o zemście z wątkiem romansowym w tle.

O stylu pisania nie będę się wypowiadać, bo po prostu się na tym nie znam, a też i nie zwracam na to większej uwagi w czasie czytania. Dla mnie liczy się przede wszystkim fabuła, która tym razem mnie nie usatysfakcjonowała i raczej nie polecam tej książki.

2/6