Taboo Love Duet (cykl) - V. Theia (Liberty)
Napisane: 17 marca 2019, o 21:39
V. Theia – seria Taboo Love Duet (It Was Love i It Was Always Love) https://www.goodreads.com/series/228330-taboo-love-duet
Nim sięgnęłam po tę maleńką serię miałam już za sobą kilka książek V. Theia. Jej seria o gangu motocyklowym zrobiła na mnie przyjemne wrażenie, a Manhattan Sugar totalnie przekonało do zapoznania się pozostałymi książkami tej autorki. V. Theia nie jest jakąś genialną pisarką. Jej proza to nie jest najwyższa półka, konstrukcja fabuł też nie powala. Ale jej książki mają to coś. Gdybym miała wskazać najmocniejszą ich stronę to niewątpliwie byłaby konstrukcja bohaterów. Jej faceci są absolutnie cudowni, oczywiście nieziemsko piękni, wyposażeni i niestudzeni w łóżkowych podbojach, ale też przede wszystkim totalnie, naprawdę totalnie oddani swoim partnerkom. I taka wizja mężczyzn jest może mało realistyczna, ale za to dobrze się czyta. Bohaterki V. Theia też nie są byle jakie, najczęściej zabawne, niezależne i często tak nieidealne pod względem charakteru jak idealne pod względem wyglądu. Chyba moją ulubienicą jest ździebko rozwiązła, kapryśna, przezabawna i poturbowana przez życie India z Manhattan Sugar. Ale Sena z It Was Love też plasuje się wysoko.
Przechodząc do meritum czyli recenzja serii Taboo Love Duet, w której to chyba się zakochałam. A już na pewno zakochałam się w Noah Fierro . Czyli mogę się utożsamiać z Seną
Mam nadzieję, że nie spapram tej recenzji ale będzie ciężko opisać jak fajnie się mi się ją czytało. Zwłaszcza tom pierwszy, który zawiera w sobie taki poziom suspensu że miałam momentami wrażenie, że czytam jakiś thriller albo coś w ten deseń. Z tą różnicą, że nie zagryzałam warg w przejęciu czy morderca dorwie bohaterkę tylko czy bohaterowie w końcu przekroczą magiczną linię w ich relacjach i co to będzie! co to będzie! co to będzie! Chyba nigdy nie czytałam czegoś takiego. I generalnie sam pomysł na tę historię to dla mnie nowość (totalny szok, bo co jeszcze można wymyślić w romansie współczesnym? Niewiele). Więc do rzeczy.
Poznajemy głównych bohaterów – Noah Fierro (cudne imię!) i Senę Black w czwartym roku ich cudownego, głębokiego, bijącego wszystkie inne na głowę, związku. Czyli po co w ogóle o nich pisać, prawda? Ha! Cały problem w tym, że jest to związek całkowicie platoniczny, przyjacielski i pomiędzy bardzo heteroseksualną dziewczyną i bardzo homoseksualnym mężczyzną. Noah Fierro jest 100% gejem. Od zawsze, od maleńkiego uganiał się za chłopcami i nigdy nawet nie eksperymentował z płcią przeciwną. Nigdy też nie ukrywał się ze swoją orientacją, a że jest przebogatym właścicielem klubów nocnych w NY to raczej jego orientacja nigdy nie stanowiła przeszkody w życiu zawodowym. Rodzinnym również nie. I tu wkracza na scenę Sena, trochę szalona imprezowiczka, całkowicie genialna informatyczka z Południa która zakochuje się w Noah od pierwszego wejrzenia. Ale ponieważ niemal w tej samej minucie Noah,okrutnik jeden, uświadamia ją że źle trafiła, Sena postanawia zostać jego najlepszą przyjaciółką, zwłaszcza że nasz bohater to taki trochę kapryśny gbur i snob z rozdętym ego, który wymaga utemperowania. A kto lepiej się do tego nadaje niż temperamentna kobieta z Południa? Tak mijają im cztery lata w tym związku-niezwiązku, w ciągu których oboje romansują się z innymi ludźmi, wspierają się nawzajem i generalnie fragmenty o tym jakich relacja wyglądała to cud, miód i orzeszki. Ale im więcej czasu upływa tym ich związek stanowi co raz większy problem dla Seny, która z kolejnymi mężczyznami próbuje stworzyć związek, ale wszyscy bledną w porównaniu z Noah. Dochodzi do tego, że właściwie jej życie uczuciowe a nawet seksualne zamiera. I wydawałoby się, że to tylko jej problem, jako że Sena skrzętnie ukrywa przed Noah a nawet sobą prawdziwą naturę swoich uczuć. Ale im bardziej Sena jest zdesperowana, im bardziej próbuje umówić się z jakimś facetem, tym bardziej Noah stara się jej to utrudnić. Aż feralnego wieczoru, kiedy przekraczają nieprzekraczalną granicę i tak zaczyna się ich zabawa w kotka i myszkę czy też w Kotka i Lwa, bo tak na siebie słodko wołają.
V. Theia udało się coś co wydawało mi się już niemożliwe – stworzyła współczesny romans zakazany. Nie oparty na wydumanym motywie Romea i Julii i dwóch zwaśnionych rodzin albo bardziej realnym związku bohaterów pochodzących z dwóch zwaśnionych czy nierozumiejących się kultur.
W It Was Love i It Was Always Love mamy romans zakazany w tym sensie, że w XXI wieku, w Nowym Yorku, homoseksualizm to norma. Biseksualizm czy panseksualizm to norma. Ale związek 100% geja z kobietą traktowany jest niemal jak zbrodnia, jak zdrada i każdy ma na jego coś, zwykle nieprzyjemnego, do powiedzenia. Rodzina, przyjaciele, wspólnicy i byli kochankowie z łatwością mogą zamienić życie bohaterów w piekło, zwłaszcza że sytuacja sama w sobie jest już dość trudna.
Ten konflikt sprawia, że była to dla mnie niesamowita lektura. Jest drama, są emocje, suspens. Autorka sprawiła, że zakochałam się w przyjaźni Noah i Seny tak jak bohaterka. Więc może nie są to książki idealne, zwłaszcza tom drugi jest trochę za długi, przegadany i ma ciut za dużo scen erotycznych. Ale ja ideału nie szukałam. Dostałam za to cudny romans i książkę, która dała mi do myślenia. No i Noah Fierro . Chętnie takiego przygarnę, nawet jako tylko przyjaciela
Nim sięgnęłam po tę maleńką serię miałam już za sobą kilka książek V. Theia. Jej seria o gangu motocyklowym zrobiła na mnie przyjemne wrażenie, a Manhattan Sugar totalnie przekonało do zapoznania się pozostałymi książkami tej autorki. V. Theia nie jest jakąś genialną pisarką. Jej proza to nie jest najwyższa półka, konstrukcja fabuł też nie powala. Ale jej książki mają to coś. Gdybym miała wskazać najmocniejszą ich stronę to niewątpliwie byłaby konstrukcja bohaterów. Jej faceci są absolutnie cudowni, oczywiście nieziemsko piękni, wyposażeni i niestudzeni w łóżkowych podbojach, ale też przede wszystkim totalnie, naprawdę totalnie oddani swoim partnerkom. I taka wizja mężczyzn jest może mało realistyczna, ale za to dobrze się czyta. Bohaterki V. Theia też nie są byle jakie, najczęściej zabawne, niezależne i często tak nieidealne pod względem charakteru jak idealne pod względem wyglądu. Chyba moją ulubienicą jest ździebko rozwiązła, kapryśna, przezabawna i poturbowana przez życie India z Manhattan Sugar. Ale Sena z It Was Love też plasuje się wysoko.
Przechodząc do meritum czyli recenzja serii Taboo Love Duet, w której to chyba się zakochałam. A już na pewno zakochałam się w Noah Fierro . Czyli mogę się utożsamiać z Seną
Mam nadzieję, że nie spapram tej recenzji ale będzie ciężko opisać jak fajnie się mi się ją czytało. Zwłaszcza tom pierwszy, który zawiera w sobie taki poziom suspensu że miałam momentami wrażenie, że czytam jakiś thriller albo coś w ten deseń. Z tą różnicą, że nie zagryzałam warg w przejęciu czy morderca dorwie bohaterkę tylko czy bohaterowie w końcu przekroczą magiczną linię w ich relacjach i co to będzie! co to będzie! co to będzie! Chyba nigdy nie czytałam czegoś takiego. I generalnie sam pomysł na tę historię to dla mnie nowość (totalny szok, bo co jeszcze można wymyślić w romansie współczesnym? Niewiele). Więc do rzeczy.
Poznajemy głównych bohaterów – Noah Fierro (cudne imię!) i Senę Black w czwartym roku ich cudownego, głębokiego, bijącego wszystkie inne na głowę, związku. Czyli po co w ogóle o nich pisać, prawda? Ha! Cały problem w tym, że jest to związek całkowicie platoniczny, przyjacielski i pomiędzy bardzo heteroseksualną dziewczyną i bardzo homoseksualnym mężczyzną. Noah Fierro jest 100% gejem. Od zawsze, od maleńkiego uganiał się za chłopcami i nigdy nawet nie eksperymentował z płcią przeciwną. Nigdy też nie ukrywał się ze swoją orientacją, a że jest przebogatym właścicielem klubów nocnych w NY to raczej jego orientacja nigdy nie stanowiła przeszkody w życiu zawodowym. Rodzinnym również nie. I tu wkracza na scenę Sena, trochę szalona imprezowiczka, całkowicie genialna informatyczka z Południa która zakochuje się w Noah od pierwszego wejrzenia. Ale ponieważ niemal w tej samej minucie Noah,okrutnik jeden, uświadamia ją że źle trafiła, Sena postanawia zostać jego najlepszą przyjaciółką, zwłaszcza że nasz bohater to taki trochę kapryśny gbur i snob z rozdętym ego, który wymaga utemperowania. A kto lepiej się do tego nadaje niż temperamentna kobieta z Południa? Tak mijają im cztery lata w tym związku-niezwiązku, w ciągu których oboje romansują się z innymi ludźmi, wspierają się nawzajem i generalnie fragmenty o tym jakich relacja wyglądała to cud, miód i orzeszki. Ale im więcej czasu upływa tym ich związek stanowi co raz większy problem dla Seny, która z kolejnymi mężczyznami próbuje stworzyć związek, ale wszyscy bledną w porównaniu z Noah. Dochodzi do tego, że właściwie jej życie uczuciowe a nawet seksualne zamiera. I wydawałoby się, że to tylko jej problem, jako że Sena skrzętnie ukrywa przed Noah a nawet sobą prawdziwą naturę swoich uczuć. Ale im bardziej Sena jest zdesperowana, im bardziej próbuje umówić się z jakimś facetem, tym bardziej Noah stara się jej to utrudnić. Aż feralnego wieczoru, kiedy przekraczają nieprzekraczalną granicę i tak zaczyna się ich zabawa w kotka i myszkę czy też w Kotka i Lwa, bo tak na siebie słodko wołają.
V. Theia udało się coś co wydawało mi się już niemożliwe – stworzyła współczesny romans zakazany. Nie oparty na wydumanym motywie Romea i Julii i dwóch zwaśnionych rodzin albo bardziej realnym związku bohaterów pochodzących z dwóch zwaśnionych czy nierozumiejących się kultur.
W It Was Love i It Was Always Love mamy romans zakazany w tym sensie, że w XXI wieku, w Nowym Yorku, homoseksualizm to norma. Biseksualizm czy panseksualizm to norma. Ale związek 100% geja z kobietą traktowany jest niemal jak zbrodnia, jak zdrada i każdy ma na jego coś, zwykle nieprzyjemnego, do powiedzenia. Rodzina, przyjaciele, wspólnicy i byli kochankowie z łatwością mogą zamienić życie bohaterów w piekło, zwłaszcza że sytuacja sama w sobie jest już dość trudna.
Ten konflikt sprawia, że była to dla mnie niesamowita lektura. Jest drama, są emocje, suspens. Autorka sprawiła, że zakochałam się w przyjaźni Noah i Seny tak jak bohaterka. Więc może nie są to książki idealne, zwłaszcza tom drugi jest trochę za długi, przegadany i ma ciut za dużo scen erotycznych. Ale ja ideału nie szukałam. Dostałam za to cudny romans i książkę, która dała mi do myślenia. No i Noah Fierro . Chętnie takiego przygarnę, nawet jako tylko przyjaciela