Współczesne baśnie (cykl; tom 1-2) - Katy Regnery (•Sol•)
Napisane: 5 stycznia 2019, o 13:18
"Weteran" to kolejna książka, którą udało mi się odmalować sobie w czarnych barwach i z rogami. No i z czerwonym pokojem bólu i zabaw, rodem z najmroczniejszych fantazji Greja.
A tu niespodzianka, wcale nie było ani źle, ani erotycznie do obrzydzenia, ani jakoś przybijająco.
Nie jest to też książka wybitna. Mimo naprawdę niezłego pomysłu i zapewne przemyślanego pierwszego zarysu fabuły, w wykonaniu coś poszło nie do końca tak.
Autorka ma ogromny problem z zachowaniem chronologii. Opowiada o czymś, po czym bohater cofa się w myślach do wydarzeń sprzed kilku dni, a potem już nie wraca do teraźniejszości tylko wszystko idzie dalej. Można się pogubić, bo nie wiadomo kiedy ten powrót nastąpił i czy w ogóle. Tak samo przeskoki narracyjne. Mimo, że jest trzecioosobowa narracja, to raz jakby z perspektywy Ashera a raz Savannah i nie do końca można się zorientować kiedy czyja kolej.
Chaos wszechogarniający.
I dla mnie jest to ogromna wada, bo zmarnowany potencjał boli.
Sam romans jest przyjemny, relacja bohaterów rozwija się szybko, ale o dziwo nie jest niewiarygodna, natomiast wkurzała mnie bohaterka. Nieziemsko. Im bliżej było do końca książki tym bardziej miałam ochotę dać jej w łeb. Jak bohater był słodki i do zakochania tak Vanna... Do odstrzału. I moim zdaniem wcale się nie zrehabilitowała. Może miała szlachetny cel, ale według mnie popełniła tak wielki błąd, że nie zasłużyła na Ashera.
Kuleją i to mocno postacie drugoplanowe. Para głównych ma po kilka cech charakteru, czymś się wyróżniają, natomiast reszta to max dwa określenia. Siostra Vanny - wychodzi za mąż i jest rodzinna. Mama - umie piec ciasteczka i jest ciepłą osobą. Narzeczony siostry - kocha Scarlet. O ojcu dziewczyn nie umiem powiedzieć nic właściwie... Trochę to mało fajne
Czy warto sięgać po 'Weterana'? Jak się nie ma siły myśleć a się chce coś z motywem (PODKREŚLAM motywem) Pięknej i Bestii to tak,
Bo autorka z tym, że to reteling trochę sobie poleciała. Wcale nie i nie dajcie się nabrać, to jedynie motyw, bo on jest poharatanym żołnierzem-samotnikiem, a ona piękną kobietą. Koniec wspólnych cech.
Także, nie namawiam, ale usilnie też nie unikajcie, jak się nawinie
Nie no szału to nie było. Spodziewałam się fajerwerków, emocji, płaczu i przeżywania każdego nieszczęścia i szczęścia bohaterów, ale nastąpiło przebodźcowienie.
Nie przeczę, że autorka troszkę się poprawiła od 'Weterana', wreszcie poznała znaczenie słowa chronologia i wydarzenia mimo, że przeszłość i teraźniejszość się przeplata, mają sens i skład, i wiadomo kiedy i z którym bohaterem w danej sytuacji jesteśmy.
Hura!
Ale nie hura jest to, ile nieszczęść zaserwowała autorka swoim bohaterom.
Dla mnie taka ostatnia 1/4 książki to sadyzm i znęcanie się nad Holderem i Griseldą. Oni oboje przeszli bardzo dużo, a dostają jeszcze jeden strzał między oczy. I w zasadzie nie wiem w jakim celu, bo w finale ta kwestia nie ma żadnego znaczenia. A skoro autorka tak zadecydowała, to mieć powinna.
Znów też, jak w 'Weteranie' bohatera rozumiem, Holdena lubię i szanuję, wręcz są momenty, że podziwiam wolę walki i ogrom miłości jakim darzy Zeldę, ale ona sama... No to jest inna para kaloszy. Wkurzająca para kaloszy.
To jaki sama sobie zgotowała los 'bo ona nie zasługuje na szczęście', to jak wiecznie szuka dziury w du.pie i dowodów na to, że jej ukochanemu się odmieni to zakrawa na parodię.
Bo ona nie wierzy, bo on miał tyle kobiet i jak może ją kochać.
Ano może cię kochać głupia kukło, bo czekał na ciebie pół życia. Facet to podobno też człowiek i miewa serce po właściwej stronie. Także no, wkurzyłam się na bohaterkę nie raz i to też mi odjęło radochy z czytania
Jest lepiej niż przy 'Weteranie' chociaż ma on jedną przewagę. Sceny erotyczne. W 'Nigdy nie pozwolę ci odejść' chwilami zalatuje gabinetem ginekologicznym. Niestety.
Ale co tam, co kto lubi nie?