Strona 1 z 1

Jeźdźcy - Jilly Cooper (Papaveryna)

PostNapisane: 8 października 2018, o 11:51
przez Papaveryna
Obrazek

Gorący i pełny humoru romans w świecie wyższych sfer

Jake’a Lovella, pod którego magicznym dotykiem miękną najtrudniejsze konie i kobiety, napędza do działania nienawiść do atrakcyjnego ulubieńca tłumów, arystokraty Ruperta Campbell-Blacka. Dwaj rywale podbierają sobie konie, wypijają morze alkoholu w kolejnych stolicach Europy, a ich wrogość w końcu z całą siłą wybucha na olimpiadzie w Los Angeles, co przynosi przerażające skutki. . . Jedna z najbardziej popularnych książek obyczajowych w historii Wielkiej Brytanii. Jeźdźcy ukazują kulisy świata zawodów jeździeckich – sportu, w którym dzielne konie zbliżają się do ludzi, zaś ludzie zachowują się jak zwierzęta.


Na wstępie chciałam zaznaczyć, że ja tej książki nie skończyłam. Przeczytałam koło 300 stron na 850. Trochę ją pokartkowałam, zajrzałam na koniec i wiem na pewno, że dalej czytać tego dzieła nie chcę.
Złapałam się na tekst z tyłu okładki traktujący o tym, jaki to nie jest gorący i pełen humoru romans w świece wyższych sfer. Ja romanse darzę miłością wielką, a jeśli występuje w nich jeszcze humor, to już w ogóle cud miód i orzeszki. A co mamy w "Jeźdźcach"? A no właśnie...
Jednym z bohaterów jest Rupert Campbell- Black. Arystokrata, który skacze konno przez przeszkody, a kobiety rzucają mu pod nogi swoje pończochy i nie tylko pończochy. Rupert oprócz tego, że arogancki i bucowaty, jest też lokalną lafiryndą. A może lafiryndem? Dobra, nieważne. Generalnie bierze co się da i na drzewo nie ucieka, jak to kiedyś nucił lider zespołu Boys. Nawet, gdy zaczyna uderzać do konkretnej kandydatki, nic mu pod kopułką nie świta, aby zaprzestać tych rozpustnych czynności. I fakt - facet bywa dość zabawny. Jakby był nieco normalniejszy, mogłabym go nawet polubić. Bo ja mam słabość do bad-bojów. Ale wiecie, tylko do takich, którzy po pierwszym spojrzeniu na wybrankę serca, stają się potulnymi pieskami :D
Z tyłu okładki Jojo Moyes mówi nam, że jej rówieśniczki pod urokiem Ruperta niemal zapomniały o swoich mężach... To ja serio nie wiem, jakich one muszą mieć mężów. We mnie przez większość czasu bohater wywoływał pragnienie, by dać mu w pysk i obrzucić go żwirem.
Jest tam jeszcze drugi pan. Chudy wypierdek - Jake Lovell. On sprawiał wrażenie normalniejszego, ale kiedy trochę podejrzałam, co dzieje się dalej - witki mi opadły. Nie będę spoilerować, ale to już była wisienka na tym torcie z kupy.
Kobiety w tej powieści również nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. Zwłaszcza Helen, która kreuje się na wielką intelektualistę, a w rzeczywistości jest próżną laleczką. Nasuwa mi się tutaj brzydkie, ale jakże trafne określenie - tępa dzida.

Zapewne jestem naiwna, bo w romansach wolę nieco wyidealizowany świat. Tak mam i już. Jeśli jest szansa, że w danej książce mogą występować zdrady, czy inne krzywe akcje, to prędzej zjem własne gacie, niż sięgnę po tego typu lekturę. W przypadku "Jeźdźców' głupio zasugerowałam się opisem i mnie za to pokarało. Takich 'romansów', to ja nie szanuję. Już chyba wolę lewatywę.

Książki nie polecam. No, ewentualnie żeby w piecu nią rozpalać. Gruba jest, na jakiś czas powinno wystarczyć. Albo można wzniecić modne jesienią ognisko i upiec sobie na nim kiełbasę.
A poważnie, jeśli ktoś lubi czytać o koniach, o zawodach i tej całej otoczce, a nie zwraca zbytnio uwagi na zidiocenie oraz brak zasad moralnych u bohaterów, to może być dla niego spoko. Tylko nie wiem, po co to komu. Już lepiej poradnik jakiś poczytać. Przynajmniej nie trzeba się przedzierać przez 850 stron tekstu ;)

PostNapisane: 8 października 2018, o 12:09
przez Janka
Ślicznie dziękuję za ostrzeżenie.
Współczuję przeczytania aż 300 stron.

Przy okazji zapamiętam sobie, by ostrożnie podchodzić do Jojo Moyes. Ciekawa jestem, czy to jej prawdziwa i szczera opinia, albo czy wydawnictwo jej kazało tak powiedzieć.

PostNapisane: 8 października 2018, o 12:19
przez Papaveryna
Moyes czytałam jedną książkę i była całkiem normalna. Mam nadzieję, że to jakiś chwilowy napad niepoczytalności z jej strony :P Albo po prostu kobiety z jej otoczenia rzeczywiście takich lubią. Ja mam uczulenie, ale to wiecie ;)

Właśnie robię temu drugie zdjęcie i nie mam pomysłu na stylówkę. Najbardziej by mi tu pasowało z pół reklamówki końskiego nawozu.

PostNapisane: 8 października 2018, o 12:22
przez Janka
Ale się uśmiałam. Proszę, proszę, zrób zdjęcie z nawozem.

PostNapisane: 8 października 2018, o 12:32
przez Karina32
Czuję się ostrzeżona. Jakoś nie ciągnęło mnie od początku do tej książki (głównie przez okładkę), a teraz tym bardziej :lol:

PostNapisane: 8 października 2018, o 12:39
przez giovanna
Ja się zastanawiałam, może jak będzie jakaś duża promocja? Jojo Moyes ma niektóre fajne książki: Razem będzie lepiej bardzo lubię

PostNapisane: 8 października 2018, o 12:40
przez Papaveryna
No właśnie też akurat tę Moyes ja czytałam :)
Karina32 napisał(a):Czuję się ostrzeżona. Jakoś nie ciągnęło mnie od początku do tej książki (głównie przez okładkę), a teraz tym bardziej :lol:

Jak widać okładka jest i tak za dobra dla zawartości :lol: Jak dla mnie na okładce mogłoby być samotne gówno. To by najlepiej oddało cały sens tej powieści :wind:

Janka napisał(a):Ale się uśmiałam. Proszę, proszę, zrób zdjęcie z nawozem.

Niestety nie mam skąd go pozyskać. Ale dałam trochę zgniłych kulek z drzewa <geniusz zła> evil1

PostNapisane: 8 października 2018, o 12:53
przez Janka
Papaveryna napisał(a):Jak widać okładka jest i tak za dobra dla zawartości :lol:

Tu jest wielki problem, bo jak robią paskudne okładki, to tego nie lubimy, ale jak zrobią za dobrą i nas niepotrzebnie skusi, to jest jeszcze gorzej.
Papaveryna napisał(a):Ale dałam trochę zgniłych kulek z drzewa <geniusz zła> evil1

Dobre i to!
A pies sąsiada niczego przydatnego nie wyprodukował?

PostNapisane: 8 października 2018, o 14:08
przez Papaveryna
Niestety nie mogę tam wejść :lol:
Tylko sobie nastrój tą książką zepsułam. Teraz nie jestem w sosie, by się wziąć za coś innego :]

PostNapisane: 8 października 2018, o 15:48
przez Dorotka
Mnie by już okładka odstręczyła od tego czegoś. Ale i tak dzięki za ostrzeżenie, a twoja recenzja jest świetna. :mrgreen:

PostNapisane: 9 października 2018, o 07:53
przez Papaveryna
Bardzo dziękuję tja
Zdecydowanie lepiej mi się o takich gniotach pisze, ale trzeba jeszcze je chcieć czytać :evillaugh:

PostNapisane: 9 października 2018, o 08:39
przez Viperina
Very, jak miło, że przeczytałaś (no prawie) książkę, żebyśmy nie musiały jej czytać. Bardzo to szanuję :)

PostNapisane: 9 października 2018, o 20:22
przez Janka
Very, nie tylko recenzja Ci się świetnie udała, ale i zdjęcie wyszło fantastycznie. Nawet bez kupy się udało.

PostNapisane: 9 października 2018, o 20:27
przez •Sol•
Nawet miałam ochotę na tę książkę. Nawet nadal mam ochotę sprawdzić mimo wszystko :evillaugh:
Chociaż może jak jeszcze pomyślę to zmądrzeję i kijem tego nie tknę.

PostNapisane: 10 października 2018, o 01:43
przez Janka
Mnie na szczęście nie korci sprawdzanie, czy Very ma rację, a książki nie miałam nawet w dalekich planach.

PostNapisane: 10 października 2018, o 10:09
przez Papaveryna
Powiem Wam, że dzięki tej książce nawet Drew mi wysubtelniał :shades:
Najgorzej, że tutaj mamy dwóch bohaterów i obaj zasługują, by wywalić im na łby zawartość nocników z całego oddziału.

Viperina napisał(a):Very, jak miło, że przeczytałaś (no prawie) książkę, żebyśmy nie musiały jej czytać. Bardzo to szanuję :)

Bardzo mi miło :) Choć podczas obcowania z tą książką zdecydowanie miło nie było.

Janka napisał(a):Very, nie tylko recenzja Ci się świetnie udała, ale i zdjęcie wyszło fantastycznie. Nawet bez kupy się udało.



Cieszę się :smile: Zamówiłam sobie jakiś czas temu na Aliexpress taki plastikowy mieczyk i mi jakoś tutaj pasował. Chociaż żałowałam, że to nie kieł bazyliszka, aby to gówno nim przebić i unicestwić na amen.

PostNapisane: 25 października 2018, o 20:24
przez aur_ro
Nie czytalam Jeźdzcow, ale pare innych ksiązek Cooper zatytulowanych imieniami dziewczyn i podobaly mi sie, dobrze mi sie je czytalo. Fakt, ze mnostwo tam lafirynd/ów, dużo spięć miedzy bohaterami, ale i na szczescie zero pornograficznych opisow scen seksu (w zasadzie w ogole zero takich scen) i brak słowa k...s i c..a w co trzecim zdaniu (w zasadzie w ogole brak takich słow)- co jest najlepszym dowodem na to, ze konstrukcja romansu wcale nie musi zawierac takich elementow, by był on ciekawy. No i Cooper pisze calkiem lekko i zabawnie

PostNapisane: 4 listopada 2018, o 12:40
przez Lucy
•Sol• napisał(a):Nawet nadal mam ochotę sprawdzić mimo wszystko :evillaugh:


Ja też :evillaugh:

PostNapisane: 11 stycznia 2019, o 21:14
przez Tristitia
Super recenzja :) Dzięki za ostrzeżenie, mnie - podobnie jak poprzedniczki - odrzuciła już okładka. Teraz dokładam do kupki (hahaha!) książek "nie do przeczytania" oznaczonych oczobitnym znakiem "Halt! Danger!" :]