Strona 1 z 1

Drań z Manhattanu - Vi Keeland, Penelope Ward (•Sol•)

PostNapisane: 6 sierpnia 2018, o 15:54
przez •Sol•
Obrazek

Gwiazdą tej książki dla mnie pozostanie Soraya.
Jak u Keeland na ogół te bohaterki są takie dość blade, Soraya to barwy, to energia, to ogień. Dla tej bohaterki rozważyłabym zmianę orientacji :P
I wcale nie dziwię się Grahamowi, że tak go oczarowała, że zmieniła go, że oszalał na jej punkcie. Zresztą Graham Morgan sroce spod ogona też nie wypadł. Ma osobowość, charakter. Ma kasę ale co ważniejsze, ma klasę.
A szczerze mówiąc trochę już mi idą uszami ci milionerzy szalejący na punkcie nowo-poznanej kobiety. Mimo tego, że zaczyna to nużyć to Pan Morgan się na tym tle wyróżnia.

Książka jest dowcipna, lekka, erotyczna i rozgrzewająca. Jest też romantyczna i emocjonalna. Jest to całkiem ciekawy i przyjemny miks.
Chociaż ostatnio na naszym rynku wydawniczym tego typu miksów jest naprawdę zalew, tak jak niegdyś zalewały nas paranormale czy erotyki. Teraz mamy współczesne romanse erotyczne o bogaczach czy sportowcach.
Nie wiem też, czy to zasługa Penelope Ward, ale Graham jest z trochę innej gliny niż standardowi bohaterowie Vi Keeland. Jeśli tak, to jestem kobiecie niezmiernie wdzięczna. Lubię Vi ale czytając jej książki ma się wrażenie powtarzalności pewnych elementów. A tu mimo, że schemat romansu współczesnego jest zachowany, panie kilka elementów zmieniły. I nadały swoim postaciom, też tym drugoplanowym, wiarygodne cechy charakteru. To są żywi ludzie a nie postacie z papieru.

A za nawiązanie do Pięćdziesięciu twarzy Greya brawa :P

To fajnie skonstruowana powieść i dobrze wykreowani bohaterowie. Gdy potrzebujecie czegoś niewymagającego postawcie na Drania z Manhattanu ;)

PostNapisane: 6 sierpnia 2018, o 16:22
przez Dorotka
"Drania..." właśnie skończyłam czytać parę dni temu. Książka jest niezła, ale po tych wszystkich ochach i achach, jakich się o tej książce nasłuchałam, to, prawdę mówiąc, jestem trochę zawiedziona, bo liczyłam na wielkie ŁAAAAŁ!!!!, a dostałam po prostu zgrabnie napisany romans. Podobał mi się początek - według mnie to najlepsza część tej powieści, ale powietrze zeszło ze mnie zupełnie w momencie, kiedy cała akcja zaczęła sie kręcić wokół Chloe i jego eks. Tym mnie autorki rozczarowały. I mam nieodparte wrażenie, że panie podzieliły się pracą na tej zasadzie, że jedna napisała pierwszą połowę, a druga dokończyła dzieła. Nie odniosłaś takiego wrażenia, Sol? Bo dla mnie Graham zbyt niespodziewanie przeistoczył się z ordynarnego jaskiniowca w eleganckiego dżentelmena.

PostNapisane: 6 sierpnia 2018, o 16:31
przez •Sol•
może i coś w tym jest. Fakt faktem, że druga połowa książki pisana jakby z mniejszą energią i chęciami, jakby się znudziło.
Ta eks mnie wkurzała i wkurzyło mnie też to że wyszło tak,
Spoiler:


Motyw eks jest spoko jako motyw. Ale też wolę jak eks jest suczą ogólnie, nie myślącą o powrocie do bohatera. Tu było to niepotrzebne...
Możesz mieć rację, że pisały po połowie, tak dosłownie. Chociaż różnicy w stylu nie widziałam za mocno.
Ale tak początek, poznanie się bohaterów, ich smsy jak jeszcze się nie spotkali tak świadomie to jest złoto.

PostNapisane: 6 sierpnia 2018, o 16:35
przez Dorotka
Najbardziej podobał mi się ten moment, kiedy Graham [jadąc metrem] dostrzegł pióro wytatuowane na jej stopie i zorientował się, że to właśnie jest ta dziewczyna, której szukał.

PostNapisane: 6 sierpnia 2018, o 16:37
przez •Sol•
tak to było aż elektryzujące :hihi: i potem jak patrzyli na siebie nie patrząc.
No i mnie jeszcze położyła zazdrość Grahama jak Soraya jechała pociągiem z Tigiem i ten jej dał buziaka. Reakcja Grahama boska :hyhy:

PostNapisane: 6 sierpnia 2018, o 16:41
przez Dorotka
Za to wątek z tatusiem, który porzucił Soraję, gdy była mała i związał się z inną kobietą był według mnie mocno niedopracowany. Żałowałam za to, że tak mało było babci Grahama, bo liczyłam na kilka śmiesznych scenek w jej wykonaniu. No i dziwne, że od razu nie przedstawił babci Chloe.

PostNapisane: 6 sierpnia 2018, o 19:36
przez •Sol•
A widzisz, mnie cieszyło, że było tego mało. Bo z tendencją Vi mogłaby być zrobiona z tego wielka drama ;)
Babci faktycznie za mało. Zdecydowanie za mało, niewykorzystany potencjał. A z Chloe... Widzisz mi się wydawało, że dość szybko było zapoznanie, ale to nie powiedziane wprost było. Przecież Graham też był narratorem, tak ważne spotkanie powinno być opisane dokładnie...

PostNapisane: 6 sierpnia 2018, o 21:08
przez faris
Mi się ta książka i podobała i też mnie wkurzała. Zdecydowanie nie jestem fanką rozwiązań takich jak tutaj, że nagle eks i cała otoczka i w ogóle. I ta jego przemiana też mi nie grała.

PostNapisane: 6 sierpnia 2018, o 21:58
przez Dorotka
Od momentu pojawienia się Chloe i jej szanownej mamusi zrobiło się nagle tak słodko - pierdząco, że aż mnie momentami szczęka bolała, bo tak mocno zaciskałam zęby. No i wówczas nawet Soraya straciła pazura i zrobiła się taka potulna i rozlazła. Zdecydowanie jestem zdania, że panie autorki podzieliły się pracą na zasadzie: ja piszę pierwszą połowę, a ty dorabiasz do tego resztę, bo Soraya z drugiej części to już nie ta sama temperamentna Włoszka, co w pierwszej, a i Graham w drugiej części oklapł i przestał być tak uroczo świniowaty.