Intryga - L. J. Shen (Ancymonek)
Napisane: 28 marca 2018, o 20:57
Emilia:
Podobno miłość i nienawiść to te same uczucia, tylko doświadcza się ich w trakcie różnych okoliczności. To prawda. Mężczyzna, o którym marzę, nawiedza mnie również w koszmarach. To znakomity prawnik. Utalentowany kryminalista. Piękny kłamca. Dręczyciel i wybawiciel, potwór i kochanek.
Dziesięć lat temu zmusił mnie do ucieczki z małego miasteczka, w którym mieszkaliśmy. A teraz przyszedł do mnie w Nowym Jorku i nie odejdzie, dopóki nie weźmie tego, co należy do niego.
Vicious:
Emilia to biedna artystka. Jest piękna i nieuchwytna niczym kwiat wiśni. Dziesięć lat temu wkroczyła do mojego życia nieproszona i wywróciła je do góry nogami. I słono za to zapłaciła.
Emilia LeBlanc jest dla mnie niedostępna. To była dziewczyna mojego najlepszego przyjaciela. To kobieta, która zna mój najmroczniejszy sekret, córka pokojówki, którą wynajęliśmy do pomocy w naszej posiadłości. To powinno mnie zniechęcić do pogoni za nią, ale jest inaczej.
Ona mnie nienawidzi. Też mi coś. Niech się lepiej do mnie przyzwyczaja.
***
Przede wszystkim jest to książka specyficzna. Nie każdy lubi motyw “kto się czubi ten się lubi”, o “kocham/pożądam i nienawidzę jednocześnie” nie wspomnę. Akurat ja bardzo lubię takie klimaty, nawet do bohaterów - psycholi mam słabość, przyznaję się szczerze Kiedy zobaczyłam zapowiedź “Intrygi” L. J. Shen poczułam, że to może być coś dla mnie. “Dręczyciel” P. Douglas mi się bardzo podobał, więc liczyłam na coś podobnego. Niestety trochę się rozczarowałam. “Intryga” to nie jest zła książka, ale do bardzo dobrej też jej dużo moim zdaniem brakuje. Taka średnia, może (łaskawym okiem spojrzeć) z lekkim przechyłem w stronę dobrej.
Tak do ⅓ książki mamy do czynienia z przeplataniem czasu, wracając co chwilę do wydarzeń sprzed 10 lat. Wtedy Emilia i Brutal (tak naprawdę ma na imię Baron, ale nie lubi tego imienia, a że jest “mroczny i zły", tak wszyscy mówią do niego per Brutal, swoją drogą nie wiem które imię jest gorsze) są w ostatniej klasie liceum i spotykają się po raz pierwszy w dosyć dziwnych okolicznościach. Chłopak myśli że dziewczyna poznała jego mroczny sekret. Rodzice Emilii służą w domu Brutala, jego ojca oraz macochy. Chłopak od początku jest zauroczony piękną i dobrą dziewczyną. Oczywiście ukrywa te uczucia i uprzykrza jej życie zarówno w jego domu, jak i w szkole. Bo przecież tak ją “nienawidzi”, że musi jej dokuczać i być dla niej okrutny. Konflikt zaostrza się, kiedy Emilia zaczyna spotykać się z kumplem Brutala - Deanem. Tutaj zaczyna się melodramat, bo bohater jest pi*ką i woli udawać, że nienawidzi bohaterki, niż walczyć o nią, a bohaterka jest z tym przyjacielem swojego dręczyciela właściwie nie wiem czemu. Chociaż, mam podejrzenia, że jest z nim dlatego, żeby po pierwsze
Spoiler:
Moim zdaniem autorka tego nie przemyślała, bo tak naprawdę ja sama nie wiem: czemu on do cholery tak się wkurzył, że
Spoiler:
Mija 10 lat, Emilia i Brutal spotykają się ponownie. Pomimo tego, że bohaterka jest zdolną i wykształconą artystką, to musi porzucić staż w galerii i tyrać za dwoje, żeby utrzymać siebie oraz siostrę (która przyjechała do Nowego Jorku, żeby studiować i która przewlekle choruje). W pracy spotyka Brutala i od tego momentu cała przeszłość powraca. On daje jej pieniądze i załatwia pracę, a ona oczywiście będzie musiała coś dla niego zrobić. Przy okazji oboje wdają się w romans i myślą, że się nawzajem powykorzystują, zaspokoją swoje pragnienie sprzed lat, a potem się rozstaną i wszystko będzie cacy.
Oczywiście sprawy się komplikują i wtedy zaczyna się ta słodka część książki, gdzie Brutal się zmienia, stara się odzyskać bohaterkę, blabla. Jest słodko, za słodko. Jedyne co mi się podoba, to fakt że Emilia długo była nieprzejednana i nie chciała mu wybaczyć, a on naprawdę się starał. Ale wyszło sztucznie. Nie mam nic przeciwko takim końcówkom, uczłowieczeniu bohaterów, ich przemiany itp. Jest tylko jeden problem - Brutal był dla mnie od samego początku sztuczny i jakiś taki nijaki. To jego wielkie “zostałem w życiu skrzywdzony, więc patrzcie jaki jestem zły, mroczny i pozbawiony uczuć” jest takie totalnie niewiarygodnie. A potem: “patrzcie, ja też mam uczucia, potrafię kochać”. Cieszymy się, naprawdę, ale jesteś chłopie nijaki po prostu. Jedyne co mu trzeba przyznać, że zachowywał się jak dupek i otwarcie przyznał się, że nim jest.
Co do Emilii to też była nijaka. Jasne, umiała odpyskwać bohaterowi, dała się lubić, ale zachwytów nad nią prawić nie będę. Żeby była jasność, ja lubię jak się kłócą, lubię jak facet jest nawet trochę chamski i wulgarny, ale muszę czuć, że oni się nawzajem szanują. A tutaj tego nie czułam, nie czułam by Brutal, przynajmniej na początku szanował Emilie. Jeszcze ich rozmowy...czasem były przebłyski jakiejś głębi, ale większość ich dialogów wyglądała mniej więcej tak:
Spoiler:
Ta książka miała parę momentów, naprawdę. Ale jak dla mnie zmarnowany potencjał i mroczy na siłę bohater, który zachowuje się jak gówniarz w piaskownicy psuje całość. Oczywiście są tam jeszcze rodzinne sprawy, sekrety Brutala, jego zemsta itp, ale ani mnie to ziębiło ani grzało
Jak dla mnie maks 6/10, za jako taką końcówkę, bo się chłop trochę poczołgał.