Rock Chick Revolution - Kristen Ashley (rewela)
Napisane: 7 lutego 2017, o 22:24
Rock Chick Revolution już ostatnia część cyklu.. doczekałam się w końcu historii Ally Nightingale, a jakby nie patrzeć długo trzeba było czekać Ally - Najlepsza przyjaciółka Indy Savage, którą poznaliśmy przy okazji części pierwszej, pozostawiona na samiutki koniec! Nie mogłam się już doczekać tej historii. Problem w tym, że jednak książka nie do końca trafiła w moje gusta. Było, fajnie, jak z serią Rock Chick bywa, ale jednak czegoś mi brakowało, coś nie pasowało. Cóż… nie zawsze będzie rewelka i tym razem no nie było, bo…
Dziwna to była książka… zdecydowanie inna od poprzednich. Każda z wcześniejszych opierała się na pewnym schemacie – ona w opałach, on ją ratujący; ona nie chce z nim być, on samiec alfa bierze ją pod swoje skrzydła, a do tego pojawia się ten drugi, który w jakiś tam sposób jest bohaterką zainteresowany. Tym razem było inaczej, bo Ally jest innym typem bohaterki – pewna siebie, z własnymi przekonaniami, zdecydowana realizować swoje założenia itp. i na pewno nie pozwalająca wchodzić sobie na głowę. Ale czy na pewno? Okazuję się, że choć w załodze Hot Bunch skończyły się 'ciacha', to jest taki jeden który zawładnął światem Ally – Lorenzo „Ren” Zano. Niestety, kiedy po szalonej nocy spędzonej z nim, naprawdę zaje…fajnym facetem, ona odkryła swoją do niego słabość, a jemu rano po wymsknęło się jedno słowo, a w zasadzie imię – Ava.( Jak się czyta książki po kolei, to się wie, że w Rock Chick Revenge Ren miał miętę do Avy.) Tym samym Ally odpuszcza sobie pana wspaniałego, ale on nie chce sobie jej odpuścić. Mija rok od tych wydarzeń, a oni wciąż się bujają ze sobą. On chce czegoś poważniejszego, a ona mówi nie! Przyjaciele z korzyściami? Nie ma sprawy. Związek? Nie, bo zależy mu na innej…
Aż pewnego dnia, po tym roku, kiedy Ren mówi, że razem wybiorą się na ślub Avy i Luke’a, Ally wyrzuca z siebie dlaczego oni nigdy nie będą razem. Chce skończyć znajomość z Renem i… w sumie to początek książki więc można zdradzić – dogadują się i zaczynają swoje bycie razem.
I cholipcia, te 30 % książki jak dochodzą do tego było fajne, potem zrobiło się, niestety, nudno. Wychodzi na jaw co przez ostatnie 2 lata, w wolnym od Rock Chiks czasie, robiła Ally i teraz musi pogodzić realizację swoich marzeń (chce zostać prywatnym detektywem) z tym co świeżo zaczęło się z Renem, dogadania się z rodziną i przyjaciółmi.
We wcześniejszych książkach cała intryga opierała się na jednym wątku – kłopotach tytułowej Rock Chick, tutaj rozbite to było na kilka spraw, spraw, które musiała rozwiązać Ally. (w tym jedna naprawdę mało przyjemna sprawa u Smithie'go) I to jakoś mi nie pasowało. Ja chyba jednak wolę, jak kobiety nie są takie przebojowe, lubię jak mężczyźni im pomagają, mogą się wykazać. Ren nie mógł. Ale to nie zmienia faktu, że facet był mega. No idealny! Tak mu na niej zależało…ach, och, ech… (ja już sama nie wiem, którego pana wykreowanego przez panią Ashley „kocham” najbardziej )
Przez to, że bohaterowie od pierwsze strony są ze sobą, to wszelkie intymne sceny denerwowały. Nie dochodzili do tego powoli, nikt im nie przeszkadzał dzwonkami, telefonami, domofonami, tylko hop i już było milusio w łóżeczku czy też innych miejscach. W moim odczuciu troszkę za dużo tego było…
Już wcześniej wspominałam, że nie podobał mi się wątek z Jane. (patrz część Rock Chick Reckoning) Nie przemawia do mnie ten temat książek pisanych pod pseudonimem Kristen Asheley. Rozumiem, że miało to na celu nadać całej serii pewnej bajkowości, przynajmniej w moim odczuciu tak się działo. Niestety, mi się to nie podobało. I nie rozumiem jak można było zaakceptować to, że ktoś opisał prywatne sprawy… ale ok.! BAJKA! Nie można o tym zapomnieć…
No ale książka miała swoje momenty. Cudownie rozpisane są wątki przyjaźni: pomijam przyjaźń między wszystkimi Rock Chicks, bo to widać na przełomie całej serii, ale przyjaźń między Ally i Indy, Ally i Dariusem, Dariusem i Lee i Eddiem. Braterska miłość, cholipcia wzruszające to było..
Uśmiałam się czytając o ślubie Avy i Luke’a Genialna była rozmowa, gdzie można się „zabawić” we dwoje: szatnia czy może dodatkowa łazienka na piętrze
I Tex i Nancy... i ich plany rejsowe
I epilog. Kochane, ociekał słodyczą ale podobał mi się bardzo! W tej części był on ABSOLUTNIE na miejscu!! Jeny, młode pokolenie Rock Chicks i Hot Bunch rośnie
Miesiąc styczeń i początek lutego należał do serii Rock Chick! Wspaniale spędziłam czas czytając te książki. Pomimo, że były to książki w oryginale czytało się je rewelacyjnie. One same się czytają, język jest łatwy i przystępny, a z każdą następną coraz mniej zerka się do słownika Polecam gorąco! Pamiętajcie jednak w czasie czytania… traktujemy to jak bajkę, nic dosłownie! I może Was dosięgnie moc Rock 'n ' Roll'a!!!! oł je!!!
ROCK ON!!!!!!!
Dziwna to była książka… zdecydowanie inna od poprzednich. Każda z wcześniejszych opierała się na pewnym schemacie – ona w opałach, on ją ratujący; ona nie chce z nim być, on samiec alfa bierze ją pod swoje skrzydła, a do tego pojawia się ten drugi, który w jakiś tam sposób jest bohaterką zainteresowany. Tym razem było inaczej, bo Ally jest innym typem bohaterki – pewna siebie, z własnymi przekonaniami, zdecydowana realizować swoje założenia itp. i na pewno nie pozwalająca wchodzić sobie na głowę. Ale czy na pewno? Okazuję się, że choć w załodze Hot Bunch skończyły się 'ciacha', to jest taki jeden który zawładnął światem Ally – Lorenzo „Ren” Zano. Niestety, kiedy po szalonej nocy spędzonej z nim, naprawdę zaje…fajnym facetem, ona odkryła swoją do niego słabość, a jemu rano po wymsknęło się jedno słowo, a w zasadzie imię – Ava.( Jak się czyta książki po kolei, to się wie, że w Rock Chick Revenge Ren miał miętę do Avy.) Tym samym Ally odpuszcza sobie pana wspaniałego, ale on nie chce sobie jej odpuścić. Mija rok od tych wydarzeń, a oni wciąż się bujają ze sobą. On chce czegoś poważniejszego, a ona mówi nie! Przyjaciele z korzyściami? Nie ma sprawy. Związek? Nie, bo zależy mu na innej…
Aż pewnego dnia, po tym roku, kiedy Ren mówi, że razem wybiorą się na ślub Avy i Luke’a, Ally wyrzuca z siebie dlaczego oni nigdy nie będą razem. Chce skończyć znajomość z Renem i… w sumie to początek książki więc można zdradzić – dogadują się i zaczynają swoje bycie razem.
I cholipcia, te 30 % książki jak dochodzą do tego było fajne, potem zrobiło się, niestety, nudno. Wychodzi na jaw co przez ostatnie 2 lata, w wolnym od Rock Chiks czasie, robiła Ally i teraz musi pogodzić realizację swoich marzeń (chce zostać prywatnym detektywem) z tym co świeżo zaczęło się z Renem, dogadania się z rodziną i przyjaciółmi.
We wcześniejszych książkach cała intryga opierała się na jednym wątku – kłopotach tytułowej Rock Chick, tutaj rozbite to było na kilka spraw, spraw, które musiała rozwiązać Ally. (w tym jedna naprawdę mało przyjemna sprawa u Smithie'go) I to jakoś mi nie pasowało. Ja chyba jednak wolę, jak kobiety nie są takie przebojowe, lubię jak mężczyźni im pomagają, mogą się wykazać. Ren nie mógł. Ale to nie zmienia faktu, że facet był mega. No idealny! Tak mu na niej zależało…ach, och, ech… (ja już sama nie wiem, którego pana wykreowanego przez panią Ashley „kocham” najbardziej )
Przez to, że bohaterowie od pierwsze strony są ze sobą, to wszelkie intymne sceny denerwowały. Nie dochodzili do tego powoli, nikt im nie przeszkadzał dzwonkami, telefonami, domofonami, tylko hop i już było milusio w łóżeczku czy też innych miejscach. W moim odczuciu troszkę za dużo tego było…
Już wcześniej wspominałam, że nie podobał mi się wątek z Jane. (patrz część Rock Chick Reckoning) Nie przemawia do mnie ten temat książek pisanych pod pseudonimem Kristen Asheley. Rozumiem, że miało to na celu nadać całej serii pewnej bajkowości, przynajmniej w moim odczuciu tak się działo. Niestety, mi się to nie podobało. I nie rozumiem jak można było zaakceptować to, że ktoś opisał prywatne sprawy… ale ok.! BAJKA! Nie można o tym zapomnieć…
No ale książka miała swoje momenty. Cudownie rozpisane są wątki przyjaźni: pomijam przyjaźń między wszystkimi Rock Chicks, bo to widać na przełomie całej serii, ale przyjaźń między Ally i Indy, Ally i Dariusem, Dariusem i Lee i Eddiem. Braterska miłość, cholipcia wzruszające to było..
Uśmiałam się czytając o ślubie Avy i Luke’a Genialna była rozmowa, gdzie można się „zabawić” we dwoje: szatnia czy może dodatkowa łazienka na piętrze
I Tex i Nancy... i ich plany rejsowe
I epilog. Kochane, ociekał słodyczą ale podobał mi się bardzo! W tej części był on ABSOLUTNIE na miejscu!! Jeny, młode pokolenie Rock Chicks i Hot Bunch rośnie
Miesiąc styczeń i początek lutego należał do serii Rock Chick! Wspaniale spędziłam czas czytając te książki. Pomimo, że były to książki w oryginale czytało się je rewelacyjnie. One same się czytają, język jest łatwy i przystępny, a z każdą następną coraz mniej zerka się do słownika Polecam gorąco! Pamiętajcie jednak w czasie czytania… traktujemy to jak bajkę, nic dosłownie! I może Was dosięgnie moc Rock 'n ' Roll'a!!!! oł je!!!
ROCK ON!!!!!!!