AAAAAA!!!!! Nieuniknione się zbliża!!!! Skończyłam część 7 serii Rock Chick i zostało już tylko spotkanie z Ally i Renem. Zanim jednak całkowicie oddam się lekturze o nich (tak, tak – już czytam, choć znów miałam przerwę robić ) pozwólcie, że opowiem Wam troszkę o Sadie Townsend i Hectorze Chavez’ie bohaterach części 7 – Rock Chick Regret.
Tym razem tytuł książki odzwierciedlał to co ja czułam przez cały czas czytania – żal.. Ale to nie był żal typu, straciłam czas na czytanie nudnej książki, bo absolutnie nudno NIE BYŁO!!! Jak zwykle działo się wiele, ale ta seria ma to do siebie, że tam zawsze się wiele dzieję, a nawet jak akcja zwalnia, to tylko na chwilę, by lepiej poznać bohaterów. Żal, który odczuwałam był żalem nad losem bohaterki, bo cholipcia, to było okropne co ona przeżyła przez dobre 18 lat swojego życia.
Sadie jest córką Narkotykowego Króla Denver,(teraz już odsiadającego wyrok). W wieku 11 lat opuściła ją matka. To wydarzenie miało ogromny wpływ na dalsze jej życie. Po odejściu matki ojciec zaczął kontrolować każdy aspekt życia Sadie. I tak, żeby przetrwać w świecie, w którym przystało jej egzystować dziewczyna zaczęła chować się za wizerunkiem grzecznej, idealnej i przede wszystkim zimnej jak lód osoby. Niestety, wizerunek „Lodowej Księżniczki”, kontrolujący ojciec, nie sprzyjały w zawieraniu znajomości, więc Sadie była bardzo samotna. Swoje prawdziwe oblicze ukryła w sobie, bardzo głęboko, tak by nikt nie mógł go dostrzec.
Aż pewnego dnia pojawił się w jej domu Hector Chavez, prawa ręka Seth’a Townsend’a ojca Sadie , w którym dziewczyna dopatrzyła się tajnego agenta. Postanowiła mu pomóc wydać tatusia i zaczęła podkładać mu informacje, które mogłyby być pomocne w jego osadzeniu. No i co ważne, Hector to niezły przystojniak, który działał na Sadie. Pewnej nocy, w stanie upojenia alkoholowego, odważyła się pokazać swoje prawdziwe oblicze i zbliżyć do Hectora. Mają swój moment. Niestety, po drodze nie wszystko poszło tak jak powinno i… Sadie i agent Chavez rozchodzą się każdy w swoją stronę. Ona znów ukrywa się za maską zimnej Sadie, a on czeka aż ona ponownie do niego przyjdzie (wychodzi na to, że i Sadie zalazła Hectorowi za skórę).
Cóż w chwili, kiedy jej ojciec został aresztowany życiu Sadie zaczęło grozić niebezpieczeństwo. 4 braci Balducci ją osacza, krążą bowiem plotki, że nowym narkotykowym królem będzie ten, który zdobędzie córkę Seth’a. Niestety, kiedy Sadie przyszła do agencji Lee z prośbą o pomoc on ją odesłał.(męska solidarność). Tej nocy została napadnięta przez jednego z braci.
Teraz Hector musi poradzić sobie z wyrzutami sumienia, że zostawił Sadie bez opieki i, że tak długo na nią czekał.
I od tej chwili wszystko tak naprawdę się zaczyna. Tragedia, która się wydarzyła wiele zmienia. Sadie musi podjąć decyzję, czy chce chować się za swoimi maskami, czy dopuścić do siebie grono ludzi, w tym Rock Chicks i ich Hot Bunch
Pomimo pewnych tyci tyci zgrzytów, książka bardzo mi się podobała. Dlatego zacznę od tego co mi troszkę nie pasiło…
Powiem tak, od samego początku miałam problem z tym jak szybko Sadie się pozbierała po gwałcie i zaczęła to co zaczęła z Hectorem. Co prawda czytałam kiedyś artykuł, że takie rzeczy się dzieją, tylko jest to bardziej złożone i ta relacja z Hectorem nie miała prawa bycia. Mimo wszystko wierzę w bajki, więc przymykam oko
Jakoś nie pasowało mi to całe spotkanie po latach Sadie z ojcem Indy i rodzicami Ally, Lee i Hanka. Ale to Rock Chick! Jak rozpatrywać to w kategorii bajki jest spoko..
Ostatecznie sprawa z ojcem Sadie mnie zdenerwowała. Ciężko było pewne rzeczy zaakceptować ( tu taki zimny drań, a taki zakochany w żonie i córce, żona „odchodzi” i już zimny w stosunku do córki – no naprawdę miałam z tym problem… i ten koniec scena w więzieniu… no było mi go żal, a nie chciałam tego, bo go naprawdę nie lubiłam).
Ale co było genialne:
Byłam zachwycona Sadie. Te jej wszystkie oblicza, które wymyślała, żeby obronić się przed okropieństwami. To jak rozwijała się jej przyjaźń z Ralphiem i Buddym, kiedy w końcu zrozumiała, że to co między nimi jest prawdziwą przyjaźnią. Jak próbowała się odnaleźć w nowych dla niej sytuacjach, zakupy drinków dla większej grupy ludzi, wypad z dziewczynami na koncert. Wydaje się to śmieszne, ale jak weźmie się pod uwagę jakie życie wiodła u boku ojca wszystko było logiczne i miało sens!
Bałam się, że nie polubię Hectora, bo mi się we wcześniejszych częściach trochę naraził. A tymczasem okazało się, że z niego był całkiem fajny koleś popełnił błąd z tym czekaniem na Sadie, ale później to już facet jak marzenie. I tak mu zależało na Sadie i jak nie chciał pewnych rzeczy przyspieszać, ech, ach.. Ale nie podobało mi się słówko 'Mamita', którym nazywał Sadie, tym bardziej, że wcześniej Stelle tak nazywał No i w ogóle w głowie było mi ciągle dosłowne tłumaczenie i mi mamusia wychodziła (w stosunku do Stelli pasowało, ona matkowała swojemu zespołowi ale Sadie? dobrze, że później Jet wytłumaczyła znaczenie tego słowa )
Postacie Raphiego i Buddy’ego… no fajni byli… prawdziwi przyjaciele!
I jeszcze takie skojarzenie. Scena w hotelu, po drugim porwaniu, jak Sadie ma już dość, no wypisz wymaluj Ava u kresu wytrzymałości, jak ją jej były zgarnął! Jak jej się gadanie włączyło jak pojawił się Darius
Kocham Ashley za dialogi! Ta kobieta jest genialna jak z taką łatwością dochodzi do wymiany zdań między bohaterami, choć to słownictwo jest barwne jak diabli
I kocham Tex’a i Duke’a ale jak ich nie kochać, pytam, no jak?
Tym razem epilog mi nie przeszkadzał. Myślę, że przez to że nie był tak oddalony w czasie… no i coś już tam między Ally i Renem się dzieje
Fajnie było mi z tą książką, spokojnie mogę powiedzieć, że blisko jej do mojej ulubionej 'piąteczki' choć na razie nikt nie przebija Avy i Luke’a
Kochane, jak macie możliwość poznajcie Rock Chicks, bo one są genialne! ja dawno tak dobrze się z książkami nie bawiłam, (choć tym razem są złodziejem czasu okropnym )