Rock Chick Reckoning - Kristen Ashley (rewela)
Napisane: 25 stycznia 2017, o 21:42
Nastrój „ashleyowy” ciąg dalszy…
Rock Chick Reckoning to już część szósta cyklu, kolejna przeczytana przeze mnie
Tym razem znów było inaczej. Już o tym wspomniano wcześniej, ale od czwartej części, a nawet poniekąd od trzeciej, zmienia się nastrój w książkach. I tak było teraz. To wciąż ROCK CHICK czyli strzelanki, porwania, wybuchy, ( czy ja już mówiłam strzelanki? ) ale w czasie czytania miałam niezły emocjonalny rollercoaster! W jednej chwili się śmiałam, by za chwilę zalewać łzami. Nie lubiłam głównej bohaterki, by za chwilę zachwycać się nią w pełni! (głównemu bohaterowi się upiekło, od początku do końca, bo kurcze blaszka! To zajefajny Mace, no! )
Kai Mason nam znany jak Mace jest prywatnym detektywem w firmie Lee Nightingale’a. Jest najcichszym, najspokojniejszym z Hot Bunch,( nasze Rock Chicks tak nazywają tych gorących chłopów, którymi otacza się Lee ) Niestety, to tylko pozory. Facet nosi w sobie ogromniaste pokłady bólu, przez co może wydawać się taki 'spokojny'.
Rok wcześniej on i Stella Gunn, wokalistką zespołu Blue Moon Gypsies, a co ciekawsze jedna ze znajomych Rock Chicks mieli swoją historię- niezły romans się między nimi rozwinął. Niestety, pewnego dnia bez powodu (przynajmniej w jej odczuciu) Mace zostawia Stellę. Dziewczyna wciąż stara się pozbierać po tym rozstaniu, wciąż tęskniąc i wyliczając to za czym tak bardzo tęskni!
Pewnego wieczoru, podczas jednego z koncertów (patrz Rock Chick Revenge) Stella śpiewa dla Mace’a, robi to tak, że postronni wiedzą, że coś między nimi jest… i to staje się zalążkiem jej problemów…
Bo teraz jeden z tych złych, postanowił się zemścić na Lee i jego współpracownikach, a jak najlepiej to zrobić jeśli nie uderzyć w to co jest dla nich najważniejsze? Tak, tak… kobiety! – ich kobiety! No i Stella znalazła się wśród Rock Chicks i jej również grozi niebezpieczeństwo, tym bardziej, że już odniosła rany w czasie tej „wojny” – zabito jej znajomą, a ona sama została postrzelona.
I w tym samym momencie Mace zrobi wszystko, żeby uchronić Stellę przed niebezpieczeństwem. Ba! Zrobi wszystko, żeby ją odzyskać. Tylko, że teraz Stella, choć bardzo go pragnie nie da się tak łatwo. Nie chce poddać swojego serca bojąc się, że Mace znów je złamie!
W dodatku, do tych problemów dołącza się tatuś Mace’a, a tego pana raczej nie lubimy… i z nim też bohaterowie muszą sobie poradzić…
Od samego początku Stella totalnie działała mi na nerwy! Przebiła nawet Jet z Rock Chick Rescue, a to już jest coś… Jej pretensje do Mace, że ją zostawił że ją testował. Ludzie! Ona nic w ten związek nie dała, tylko brała i jeszcze jakieś „ale” miała… Z tym, że im daje w fabule, tym lepiej i Stella zyskuje. Wystarczy, że zrozumie i dostrzeże pewne rzeczy i już kobitka jak marzenie to co zrobi dla Mace’a – kurcze cudowne to było… i dlatego ją rozgrzeszam!
Mace może i też narozrabiał, ale kurcze… to Mace… jemu wybaczam! WSZYSTKO! Kuna, jak się w końcu dowiadujemy co przeżył, ile ja się napłakałam…
Przez jego przeżycia, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to była najbardziej emocjonalna książka ze wszystkich z serii. Dodaj do tego historię Stelli z rodzicami… żal… naprawdę żal….
Bardzo, ale to bardzo podobało mi się, że pojawiły się POV innych Rock Chicks (choć, żałowałam, że moja ulubienica- Ava pojawiła się na koniec i to jeszcze w epilogu, ale o tym za chwilę.) Rewelacyjnie udał się autorce ten zabieg, bo w tej części naprawdę wiele się dzieje i dla złapania oddechu potrzebne były takie przerywniki w postaci tego co myślą, Indy, Jet, Roxie, Jules, czy też wspomniana Ava. To taki dowód, że poprzednim bohaterom naprawdę się udało
Cieszę się, że był ślub Indy i Lee w końcu razem… cudnie!
Tex, od samego początku, od pierwszej części jest moim ulubieńcem, ale wysadzenie budynku to była klasa rety! Cokolwiek on powie – boki zrywać KOCHAM GO! POWAŻNIE!!!!
Niestety, jest coś co tym razem mi się nie spodobało… Ostatni rozdział. Moim zdaniem autorka mogła go sobie zostawić na ostatnią część, skoro wiedziała, że planuje ja napisać, ( a wychodzi na to, że wiedziała). A nawet jeśli w ostateczności akceptuję rozdział, to epilog był zbyteczny! To jeszcze nie czas na niego!!!… za dużo zdradza, niejako odbiera pewną przyjemność…( np. to, że Mace i Stella wyprowadzają się z Denver, ta paczka miała być nierozłączna, a nie…!) nawet jeśli spodziewałam się, że Allie i Ren zmierzają do romansu, to było tylko przypuszczenie, a tymczasem autorka mówi mi, że oni są małżeństwem… albo Hector i Sadie…
Ale pomijając kwestię owego epilogu i tak jestem oczarowana tą częścią! Dała mi niezłego kopa, dała mi do myślenia.. Cudownie było i z książką ( choć czas nie najlepszy, bo dziecię mi chorowało w czasie czytania)
I cóż, miałam zrobić przerwę, ale już zaczęłam Rock Chick Regret…
Rock Chick Reckoning to już część szósta cyklu, kolejna przeczytana przeze mnie
Tym razem znów było inaczej. Już o tym wspomniano wcześniej, ale od czwartej części, a nawet poniekąd od trzeciej, zmienia się nastrój w książkach. I tak było teraz. To wciąż ROCK CHICK czyli strzelanki, porwania, wybuchy, ( czy ja już mówiłam strzelanki? ) ale w czasie czytania miałam niezły emocjonalny rollercoaster! W jednej chwili się śmiałam, by za chwilę zalewać łzami. Nie lubiłam głównej bohaterki, by za chwilę zachwycać się nią w pełni! (głównemu bohaterowi się upiekło, od początku do końca, bo kurcze blaszka! To zajefajny Mace, no! )
Kai Mason nam znany jak Mace jest prywatnym detektywem w firmie Lee Nightingale’a. Jest najcichszym, najspokojniejszym z Hot Bunch,( nasze Rock Chicks tak nazywają tych gorących chłopów, którymi otacza się Lee ) Niestety, to tylko pozory. Facet nosi w sobie ogromniaste pokłady bólu, przez co może wydawać się taki 'spokojny'.
Rok wcześniej on i Stella Gunn, wokalistką zespołu Blue Moon Gypsies, a co ciekawsze jedna ze znajomych Rock Chicks mieli swoją historię- niezły romans się między nimi rozwinął. Niestety, pewnego dnia bez powodu (przynajmniej w jej odczuciu) Mace zostawia Stellę. Dziewczyna wciąż stara się pozbierać po tym rozstaniu, wciąż tęskniąc i wyliczając to za czym tak bardzo tęskni!
Pewnego wieczoru, podczas jednego z koncertów (patrz Rock Chick Revenge) Stella śpiewa dla Mace’a, robi to tak, że postronni wiedzą, że coś między nimi jest… i to staje się zalążkiem jej problemów…
Bo teraz jeden z tych złych, postanowił się zemścić na Lee i jego współpracownikach, a jak najlepiej to zrobić jeśli nie uderzyć w to co jest dla nich najważniejsze? Tak, tak… kobiety! – ich kobiety! No i Stella znalazła się wśród Rock Chicks i jej również grozi niebezpieczeństwo, tym bardziej, że już odniosła rany w czasie tej „wojny” – zabito jej znajomą, a ona sama została postrzelona.
I w tym samym momencie Mace zrobi wszystko, żeby uchronić Stellę przed niebezpieczeństwem. Ba! Zrobi wszystko, żeby ją odzyskać. Tylko, że teraz Stella, choć bardzo go pragnie nie da się tak łatwo. Nie chce poddać swojego serca bojąc się, że Mace znów je złamie!
W dodatku, do tych problemów dołącza się tatuś Mace’a, a tego pana raczej nie lubimy… i z nim też bohaterowie muszą sobie poradzić…
Od samego początku Stella totalnie działała mi na nerwy! Przebiła nawet Jet z Rock Chick Rescue, a to już jest coś… Jej pretensje do Mace, że ją zostawił że ją testował. Ludzie! Ona nic w ten związek nie dała, tylko brała i jeszcze jakieś „ale” miała… Z tym, że im daje w fabule, tym lepiej i Stella zyskuje. Wystarczy, że zrozumie i dostrzeże pewne rzeczy i już kobitka jak marzenie to co zrobi dla Mace’a – kurcze cudowne to było… i dlatego ją rozgrzeszam!
Mace może i też narozrabiał, ale kurcze… to Mace… jemu wybaczam! WSZYSTKO! Kuna, jak się w końcu dowiadujemy co przeżył, ile ja się napłakałam…
Przez jego przeżycia, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to była najbardziej emocjonalna książka ze wszystkich z serii. Dodaj do tego historię Stelli z rodzicami… żal… naprawdę żal….
Bardzo, ale to bardzo podobało mi się, że pojawiły się POV innych Rock Chicks (choć, żałowałam, że moja ulubienica- Ava pojawiła się na koniec i to jeszcze w epilogu, ale o tym za chwilę.) Rewelacyjnie udał się autorce ten zabieg, bo w tej części naprawdę wiele się dzieje i dla złapania oddechu potrzebne były takie przerywniki w postaci tego co myślą, Indy, Jet, Roxie, Jules, czy też wspomniana Ava. To taki dowód, że poprzednim bohaterom naprawdę się udało
Cieszę się, że był ślub Indy i Lee w końcu razem… cudnie!
Tex, od samego początku, od pierwszej części jest moim ulubieńcem, ale wysadzenie budynku to była klasa rety! Cokolwiek on powie – boki zrywać KOCHAM GO! POWAŻNIE!!!!
Niestety, jest coś co tym razem mi się nie spodobało… Ostatni rozdział. Moim zdaniem autorka mogła go sobie zostawić na ostatnią część, skoro wiedziała, że planuje ja napisać, ( a wychodzi na to, że wiedziała). A nawet jeśli w ostateczności akceptuję rozdział, to epilog był zbyteczny! To jeszcze nie czas na niego!!!… za dużo zdradza, niejako odbiera pewną przyjemność…( np. to, że Mace i Stella wyprowadzają się z Denver, ta paczka miała być nierozłączna, a nie…!) nawet jeśli spodziewałam się, że Allie i Ren zmierzają do romansu, to było tylko przypuszczenie, a tymczasem autorka mówi mi, że oni są małżeństwem… albo Hector i Sadie…
Ale pomijając kwestię owego epilogu i tak jestem oczarowana tą częścią! Dała mi niezłego kopa, dała mi do myślenia.. Cudownie było i z książką ( choć czas nie najlepszy, bo dziecię mi chorowało w czasie czytania)
I cóż, miałam zrobić przerwę, ale już zaczęłam Rock Chick Regret…