Wędrówka po labiryncie - Mary Jo Putney (rewela)
Napisane: 27 listopada 2016, o 22:52
„Wędrówka po labiryncie” Mary Jo Putney to książka, która mnie powaliła i to dosłownie! Po skończeniu czytania o tych najbardziej traumatycznych przeżyciach bohaterów zaległam na kilka minut i musiałam pomyśleć! Kurcze, nawet z oddechem miałam problem, a łzy jak grochy kolejny raz lały mi z oczu… Lubię to w książkach, lubię jak mnie tak poniewierają o tak! Dzięki, Ci, Putney! Wszystko mi się podobało, a czytałam z zapartym tchem i kurcze czułam się jak przy „Okruchach tęczy”, głowa była pełna tego… wszystkiego! Pięknie… za takie emocje jestem wdzięczna pani Autorce! Książka jest 2 częścią cyklu "Koło Przyjaciół".
Ale od początku blurb mnie nie zachęcił, a po „Punkcie zapalnym” nie miałam wiary we współczesną Putney..oj, dobrze, że się przełamałam, bo takie cudo, by mnie ominęło!
Książka kupiła mnie od początki, od prologu, wręcz nie mogłam się doczekać kiedy zagłębię się dalej w lekturę. Z każdym rozdziałem było coraz lepiej, coraz bardziej wchodziłam w całą tę historię! Pokochałam głównych bohaterów, choć wcześniej kiedy poznałam ich w „Punkcie zapalnym” nie wierzyłam, że mogę do nich poczuć sympatię, a co dopiero pokochać?! A jednak… I Rainey i Kenzie to poharatani przez życie młodzi ludzie. Ona wychowana prze matkę artystkę, narkomankę, a po śmierci matki przez niekochających ją dziadków, on… bardziej skomplikowana historia… mogę powiedzieć, że jemu na pewno nie było łatwiej! Oboje jakoś tam sobie w życiu poradzili, tylko czy na pewno? Każde z nich aktorstwo wykorzystało dla swoich potrzeb.. O tak!
Przez zrządzenie losu i niepohamowane rządzę zostali małżeństwem. Tylko przyjaźń i pożądanie nie gwarantują szans powodzenie małżeństwa i, niestety, wisi nad nimi widmo klęski, bo oboje nie umieją w 100% oddać się temu związkowi! Każde z nich ma jakieś tam problemy..
Tymczasem cała akcja toczy się wokół kwestii związanych z powstaniem filmu, który jest w głowie Raine Marlow. Tylko ona wie czego chce i tylko jej zdaniem, jej przyszły były mąż, bo sprawa rozwodowa jest w toku, może sprostać oczekiwaniom i może powołać do życia bohatera, którego ona sobie wyobraziła. Raine ma reżyserować film, w którym Kanzie, który wcześniej w swoich rolach odgrywał tylko rolę macho, ma grać główną rolę – rolę ofiary, która została wplątana w dziwną relację męsko – męsko. I ta rola budzi demony przeszłości Kenzeiego! Bohater sobie z tym nie radzi, ale nie chce zostawiać bohaterki z problemem niedokończonego filmu. Próbuje się zmierzyć z tymi demonami, choć to wcale nie jest proste!
Ludzie! Co ja przeżyłam z głównymi bohaterami! Jak ja cierpiałam razem z nimi! Zwłaszcza z Kenziem. Chciałam go przytulić, by szybko zapomniał o swoich problemach. Dawno nie było tak, że wymiękłam przy głównym bohaterze, a przy Kenziem.. oj.. spłakałam się jak diabli!
Bardzo, ale naprawdę bardzo podobał mi się sposób zestawienia, czasów przeszłych z teraźniejszością bohaterów. Dalej, to jak tworzono film, też żywo oddziaływało na moją wyobraźnię. To wszystko było czymś niesamowitym! Zakładam, że rzeczywiście w ten sposób działa ta cała filmowa machina…
W miarę jak zbliżało się zakończenie, po tym całym natłoku przykrych spraw oczekiwałam 'lukru' i dzięki Ci Putney, że ten lukier się wylewał, ale po całym bólu jaki nagromadzili moi bohaterowie (tak moi, bo szanuję bohaterów tej książki), ten lukier był balsamem na moje serce… w ogóle mi to nie przeszkadzało! Wszystko kupuję!
I cóż rzecz na koniec? Nie znacie historii Rainey i Kenziego? Ja mogę Wam z czystym sumieniem polecić! Niech Was oczyści jak mnie! Bo rewelka jest zakochana w książce!
Ale od początku blurb mnie nie zachęcił, a po „Punkcie zapalnym” nie miałam wiary we współczesną Putney..oj, dobrze, że się przełamałam, bo takie cudo, by mnie ominęło!
Książka kupiła mnie od początki, od prologu, wręcz nie mogłam się doczekać kiedy zagłębię się dalej w lekturę. Z każdym rozdziałem było coraz lepiej, coraz bardziej wchodziłam w całą tę historię! Pokochałam głównych bohaterów, choć wcześniej kiedy poznałam ich w „Punkcie zapalnym” nie wierzyłam, że mogę do nich poczuć sympatię, a co dopiero pokochać?! A jednak… I Rainey i Kenzie to poharatani przez życie młodzi ludzie. Ona wychowana prze matkę artystkę, narkomankę, a po śmierci matki przez niekochających ją dziadków, on… bardziej skomplikowana historia… mogę powiedzieć, że jemu na pewno nie było łatwiej! Oboje jakoś tam sobie w życiu poradzili, tylko czy na pewno? Każde z nich aktorstwo wykorzystało dla swoich potrzeb.. O tak!
Przez zrządzenie losu i niepohamowane rządzę zostali małżeństwem. Tylko przyjaźń i pożądanie nie gwarantują szans powodzenie małżeństwa i, niestety, wisi nad nimi widmo klęski, bo oboje nie umieją w 100% oddać się temu związkowi! Każde z nich ma jakieś tam problemy..
Tymczasem cała akcja toczy się wokół kwestii związanych z powstaniem filmu, który jest w głowie Raine Marlow. Tylko ona wie czego chce i tylko jej zdaniem, jej przyszły były mąż, bo sprawa rozwodowa jest w toku, może sprostać oczekiwaniom i może powołać do życia bohatera, którego ona sobie wyobraziła. Raine ma reżyserować film, w którym Kanzie, który wcześniej w swoich rolach odgrywał tylko rolę macho, ma grać główną rolę – rolę ofiary, która została wplątana w dziwną relację męsko – męsko. I ta rola budzi demony przeszłości Kenzeiego! Bohater sobie z tym nie radzi, ale nie chce zostawiać bohaterki z problemem niedokończonego filmu. Próbuje się zmierzyć z tymi demonami, choć to wcale nie jest proste!
Ludzie! Co ja przeżyłam z głównymi bohaterami! Jak ja cierpiałam razem z nimi! Zwłaszcza z Kenziem. Chciałam go przytulić, by szybko zapomniał o swoich problemach. Dawno nie było tak, że wymiękłam przy głównym bohaterze, a przy Kenziem.. oj.. spłakałam się jak diabli!
Bardzo, ale naprawdę bardzo podobał mi się sposób zestawienia, czasów przeszłych z teraźniejszością bohaterów. Dalej, to jak tworzono film, też żywo oddziaływało na moją wyobraźnię. To wszystko było czymś niesamowitym! Zakładam, że rzeczywiście w ten sposób działa ta cała filmowa machina…
W miarę jak zbliżało się zakończenie, po tym całym natłoku przykrych spraw oczekiwałam 'lukru' i dzięki Ci Putney, że ten lukier się wylewał, ale po całym bólu jaki nagromadzili moi bohaterowie (tak moi, bo szanuję bohaterów tej książki), ten lukier był balsamem na moje serce… w ogóle mi to nie przeszkadzało! Wszystko kupuję!
I cóż rzecz na koniec? Nie znacie historii Rainey i Kenziego? Ja mogę Wam z czystym sumieniem polecić! Niech Was oczyści jak mnie! Bo rewelka jest zakochana w książce!