Ósmy kolor tęczy - Martyna Senator (Dorotka)
Napisane: 18 października 2016, o 16:07
„Ósmy kolor tęczy” Martyna Senator
Wydawnictwo: Videograf SA
data wydania 15 lutego 2016
liczba stron 276
„Ósmy kolor tęczy” autorstwa Martyny Senator to przepiękna opowieść o młodej dziewczynie, która kilka lat wcześniej w wypadku samochodowym straciła zarówno matkę, jak i wzrok. Lilka ma osiemnaście lat, jest atrakcyjna, ale zamknięta w sobie i pomimo starań całej rodziny nie chce się otworzyć na świat. Jej życie ogranicza się do czterech ścian rodzinnego domu, siostry, ojca i babci. Z zewnątrz dopuszcza do siebie tylko dwie osoby – przyjaciółkę Patrycję i Mikołaja, z którym może pogadać o wszystkim. I nagle w jej życiu pojawia się ktoś jeszcze, Tomek - kolega jej siostry ze studiów, który ma jej udzielać korepetycji z fizyki, bo przed Lilką matura. Tylko jak wytłumaczyć fizykę komuś, kto nie widzi? Jednak Tomek znajduje na to sposób, a razem z nim drogę do serca dziewczyny, która za jego namową zgadza się wyjść na zewnątrz. Między Tomkiem, a Lilką rodzi się uczucie, ale czy jest szczere? I czym spowodowane? Czy Tomek rzeczywiście trafił do domu Lilki przypadkiem? A może miał w tym jakiś cel?
„Ósmy kolor tęczy” to wzruszająca opowieść o tym, że widzi się nie tylko oczami, bo równie dobrze mogą je zastąpić inne zmysły. Jest to też opowieść o winie i karze oraz o rodzinnych tajemnicach, które wiele potrafią zmienić, a do tego lekko napisana, wciągająca, poruszająca i zmuszająca do zastanowienia, z bardzo wyraziście opisanymi pierwszoplanowymi bohaterami, których nie da się nie polubić. Postacie drugoplanowe są już mniej dokładnie naszkicowane, ale chyba właśnie takie mają być, by nie zaburzyć głównego wątku tej powieści. Bo to Lilka i Tomasz są tu najważniejsi i to wokół nich toczy się ta historia, ich dotyczy, na nich się opiera.
„Ósmy kolor tęczy” to nie jest typowa love story z łatwym do przewidzenia szczęśliwym zakończeniem, o nie, bo zakończenie naprawdę zaskakuje. Zresztą wiele rzeczy w tej książce zaskakuje i to zaskakuje na plus, więc tym bardziej ją polecam. Naprawdę warto po nią sięgnąć i przekonać się, jak to jest żyć w całkowitej ciemności i tylko wyobrażać sobie, co jak wygląda, a ten oto fragment świetnie wam to zobrazuje:
"Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, pewnie pomyślałby, że zrywam czereśnie. I miałby rację. Chociaż ja osobiście użyłabym innego określenia. Bo tak naprawdę to coś więcej niż zwykłe zbieranie czereśni. To dość nietypowa zabawa w chowanego. Reguły gry są nieco zmodyfikowane, ale idea pozostaje ta sama: znaleźć tego, który się schował. Przebiegam opuszkami palców wzdłuż wątłych gałązek, szukam między liśćmi, a kiedy w końcu natrafiam na miękką, soczystą kulkę, wrzucam ją do koszyka. Zaklepany. "
„Ósmy kolor tęczy” Martyny Senator to książka starannie wydana, ma ładną, przyciągającą wzrok okładkę, która sprawia, że od razu chce się po nią sięgnąć. I naprawdę warto to zrobić, choćby po to, żeby przekonać się jak to jest „zobaczyć’ świat nie widząc. Gorąco polecam.
Wydawnictwo: Videograf SA
data wydania 15 lutego 2016
liczba stron 276
„Ósmy kolor tęczy” autorstwa Martyny Senator to przepiękna opowieść o młodej dziewczynie, która kilka lat wcześniej w wypadku samochodowym straciła zarówno matkę, jak i wzrok. Lilka ma osiemnaście lat, jest atrakcyjna, ale zamknięta w sobie i pomimo starań całej rodziny nie chce się otworzyć na świat. Jej życie ogranicza się do czterech ścian rodzinnego domu, siostry, ojca i babci. Z zewnątrz dopuszcza do siebie tylko dwie osoby – przyjaciółkę Patrycję i Mikołaja, z którym może pogadać o wszystkim. I nagle w jej życiu pojawia się ktoś jeszcze, Tomek - kolega jej siostry ze studiów, który ma jej udzielać korepetycji z fizyki, bo przed Lilką matura. Tylko jak wytłumaczyć fizykę komuś, kto nie widzi? Jednak Tomek znajduje na to sposób, a razem z nim drogę do serca dziewczyny, która za jego namową zgadza się wyjść na zewnątrz. Między Tomkiem, a Lilką rodzi się uczucie, ale czy jest szczere? I czym spowodowane? Czy Tomek rzeczywiście trafił do domu Lilki przypadkiem? A może miał w tym jakiś cel?
„Ósmy kolor tęczy” to wzruszająca opowieść o tym, że widzi się nie tylko oczami, bo równie dobrze mogą je zastąpić inne zmysły. Jest to też opowieść o winie i karze oraz o rodzinnych tajemnicach, które wiele potrafią zmienić, a do tego lekko napisana, wciągająca, poruszająca i zmuszająca do zastanowienia, z bardzo wyraziście opisanymi pierwszoplanowymi bohaterami, których nie da się nie polubić. Postacie drugoplanowe są już mniej dokładnie naszkicowane, ale chyba właśnie takie mają być, by nie zaburzyć głównego wątku tej powieści. Bo to Lilka i Tomasz są tu najważniejsi i to wokół nich toczy się ta historia, ich dotyczy, na nich się opiera.
„Ósmy kolor tęczy” to nie jest typowa love story z łatwym do przewidzenia szczęśliwym zakończeniem, o nie, bo zakończenie naprawdę zaskakuje. Zresztą wiele rzeczy w tej książce zaskakuje i to zaskakuje na plus, więc tym bardziej ją polecam. Naprawdę warto po nią sięgnąć i przekonać się, jak to jest żyć w całkowitej ciemności i tylko wyobrażać sobie, co jak wygląda, a ten oto fragment świetnie wam to zobrazuje:
"Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, pewnie pomyślałby, że zrywam czereśnie. I miałby rację. Chociaż ja osobiście użyłabym innego określenia. Bo tak naprawdę to coś więcej niż zwykłe zbieranie czereśni. To dość nietypowa zabawa w chowanego. Reguły gry są nieco zmodyfikowane, ale idea pozostaje ta sama: znaleźć tego, który się schował. Przebiegam opuszkami palców wzdłuż wątłych gałązek, szukam między liśćmi, a kiedy w końcu natrafiam na miękką, soczystą kulkę, wrzucam ją do koszyka. Zaklepany. "
„Ósmy kolor tęczy” Martyny Senator to książka starannie wydana, ma ładną, przyciągającą wzrok okładkę, która sprawia, że od razu chce się po nią sięgnąć. I naprawdę warto to zrobić, choćby po to, żeby przekonać się jak to jest „zobaczyć’ świat nie widząc. Gorąco polecam.