Strona 1 z 2

The Wall of Winnipeg and Me - Mariana Zapata (duzzza22)

PostNapisane: 3 marca 2016, o 01:12
przez Duzzz
Obrazek

The Wall of Winnipeg and Me - Mariana Zapata [romans współczesny; slow romance]

Vanessa Mazur knows she's doing the right thing. She shouldn't feel bad for quitting. Being an assistant/housekeeper/fairy godmother to the top defensive end in the National Football Organization was always supposed to be temporary. She has plans and none of them include washing extra-large underwear longer than necessary.

But when Aiden Graves shows up at her door wanting her to come back, she's beyond shocked.

For two years, the man known as The Wall of Winnipeg couldn't even find it in him to tell her good morning or congratulate her on her birthday. Now? He's asking for the unthinkable.

What do you say to the man who is used to getting everything he wants?


Ostatnio nic nie pisałam, ale ta książka jednak zasługuje, żeby o niej troszkę więcej powiedzieć i do niej zachęcić. :wink:


Nasi główni bohaterowie to:

  • Vanessa Mazur - 26-letnia graficzka, która próbuje w swoim życiu coś osiągnąć i zrealizować swoje marzenia/plany; z poczuciem humoru i wielkim sercem; mająca okropną rodzinkę :ohlala: i na dokładkę okropnego szefa/ex-szefa :hyhy:

  • Aiden Graves - 30-letni futbolista, Kanadyjczyk, mruk, egoista, zamknięty w sobie, do tego wielki niedźwiedź :lol: układający puzzle dla relaksu i wegan :hihi: wszystko do siebie pasuje co nie? ta budowa ciała, weganizm, układanie puzzli, a i chodzenie spać o 21 :lol:

Historia zaczyna się jak jeszcze Vanessa pracuje dla Aidena jako asystentka. Chodź tak naprawdę zajmuje się wszystkim sprzątaniem/gotowaniem/układaniem planu/potwierdzaniem spotkań. Bohaterka postanawia w końcu rozpocząć swoją karierę i skupić się na projektowaniu, m.in. okładek romansów. Jej plany jednak biorą w łeb, planowała sobie spokojne odejście, a tu niestety los chciał inaczej. Odchodzi nagle i w gniewie. A potem się wszystko zaczyna :hyhy: Po miesiącu Aiden poddaje się i rusza by namówić Vanessę do powrotu...
Spoiler:


Mamy świetnego bohatera pobocznego i dobrego przyjaciela Vanessy Zaca, do tego piekielną rodzinkę Vanessy, z którą ona jeszcze utrzymuje kontakt, nie mogłam w to uwierzyć po tym co z nimi przeszła :ohlala: Boi się ciemności, ma problemy z kolanem nie mówiąc o tym, że kilka lat mieszkała w rodzinie zastępczej.

Uwielbiam romanse ze sportowcami, po drugie uwielbiam romanse biurowe/ relacje szef-pracownicą i tu to wszystko znalazłam. Więc nie jestem pewnie obiektywna jeśli chodzi o tę książkę :wink: Z panią Zapatą miałam już przyjemność się zapoznać. Pierwszym moim spotkaniem z nią był Kulti, drugim Under Locke, obie książki stały się jednymi z moich ulubionych, polubiłam bohaterów i polubiłam styl Zapaty. Poprzeczka w związku z The Wall of Winnipeg and Me była postawiona wysoko, ale autorka nie zawodzi. Robi mieszankę wybuchową Locke i Kultiego w postaci Aidena. Jak jej nie kochać. <3

Podobieństwo z Locke już widać na początku, relacje Aidena z pracownicą i to co powoduje, że odchodzi Vanessa. Locke jest jednak bikerem więc jest bardziej wulgarny o ile mogłabym to tak ująć, a Aiden w tym przypadku ma postawę Kultiego, on milczy, dozuje swoje słowa. Gdy czytałam Kultiego zastanawiałam się czy bohater tak mało mówiący potrafi złożyć dłuższe wypowiedzi po angielsku tu z początku miałam podobnie w przypadku Aidena. :wink:

Aiden to wegan, a do tego jego sposobem na relaks jest układanie puzzli, jego życiem i wielką miłością jest granie, to jest jego jedynym celem-bycie futbolistą. W jego życiu były 3 osoby, które kochał, dziadkowie i były trener, który go do futbolu namówił i zachęcił.
Postać Aidena jest bardzo złożona, począwszy od jego dzieciństwa po dalsze losy. Autorka idealnie dozowała nam o nim informacje, z każdą kolejna stroną się otwierał przed Van.

Tu nie ma skakanie na siebie od pierwszych stron, tu spotkamy kogoś kto traktuje w sumie swoją asystentkę jak dodatek do domu jak mebel i niekoniecznie przykuwa większą uwagę do niej, tu spotkamy osobę o wielkim sercu, która pomimo iż została tak potraktowana lubi swojego buca-szefa. Ich związek rozwija się powoli, na początku jedno i drugie uczy się siebie nawzajem, jak ze sobą funkcjonować na nowym gruncie, bo już nie ma między nimi relacji typowo zawodowych, ona nie będzie mu usługiwać on nie może tego od niej wymagać. Następnie wchodzą w etap przyjaźni, poznają się lepiej, więcej zdradzają szczegółów ze swego życia. Zaczynają tworzyć wspólny team, Team Graves, gdzie stają za sobą murem, kiedy on jej potrzebuje ona zawsze jest dla niego, kiedy ona go potrzebuje on jest zawsze dla niej[to jemu przychodzi z czasem, wszystkiego się chłopak musi nauczyć, uczy się na swoich błędach i je naprawia].

W tym związku jest wiele wzajemnego zrozumienia, wiele cierpliwości. A na sceny seksu nie liczcie zbyt szybko, pojawia się na końcu. :wink: Czy jest bardzo dobrze napisana trudno mi ocenić, ale wiem, że końcówkę uwielbiam, przeczytałam trzykrotnie i nie chodzi o scenę, bo ona jest dodatkiem, ale chodzi o nich i o to, że w końcu przyznają się przed sobą, że są w sobie do szaleństwa zakochani. :love:

Zapata dzięki takiemu przedstawieniu postaci, dzięki wolno rozwijającemu się romansowi tworzy we mnie pewność, że ta dwójka bohaterów głównych będzie ze sobą do grobowej deski. Oni przetrwają wszystko razem, bo ich miłość pokona wszelkie przeciwności. Za to uwielbiam pióro i pomysły Zapaty. Oby takich powieści jak Under Locke, Kulti, The Wall of Winnipeg and Me więcej. Życzę jej wszystkiego dobrego i dużo weny twórczej, by nie wpadła w pogoń za kolejnymi książkami, ale żeby tak jak tą poprawiała do ostatniej chwili, ale qrcze z takim efektem. Warto było czekać. Polecam :!: Dla mnie to 5/5 na GR. :love:

PostNapisane: 3 marca 2016, o 09:00
przez szuwarek
zachęcasz tym bohaterem... :wink:

PostNapisane: 3 marca 2016, o 09:15
przez Szczypta_Kasi
Brzmi super.
Kurcze, gdyby nie ten mój angielski, to już bym czytała. A tak to muszę się z tym przespać, przekonać się, przełamać opory ;)

PostNapisane: 3 marca 2016, o 09:48
przez Viperina
Jak nie lubię sportowców, tak czuję się zachęcona :)

PostNapisane: 3 marca 2016, o 10:23
przez kejti
Brzmi ciekawie :) już sobie zapisałam książeczkę :hyhy:

PostNapisane: 3 marca 2016, o 15:20
przez Duzzz
Czytajcie, naprawdę warto. :-D
Dla bohatera, który jak już się bierze za naprawianie błędów i kochanie to na całego. :mrgreen:
Ale również dla rozwijającego się uczucia między dwójką głównych bohaterów.
Jeszcze kolejną zaletą tej książki jest przyjaźń Van z Zackiem :wink:

PostNapisane: 3 marca 2016, o 16:34
przez Alias
Duz, skończyłam wczoraj i jak dla mnie to rekordowo szybko, zważywszy na to jakie to opasłe tomisko. Wyczekiwałam tego tytułu tak długo, że się przyblokowałam i miałam problemy, żeby cokolwiek nowego zacząć, a zaczęte skończyć :hyhy:

Po przeczytaniu doszłam do wniosku, że Zapata zdecydowanie musi zatrudnić profesjonalnego edytora. Nie wiem czy przy jej poprzednich tytułach nie zauważałam błędów czy ich tam najzwyczajniej nie było, ale tutaj :ermm: ... Cała masa powtórzeń, a przy niektórych wyrazach zastanawiałam się czy w ogóle powinny znajdować się w zdaniu, a wewnętrzne monologi bohaterki można by trochę tu i ówdzie poskracać...
Ale tak naprawdę to jedyny większy minus tej pozycji, nie ona pierwsza i nie ostatnia sama poprawia swoje książki i czytenik musi się z tym pogodzić. Wybaczam, ale apeluję :lol: Wyjdzie to na lepsze jej (podobno strasznie się stersowała zanim ten tytuł w końcu trafił do sprzedaży) i czytelnikom.
Ale koniec marudzenia... bo prawdą jest, że Zapata kupiła mnie Kultim i sposobem w jaki opowiada swoje historie, bohaterami (chociaż w tym przypadku Van niekiedy potrafiła mnie zirytować) i tym jak układa czy buduje ich wzajemne relacje, stylem (chociaż tutaj wymagał małych poprawek) i poczuciem humoru.
Podobnie jak Duz, ostrzegam, że tutaj ognia od pierwszych stron nie znajdziecie. To nie ten tytuł. Tutaj poczytacie o przyjaźni, zrozumieniu, poczuciu przynależności, budowaniu zaufania...
Nawet bohater, który w zasadzie nie powinien zdobyć sympatii, bo małomówny, pewny siebie gbur, żeby nie użyć określenia toporny...potrafi nas do siebie w końcu przekonać.
Zagadzam się również, że zakończenie było naprawdę dobre :)

...a pojęcie slow burn we współczesnym romansie powoli zaczyna = nazwisku Zapata :)

p.s. Zack był fajny, mógłby dostać swoją historię :)

Edit: pozytywna recenzja http://www.heroesandheartbreakers.com/blogs/2016/03/redeeming-adrian-mariana-zapata-the-wall-of-winnipeg-and-me#more

PostNapisane: 4 marca 2016, o 22:32
przez Duzzz
Szkoda tylko, że Adrian a nie Aiden :wink:

Tak, też bym chciała o Zacku sobie więcej poczytać, ale wątpię by Zapata się za niego kiedyś zabrała :smarkam:

Jak się dorwałam do książki to przeczytałam w jeden dzień :red:
Ale muszę się z tobą zgodzić, nie znam na tyle języka by jakoś bardziej wyrokować, ale w jednym momencie coś mi też zgrzytało w konstrukcji zdania i użytych tam słówek.
Jednak ja byłam na takiej fali uniesienia, że książka wreszcie jest, że nawet nie zagłębiałam się :rotfl:

A Van gdzie Cię tak zirytowała? :hyhy:

PostNapisane: 4 marca 2016, o 23:26
przez Alias
:zalamka: Nie wiem co gorsze, czy to, że ja się nie zorientowałam czytając ten artykuł :wstyd:, czy ten brak profesjonalizmu ze strony recenzentki i tak popularnej strony jaką jest H&H....
Trzeba zwrócić im uwagę (w komentarzach), jak nie ty Duz, to ja...

Van irytowała mnie troszkę tym swoim odliczaniem :lol: (jak próbowała się uspokoić, żeby nie wybuchnąć przy Aidenie), a potem tym ciągłym dziękowaniem, dosłownie za wszystko, nawet za najmniejszy pozytywny gest z jego strony... Była świadkiem jego powolnego otwierania się na nią i na innych, więc miała czas zrozumieć (to co w sumie wiedziała i czuła od samego początku), że to facet z wielkim sercem... a jednak ciągle (niemal do końca) jakaś taka była zadziwiona tą jego dobrocią...

PostNapisane: 5 marca 2016, o 00:17
przez Duzzz
Zajrzałam tam i ktoś już zwrócił uwagę w komentarzach :) Chyba, że to ty :wink:
Wiesz co ja się troszkę zatrwożyłam, bo już myślałam, że to ja takiego byka zrobiłam, a ze mną jeśli chodzi o imiona czy nazwiska bohaterów to wszystko możliwe, bo jakoś specjalnej uwagi im nie poświęcam :lol: Jednak imię Aiden mi się bardzo podoba :hyhy:

Hmm.. ja przyjęłam, że to normalny odruch jak się próbuje uspokoić i nie pocisnąć mu wiązanki :evillaugh: Dla jednych to zapewne wdech wydech dla niej liczenie :lol:

Co do przepraszania to przyznam szczerze, że przez pryzmat Aidena tego nie rozpatrywałam jeśli chodzi o jej przepraszanie skupiłam się na jej doświadczeniach z przeszłości. Dopóki nie poszła na swoje w jej życiu działy się same złe rzeczy, no może poza czterema latami z rodzina zastępczą, reszta była jednym wielkim koszmarem, ona była dla rodziny zbędnym meblem, nie liczyła się wcale, a co dopiero mówić o tym by coś oni dla niej zrobili. Coś jej dali czy w jakiś sposób pomogli. Nawet jej przyjaciółka i młodszy brat nie wiedzieli o niej wszystkiego i to prędzej ona coś dla nich robiła, była dla nich wsparciem niż oni dla niej. Nie miałaś ochoty tego jej młodszego braciszka rąbnąć na tym meczu? ja chętnie bym go strzeliła :wink:
Zatem patrząc na to wszystko nie dziwiło mnie, że na wszystko co dobre jej się przytrafiało ze strony Aidena odpowiadała podziękowaniem. Dla niej to nie było naturalne, dla niej to było ciągle zaskoczenie i szczerze mówiąc nie zdziwiłabym się gdyby ona po kolejnych 50 latach dalej mu dziękowała :lol:

PostNapisane: 5 marca 2016, o 01:47
przez Alias
Tak to ja. Krew mnie zalała i nie mogłam się powstrzymać :evil:

Mnie nie chodzi o samą metodę, tylko (i tu pije do tego o czym wcześniej pisałam) jak często Zapata pozwoliła jej to stosować (dobrze, że tylko do mniej więcej połowy to trwało, bo z czasem mordecze myśli ją opuściły :lol:)...

Nie miałaś wrażenia, że tutaj jakby mniej miejsca poświęciła samej tematyce footballu... w porównaniu z Kultim mieliśmy wręcz śladowe ilości. Tutaj jednak więcej było o nich samych, wynikało to zapewne po części z faktu, że dużo więcej czasu spędzali we własnym towarzystwie aniżeli Kulti z Sal (tych łączyło przede wszystkim boisko).

PostNapisane: 5 marca 2016, o 13:41
przez Duzzz
Oj :przytul: To chyba nie powinnam była o tym wspominać :evillaugh:

Trudno tu nie przyznać Ci racji :rotfl:

Tak masz rację i też nad tym się zastanawiałam. Wiesz to może dlatego, że Sal była piłkarką, tu Van jest grafikiem, z Ris podobnie było, u niej było skupione bardziej na jej rodzinie, chorobie i poszukiwaniu pracy i samej pracy w salonie tatuażu.
Jeśli byłaby to historia z punktu widzenia Aidena pewnie byłoby mnóstwo o sporcie, a do tego o zdrowym odżywianiu się i sprawności fizycznej :hihi: Nie mogę się nie śmiać jak wyobrażę sobie faceta wielkiego jak niedźwiedź, który jest weganem i układa puzzle :evillaugh: Te puzzle to muszą wyglądać na bardzo malutkie w jego rękach i że w nich nie zginą :evillaugh: Van chyba nad tym też rozmyślała :mrgreen:

PostNapisane: 6 marca 2016, o 19:26
przez Alias
Bardzo dobrze, że wspomniałaś. Tylko zmiany nie widzę. Dalej jest Adrian :roll: Nie kumam, nikt nie czyta komentarzy pod własnym artykułem...?

Widziałaś na GR jak już dużo ocen po tygodniu. Nieźle ;)

PostNapisane: 7 marca 2016, o 14:13
przez Duzzz
Poszłam zerknąć, rzeczywiście już mnóstwo ocen, większość to 5 i 4 :D Ponad 1700 ocen i średnia 4,5 :) Nie tylko my ją doceniamy :-D
Eloisa James nawet zachwala piątkową notą :lol:

Spodobała mi się ta grafika :evillaugh:
Obrazek

PostNapisane: 10 marca 2016, o 17:12
przez Alias
:) ta, niektóre sa zabawne

Btw, na chwilę obecną to nr 1 (romans) na Amazonie :)

PostNapisane: 11 marca 2016, o 16:50
przez Duzzz
No proszę :-D
Wydaje mi się, że ona też dzięki właśnie Kultiemu się wcześniej troszkę wybiła i teraz to owocuje :D

PostNapisane: 11 marca 2016, o 17:18
przez Księżycowa Kawa
Wygląda na to, że sama niedługo się przekonam, o czym mowa :lol:

PostNapisane: 11 marca 2016, o 20:53
przez Alias
Kawo, masz to w najbliższych planach?
duzzza22 napisał(a):No proszę :-D
Wydaje mi się, że ona też dzięki właśnie Kultiemu się wcześniej troszkę wybiła i teraz to owocuje :D

W sumie to Under Locke ją rozsławił, a Kultim zdobyła kolejne grono wielbicielek. Jej dwie pozostałe książki przeszły jednak bez większego echa...

Tutaj recenzentka dosłownie rozpływa się nad Kultim:
http://bookloversforlife.com/2015/12/21/kulti-mariana-zapata/
a tutaj o Winnipeg:
http://bookloversforlife.com/2016/03/04/the-wall-of-winnipeg-and-me-mariana-zapata/

PostNapisane: 11 marca 2016, o 21:47
przez Księżycowa Kawa
Wygląda na to, że tak :wink: i chyba nawet niedługo. To wszystko są pojedyncze powieści?

PostNapisane: 13 marca 2016, o 20:56
przez Duzzz
Tak wszystkie to są pojedyncze powieści. Chodź w Kultim możesz na chwilę spotkać parę głównych bohaterów z Under Locke :wink:
Alias napisał(a):Kawo, masz to w najbliższych planach?

Podarowana ode mnie w polecankach :hyhy:

Alias napisał(a):W sumie to Under Locke ją rozsławił, a Kultim zdobyła kolejne grono wielbicielek. Jej dwie pozostałe książki przeszły jednak bez większego echa...

Może przez to, że to jednak kiedyś ff było i przez to nie poszło dalej, a może tematyka.
Masz rację chyba rzeczywiście zaczęło się od Locke :mysli: Trafiła z bikerem w porę :lol:

Alias napisał(a):Tutaj recenzentka dosłownie rozpływa się nad Kultim:
http://bookloversforlife.com/2015/12/21/kulti-mariana-zapata/

I finished this huge book in a day, even though it didn’t feel like a long book AT ALL

To jest bardzo trafne stwierdzenie. Tak mam już z kolejną książką Zapaty, kompletnie nie czuję tej ilości stron. Mogłaby ich napisać zapewne 1200 i też przeczytałabym jednym tchem :lol:

Jak ja się z nią zgadzam, nawet mówimy miejscami o tym samym w naszych recenzjach :hihi:
To co mi się przypomniało, a zapomniałam o tym wspomnieć to podobała mi się jeszcze jedna rzecz, pomimo iż Aiden był rozpoznawalny to jednak swoje życie prywatne chronił od tej całej szopki z paparazzi. :wink:

PostNapisane: 13 marca 2016, o 22:11
przez Alias
duzzza22 napisał(a):
Alias napisał(a):Kawo, masz to w najbliższych planach?

Podarowana ode mnie w polecankach :hyhy:

Dobrze, dobrze Duz... reklamuj Zapatę ;)

Kawo, ty chyba czytujesz Ashley, prawda? To jak przypadnie Ci Zapata do gustu, to spróbuj Under Locke, bo tam trochę ashleyowo jest. Mnie akurat ta pozycja mniej przypadła do gustu, ale to dlatego, że te bikerowe klimaty to raczej nie moja bajka. Ale Duz bardzo zachwala :)

PostNapisane: 13 marca 2016, o 22:17
przez Księżycowa Kawa
Będę miała to na uwadze.
Nawet jeśli to jest dobrze napisana książka?

PostNapisane: 14 marca 2016, o 09:36
przez Alias
To do mnie?
Tak, nawet jeżeli jest dobrze napisana. Są rzeczy w których nie do końca się odnajduję, aczkolwiek masochistycznie nie rezygnuję i wciąż próbuję. Na przykład teraz mam taki tytuł przed sobą, ale czy zdołam dobić do końca... :bezradny:

PostNapisane: 14 marca 2016, o 12:42
przez Księżycowa Kawa
Tak.
Sama czasem ze zdumieniem odkrywam, że coś mi się podoba, choć w dziewięćdziesięciu procent przypadków takich historii bywam na nie. Z drugiej strony wybór jest, a że wszystkiego się nie da i tak trzeba wybierać...

PostNapisane: 21 marca 2016, o 21:36
przez Liberty
A ja się tak zastanawiam czy tę książkę można nazwać romansem. Przez 3/4 to raczej historia rodzącej się w bólach przyjaźni.