Włoskie wakacje - Susan Elizabeth Phillips (rewela)
Napisane: 21 maja 2015, o 20:34
„Włoskie wakacje” na pewno nie wpiszą się na listę moich ulubionych książek pani Philips, choć też nie mogę powiedzieć, by czas nad nią spędzony był zmarnowany, o NIE!
Bywa czasem tak, że jak czytam jakąś książkę i nie wkręcę się od początku, to czytam tylko po to, by w ogóle skończyć, by poznać zakończenie…wiem mega prozaiczny powód ale zdarza się No i czasem, w czasie czytania poruszy mnie jedno zdanie i ja zmieniam zdanie odnośnie całej książki! W przypadku „Włoskich wakacji” było to zdanie… „Isabel zapomniała o oddychaniu”… a po drodze i ja o tym zapomniałam! Końcówkę książki pochłonęłam z gęsią skórką na ciele to było niesamowite! Hihi! Nie wiem dlaczego akurat to zdanie. Wzruszyła mnie chyba siła przekazu, bo przecież w jakim stanie musiała być główna bohaterka skoro cała jej wiedza o sobie poszła się…no poszła w las??!?? Ech..
Isabel Favor jest takim typem uporządkowanej kobiety, takiej która wszystko musi mieć pod kontrolą! To taki Christian Grey w spódnicy ok., może nie w sensie seksualności Isabel z zawodu jest psychologiem. Chyba w myśl zasady, że człowiek z problemami idzie na psychologie, by pomóc samemu sobie. Isabel wychowała się w dysfunkcyjnej rodzinie, gdzie rodzice byli bardziej skupieni na sobie, gdzie dziecko było pozostawione same sobie… i tak dziewczyna szybko zaczęła dbać sama o siebie, Dzięki zdobytemu wykształceniu odniosła ogromny sukces, stała się psychologiem, bądź jak kto woli guru dla mas – wiecie, kilka wydanych książek, kilka wykładów. Sama, co najważniejsze stara się postępować według swoich doktryn i założeń. Tylko dzięki temu daje sobie radę w funkcjonowaniu w świecie, tylko w ten sposób ogarnia CHAOS, który jest tym co ją najbardziej przeraża! Przypomina jej o tym wszystkim mała bransoletka z wygrawerowanym „oddychaj”, co znaczyło: koncentracja, medytacja, modlitwa… Oj! Ogromny to musiał być strach przed chaosem…
Pewnego dnia zdarza się, że cały uporządkowany świat bohaterki runął! Isabel straciła wszystko: majątek, wiarygodność swoich psychologicznych teorii a w dodatku ukochany mężczyzna zostawił ją dla innej. Zdesperowana, ba! Załamana dziewczyna wyrusza w podróż do słonecznej Italii, coś jak bohaterka w „Pod słońcem Toskanii” Plan ma jeden: musi odzyskać spokój i na nowo ogarnąć życie! Z tym, że w jej życie wkradł się WIELKI CHAOS w postaci Lorenza Gage’a!
Lorenzo, Ren dla przyjaciół, jest aktorem, który grywa przede wszystkim role czarnych charakterów. Jest niesamowicie wiarygodny w swoich kreacjach, pewnie dlatego, że sam uważa, że jest nośnikiem wszystkiego co złe! W końcu jako dzieciak był niezłym utrapieniem dla rodziców… a to dlatego, że bogaty chłopiec chciał zwrócić uwagę dorosłych na swoją osobę.. (oj skopane dzieciństwo miał ten chłop, skopane! podobnie jak nasza Isabel)
Już jako dorosły facet, Ren wyrobił sobie swoją markę – „faceta zabijaki” wszyscy go tak postrzegali, a na nim nie robiło to żadnego wrażenie
Tymczasem Ren okazuje się właścicielem domku, który Isabel wynajęła na wakacje. A, że im obojgu przydarzyła się prawdziwa „włoska przygoda” (podobno Włosi są bardzo rozwieźli, ale Amerykańce też ), to ich początkowe relacje raczej nie były słodkie i przyjemne… W ogóle nic między nimi nie było za słodkie…hmmm, ale między Isabel a Renem istnieje naprawdę niesamowite przyciąganie! I… o tak coś się zaczyna dziać!! Co prawda, ona boi się zaangażować w jakikolwiek związek zanim nie uporządkuje swoich spraw, on jest przerażony dobrocią i „świętością” Isabel... bo przecież jest taaaki zły!
I tak, zaczynają się niesamowite włoskie wakacje Isabel i Rena, a w tle odbywają się poszukiwania „bożka płodności” i rodzinne dramaty byłej żony Lorenza!
Jak już wspomniałam, książka cudem nie była, ale i tak miło spędziłam z nią czas. Jak zwykle zachwycały mnie dialogi między bohaterami te ich wspólne przekomarzanie!
Postać dzieci? miodzio!
No i kreacje bohaterów… nie oszukujmy się pierwsza klasa! Tylko historia słabo do mnie przemówiła
Bywa czasem tak, że jak czytam jakąś książkę i nie wkręcę się od początku, to czytam tylko po to, by w ogóle skończyć, by poznać zakończenie…wiem mega prozaiczny powód ale zdarza się No i czasem, w czasie czytania poruszy mnie jedno zdanie i ja zmieniam zdanie odnośnie całej książki! W przypadku „Włoskich wakacji” było to zdanie… „Isabel zapomniała o oddychaniu”… a po drodze i ja o tym zapomniałam! Końcówkę książki pochłonęłam z gęsią skórką na ciele to było niesamowite! Hihi! Nie wiem dlaczego akurat to zdanie. Wzruszyła mnie chyba siła przekazu, bo przecież w jakim stanie musiała być główna bohaterka skoro cała jej wiedza o sobie poszła się…no poszła w las??!?? Ech..
Isabel Favor jest takim typem uporządkowanej kobiety, takiej która wszystko musi mieć pod kontrolą! To taki Christian Grey w spódnicy ok., może nie w sensie seksualności Isabel z zawodu jest psychologiem. Chyba w myśl zasady, że człowiek z problemami idzie na psychologie, by pomóc samemu sobie. Isabel wychowała się w dysfunkcyjnej rodzinie, gdzie rodzice byli bardziej skupieni na sobie, gdzie dziecko było pozostawione same sobie… i tak dziewczyna szybko zaczęła dbać sama o siebie, Dzięki zdobytemu wykształceniu odniosła ogromny sukces, stała się psychologiem, bądź jak kto woli guru dla mas – wiecie, kilka wydanych książek, kilka wykładów. Sama, co najważniejsze stara się postępować według swoich doktryn i założeń. Tylko dzięki temu daje sobie radę w funkcjonowaniu w świecie, tylko w ten sposób ogarnia CHAOS, który jest tym co ją najbardziej przeraża! Przypomina jej o tym wszystkim mała bransoletka z wygrawerowanym „oddychaj”, co znaczyło: koncentracja, medytacja, modlitwa… Oj! Ogromny to musiał być strach przed chaosem…
Pewnego dnia zdarza się, że cały uporządkowany świat bohaterki runął! Isabel straciła wszystko: majątek, wiarygodność swoich psychologicznych teorii a w dodatku ukochany mężczyzna zostawił ją dla innej. Zdesperowana, ba! Załamana dziewczyna wyrusza w podróż do słonecznej Italii, coś jak bohaterka w „Pod słońcem Toskanii” Plan ma jeden: musi odzyskać spokój i na nowo ogarnąć życie! Z tym, że w jej życie wkradł się WIELKI CHAOS w postaci Lorenza Gage’a!
Lorenzo, Ren dla przyjaciół, jest aktorem, który grywa przede wszystkim role czarnych charakterów. Jest niesamowicie wiarygodny w swoich kreacjach, pewnie dlatego, że sam uważa, że jest nośnikiem wszystkiego co złe! W końcu jako dzieciak był niezłym utrapieniem dla rodziców… a to dlatego, że bogaty chłopiec chciał zwrócić uwagę dorosłych na swoją osobę.. (oj skopane dzieciństwo miał ten chłop, skopane! podobnie jak nasza Isabel)
Już jako dorosły facet, Ren wyrobił sobie swoją markę – „faceta zabijaki” wszyscy go tak postrzegali, a na nim nie robiło to żadnego wrażenie
Tymczasem Ren okazuje się właścicielem domku, który Isabel wynajęła na wakacje. A, że im obojgu przydarzyła się prawdziwa „włoska przygoda” (podobno Włosi są bardzo rozwieźli, ale Amerykańce też ), to ich początkowe relacje raczej nie były słodkie i przyjemne… W ogóle nic między nimi nie było za słodkie…hmmm, ale między Isabel a Renem istnieje naprawdę niesamowite przyciąganie! I… o tak coś się zaczyna dziać!! Co prawda, ona boi się zaangażować w jakikolwiek związek zanim nie uporządkuje swoich spraw, on jest przerażony dobrocią i „świętością” Isabel... bo przecież jest taaaki zły!
I tak, zaczynają się niesamowite włoskie wakacje Isabel i Rena, a w tle odbywają się poszukiwania „bożka płodności” i rodzinne dramaty byłej żony Lorenza!
Jak już wspomniałam, książka cudem nie była, ale i tak miło spędziłam z nią czas. Jak zwykle zachwycały mnie dialogi między bohaterami te ich wspólne przekomarzanie!
Postać dzieci? miodzio!
No i kreacje bohaterów… nie oszukujmy się pierwsza klasa! Tylko historia słabo do mnie przemówiła