Strona 1 z 2

Rock Chick Renegade - Kristen Ashley (Księżycowa Kawa)(rewela)

PostNapisane: 28 kwietnia 2015, o 22:22
przez Księżycowa Kawa
Obrazek

Jules has got a score to settle against the drug dealers of Denver. Vance has made it his mission that Jules won’t get dead while dishing out vigilante justice. Jules doesn’t have time for romance, she’s too busy saving the world and she enlists Zip (the gunstore owner), Heavy (an ex-PI) and Frank (a mysterious recluse) to help.

The Rock Chicks of Fortnum’s Bookstore get involved to provide romantic advice and guidance, none of which Jules accepts at first. The Hot Bunch of Nightingale Investigations adopt Jules as one of their own. Even though Jules tries to hang on to her inner Head Crackin’ Mamma Jamma, the Rock Chicks; Hot Bunch; Jules’s long-suffering Uncle Nick; Jules’s friend the rotund, African-American, Jackie-O wannabe, May; and especially Vance will stop at nothing to wear her down.

But Jules makes some bad guys pretty angry and one is dedicated to taking her out. Vance and the Hot Bunch have to pull out all the stops to keep her alive. At the same time, Jules and Vance learn the true meaning of home but once they find this precious entity they’ve been searching for all their lives, will Jules’s enemies tear it away?



Trzeba przyznać, że Jules Lawler miała efektowne (wystrzałowe!) wejście już w „Rock Chick Redemption”, a w „Rock Chick Renegade” bez trudu podtrzymała owo wrażenie, jakie wywarła. Tak w ogóle początkowo sądziłam, że Jules będzie jednak nieco rozważniejsza od Indy, Jet czy też Roxie, lecz kilka zdań później kompletnie zmieniłam opinię, gdyż okazała się jeszcze bardziej zakręcona niż one trzy razem wzięte. A potem nieźle mnie zaskoczyła, gdy w pewnej chwili podjęła decyzję, kierując się zdrowym rozsądkiem. Muszę się przyznać, że tego po niej się nie spodziewałam. Naprawdę należy się jej za to duży plus.

No cóż, jako że Jules utraciła większość swojej rodziny i pozostał jej jedynie Nick, a także była wyjątkowo zajęta ratowaniem świata, sprawiło to, że unikała zaangażowania, nie mając ochoty ryzykować i tym samym praktycznie nie miała prywatnego życia. Rodzinę znalazła sobie w osobach uciekinierów, przede wszystkim w trzech chłopcach – Roam, Sniff i Park – którzy okazują się dla niej najbliżsi. I do tego stopnia, że nagła śmierć Parka skłania ją do podjęcia krucjaty przeciwko dilerom narkotyków, których śledzi, przecina opony w ich samochodach, podrzuca dymne bomby i szkodzi im, jak tylko potrafi. Aż pewnego dnia zostaje zmuszona w biały dzień do ostrzelania samochodu dilera-kretyna, który uznał jej działania za próbę zwrócenia uwagi, zaczął się do niej przystawiać i nic do jego pustej mózgownicy nie docierało.

Świadkiem owej strzelaniny jest praktycznie całe towarzystwo z Fortnum’s. No i oczywiście Vance Ouray Crowe, który nawet usiłował przesłuchać Jules, choć dopiero drugie przesłuchanie przyniosło ciekawsze efekty. Krótkie spotkanie pomiędzy nimi ma interesujące następstwa, ponieważ zwariowani przyjaciele Jules (Zip, Heavy i Frank) z pełnym przekonaniem twierdzą, że już go się nie pozbędzie, uznawszy ją za jego partnerkę (nie tylko oni) i fama poszła w świat, to znaczy się rozprzestrzeniła się po ulicach Denver niczym pożar. A zaprzeczanie nic nie dało. Kolejne spotkanie Jules z Vancem okazało się niezwykle charakterystyczne, bo miał niesamowite wejście, otóż gdy się obudziła, on leżał w jej łóżku, a przedtem zdążył jeszcze zapluskwić jej mieszkanie, jak później wyszło na jaw.

Wkrótce Jules przekonuje się, że nie ma takiej siły, która pozwoliłaby jej pozbyć się Vance’a, choć próbuje na rozmaite sposoby. Tyle że Vance nie zamierza rezygnować z najlepszego, co trafiło mu się w życiu i krok po kroku udowadnia, wytrwale dążąc do celu. Nadzwyczajne! Vance to po prostu prawdziwy mężczyzna, który dokładnie wie, czego pragnie i ma swoje sposoby, aby to zdobyć. I przede wszystkim umiejętnie sobie radzi z Jules.

Tak się składa, że w „Rock Chick Renegade” dzieją się niesamowite rzeczy. Jules niestrudzenie i uparcie zatruwa życie dilerów, mając za sobą wsparcie w postaci firmy Nightingale, szczególnie Luke’a – tak, że praktycznie wszyscy marzą o tym, aby znikła z ulic, a nawet jeden z bossów podejmuje z nią negocjacji. Jednocześnie przy tym walczy sama z sobą, aby za bardzo nie zaangażować się w związek z Vancem, mając w pamięci tych wszystkich, których utraciła. No i tym bardziej, że jej emocjonalny rottweiler skłaniał ją do zaciętej obrony. Nikaragua z kolei wydawała się być odpowiednim rozwiązaniem na te problemy, choć osobiście sądzę, że to by nie wystarczyło (Vance potrafi bardzo dobrze tropić). Oznaczało to między innymi, że wielokrotnie zrywała z Vancem, przez co doszło do pewnego nieporozumienia (ach, te późniejsze wyjaśnienia!). Z tego wszystkiego nie zauważa nawet, kiedy paczka z Fortnum’s w błyskawicznym tempie ją zaadoptowała, dając potrzebne wsparcie.

Pojawia się mnóstwo zachwycających momentów, gdzie prym wiodą rozmowy i konwersacje, które prowadzą tak szczerze i nieskrępowanie, a także te chwile, gdy Jules informowała o tym i owym, tworząc przy tym niesamowitą atmosferę w powieści. Rozmowy z kotem. Vance mówiący, aby się zamknęła, co miało swój specyficzny urok. Albo trafny sposób, w jaki Duke podsumował sytuację podczas narady wojennej. Dialogi są po prostu rewelacyjne oraz pełne życia i stanowią naprawdę mocną stronę książek Kristen Ashley. Próba Jules dbania o reputację, jaką się cieszyła na ulicy – znana jako Law – co wymagało określonego zachowania, przynajmniej w jej mniemaniu. Jej gotowanie. Albo robienie na drutach, które miało ją uchronić przed nudą, gdy postanowiła przestać rozwalać głowy przestępcom. Jej reakcja na byłą Vance’a. Wieczór w Smithie’s, który jak zwykle wymknął się spod kontroli, choć wydawało się, że tym razem będzie inaczej. Oprócz tego jestem pod wrażeniem, jak to wszystko razem wyszło fabularnie, jak to wszystko znakomicie do siebie pasuje i stanowi spójną całość. Zarazem było inaczej, niż się spodziewałam. Zwyczajnie nie do opisania, ale jak najbardziej do przeczytania.

I faktycznie przy tym w „Rock Chick Renegade” zakrada się niepostrzeżenie poważniejsza nutka i tym samym nastrój nieco się zmienia. Ta końcowa akcja została zgrabnie rozpisana. I dynamicznie. Świetnie wyszła scena w szpitalu – w kilku słowach tak obrazowo zostały nakreślone emocje, przede wszystkim niepokój.

Cykl Rock Chick od samego początku jest bardzo dobry, ale „Rock Chick Renegade” wydaje się być jeszcze lepszy. I jak zwykle dialogi są rewelacyjne.

PostNapisane: 1 maja 2015, o 19:39
przez mad_line
Właśnie w takich chwilach marzę aby znów byc osobą bezrobotną. Roboty nie było, ale przynajmniej był czas na dobrą książkę, a nie tylko parę stron przed snem jak teraz :placze: Wiem, nie za mądre te moje przemyślenia, ale dla takiego ksiązkoholika jak ja, kapitalizm to rzecz straszna :zalamka:

Mam na Kindlu 1. część, może uda mi się zerknąć jeszcze przed emeryturą, bo słyszałam juz legendy o tych książkach.

PostNapisane: 1 maja 2015, o 20:03
przez Duzzz
Legendy legendami, ale nie każdemu się podobają :) Mam jednak nadzieję, że z Tobą kochana tak nie będzie i będziesz razem z nami zachęcać do ich czytania :)

A teraz odnośnie książki i recenzji :)
Kawo, już myślałam, że takie jest tylko moje wrażenie, ale właśnie robi się troszkę poważniej od tej, wcześniej chyba było więcej humoru pomimo podbramkowych sytuacji i czasem te sytuacje były mocno abstrakcyjne tu pojawia się dużo dramatów nie tylko głównych bohaterów, ale i dzieciaków. Szczęście, że jednak spotkał je
Spoiler:


Teraz kolejna to Luke i Ava :cheer: Już zacieram rączki na to co powiesz o tej zwariowanej zbzikowanej parze, ale tu będzie zabawa. :hyhy:

Ps. Co to tej sceny akcji to masz rację, świetnie rozpisana, brakuje tego w nowszych książkach KA :smarkam:

PostNapisane: 1 maja 2015, o 23:10
przez Księżycowa Kawa
Wiesz, że również miałam wrażenie, że niektóre sytuacje bywały mocno abstrakcyjne, lecz jednocześnie to jakoś wychodziło tak, że jednak w ogólnym rozrachunku to miało sens :)
W tej scenie jest wszystko, co trzeba bez zbędnego i nadmiernego rozpisywania się i wyszło logicznie.
Tak, zasłużyli sobie na szczęście, a Vance dopilnował, aby to było możliwe :evillaugh:

mad_line napisał(a):Mam na Kindlu 1. część, może uda mi się zerknąć jeszcze przed emeryturą, bo słyszałam juz legendy o tych książkach.

Chętnie poznam Twoją opinię na ten temat, najważniejsze zacząć. Zresztą o jedynce też trochę pisałam.

PostNapisane: 3 maja 2015, o 17:34
przez Duzzz
Pewnie, że miało :evillaugh: KA ma tak znakomite pióro, że chyba wszystko 'sprzeda' w przystępny sposób :evillaugh:

Zobaczysz jak bardzo w kolejnej części, będzie jeszcze troszkę o nich więcej :hyhy: Powiem tylko, że Vance jest szybki :evillaugh: Zresztą oni oboje są :evillaugh:

PostNapisane: 4 maja 2015, o 01:31
przez Księżycowa Kawa
I właśnie to mi się podoba u Ashley, co normalnie staram się omijać, a ona jednak potrafi przekonać i robi to w atrakcyjny sposób :)
Panowie u Ashley zwykle tacy są i nie miewają wahań nastroju, tylko dobrze wiedzą, czego chcą :hyhy:
Jestem coraz bardziej ciekawa dalszej części.

PostNapisane: 4 maja 2015, o 13:00
przez Duzzz
Niektórym się zdarza na początku nie wiedzieć czego chcą, ale tylko na początku, dopiero ich spotkasz :hyhy:

Ciekawa? Ja myślałam, że już ją czytasz :P

PostNapisane: 4 maja 2015, o 17:59
przez Księżycowa Kawa
Nie, jeszcze nie, wykańczam krótsze, ale może na dniach, bo jakoś mnie niecierpliwość dopadła :hyhy:
A zatem warto drążyć dalej :evillaugh:
Tak przy okazji mi się przypomniał Nick i jego próby w ćwiczeniu żałobnego wyrazu twarzy, tak na wszelki wypadek :lol:

PostNapisane: 5 maja 2015, o 22:46
przez Duzzz
Chyba się poddałaś i czytasz dalej :)

Nick był spoko :lol:

PostNapisane: 5 maja 2015, o 23:49
przez Księżycowa Kawa
Mniej więcej :hyhy:
Faktycznie, ciekawa postać.

PostNapisane: 6 maja 2015, o 09:45
przez Duzzz
I ta jej przyjaciółka z pracy też :lol:

PostNapisane: 8 maja 2015, o 17:03
przez Księżycowa Kawa
May? Faktycznie, okazała się niezła. Zresztą tam wszyscy są dobrzy i nieźle zakręceni :evillaugh:

PostNapisane: 8 maja 2015, o 22:37
przez Duzzz
Niestety nie mam pamięci do imion, ale chyba tak właśnie ona :)
No i pojawił się gostek od klubu ze striptizem :lol: Nie mówiąc już o S., która przygarnęła chłopaków. :evillaugh: To jest też postać nietuzinkowa :evillaugh:

PostNapisane: 9 maja 2015, o 17:31
przez Księżycowa Kawa
Również nie mam :)
Smithie pojawia się od pierwszej części i zawsze na początek serwuje swój tekst: czy tańczysz.
Pewnie masz na myśli Shirleen. Szczególnie podczas tego spotkania z Dariusem nieźle się zaprezentowała :lol:

PostNapisane: 9 maja 2015, o 21:24
przez Duzzz
W kolejnej części jeszcze bardziej wymiata :) Tak o nią mi chodziło :D
Smithie będzie cały czas próbować, ale co mu się dziwić :lol: Szkoda, że nie ma książki o Daisy(dobrze pamiętam) ciekawa postac, która na pewno miałaby wiele do powiedzenia w swojej książce i jak biedny musiał być M., gdy się o nią starał :lol:

PostNapisane: 14 maja 2015, o 01:30
przez Księżycowa Kawa
Mnie również postać Daisy interesuje, a Marcus póki co jest wyjątkowo tajemniczy, bo go praktycznie nie ma. Może kiedyś…
Jeszcze bardziej szalona akcja? :shock:

PostNapisane: 14 maja 2015, o 14:14
przez Duzzz
Jeśli chodzi o Sh. to już chyba o niej poczytałaś co było u Avy jak sobie radziła i się tam rządziła :P
Daisy będzie więcej w 7 tomie i Marcusa, będzie to bardziej związane z jej byłą przyjaciółką. Zobaczysz o co chodzi w odpowiednim momencie. ;)

No i jak Vance się szybko zakręcił i nawet Lee wyprzedził :evillaugh:

PostNapisane: 14 maja 2015, o 16:17
przez Księżycowa Kawa
A, to przed tym czeka mnie jeszcze tylko jeden tom.
Taa, Vance rządzi :evillaugh: Dobrze wie, czego chce i nie obijał się :wink:

PostNapisane: 14 maja 2015, o 16:24
przez Duzzz
Szybko się postarali i jakie ładne zakończenie wyszło :)
Teraz czekają Cię książki i piosenkarka :wink:

PostNapisane: 14 maja 2015, o 16:39
przez Księżycowa Kawa
W szóstce piosenkarka? Jeśli tak, to dobrze typuję :wink:

PostNapisane: 14 maja 2015, o 16:42
przez Duzzz
Tak :) I jeszcze raz tak! :evillaugh:
Nie wiem kto zakład wygrał, ale nie wiem czy nie Ava :evillaugh:

PostNapisane: 14 maja 2015, o 16:49
przez Księżycowa Kawa
Czyli dobrze wyczułam, skąd wieje wiatr :)
Te ich zakłady chwilami bywają straszne :hyhy: i pozwalają sobie na coraz więcej.

PostNapisane: 14 maja 2015, o 16:51
przez Duzzz
Ale jakie są komiczne :evillaugh:

PostNapisane: 14 maja 2015, o 16:57
przez Księżycowa Kawa
O dziwo, faktycznie to wychodzi raczej komicznie…

PostNapisane: 14 maja 2015, o 18:54
przez Duzzz
Ja bym chętnie wzięła udział w takich zakładach :evillaugh: