Travis Family (cykl) - Lisa Kleypas (Viperina)
Napisane: 7 marca 2015, o 10:52
Sugar Daddy - Lisa Kleypas
Miało pójść na autorski, ale doszłam do wniosku, że rzecz warta jest recenzji.
Po pierwsze dlatego, że to bardzo ciekawa powieść obyczajowo-psychologiczna. W odróżnieniu od książek Judith McNaught, gdzie wstępy są bardzo długie, ale niekoniecznie wiele wnoszące, tu powolna, snująca się opowieść o dorastaniu Liberty w ciężkiej, lepkiej od gorącego powietrza scenerii Teksasu, ma sens, jest w zasadzie nie tłem, ale samą esencją książki.
A zatem przede wszystkim entourage. Pole kempingowe, na którym w przyczepie mieszkają Liberty i jej matka, na początku z Flikiem, później z Carrington, niezwykle barwni sąsiedzi, na czele z Miss Marvą, wreszcie nawet właściciel pola Spadlek. Bardzo trafnie napisane postacie, odpowiednio wyraziste, a jednocześnie nie przerysowane, nie ma w nich nic z przesady. Szczegółowy opis różnych, pozornie nieznaczących zdarzeń, które jednak układają się w spójną całość i budują postać Liberty.
Liberty to dość nietypowa postać, mocno dostała od życia w kość, z wielu planów i marzeń musiała zrezygnować, żeby w ogóle utrzymać się na powierzchni. Dawno nie widziałam w książce tak ciekawej postaci kobiecej. Bo nie czarujmy się, to Liberty kradnie cały szoł. Hardy i Gage są dodatkiem, owszem, to typowi bohaterowie Kleypas, męscy, zdecydowani, twardzi. Ale to jest książka Liberty. Każdy z nich mógłby być inny i w żaden sposób nie obniżyłoby to wartości tej powieści.
Poznajemy Liberty, kiedy ma czternaście lat i właśnie poznaje Hardy'ego. Metyska, wychowywana przez przedwcześnie owdowiałą matkę, outsiderka. Niezbyt atrakcyjna, nosząca okulary z grubymi szkłami, biedna, na obrzeżach szkolnych towarzystw. Starszy o kilka lat Hardy ratuje ją z przypadkowej opresji i tak zaczyna się wielka, trwająca ponad dekadę niespełniona miłość. Hardy jest klasycznym przypadkiem złego chłopca, zahartowanego przez życiową konieczność dbania o rodzinę (kilkoro młodszego rodzeństwa, ojciec permanentnie w pierdlu, tym razem z dożywociem, matka - zasuszona dewotka). Hardy ma wyraźnie słabość do Liberty, ale ponieważ zamierza wyjechać z miasteczka, by pracować na platformie wiertniczej, nie chce się z nią związać, bo, jak sam twierdzi, gdyby się związał, nie mógłby wyjechać.
W książce dzieje się bardzo dużo,
Romansowo jest krótko i treściwie, Liberty rozdarta między dwoma mężczyznami, z których każdy jest, jak wspomniałam, klasycznym bohaterem Kleypas. Kibicowałam od początku zwycięzcy, z tym, że wiedziałam z góry, kto wygra (wszak przeczytałam blurba następnej książki cyklu, więc mogłam jej bohatera z góry skreślić jako zwycięzcę...). Romans nie jest najważniejszy. Najważniejsza jest Liberty i to, co ją łączy z rodziną Travisów. Tu, przyznaję, przewidywałam inne rozwiązanie zagadki, aczkolwiek to Kleypas jest chyba lepsze. Bardziej romantyczne. Smutniejsze.
Generalnie, bardzo polecam, jak dla mnie 9/10.
Miało pójść na autorski, ale doszłam do wniosku, że rzecz warta jest recenzji.
Po pierwsze dlatego, że to bardzo ciekawa powieść obyczajowo-psychologiczna. W odróżnieniu od książek Judith McNaught, gdzie wstępy są bardzo długie, ale niekoniecznie wiele wnoszące, tu powolna, snująca się opowieść o dorastaniu Liberty w ciężkiej, lepkiej od gorącego powietrza scenerii Teksasu, ma sens, jest w zasadzie nie tłem, ale samą esencją książki.
A zatem przede wszystkim entourage. Pole kempingowe, na którym w przyczepie mieszkają Liberty i jej matka, na początku z Flikiem, później z Carrington, niezwykle barwni sąsiedzi, na czele z Miss Marvą, wreszcie nawet właściciel pola Spadlek. Bardzo trafnie napisane postacie, odpowiednio wyraziste, a jednocześnie nie przerysowane, nie ma w nich nic z przesady. Szczegółowy opis różnych, pozornie nieznaczących zdarzeń, które jednak układają się w spójną całość i budują postać Liberty.
Liberty to dość nietypowa postać, mocno dostała od życia w kość, z wielu planów i marzeń musiała zrezygnować, żeby w ogóle utrzymać się na powierzchni. Dawno nie widziałam w książce tak ciekawej postaci kobiecej. Bo nie czarujmy się, to Liberty kradnie cały szoł. Hardy i Gage są dodatkiem, owszem, to typowi bohaterowie Kleypas, męscy, zdecydowani, twardzi. Ale to jest książka Liberty. Każdy z nich mógłby być inny i w żaden sposób nie obniżyłoby to wartości tej powieści.
Poznajemy Liberty, kiedy ma czternaście lat i właśnie poznaje Hardy'ego. Metyska, wychowywana przez przedwcześnie owdowiałą matkę, outsiderka. Niezbyt atrakcyjna, nosząca okulary z grubymi szkłami, biedna, na obrzeżach szkolnych towarzystw. Starszy o kilka lat Hardy ratuje ją z przypadkowej opresji i tak zaczyna się wielka, trwająca ponad dekadę niespełniona miłość. Hardy jest klasycznym przypadkiem złego chłopca, zahartowanego przez życiową konieczność dbania o rodzinę (kilkoro młodszego rodzeństwa, ojciec permanentnie w pierdlu, tym razem z dożywociem, matka - zasuszona dewotka). Hardy ma wyraźnie słabość do Liberty, ale ponieważ zamierza wyjechać z miasteczka, by pracować na platformie wiertniczej, nie chce się z nią związać, bo, jak sam twierdzi, gdyby się związał, nie mógłby wyjechać.
W książce dzieje się bardzo dużo,
Spoiler:
Romansowo jest krótko i treściwie, Liberty rozdarta między dwoma mężczyznami, z których każdy jest, jak wspomniałam, klasycznym bohaterem Kleypas. Kibicowałam od początku zwycięzcy, z tym, że wiedziałam z góry, kto wygra (wszak przeczytałam blurba następnej książki cyklu, więc mogłam jej bohatera z góry skreślić jako zwycięzcę...). Romans nie jest najważniejszy. Najważniejsza jest Liberty i to, co ją łączy z rodziną Travisów. Tu, przyznaję, przewidywałam inne rozwiązanie zagadki, aczkolwiek to Kleypas jest chyba lepsze. Bardziej romantyczne. Smutniejsze.
Generalnie, bardzo polecam, jak dla mnie 9/10.