Wesele - Paulina Ptasińska (wiedzmaSol)
Napisane: 2 czerwca 2014, o 10:58
OD NIENAWIŚCI DO MIŁOŚCI TYLKO JEDEN KROK
Karolina przerywa studia medyczne w USA i wraca do Polski, aby wziąć ślub ze swoim narzeczonym. Z konieczności Alicja poznaje brata narzeczonego siostry, Wiktora, bogatego faceta z Waszyngtonu, przypisując mu zbytnią dumę i próżność. Kiedy dowiaduje się, że mężczyzna próbował doprowadzić do zerwania zaręczyn Karoliny i Maćka, jej niechęć osiąga apogeum. Jednak w trakcie organizacji wesela siostry, życie Ali obraca się do góry nogami i zmusza do zamiany szarego kostiumu pani prawnik na letnią sukienkę. Co z tego wyniknie?
Polski romans, pierwszy prawdziwy i w ogóle. Serio? No dobrze, zabrałam się za niego, z ciekawości. Napalona byłam jak szczerbaty na suchary, szkoda tylko że się jednak rozczarowałam. Dlaczego? O tym za chwilę.
Mamy czwórkę rodzeństwa. Najstarszą Annę, która już ma męża i różne problemy małżeńskie, Alicję, prawniczkę, szarą myszę w sumie, Karolinę, czyli główną pannę od zamieszania i Michała, najmłodszego, jedynego syna pana doktora Artura i pani kury domowej Małgorzaty.
Główną bohaterką jest tutaj Alicja, marząca o własnych sprawach sądowych, ale nadal siedząca na uczelni asystentka pana profesora Dudka, który to wszystkie swoje obowiązku zrzuca na jej barki. Poprowadzić wykład? Okej! Zrobić zaliczenie? Jeszcze lepiej!
Alicja to taka… No szara zastraszona mysz. Chodzi nawet ubrana na szaro. Oczywiście piękna sukienka przemienia ją w Kopciuszka na balu, ale co zrobić…
Karolina, studiuje w Stanach medycynę, tam zapoznała swego narzeczonego Maćka, wróciła do Polski aby planować ślub. I tu mamy pierwszą z niekończących się niekonsekwencji. Studiują oni oboje, a Karola przybywa do ojczyzny w listopadzie. Z tego co wiem semestr ledwo zdążył się zacząć a ona już opuszcza? Hmm… Żeby jeszcze przyjechała tylko na chwilę, żeby poinformować rodzinę, pobyć z nimi no to pół biedy. Ale ona siedzi na stałe już! Potem w grudniu dojeżdża Maciek i też zostaje w Polsce. To jak oni studiują? Korespondencyjne? Medycynę? Halo, pani Ptasińska?! Coś się pani potentegowało?!
Najciekawsze dla mnie były o ironio losy zamężnej już Anki. Bo życiowe. Zdrowa kobieta, jej mąż to zdrowy facet, a nie mogą mieć dzieci. Blokada jakaś, o to są awantury i przestaje im się układać. No nic dziwnego jak Bara Bara jest zawsze zaplanowane co do godziny. Nie, nie wyśmiewam się, akurat tu współczułam bohaterom.
Ale była też mała nieścisłość. Siostry spotykają się żeby pocieszyć Anię, idą razem na zakupy. Rozmowa o problemach trwa trzy linijki i już wszystkie się śmieją jak w sielance.
Wkurzały mnie właśnie te wybuchy śmiechu, takie ni przypiął ni wypiął. Nie wiadomo skąd. Niby coś ma być śmieszne, autorka sugeruje to czytelnikowi właśnie zachowaniem bohaterów, no ale bardzo mi przykro ja się z nimi nie śmiałam. Bardziej chciało mi się płakać jak czytałam tę książkę. Nie żeby była smutna bo emocji w niej takich prawdziwych to za wiele nie ma, ale tak nad autorką.
Dobrze, wróćmy do bohaterów. Na przyjęciu zaręczynowym 6 grudnia, poznajemy brata pana młodego a zarazem jego drużbę. Czyli parę dla głównej druhny, Alicji. Ona otwiera mi drzwi w stroju swoim codziennym (szaro –szarym) on ją bierze za służbę. Potem ona się przebiera i jemu oczy błyszczą.
Wiktor. Milioner zagadka, arogancki i złośliwy. Podobno nie interesują go obecnie kobiety, jego asystentka jakby mogła wlazłaby mu do łóżka i w życie, mimo że piękna jak garść diamentów i inteligentna on nawet na nią nie spojrzy.
Niby Ala podoba mu się od pierwszej chwili,, ale w rozmowie z Maćkiem mówi że ona taka nijaka. No to jak w końcu?
W ogóle dla mnie to on był taką no powiedzmy sobie szczerze żałosną podróbą Greya. Minus kajdanki.
Alicja Wiktora nie lubi od początku. Po Wigilii, czyli koło 100 strony dowiadujemy się że podobno on chciał Maćka odwieść od zaręczyn z Karolą. No świetnie, ale Ala mu to rzuca w twarz, wcześniej o tym nie było słowa. Oczywiście jeśli nie brać pod uwagę blurba, no ale zakładam że treść książki to to co w środku a nie na okładce w opisie.
Tak to jest napisane jakby czytelnik już wszystko wiedział, siedział z bohaterami razem przy stole i autorka nie miała obowiązku wcześniej wprowadzić w historię. To jeden z przykładów, jeszcze w innych momentach miałam wrażenie nieporadności. Druga rzecz. Postacie są kompletnie totalnie niekonsekwentne. Ala, ambitna prawniczka, dostaje pierwszą wymarzoną sprawę. Rozwód co prawda, no ale ma szansę się pokazać. No i co? Spotyka się z klientką, zadaje jej strasznie drętwe i dziwne pytania, dialog napisany dramatycznie! W ogóle dialogi w tej książce to jakaś porażka. Rozmowa trwa jak na mój gust dwie minuty, bo pani adwokat nie wie o co pytać i musi czekać na pana profesora.
Masakra nie?
Potem dowiadujemy się jeszcze że przeciwnikiem Ali ma być Wiktor. Ale chwila czy on nie ma firmy w USA? On jest prawnikiem? Dlaczego nie wiedziałam o tym kilkadziesiąt stron wcześniej?
W ogóle Wik ma obsesyjną potrzebę kontrolowania wszystkiego. Mało tego że wie kim są wszyscy członkowie rodziny Nowaków (pomysłowość autorki znów się objawiła) to jeszcze potem zabrania Alicji brać tę sprawę. Jakim prawem?
Między bohaterami nie iskrzy. Autorka myśli że tak, czytelnik ma nadzieję że tak, ale nie iskrzy. Nie czuć tej chemii.
Na dodatek książka jest napisana stylem, no nikomu nie ujmując, blogaskowym. Jak czytałam miałam wrażenie że jest to blog jakiejś sfrustrowanej nastolatki.
Nie ma co się rozwodzić dalej jeśli ktoś chce czytać niech robi to na własną odpowiedzialność, bo ja tego polecać nie będę
Karolina przerywa studia medyczne w USA i wraca do Polski, aby wziąć ślub ze swoim narzeczonym. Z konieczności Alicja poznaje brata narzeczonego siostry, Wiktora, bogatego faceta z Waszyngtonu, przypisując mu zbytnią dumę i próżność. Kiedy dowiaduje się, że mężczyzna próbował doprowadzić do zerwania zaręczyn Karoliny i Maćka, jej niechęć osiąga apogeum. Jednak w trakcie organizacji wesela siostry, życie Ali obraca się do góry nogami i zmusza do zamiany szarego kostiumu pani prawnik na letnią sukienkę. Co z tego wyniknie?
Polski romans, pierwszy prawdziwy i w ogóle. Serio? No dobrze, zabrałam się za niego, z ciekawości. Napalona byłam jak szczerbaty na suchary, szkoda tylko że się jednak rozczarowałam. Dlaczego? O tym za chwilę.
Mamy czwórkę rodzeństwa. Najstarszą Annę, która już ma męża i różne problemy małżeńskie, Alicję, prawniczkę, szarą myszę w sumie, Karolinę, czyli główną pannę od zamieszania i Michała, najmłodszego, jedynego syna pana doktora Artura i pani kury domowej Małgorzaty.
Główną bohaterką jest tutaj Alicja, marząca o własnych sprawach sądowych, ale nadal siedząca na uczelni asystentka pana profesora Dudka, który to wszystkie swoje obowiązku zrzuca na jej barki. Poprowadzić wykład? Okej! Zrobić zaliczenie? Jeszcze lepiej!
Alicja to taka… No szara zastraszona mysz. Chodzi nawet ubrana na szaro. Oczywiście piękna sukienka przemienia ją w Kopciuszka na balu, ale co zrobić…
Karolina, studiuje w Stanach medycynę, tam zapoznała swego narzeczonego Maćka, wróciła do Polski aby planować ślub. I tu mamy pierwszą z niekończących się niekonsekwencji. Studiują oni oboje, a Karola przybywa do ojczyzny w listopadzie. Z tego co wiem semestr ledwo zdążył się zacząć a ona już opuszcza? Hmm… Żeby jeszcze przyjechała tylko na chwilę, żeby poinformować rodzinę, pobyć z nimi no to pół biedy. Ale ona siedzi na stałe już! Potem w grudniu dojeżdża Maciek i też zostaje w Polsce. To jak oni studiują? Korespondencyjne? Medycynę? Halo, pani Ptasińska?! Coś się pani potentegowało?!
Najciekawsze dla mnie były o ironio losy zamężnej już Anki. Bo życiowe. Zdrowa kobieta, jej mąż to zdrowy facet, a nie mogą mieć dzieci. Blokada jakaś, o to są awantury i przestaje im się układać. No nic dziwnego jak Bara Bara jest zawsze zaplanowane co do godziny. Nie, nie wyśmiewam się, akurat tu współczułam bohaterom.
Ale była też mała nieścisłość. Siostry spotykają się żeby pocieszyć Anię, idą razem na zakupy. Rozmowa o problemach trwa trzy linijki i już wszystkie się śmieją jak w sielance.
Wkurzały mnie właśnie te wybuchy śmiechu, takie ni przypiął ni wypiął. Nie wiadomo skąd. Niby coś ma być śmieszne, autorka sugeruje to czytelnikowi właśnie zachowaniem bohaterów, no ale bardzo mi przykro ja się z nimi nie śmiałam. Bardziej chciało mi się płakać jak czytałam tę książkę. Nie żeby była smutna bo emocji w niej takich prawdziwych to za wiele nie ma, ale tak nad autorką.
Dobrze, wróćmy do bohaterów. Na przyjęciu zaręczynowym 6 grudnia, poznajemy brata pana młodego a zarazem jego drużbę. Czyli parę dla głównej druhny, Alicji. Ona otwiera mi drzwi w stroju swoim codziennym (szaro –szarym) on ją bierze za służbę. Potem ona się przebiera i jemu oczy błyszczą.
Wiktor. Milioner zagadka, arogancki i złośliwy. Podobno nie interesują go obecnie kobiety, jego asystentka jakby mogła wlazłaby mu do łóżka i w życie, mimo że piękna jak garść diamentów i inteligentna on nawet na nią nie spojrzy.
Niby Ala podoba mu się od pierwszej chwili,, ale w rozmowie z Maćkiem mówi że ona taka nijaka. No to jak w końcu?
W ogóle dla mnie to on był taką no powiedzmy sobie szczerze żałosną podróbą Greya. Minus kajdanki.
Alicja Wiktora nie lubi od początku. Po Wigilii, czyli koło 100 strony dowiadujemy się że podobno on chciał Maćka odwieść od zaręczyn z Karolą. No świetnie, ale Ala mu to rzuca w twarz, wcześniej o tym nie było słowa. Oczywiście jeśli nie brać pod uwagę blurba, no ale zakładam że treść książki to to co w środku a nie na okładce w opisie.
Tak to jest napisane jakby czytelnik już wszystko wiedział, siedział z bohaterami razem przy stole i autorka nie miała obowiązku wcześniej wprowadzić w historię. To jeden z przykładów, jeszcze w innych momentach miałam wrażenie nieporadności. Druga rzecz. Postacie są kompletnie totalnie niekonsekwentne. Ala, ambitna prawniczka, dostaje pierwszą wymarzoną sprawę. Rozwód co prawda, no ale ma szansę się pokazać. No i co? Spotyka się z klientką, zadaje jej strasznie drętwe i dziwne pytania, dialog napisany dramatycznie! W ogóle dialogi w tej książce to jakaś porażka. Rozmowa trwa jak na mój gust dwie minuty, bo pani adwokat nie wie o co pytać i musi czekać na pana profesora.
Masakra nie?
Potem dowiadujemy się jeszcze że przeciwnikiem Ali ma być Wiktor. Ale chwila czy on nie ma firmy w USA? On jest prawnikiem? Dlaczego nie wiedziałam o tym kilkadziesiąt stron wcześniej?
W ogóle Wik ma obsesyjną potrzebę kontrolowania wszystkiego. Mało tego że wie kim są wszyscy członkowie rodziny Nowaków (pomysłowość autorki znów się objawiła) to jeszcze potem zabrania Alicji brać tę sprawę. Jakim prawem?
Między bohaterami nie iskrzy. Autorka myśli że tak, czytelnik ma nadzieję że tak, ale nie iskrzy. Nie czuć tej chemii.
Na dodatek książka jest napisana stylem, no nikomu nie ujmując, blogaskowym. Jak czytałam miałam wrażenie że jest to blog jakiejś sfrustrowanej nastolatki.
Nie ma co się rozwodzić dalej jeśli ktoś chce czytać niech robi to na własną odpowiedzialność, bo ja tego polecać nie będę