Jestem po Lasach w Płomieniach
Musze powiedzieć (napisać), że dawno nie czytałam tak mało romansowego romansu za to z bardzo dobrą akcją, sensacją i kryminałem. Jeśli pozwolicie to się rozwinę:
bałam się bohaterki: Rowana zwana Ro to silna, wysportowana i zdeterminowana strażaczka (?) skacząca do pożarów, czyli siła w sile. Dodatkowo jest córką strażaka legendy i ma traumę po porzuceniu przez matkę. Poznajemy ją w momencie otwierania sezonu, wspomina poprzedni rok gdy zginął jej partner. Męczą ja koszmary. W trakcie kwalifikacji poznajemy też resztę załogi - tutaj na duży plus Pani Roberts, która potrafi postaciom drugo i trzecio planowym poświęcić odpowiednio dużo czasu i uwagi.
Równolegle do sezonu przyuczani są nowi strażacy, wśród których jest nasz bohater Gulliver zwany Gull. O nim później.
Od początku mamy tu dużo opisu życia strażaków, ich wysiłków sportowych, zabaw wieczorami ( co nie zdarza się często), pracy codziennej na terenie obozu. Bardzo szybko pojawiaj się pożar i muszę powiedzieć, że opisowi akcji strażackich poświęcono dużoo czasu i papieru. Oczywiście pokazuje nam to kim i jacy są bohaterowie, czemu praca tak determinuje ich życie. Ale moim skromnym zdaniem, bez tych detali książka byłaby zdecydowanie krótsza. Zaraz też na początku historii rozpoczyna się wątek socjologiczno-kryminalny. W obozie pojawia się była dziewczyna martwego kumpla, która w obozie pracowała ( i umilała czas strażakom). Jawnie oskarża Ro o śmierć Jima i osierocenie dziecka. Zachowuje się agresywnie i zostaje wyrzucona z obozu. Podczas akcji ratunkowej Ro odnajduje jej spalone ciało. Atmosfera się zagęszcza bo niedługo potem Gull znajduje kolejne ciało związane z Dolly. Ro nie ma lekko, gdyz poza byciem obserwowaną przez FBI ma problem z uczuciami do Ojca. Była ukochaną jedyna kobietą w jego życiu, a odkrywa, że Lucas spotkał kobietę, zakochał się i bardzo mocno zaangażował w związek. Pewnie byłoby jej ciężko gdyby nie Gull.
I tutaj powracam do bohatera. Jest przystojny, miły, zamożny - kurcze wszyscy go lubią. Od pierwszej chwili zwraca uwagę na Ro i, pomimo jej zasad dotyczących relacji ze współpracownikami,zdobywa ją szybko i bezproblemowo. Co mnie wkurzało przez znaczna część książki to jego nieskończona mądrość - w każdej chwili wiedział co i jak powiedzieć Ro, bez błędów oceniał charaktery współpracowników, szybciej niż policja dochodził do trafnych wniosków, lepiej niż psycholog radził Ro, oczywiście od razu wiedział co i jak żeby się dogadać z ojcem Ro. Sama Ro tez mnie trochę drażniła, ale byłam w stanie ją zrozumieć: tutaj morderstwo, tutaj ojciec z inną kobietą i to wow! szybko (zazdrość oj zazdrość ). Nagle pojawia się facet, który burzy jej mury i łamie zasady... ale wkurzało mnie, że zawsze ona była ta niemądra, porywcza a cudowny i wszech-mądry Gull wiedział jak uspokoić i doradzał jak mało kto. Na każde jej pytanie znał odpowiedź. Cały ten romans to było li i jedynie przekonanie Ro, że Gull jest jej przeznaczony. Bo do łóżka poszli może nie od razu, ale szybko. Jestem zwolennikiem kolejności poznajemy się- zakochujemy - łózko. Tutaj było szybkie poznanie i łóżko. Tak samo szybko poszło ojcu Ro - jedna randka i już HEA.
Dlatego czytałam Lasy bardziej jak sensację z dużą ilością ognia i przyrody. Bo sprawa śmierci Dolly, jej przeszłości i konsekwencji jej kłamstw była naprawdę ciekawa, intrygująca. Koniec mnie zaskoczył - dobry kryminał. W tej akurat części nie mam za bardzo nic do zarzucenia, bo coś co miało byś wątkiem pobocznym przysłoniło mi wątek główny. Czytałam z napięciem, polubiłam epizodyczne postaci policjanta i agentki FBI, śledziłam losy rodziny Dolly bo byli ofiarami jej egoizmu...
Byłam przejęta podczas akcji gaszenia lasów gdy aż czuć było gorąco i niebezpieczeństwo.
Zapewne dlatego książka zasługuje na bycie polecaną. Kawałek solidnej literatury - nie naiwnej, nie ogłupiającej, z morderstwem, a dodatkowo interesującej obyczajowo.