Do szaleństwa - Cherrie Lynn (Liberty)
Napisane: 28 lipca 2010, o 23:31
Autorka recenzji: Liberty
Autorka: Cherrie Lynn
Tytuł: Rock me
Wydawnictwo: Samhain Publishing
Rok wydania: 2010
Gatunek: romans erotyczny
Ta niewielkich rozmiarów książeczka przywraca moją wiarę we współczesny romans, który nie potrzebuje wspomagania ze strony innych gatunków by w ogóle istnieć. A jeśli dodać do tego niesamowicie gorące sceny erotyczne, otrzymujemy bardzo fajne czytadło na zimne noce. Na gorące nie polecam, bo może przyprawić o zawał
"Rock me" to dość prosta, a nawet banalna historia niegrzecznego chłopca i grzecznej dziewczynki, którzy wbrew wszystkiemu i wszystkim walczą o wspólną przyszłości. Candace Andrews, 23-letnia studentka, ma dość swoich nadopiekuńczych, wręcz torturujących ją psychicznie rodziców i w ramach urodzinowego buntu postanawia zrobić sobie tatuaż. Jakby tego było malło, udaje się do salonu, którego właścicielem jest Brian Ross, były chłopak jej kuzynki i postrach wszystkich małomiasteczkowych mamuś.
Choć Brian, lat 27, pochodzi z bogatej i uprzywilejowanej rodziny i od zawsze był czarną owcą w swojej rodzinie i w swoim mieście. Wytatuowany, z piercingiem w różnych dziwnych (i bardzo interesujących miejscach ), z burzliwą przeszłością, równie dzikimi znajomymi powinien odstraszać taką dziewczynę jak Candace. Słodką, zawsze podporządkowaną rodzicom, nie wspominając że i dziewiczą niczym pierwszy śnieg. Ale jak to to często bywa - cicha woda brzegi rwie. Jeden niewinny tatuaż rozbudza w obojgu uczucia, które zrodziły się dużo wcześniej, ale nie miały okazji dojrzeć. Oczywiście nim dojdzie do szczęśliwego zakończenia na drodze do szczęścia staną okropni rodzice i zamiłowanie bohaterów do melodramatu.
Co wyróżnia ten romans? Kilka istotnych rzeczy. Cherrie Lynn, jak na pisarkę z małym doświadczeniem ("Rock me" jest drugą jej książką) popisała się doświadczeniem, którym niewiele autorek romansów erotycznych może się poszczycić. Ani przez chwilę nie wątpiłam w szczerość czy głębię uczuć jej bohaterów. Zakochują się szybko, desperacko, namiętnie. Rąk, ust i całej reszty nie mogą od siebie oderwać, a dzięki dużej dawce emocji, słodko-gorzkich uczuć sceny erotyczne są najwyższej klasy. Być może, momentami ich zachowanie przypomina rytuały godowe nastolatków, a nawet przez chwilę czy dwie miałam wrażenie, że czytam YA, ale pani Lynn jest bardzo konsekwentna w tym co pisze i wszystko uzasadnia w swojej powieści.
Candace i Brian sa bardzo młodzi - 23 i 27 lat. Taki przedział wiekowy w romansie to rzadkość. Najczęściej, nawet jeśli bohaterka jest bardzo młoda, jej partnerem jest doświadczony mężczyzna; oboje mają ustabilizowane życie (nawet jeśli goni ich seryjny morderca, a bohaterka straciła pracę), wiedzą czego chcą i mają już za sobą proces kształtowania się osobowości. W "Rock me" bohaterowie stoją na rozdrożu. Już nie nastolatki (choć było kilka scen, które podważają to stwierdzenie), ale też nie w pełni odpowiedzialni dorośli. Widać do zwłaszcza na przykładzie Candace, która kończy studia i próbuje uwolnić się od wpływu rodziców, by móc żyć w sposób niezależny i samodzielny. Raz wychodzi jej to lepiej, raz gorzej. Muszę przyznać, że było to bardzo odświeżające. Przypuszczam, że wiele czytelniczek rozczaruje się sposobem, w jaki rozwiązany został problem rodzinny, ale według mnie jest on prawdopodobny, choć mało satysfakcjonujący emocjonalnie.
Kolejny plus tej powieści, to to, o czym wspomniałam na samym początku. Fabuły nie wspomagają tajemnicze morderstwa, pości, strzelaniny, kradzieże, stwory nadnaturalne. Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz czytałam romans, w którym bohaterowie umawiają się na randkę przed telewizorem, idą na koncert i robią te wszystkie normalne rzeczy, które robią pary w ich wieku. Prawdopodobnie jedyną odstająca od normy rzeczą byłby super seks, ale to romans erotyczny i rządzi się swoimi prawami.
Kolejne plusy, tak, to nie koniec, co jest mocno zaskakujące biorąc pod uwagę o jakim gatunku piszę, to postaci drugoplanowe i styl pisarski autorki.
Postaci drugoplanowych jest całkiem sporo: terroryzująca mamusia Candace, starszy brat Briana i jego żona (bohaterowie "Unleashed"), kuzynka Candace, pracownicy i przyjaciele głównego bohatera, wkurzaący brat bohaterki itd. Wszystkie te postaci są dobrze osadzone w powieści, nikt nie jest zbędny, wszyscy bardzo charakterystyczni, więc czytelnik nie musi wracać do poprzedniego rozdziału, żeby przypomnieć sobie o kim czyta. Na pewno duża w tym zasługa stylu Lynn. Narracja jest wartka, płynna, może mało jest opisów (z wyjątkiem seksu), ale nie można zarzucić autorce że ma ubogie słownictwo, o co często mam pretensje do autorek romansów erotycznych. Brian używa pieszczotliwych słów wobec kochanki, ale nie nadużywa ich, nie męczy czytelnika na każdej stronie zwracając się do niej "Sunshine". Nawet przekleństwa, które są znakiem rozpoznawczym romansów erotycznych, u Lynn maja swoje uzasadnienie. Brian jest złym chłopcem, a źli chłopcy przeklinają, ale i tu autorka wykazała się powściągliwością i jej bohater używa "epitetów" tylko w gniewie, albo podczas scen erotycznych, co nadaje im pikanterii.
Podsumowując "Rock me" jest jednym z lepszych romansów, jakie czytałam ostatnimi czasy. Sympatyczni bohaterowie, historia miłości, choć nie na miarę "Love story", to piękna w swojej prostocie i gorący seks. Wszystko dobrze napisane, trzyma się kupy, więc czegóż chcieć więcej?
Moja ocena: 9/10
Sceny erotyczne: 5/5
Autorka: Cherrie Lynn
Tytuł: Rock me
Wydawnictwo: Samhain Publishing
Rok wydania: 2010
Gatunek: romans erotyczny
Ta niewielkich rozmiarów książeczka przywraca moją wiarę we współczesny romans, który nie potrzebuje wspomagania ze strony innych gatunków by w ogóle istnieć. A jeśli dodać do tego niesamowicie gorące sceny erotyczne, otrzymujemy bardzo fajne czytadło na zimne noce. Na gorące nie polecam, bo może przyprawić o zawał
"Rock me" to dość prosta, a nawet banalna historia niegrzecznego chłopca i grzecznej dziewczynki, którzy wbrew wszystkiemu i wszystkim walczą o wspólną przyszłości. Candace Andrews, 23-letnia studentka, ma dość swoich nadopiekuńczych, wręcz torturujących ją psychicznie rodziców i w ramach urodzinowego buntu postanawia zrobić sobie tatuaż. Jakby tego było malło, udaje się do salonu, którego właścicielem jest Brian Ross, były chłopak jej kuzynki i postrach wszystkich małomiasteczkowych mamuś.
Choć Brian, lat 27, pochodzi z bogatej i uprzywilejowanej rodziny i od zawsze był czarną owcą w swojej rodzinie i w swoim mieście. Wytatuowany, z piercingiem w różnych dziwnych (i bardzo interesujących miejscach ), z burzliwą przeszłością, równie dzikimi znajomymi powinien odstraszać taką dziewczynę jak Candace. Słodką, zawsze podporządkowaną rodzicom, nie wspominając że i dziewiczą niczym pierwszy śnieg. Ale jak to to często bywa - cicha woda brzegi rwie. Jeden niewinny tatuaż rozbudza w obojgu uczucia, które zrodziły się dużo wcześniej, ale nie miały okazji dojrzeć. Oczywiście nim dojdzie do szczęśliwego zakończenia na drodze do szczęścia staną okropni rodzice i zamiłowanie bohaterów do melodramatu.
Co wyróżnia ten romans? Kilka istotnych rzeczy. Cherrie Lynn, jak na pisarkę z małym doświadczeniem ("Rock me" jest drugą jej książką) popisała się doświadczeniem, którym niewiele autorek romansów erotycznych może się poszczycić. Ani przez chwilę nie wątpiłam w szczerość czy głębię uczuć jej bohaterów. Zakochują się szybko, desperacko, namiętnie. Rąk, ust i całej reszty nie mogą od siebie oderwać, a dzięki dużej dawce emocji, słodko-gorzkich uczuć sceny erotyczne są najwyższej klasy. Być może, momentami ich zachowanie przypomina rytuały godowe nastolatków, a nawet przez chwilę czy dwie miałam wrażenie, że czytam YA, ale pani Lynn jest bardzo konsekwentna w tym co pisze i wszystko uzasadnia w swojej powieści.
Candace i Brian sa bardzo młodzi - 23 i 27 lat. Taki przedział wiekowy w romansie to rzadkość. Najczęściej, nawet jeśli bohaterka jest bardzo młoda, jej partnerem jest doświadczony mężczyzna; oboje mają ustabilizowane życie (nawet jeśli goni ich seryjny morderca, a bohaterka straciła pracę), wiedzą czego chcą i mają już za sobą proces kształtowania się osobowości. W "Rock me" bohaterowie stoją na rozdrożu. Już nie nastolatki (choć było kilka scen, które podważają to stwierdzenie), ale też nie w pełni odpowiedzialni dorośli. Widać do zwłaszcza na przykładzie Candace, która kończy studia i próbuje uwolnić się od wpływu rodziców, by móc żyć w sposób niezależny i samodzielny. Raz wychodzi jej to lepiej, raz gorzej. Muszę przyznać, że było to bardzo odświeżające. Przypuszczam, że wiele czytelniczek rozczaruje się sposobem, w jaki rozwiązany został problem rodzinny, ale według mnie jest on prawdopodobny, choć mało satysfakcjonujący emocjonalnie.
Kolejny plus tej powieści, to to, o czym wspomniałam na samym początku. Fabuły nie wspomagają tajemnicze morderstwa, pości, strzelaniny, kradzieże, stwory nadnaturalne. Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz czytałam romans, w którym bohaterowie umawiają się na randkę przed telewizorem, idą na koncert i robią te wszystkie normalne rzeczy, które robią pary w ich wieku. Prawdopodobnie jedyną odstająca od normy rzeczą byłby super seks, ale to romans erotyczny i rządzi się swoimi prawami.
Kolejne plusy, tak, to nie koniec, co jest mocno zaskakujące biorąc pod uwagę o jakim gatunku piszę, to postaci drugoplanowe i styl pisarski autorki.
Postaci drugoplanowych jest całkiem sporo: terroryzująca mamusia Candace, starszy brat Briana i jego żona (bohaterowie "Unleashed"), kuzynka Candace, pracownicy i przyjaciele głównego bohatera, wkurzaący brat bohaterki itd. Wszystkie te postaci są dobrze osadzone w powieści, nikt nie jest zbędny, wszyscy bardzo charakterystyczni, więc czytelnik nie musi wracać do poprzedniego rozdziału, żeby przypomnieć sobie o kim czyta. Na pewno duża w tym zasługa stylu Lynn. Narracja jest wartka, płynna, może mało jest opisów (z wyjątkiem seksu), ale nie można zarzucić autorce że ma ubogie słownictwo, o co często mam pretensje do autorek romansów erotycznych. Brian używa pieszczotliwych słów wobec kochanki, ale nie nadużywa ich, nie męczy czytelnika na każdej stronie zwracając się do niej "Sunshine". Nawet przekleństwa, które są znakiem rozpoznawczym romansów erotycznych, u Lynn maja swoje uzasadnienie. Brian jest złym chłopcem, a źli chłopcy przeklinają, ale i tu autorka wykazała się powściągliwością i jej bohater używa "epitetów" tylko w gniewie, albo podczas scen erotycznych, co nadaje im pikanterii.
Podsumowując "Rock me" jest jednym z lepszych romansów, jakie czytałam ostatnimi czasy. Sympatyczni bohaterowie, historia miłości, choć nie na miarę "Love story", to piękna w swojej prostocie i gorący seks. Wszystko dobrze napisane, trzyma się kupy, więc czegóż chcieć więcej?
Moja ocena: 9/10
Sceny erotyczne: 5/5