Teraz jest 20 czerwca 2025, o 15:55

Diamentowy tygrys - Ann Maxwell (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW WSPÓŁCZESNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21218
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Diamentowy tygrys - Ann Maxwell (Kawka)

Post przez Kawka » 4 czerwca 2025, o 16:30

Ann Maxwell "Diamentowy tygrys"

Uwaga! Poniżej mogą być spojlery!

Erin – wzięta fotograficzka, po traumatycznych wydarzeniach sprzed lat, zaszyła się w mroźnej Arktyce. Gdy dowiaduje się o śmierci stryjecznego dziadka, który zostawił jej w spadku sporą działkę w Australii i wyeksploatowane kopalnie diamentów, decyduje się zmienić swoje życie. Okazuje się, że istnieją przesłanki jakoby kopalnie mogły skrywać cenne, jeszcze dotąd nie odkryte diamenty. Erin wraz z wynajętym geologiem – groźnym i zarazem mrocznym Colem Blackburnem, ekspertem od poszukiwania diamentów, wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż do Australii. Na ich życie czyha kartel diamentowy, który chce położyć łapy na spadku. Do gry o wielkie pieniądze i wpływy wkracza też CIA i dawny wspólnik Cole'a.

Ann Maxwell znana jest mi głównie z książek wydanych pod pseudonimem Elizabeth Lowell, które bywają różne, dlatego nie miałam wygórowanych oczekiwań. Książka zapowiadała się na romans z dodatkiem sensacji i dokładnie tym jest.

Czuć, że to powieść z lat 80-tych i trochę już trąci myszką. Do połowy książka się wlecze, dopiero gdy akcja przenosi się do Australii robi się ciekawiej ale nie ma w niej nic tak interesującego, żebym po lekturze mogła stwierdzić, że czytałam z zapartym tchem, nic z tych rzeczy.

Niestety, chyba wyrosłam z książek sensacyjnych. Przez całą powieść nie czułam żadnej ekscytacji, ani napięcia z faktu, że bohaterowie są w niebezpieczeństwie i w każdej chwili mogą zginąć. Możliwe, że to niedociągnięcia warsztatowe autorki sprawiły, że motyw, który miał z założenia być interesujący, nie wywołał we mnie żadnych emocji. Wątek kartelu diamentowego, który jest de facto mafią i ciemnych interesów CIA są dla mnie po prostu niewiarygodne i nudne. Fragmenty gdy na przykład między bohaterami trzecioplanowymi, pojawiającymi się może ze dwa razy w książce, są ustalane biznesy diamentowe, były ślamazarne i niepotrzebne. Niczego to nie wniosło do fabuły. Zwykła zapchajdziura.

Wątek romantyczny jest nieciekawy i płaski. Bohaterka zakochuje się od razu wielką miłością po jednym stosunku seksualnym z bohaterem. Według mnie bardziej to przypomina desperację z jej strony i reakcję na nieprzepracowane traumy. Bohater jest bardziej wiarygodny pod względem emocji.

Sam wątek traumy jest bardzo słabo napisany. Ona została brutalnie zgwałcona, pobita i okaleczona, a już przy pierwszym spotkaniu z bohaterem ulega mu i praktycznie od razu ufa. Mimo lęku przed mężczyznami trwającego siedem lat, od razu idzie do łóżka z jakimś nowo poznanym facetem, o którym praktycznie nic nie wie. Oczywiście seks z bohaterem jest cudowny i zakończony orgazmem oraz całkowitym uleczeniem z traumy. Aż mnie skręcało podczas czytania. Nie znoszę takiego trywializowania tego poważnego i skomplikowanego tematu przez autorki romansów.

Bohater to twardziel w typie Rambo. Morduje, łamie prawo i żadne służby się nim nie interesują. Bajka i niewiarygodna historia. Nie lubię chyba wątków sensacyjnych w romansie, ani to fajne, ani wiarygodne. Rozumiem, że taka jest konwencja ale chyba już to nie przystaje do moich oczekiwań. Chciałabym w książkach więcej wiarygodności.

Opisy australijskiej przyrody zaliczam na plus – zdają się być konkretne i zgodne z prawdą. Dużo ciekawostek, o których można się dowiedzieć i generalnie jest to dobrze wykonany research ze strony autorki. Jest to interesujące.

Mam ambiwalentne uczucia odnośnie tej książki. Moje wcześniejsze doświadczenia z tą autorką (głównie jej romanse historyczne napisane pod pseudonimem Elizabeth Lowell), bywały różne, raz lepsze a raz gorsze. Tu wyszło średnio, ani nie dramat ale też nie jest to książka, do której bym wracała, czy szczególnie mnie poruszyła lub wzbudziła jakieś wielkie emocje. Po prostu przyzwoita powieść z wątkiem sensacyjnym. Warsztat też ok., choć momentami autorka mogłaby się streszczać, zamiast rozwlekać jakieś wątki poboczne, które nie mają najmniejszego wpływu na fabułę. Moja końcowa ocena to 7/10, bo, mimo wad, powieść czytało się szybko i sprawnie.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 1700
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Rebecca Yarros, Ali Hazelwood

Post przez cedar » 4 czerwca 2025, o 19:49

Szkoda, że po słowach "powieść napisana w latach 80-tych" nastąpił opis, który mnie zniechęcił. Zwłaszcza potraktowanie traumy bohaterki w taki durny sposób.
Nie będę czytała tej książki, dlatego dzięki za twój trud i podzielenie się opinią. :)
Albo jestem szaleńczo zakochany w twoim chłopaku, albo cholernie się go boję - stwierdza Ridoc pod nosem. - Jeszcze nie zdecydowałem.
- Rebecca Yarros Onyx storm

Avatar użytkownika
 
Posty: 21218
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 4 czerwca 2025, o 20:59

Ależ proszę.
Też mnie wkurzył ten wątek traumy. Nie lubię jak się takie tematy traktuje tak lekko. Poza tym książka naprawdę niewarta czytania. Taki przyzwoity średniak, nic nie stracisz nie czytając.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 1700
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Rebecca Yarros, Ali Hazelwood

Post przez cedar » 4 czerwca 2025, o 21:09

Nie wiem dlaczego autorki biorą na warsztat ten temat. To nie jest, jak się kiedyś okropnie mówiło, "zła przygoda". To jest potworna rzecz, z której ciężko wyjść.
Żadna z tych autorek - w sumie na szczęście! - nie wie o czym pisze. Choć z drugiej strony mogłyby po prostu myśleć, zrobić research. Tak jak nikt kto pisze kryminały nie musi zostawać seryjnym mordercą, ale robi research i pisze książkę. A autorki romansów gwałt uznają chyba za "oj tam oj tam było minęło". :/
Albo jestem szaleńczo zakochany w twoim chłopaku, albo cholernie się go boję - stwierdza Ridoc pod nosem. - Jeszcze nie zdecydowałem.
- Rebecca Yarros Onyx storm

Avatar użytkownika
 
Posty: 29043
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 5 czerwca 2025, o 03:30

No ale jak wspomniałaś: lata 80. :hyhy:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 21218
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 5 czerwca 2025, o 10:51

cedar napisał(a):Nie wiem dlaczego autorki biorą na warsztat ten temat. To nie jest, jak się kiedyś okropnie mówiło, "zła przygoda". To jest potworna rzecz, z której ciężko wyjść.
Żadna z tych autorek - w sumie na szczęście! - nie wie o czym pisze. Choć z drugiej strony mogłyby po prostu myśleć, zrobić research. Tak jak nikt kto pisze kryminały nie musi zostawać seryjnym mordercą, ale robi research i pisze książkę. A autorki romansów gwałt uznają chyba za "oj tam oj tam było minęło". :/


Dokładnie. Są książki, które opisują gwałt w sposób pełen szacunku do ofiar. Na przykład
Spoiler:
. Tam autorka skupiła się na emocjonalności osoby po takim doświadczeniu i wyszło to naprawdę dobrze. Nie było szybkiego numerku z obcym typem, po którym nagle następuje cudowne uzdrowienie. Niewiele motywów w romansach mnie tak triggeruje (przepraszam za anglicyzm ale nie znam dobrego polskiego odpowiednika, może ktoś mi coś podpowie), jak trywializowanie gwałtu. Nie trzeba być z wykształcenia psychologiem, żeby wiedzieć, że po takim doświadczeniu człowiek się zmienia. Trudno mi wręcz uwierzyć, że autorka - kobieta może się wykazać aż takim brakiem empatii, żeby spłycić i zredukować sprawę do penisa, który leczy. W ogóle to jest obraźliwe dla ofiar, według mnie, bo sugeruje, że bez chłopa nie można sobie poradzić z traumą, że ofiara potrzebuje faceta, żeby ją uzdrowił, a nie jest w stanie sama przepracować tej traumy. U
Spoiler:
było właśnie odwrotnie, to bohaterka musiała najpierw zawalczyć o siebie i dać sobie szansę na uzdrowienie. Bohater był tylko katalizatorem tej zmiany ale to ona przepracowała traumę. To mnie, m.in. urzekło w tej książce.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 29043
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 5 czerwca 2025, o 13:24

Ale to jest serio mocno osadzone w tradycji nie tylko romansu jeszcze wczesnych lat 90. ale nawet "oficjalnej wykładni" w ówczesnej kulturze...

Znaczy ja się tylko czepiam do zarzutów, że zły research ;)
To, co tu nazywane jest trywializacją gwałtu, nie było nią... paradoksalnie.
Ten gatunek ówcześnie pełnił niejaką funkcję romansów mafijnych / dark romance :niepewny:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 31427
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 8 czerwca 2025, o 23:54

Czytałam to, bo miałam jaką polecankę i tragedii nie było, tym razem, ale już nie pamiętam treści.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.


Powrót do Recenzje romansów współczesnych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość