Trish Morey "Karnawał w Wenecji"
Rosa, biedna dziewczyna z prowincji, pracuje jako pokojówka w jednym z weneckich hoteli. Od dawna marzyła o imprezie karnawałowej, więc gdy udaje jej się odłożyć trochę pieniędzy, wraz z przyjaciółką kupują bilet i wyruszają na spotkanie przygody. Niestety, tłum rozdziela dziewczyny i Rosa zostaje sama. Już ma zamiar wracać do wynajmowanego mieszkania, gdy dostrzega ją przystojny nieznajomy. Zabiera dziewczynę na bal, o jakim nawet nie śmiała marzyć.
To jeden z najgorszych hq autorstwa Morey, jakie czytałam, jeśli nie w ogóle jeden z najgorszych hq jakie czytałam w całym życiu. Przede wszystkim jest źle rozplanowany i cierpi na brak sensownej fabuły. Przez pierwsze 50 stron jest nudny opis balu, na którym niewiele się dzieje i choć pojawia się kilka postaci z potencjałem na zamieszanie w tej opowieści, to potem nie odgrywają one praktycznie żadnej roli więc mogłoby ich w ogóle nie być i niczego by to nie zmieniło. Potem kolejne wydarzenia lecą na łeb i szyję, przez co reszta historii jest tak bardzo skrótowo napisana, że nie ma szans na jakiekolwiek zagłębienie się w fabułę. Brak proporcji, brak odrobiny realizmu, a najgorzej, że postacie są papierowe do bólu (zwłaszcza bohater). Ta historia ani nie jest ciekawa, ani wiarygodna, ani nawet do tego stopnia absurdalna, żeby być śmieszna. Stracony czas. Wiadomo, hq to nie są wyżyny literatury ale nawet w tej kategorii oczekuję czegoś napisanego przyzwoicie i posiadającego choć odrobinę sensu. A przede wszystkim czegoś, co ma emocje. W tej książeczce nie ma praktycznie romansu, ani uczucia, ani nawet solidnej dramy. Szczerze mówiąc, po tej autorce oczekiwałam znacznie więcej, bo ma ona na swoim koncie naprawdę niezłe historie. Tym razem kompletna klapa. Moja ocena to: 2/10.