Carole Mortimer "Opętana"
Diana jest rozchwytywaną modelką, kobietą sukcesu, pewną siebie, przedsiębiorczą i piękną. Nikt nie wie, że przed laty dziewczyna przeżyła rodzinną tragedię. Była świadkiem samobójczej śmierci ojca, a winą za to obarcza Reece'a Falcona, człowieka, który doprowadził jej ojca do ruiny. Teraz jedynym pragnieniem Diany jest sprawić, żeby cierpiał tak jak kiedyś ona.
Nie czytałam zbyt wielu harlequinów Mortimer ale ten, na tle innych, wydaje się być naprawdę przyzwoicie napisany i przemyślany. Choć wyjątkowo nie lubię motywu - starszy facet i niewinna młódka, znów los sprawił, że na niego trafiłam (blurb na to nie wskazywał). Odstręcza mnie bohater, który jest tak znacząco starszy od bohaterki, że ma syna zaledwie rok młodszego od niej. Poza tym, on chce odbić synowi dziewczynę i nie widzi w tym nic złego. Jest nawet scena w książce, że ma rozterki, że gdyby miał wybierać pomiędzy synem, a młodą siksą, którą dopiero co poznał, wybrałby siksę. No błagam... Przez całą książkę Reece jest przedstawiony jako bezwzględny, despotyczny i nieczuły typ, bardzo zimny drań, by na końcu wyszedł z niego słodki misiaczek. Szczerze mówiąc, to strasznie niewiarygodne. Wiem, że to Mortimer i nie ma co liczyć na normalnego bohatera (bo ona zazwyczaj serwuje śfiniaki), ale już na początku lat 90-tych (wtedy ta książeczka została wydana), na pewno w Wielkiej Brytanii facet, który wymagał od kobiety rzucenia pracy i całkowitego podporządkowania się mężowi, musiał być ewenementem.
Sama bohaterka - no cóż, jest znacznie fajniejsza niż bohater ale też nie jakieś wyżyny intelektu. Planuje od lat zemstę i prawie udaje jej się ją przeprowadzić ale oczywiście zakochuje się w obiekcie swojej zemsty. To się dzieje tak nagle, że znikają wszelkie przeszkody. Nawet to, że facet ewidentnie chce ją sobie podporządkować. Miłość między nimi jest tak niewiarygodna, że równie dobrze mogliby zaczepić kogokolwiek na ulicy i z nim wziąć ślub. To się nie trzyma kupy.
Mimo to, zadziwiająco szybko i gładko się to czytało i nie nudziłam się. Jeśli konkretnie przymknąć oczy na różne głupoty (ale tak konkretnie), to można powiedzieć, że całkiem dobrze się to czyta. Historia sama w sobie nie jest schematyczna i dobrze poprowadzona. Warsztat też niezły. Za całokształt daję 6/10.