Elizabeth Lowell "Bez kłamstw"
Angelina Lange tworzy witraże ze szkła. Przed laty przeżyła tragedię – w wypadku straciła narzeczonego i rodziców, a sama ledwo uszła z życiem. Jej jedyną łącznością z dawnym życiem jest Derry, młodszy brat jej zmarłego ukochanego. Derry to student medycyny, który jest jej najlepszym przyjacielem. Gdy okazuje się, że chłopak potrzebuje pomocy, Angel nie waha się ani chwili i jedzie w rodzinne strony. Na miejsce zabiera ją bogaty jak krezus biznesmen Miles "Hawk" Hawkins, który jest zainteresowany kupnem domu Derry'ego. Angel i Hawk początkowo nie pałają do siebie sympatią ale z upływem czasu coraz bardziej zaczynają się mieć ku sobie.
Nie polubimy się z panią Lowell, oj nie. Kolejne podejście do autorki i znów bez szału. Choć nie było źle, to jednak jej styl usypia i nuży. Nie ma w jej książkach nic dla mnie ciekawego czy porywającego. Jej historie są dla mnie bezpłciowe, rozwleczone, przegadane. Trudno mi się czytało tę książkę i nie mogłam, mimo szczerych chęci, wczuć się w tę historię. Nie wiem dlaczego.
Bohaterowie snują się bez celu, brak między nimi pasji i chemii. O ile Angelina wydała się być całkiem fajną kobietą, z nietypowymi zainteresowaniami jak na bohaterkę romansu (wędkarstwo), to Hawk strasznie irytował. Mam wrażenie, na podstawie wcześniejszych doświadczeń z autorką, że bohaterowie męscy wykreowani przez Lowell są zarozumiałymi dupkami, bez pomyślunku. Irytuje mnie, że w jej książkach główny bohater zawsze podejrzewa bohaterkę o najgorsze i nie docierają do niego żadne logiczne argumenty. On to zimny drań, wiedzący wszystko najlepiej, taki męczący schemat. Hawk to wyrachowany samiec alfa, którego jedynym zamiarem względem Angel jest zaciągnięcie jej do łóżka. Jakaś podła intrygantka zdradziła go gdy był młodziutki i uważa przez to wszystkie kobiety za złe. Logiczne, prawda? Nie da się go lubić, nawet jego tragiczna przeszłość nie sprawiła, że przestał być denerwujący. Dla mnie fatalnie skonstruowana postać.
To była bardzo krótka książka, a męczyłam ją jak trylogię Tolkiena przed laty. Niby jest to co lubię w romansie, czyli wątek traumy i dramatu ale jakoś opisane to wszystko bez polotu, rozmyte i mdłe. Mimo to, nie było najgorzej, fabuła trzyma się kupy i generalnie nie wyłapałam żadnych potknięć warsztatowych. Dlatego za całość moja ocena to: 6/10.