"Dla Ellison" M.S. Willis
Główny bohater - Hunter - za ćpanie oraz inne krzywe akcje zostaje zesłany przez rodziców do ubogich krewnych na Florydzie. Generalnie ma tam pomagać wujowi przy odnawianiu rozpadającej się chałupy oraz przemyśleć swoje zachowanie. Wykonując owe zadania chłopak praktycznie na dzień-dobry łapie kosę z Ellison - sąsiadką i najlepszą przyjaciółką swojej kuzynki. Fama głosi, że z tej dziewczyny jest twarda zawodniczka i lepiej z nią nie zadzierać. Pech jednak prześladuje Hunter'a i znów zupełnie przypadkowo wchodzi jej w drogę. No cóż. Istnieje realna szansa, że będą to trzy najboleśniejsze miesiące w jego dotychczasowym luzackim życiu.
Przeczytałam "Dla Ellison" błyskawicznie. Naprawdę dobrze mi 'wchodziła' ta książka. Nie ślimaczyła się, nie nużyła, choć pochłaniałam ją z duszą na ramieniu. A to dlatego, że po lekturze blurba i kilku opinii miałam poważne obawy odnośnie losów bohaterki po tych trzech spędzonych wspólnie miesiącach. Nie chcę spoilerować, powiem więc tylko - ufff
Na plus zaliczam rozdziały z perspektywy Huntera, gdyż odpowiadało mi jego poczucie humoru. Był też przez większość tak uroczo nieporadny, a tego kompletnie się nie spodziewałam. Byłam przekonana, że trafił mi się tym razem jakiś zdegenerowany opryszek I właśnie. Nadszedł moment na składanie zażaleń. Przecież u mnie rzadko kiedy bywa cukierkowo Jest w tej książce sporo kwestii, do których mam zastrzeżenia:
- Przemiana Huntera nastąpiła zbyt szybko. Co ja mówię?! Ona nastąpiła błyskawicznie! Na co komu trzy miesiące, koleżka w trzy dni przeszedł swoiste katharsis. Stał się automatycznie empatyczny, cierpliwy, domyślny, współczujący. I co tam jeszcze chcecie. Wypada to dość naiwnie, kiedy weźmie się pod uwagę jaki to młody gniewny był z niego przed przyjazdem.
- Relacja Huntera i Ellison. I dokładnie ten sam problem, jak wyżej. Bohater już po kilku dniach był oczarowany i zaczął do niej smalić cholewki. Dość zabawne były momenty, kiedy Hunter zwyczajnie się jej bał i ciągle oglądał przez ramię. Ale trwało to krótko. Liczyłam, że dłużej i intensywniej będą się nie lubić. Że ona znacznie bardziej da mu się we znaki. A on nie będzie się temu przyglądał jak ostatnia pierdoła.
- No i dochodzimy do samej Ellison. Czy ona serio okazała się aż tak niezwykła i fantastyczna? Moim zdaniem nie. Dziewczyna lubiła zwierzęta i piesze wędrówki, miała swoje zasady i posiadała również mózg. Z drugiej strony dusiła w sobie emocje i szła w zaparte nawet przy zwykłych głupotach. Bohaterka, jak bohaterka. Faktycznie na początku dala Hunterowi bobu, ale zadziwiająco szybko i chętnie przystała na jego zaloty. Ja raczej wolę relacje rodzące się powoli i w bólach
- Prolog i epilog. To było na maksa dziwaczne. Rzekłabym nawet, że lekko przerażające. Prawdopodobnie jestem zbyt dużym cynikiem, by docenić płynącą z nich głębię. Pardon
Dobra, myślę, że wymieniłam wszystkie swoje 'ale'. Podczas czytania nie zwracałam na to uwagi, a potem naszły mnie takie refleksje. Mimo to nadal uważam, że to dobra lektura na wakacje. Ma fajny letni klimat, pokazuje, że pogoń za pieniądzem nie jest najważniejsza. Uczy też, aby wykorzystywać swój potencjał i nie marnować życia na szkodliwe i uwsteczniające rozrywki, ponieważ nikt nie wie, ile nam go pozostało