Kurcze..ALE MNIE WZIĘŁO
Blurbowo jest mniej więcej tak:
Violet Winters kiedyś miała wszystko, ale straciła to, gdy jej mąż został zamordowany przez pewnego szaleńca. Podczas pewnej zimowej nocy Violet opuszcza swoje ciepłe łóżko, gdyż u sąsiada z lekka głośno gra muzyka, ZDECYDOWANIE za głośno! I właśnie wtedy spotyka złowrogiego, zranionego, atrakcyjnego specjalistę od bezpieczeństwa, Joe Callahan.
Joe, Cal jak wszyscy go nazywają, od razu zainteresował się swoją atrakcyjną sąsiadką. Violet chce temu zaprzeczyć, ale sama tez poczuła przyciąganie do Joe. Poddaje się mu, ale niestety, nic nie zapowiada szczęśliwego zakończenia. Chociaż Joe daje jej sygnały, że z Vi mógłby stworzyć związek, to pewne mroczne sekrety nie pozwalają mu zaangażować się na 100%.. Nie mając jej nic do zaoferowania, Joe jest zdecydowany żyć własnym życiem i łamie serce Violet.
Poruszona zdradą Joe, Violet pogodziła się z faktem, że bez względu na to, jakie sygnały dawał jej Joe, to nie on jest tym, z którym ma odbudowywać swoje życie. Niestety, morderca męża Violet ma obsesję na jej punkcie i nie pozwala o sobie zapomnieć. Wtedy Joe znów pojawia się w życiu Vi. Tylko czy ona chce go znów przyjąć do swojego życia? Hmmm…
A ode mnie:
Violet przeniosła się z Chicago do małego miasteczka z dwiema nastoletnimi córkami. Jej mąż policjant, mężczyzna, z którym była odkąd skończyła 15 lat, został zamordowany ponad rok temu. Kobieta próbuje ułożyć sobie życie w nowym miejscu, z dala od miejsca gdzie zginął jej mąż, z dala od jego mordercy, który wbił sobie go głowy, że Violet będzie jego.
I wtedy Violet poznaje Joe.
Joe. To facet, którego historia życia jest już miejską legendą, historią niezbyt piękną. Facet, który kobiety traktuje tylko jak te, z którymi można się zabawić. Facet, który na twarzy ma wypisane NIE dla stałych związków.
Tymczasem niespodziewanie zarówno dla Vi jak i Joe między głównymi bohaterami wybucha niezła chemia., po prostu para bucha!
Niestety, między tym dwojgiem nic nie było proste! Za bardzo nie będę się zagłębiać w całą historię, żeby nie odebrać przyjemności z czytania, ale powiem Wam, że wiele się działo w związku Violet i Joe, a ja przeżywałam to niemiłosiernie, zwłaszcza rozstania ( tak rozstania – liczba mnoga).
Powiem Wam co mi się najbardziej podobało:
Historia, cała, od początku do końca. I epilog… miodzio!
Postacie. Zarówno Violet jak i Joe mieli swoje za uszami, ale w całości to wszystko pasowało. Absolutnie nie przeszkadzało mi to, że Vi po rozstaniu z Joe rozpoczęła związek z innym facetem, (ba nawet wcześniej ale nie będziemy wdawali się w takie szczegóły ) W pełni akceptowałam postępowanie Joe, co mnie dziwi, bo bywał Dooopkiem przez wielkie „D” ale ja takich lubię, zwłaszcza takich od Ashley No ale znając jego przeszłość, no cóż, pewne rzeczy można zrozumieć..
Córki Vi były bezbłędne, zwłaszcza młodsza Keira, choć Kate też niezły herbatnik była. Podobało mi się jak wspaniale rozwijały się ich relacje z Joe, jak pomagały mu odmrozić jego serducho, choć on nawet nie miał świadomości, że to się dzieje Co prawda, obie czasem były zbyt ‘literackie’ tak mało prawdopodobne w realnym życiu, ale to było w tym fajne
Podobała mi się włoska rodzina Joe co prawda mam odczucie, że włoskie familie u Ashley zawsze są takie same, patrz wujek Vito w serii Rock Chick. Był przebojowy, mimo, że jakieś mafijne historie z nim związane były, tak jak u Wujka Vinniego. Jakoś podobni mi się wydali..
Ciekawie też zapowiada się historia Benniego i Frankie, choć ja nie jestem wielkim fanem tematu była kobieta mojego brata/kuzyna/przyjaciela bardzo chętnie przeczytam cześć o nich.
Powiem Wam szczerze, że nie przeszkadzała mi nawet długość książki, choć w pierwszym etapie czytania myślałam, że to będzie tygodniowe spotkanie z historią. A tymczasem okazało się, że czytanie zajęło mi 3 dni (choć prawda jest jednak taka, że można by tę historię troszkę skrócić, bardzo by nie straciła.. ale nie będę narzekać – miałam przyjemność z czytania)
Podobało mi się, że i tym razem autorka skupiła się na POV zarówno Violet jak i Joe. Uwielbiam to, bo wtedy łatwiej zrozumieć postępowanie bohaterów.
Z czym miałam problem?
Kurcze z historią brata Vi. Rozumiem, że to było konieczne, ale..no kurcze, no…
Spoiler:
No i Buddy kuna, jak Joe mógł tak nazywać Violet? Kuna, nie pasowało mi w ogóle!
Panowie od Ashley potrafią wymyślać tak fajne czułe przezwiska dla swoich kobiet, ale Buddy? Grrrr…
No i wkręciłam się w ten małomiasteczkowy klimat i zaczęłam następną książkę serii Golden Trail, jeszcze się nie wkręciłam jak to ja potrafię, ale spoko..liczę, że wszystko przede mną ale At Peace polecam