Nieoczekiwany spadek - Rebecca Hagan Lee (Kawka)
Napisane: 9 października 2024, o 10:18
Rebecca Hagan Lee "Nieoczekiwany spadek"
Kathryn przed czterema laty miała wyjść za ukochanego mężczyznę, jednak tuż przed ślubem porzuciła go przed ołtarzem i wkrótce poślubiła innego oraz urodziła mu dziecko. Teraz, będąc już wdową, mieszka w posiadłości swego niedoszłego teścia. Gdy po jego nagłej śmierci, do domu wraca jego syn, Kathryn obawia się konfrontacji z dawnym ukochanym.
To moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Muszę stwierdzić, że bardzo udane. Choć książka nie jest szczególnie długa, to naprawdę dużo się w niej dzieje. Nie ma ani chwili nudy, zbędnego opisu, czy dialogu. Fabuła jest ciekawa i bardzo angażująca. Od początku autorka zaserwowała tajemnicę, która wyjaśnia się z biegiem czasu i trzyma w niepewności do końca, co sprawia, że trudno odłożyć tę powieść, nie skończywszy jej od razu.
Na plus wybijają się bohaterowie. Szczególnie Kathryn, która jest rezolutną dziewczyną. Choć dużo przeszła w życiu, to nie załamała się i dzielnie walczy z przeciwnościami losu oraz bohaterem, który początkowo jest strasznym dupkiem. Bardzo szybko okazuje się jednak, że Andrew ma swoje powody, by nienawidzić dawnej ukochanej. Jest trochę wkurzający z początku, szarogęsi się i uważa za wszechwiedzącego, choć nawet nie przeczytał testamentu. Na szczęście dość szybko zaczyna myśleć mózgiem, a nie urażoną dumą i się rehabilituje, a bohaterka ma charakter i sporo ikry, żeby nie dać się mu stłamsić i pięknie sprowadza go do parteru.
Bardzo lubię wątek starej miłości, która z jakiegoś powodu przed laty nie mogła się spełnić. Bohaterowie spotykają się po latach i nagromadzone pretensje oraz czas sprawiają, że podchodzą do wielu rzeczy zupełnie inaczej, a ich relacja nabiera nowego wymiaru. Autorka dobrze rozpisała ten wątek. Nie ma w nim przesady, czy nielogiczności. Intryga jest spójna i trzyma się kupy. Może odrobinę za szybko bohaterowie przeszli z niechęci do miłości i klejenia się do siebie jak napalone nastolatki ale to drobnostka.
Kolejnym plusem jest obecność licznych zwierząt. Głównie lisiczki Margo i jeża Erina. Lubię kiedy autorki umieszczają w historiach zwierzęce postacie. Jest to fajny dodatek do głównego wątku.
Długo autorka nie wyjaśnia tajemnicy bohaterki. Po połowie nadal nie wiadomo dlaczego porzuciła ukochanego przed ołtarzem. Wszystko wyjaśnia się dopiero na samym końcu. To dobrze, bo powieść ciekawi aż do ostatnich stron. Jest też kilka zaskakujących zwrotów akcji, których się w ogóle nie spodziewałam.
Rebecca Hagan Lee ma dość lekki i przyjemny styl i nie zauważyłam dłużyzn, czy przestojów. Warsztat jest sprawny, książka sensownie skomponowana, intryga ciekawa, a całość sprawia dobre wrażenie. Dlatego moja końcowa ocena jest wysoka. Daję zasłużone 9/10.
Kathryn przed czterema laty miała wyjść za ukochanego mężczyznę, jednak tuż przed ślubem porzuciła go przed ołtarzem i wkrótce poślubiła innego oraz urodziła mu dziecko. Teraz, będąc już wdową, mieszka w posiadłości swego niedoszłego teścia. Gdy po jego nagłej śmierci, do domu wraca jego syn, Kathryn obawia się konfrontacji z dawnym ukochanym.
To moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Muszę stwierdzić, że bardzo udane. Choć książka nie jest szczególnie długa, to naprawdę dużo się w niej dzieje. Nie ma ani chwili nudy, zbędnego opisu, czy dialogu. Fabuła jest ciekawa i bardzo angażująca. Od początku autorka zaserwowała tajemnicę, która wyjaśnia się z biegiem czasu i trzyma w niepewności do końca, co sprawia, że trudno odłożyć tę powieść, nie skończywszy jej od razu.
Na plus wybijają się bohaterowie. Szczególnie Kathryn, która jest rezolutną dziewczyną. Choć dużo przeszła w życiu, to nie załamała się i dzielnie walczy z przeciwnościami losu oraz bohaterem, który początkowo jest strasznym dupkiem. Bardzo szybko okazuje się jednak, że Andrew ma swoje powody, by nienawidzić dawnej ukochanej. Jest trochę wkurzający z początku, szarogęsi się i uważa za wszechwiedzącego, choć nawet nie przeczytał testamentu. Na szczęście dość szybko zaczyna myśleć mózgiem, a nie urażoną dumą i się rehabilituje, a bohaterka ma charakter i sporo ikry, żeby nie dać się mu stłamsić i pięknie sprowadza go do parteru.
Bardzo lubię wątek starej miłości, która z jakiegoś powodu przed laty nie mogła się spełnić. Bohaterowie spotykają się po latach i nagromadzone pretensje oraz czas sprawiają, że podchodzą do wielu rzeczy zupełnie inaczej, a ich relacja nabiera nowego wymiaru. Autorka dobrze rozpisała ten wątek. Nie ma w nim przesady, czy nielogiczności. Intryga jest spójna i trzyma się kupy. Może odrobinę za szybko bohaterowie przeszli z niechęci do miłości i klejenia się do siebie jak napalone nastolatki ale to drobnostka.
Kolejnym plusem jest obecność licznych zwierząt. Głównie lisiczki Margo i jeża Erina. Lubię kiedy autorki umieszczają w historiach zwierzęce postacie. Jest to fajny dodatek do głównego wątku.
Długo autorka nie wyjaśnia tajemnicy bohaterki. Po połowie nadal nie wiadomo dlaczego porzuciła ukochanego przed ołtarzem. Wszystko wyjaśnia się dopiero na samym końcu. To dobrze, bo powieść ciekawi aż do ostatnich stron. Jest też kilka zaskakujących zwrotów akcji, których się w ogóle nie spodziewałam.
Rebecca Hagan Lee ma dość lekki i przyjemny styl i nie zauważyłam dłużyzn, czy przestojów. Warsztat jest sprawny, książka sensownie skomponowana, intryga ciekawa, a całość sprawia dobre wrażenie. Dlatego moja końcowa ocena jest wysoka. Daję zasłużone 9/10.