Suzanne Enoch "Kradzione pocałunki"
Odkąd przed sześciu laty matka opuściła rodzinę, piękna lady Lilith Benton robi wszystko, żeby być idealną córką. Mimo jej wysiłków, ojciec wciąż widzi w niej cechy swej niewiernej żony. Sprostanie wyśrubowanym wymaganiom nie jest łatwe dlatego dziewczyna trzyma się z dala od nawet najmniejszych skandali. Aż do dnia gdy na balu poznaje niezwykle czarującego Jonathana Faradaya, markiza Dansbury, który ma opinię hulaki, cynika i mordercy.
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i musze przyznać, że udane. Na pewno sięgnę po kolejne powieści tej pani.
Książka nie jest częścią cyklu, a mimo to w niektórych momentach można odnieść wrażenie, że jest inaczej. Pojawiają się nawiązania do przeszłych wydarzeń, w których brały udział niektóre postacie, nie jest to jednak na tyle ważne, żeby nie można było się zorientować w fabule.
Pierwszy plus to dobre tempo akcji i fabuła. Jest to wszystko ładnie ułożone i odpowiednio rozpisane. Fabuła jest liniowa ale nie nudna. Wydarzenia dzieją się w odpowiednich miejscach i nie ma czasu na nudę. Żaden z wątków nie sprawia wrażenia, że jest niepotrzebny albo przegadany. Autorka zmierza konkretne do celu ale bez nadmiernej skrótowości. Niby wielkich zaskoczeń nie ma, ani wciskających w fotel zwrotów akcji ale jednak jest ciekawie od początku do końca, mimo iż wiadomo na wstępie kto jest tym złym i dlaczego.
Między bohaterami jest fajna chemia, a to ważne w romansie. Ona jest trochę zbyt zasadnicza ale nie trudno się domyślić dlaczego przesadnie dba o swój nieskazitelny wizerunek. On jest trochę dupkiem ale bez przekraczania pewnej granicy zdrowego rozsądku. Razem dobrze się dopełniają i kontrastują ze sobą, co daje sporo spięć i napędza ich relację. Może odrobinę mniej podobał mi się bohater, który wydawał się momentami zbyt zimny i niedostępny ale ogólnie nie jest to typ buca bez serca. Z drugiej strony, bohaterka też czasem irytowała swoją świętoszkowatością i zaślepieniem na punkcie ojca. Niemniej, w końcu oboje się trochę ogarnęli i znormalnieli.
Ogólnie wątek miłosny był naprawdę dobry. Odpowiednia ilość tarcia między główną parą, sporo emocji i burzliwość. Trochę przyciągania i odpychania ale nie za dużo i to wszystko nie męczyło. Dobrze się to czytało i w całości kupiłam wizję przedstawioną przez autorkę. Nie przesadziła w żadną ze stron, a to już naprawdę zasługuje na pochwałę.
Warsztatowo wszystko gra. Historia jest zgrabnie opisana, wszystkie elementy dobrze do siebie pasują. Nie wyłapałam nieścisłości, czy błędów, po prostu płynęłam wraz z fabułą i przyjemnie spędziłam czas. Nie jest to może arcydzieło, które rzuciłoby mnie na kolana ale naprawdę dobrze napisany romans. Moja końcowa ocena to 8/10.