Hiszpańska serenada - Jennifer Blake (Kawka)
Napisane: 19 kwietnia 2023, o 09:46
Jennifer Blake "Hiszpańska serenada"
Pilar podejrzewa swojego ojczyma o zamordowanie matki. Okrutny Don Esteban postanowił pozbyć się pasierbicy, umieszczając ją w klasztorze, gdzie będzie musiała spędzić resztę życia. Rezolutna Pilar ma jednak plan. Nawiązuje kontakt z osławionym banitą – El Leonem, który jest śmiertelnym wrogiem don Estebana i oferuje rozbójnikowi pieniądze z posagu w zamian za sfingowanie jej porwania i bezpieczne odwiezienie do domu ciotki. Nie wszystko jednak przebiega tak, jakby chciała Pliar. Ciotkę zamordowano, brat banity zostaje porwany i dziewczyna wraz z bandą El Leona musi wyruszyć w szaloną podróż na drugi koniec świata.
Kolejna dobra książka Jennifer Blake, choć nie pozbawiona wad. Początek zapowiadał dobry romans przygodowy z wartką akcją i awanturniczym klimatem. Niestety, gdzieś w połowie utknęłam. Akcja niby jest, coś ciekawego wciąż się dzieje, pojawiają się interesujące wątki jak np. kwestia zamachowca El Leona ale jednak napięcie i tempo z tej powieści schodzi. Fabuła się na dobre rozkręca pod koniec tej historii, jednak odniosłam wrażenie, że całość jest trochę przeciągnięta i przegadana. Miało to prawdopodobnie zbudować klimat i pozwolić na zagłębienie się w umysły bohaterów, wczuć w ich rozwijającą się relację ale spowolniło niepotrzebnie akcję. Za dużo bardzo rozwlekłych opisów w stosunku do akcji.
Refugio i Pilar pasują do siebie. Oboje są na tyle sympatyczni, że da się ich lubić ale bywają też irytujący, zwłaszcza on. Trochę za bardzo samczy i despotyczny ale z drugiej strony pasuje na banitę, który nigdy nie okazuje uczuć. Nie podobało mi się, że nawet w końcówce tak naprawdę nie było wyznania miłości z jego strony. Owszem, powiedział to już wcześniej, jednak trochę mimochodem. Brakło mi odrobiny tego romansowego lukru w zakończeniu.
Pozostałe postacie też są dobrze napisane. Sympatię budzą zwłaszcza Charro i Enrique. Louisa jest irytująca ale z czasem nabiera się do niej sympatii. Zupełnie nie polubiłam Isabel. Tak mnie drażniła, że nawet nie było mi jej szkoda, po tym jak skończyła.
Na plus zaliczyć mogę też nietypowe miejsce akcji. W pierwszej połowie książki jest to Hiszpania i to właśnie jest dla mnie najbardziej interesująca lokacja. Opisy geograficzno-przyrodnicze jak zwykle u Blake nie zawodzą, można się wczuć w klimat ale jednak skróciłabym ten element do niezbędnego minimum. Można by tę książkę odchudzić o dobre kilkadziesiąt stron i nie straciłaby na jakości, a tylko zyskała na tempie. Co nie oznacza, że to zła powieść. Wręcz przeciwnie, dobra, chwilami wciągająca i fascynująca ale jednak odrobinę za bardzo rozwleczona.
Lubię styl Blake, dobrze się bawiłam, choć czasem miałam problem z zanurzeniem się w tę historię. Moja końcowa ocena to 7/10.
Pilar podejrzewa swojego ojczyma o zamordowanie matki. Okrutny Don Esteban postanowił pozbyć się pasierbicy, umieszczając ją w klasztorze, gdzie będzie musiała spędzić resztę życia. Rezolutna Pilar ma jednak plan. Nawiązuje kontakt z osławionym banitą – El Leonem, który jest śmiertelnym wrogiem don Estebana i oferuje rozbójnikowi pieniądze z posagu w zamian za sfingowanie jej porwania i bezpieczne odwiezienie do domu ciotki. Nie wszystko jednak przebiega tak, jakby chciała Pliar. Ciotkę zamordowano, brat banity zostaje porwany i dziewczyna wraz z bandą El Leona musi wyruszyć w szaloną podróż na drugi koniec świata.
Kolejna dobra książka Jennifer Blake, choć nie pozbawiona wad. Początek zapowiadał dobry romans przygodowy z wartką akcją i awanturniczym klimatem. Niestety, gdzieś w połowie utknęłam. Akcja niby jest, coś ciekawego wciąż się dzieje, pojawiają się interesujące wątki jak np. kwestia zamachowca El Leona ale jednak napięcie i tempo z tej powieści schodzi. Fabuła się na dobre rozkręca pod koniec tej historii, jednak odniosłam wrażenie, że całość jest trochę przeciągnięta i przegadana. Miało to prawdopodobnie zbudować klimat i pozwolić na zagłębienie się w umysły bohaterów, wczuć w ich rozwijającą się relację ale spowolniło niepotrzebnie akcję. Za dużo bardzo rozwlekłych opisów w stosunku do akcji.
Refugio i Pilar pasują do siebie. Oboje są na tyle sympatyczni, że da się ich lubić ale bywają też irytujący, zwłaszcza on. Trochę za bardzo samczy i despotyczny ale z drugiej strony pasuje na banitę, który nigdy nie okazuje uczuć. Nie podobało mi się, że nawet w końcówce tak naprawdę nie było wyznania miłości z jego strony. Owszem, powiedział to już wcześniej, jednak trochę mimochodem. Brakło mi odrobiny tego romansowego lukru w zakończeniu.
Pozostałe postacie też są dobrze napisane. Sympatię budzą zwłaszcza Charro i Enrique. Louisa jest irytująca ale z czasem nabiera się do niej sympatii. Zupełnie nie polubiłam Isabel. Tak mnie drażniła, że nawet nie było mi jej szkoda, po tym jak skończyła.
Na plus zaliczyć mogę też nietypowe miejsce akcji. W pierwszej połowie książki jest to Hiszpania i to właśnie jest dla mnie najbardziej interesująca lokacja. Opisy geograficzno-przyrodnicze jak zwykle u Blake nie zawodzą, można się wczuć w klimat ale jednak skróciłabym ten element do niezbędnego minimum. Można by tę książkę odchudzić o dobre kilkadziesiąt stron i nie straciłaby na jakości, a tylko zyskała na tempie. Co nie oznacza, że to zła powieść. Wręcz przeciwnie, dobra, chwilami wciągająca i fascynująca ale jednak odrobinę za bardzo rozwleczona.
Lubię styl Blake, dobrze się bawiłam, choć czasem miałam problem z zanurzeniem się w tę historię. Moja końcowa ocena to 7/10.