Gorące pożądanie - Penelope Williamson (Kawka)
Napisane: 19 kwietnia 2022, o 17:02
Penelope Williamson "Gorące pożądanie"
Delia McQuaid nie ma łatwego życia. Aby wyżywić siebie i ojca pijaka ciężko pracuje w portowej tawernie, gdzie zmaga się z niechcianymi zalotami podpitych bywalców lokalu. A po powrocie do nędznego domu czeka na nią okrutny ojciec, który lubi nią poniewierać. Gdy przypadkiem trafia na ogłoszenie matrymonialne nie waha się długo. Zgłasza się do doktora Tylera Savitcha, który okazuje się sąsiadem mężczyzny, szukającego żony i matki dla swych dwóch córek. Delia wyrusza w podróż do dalekiego Maine, aby poślubić obcego mężczyznę, problem w tym, że po drodze zakochuje się w przystojnym Tylerze.
To moje pierwsze spotkanie z autorką. Nie wiem czy bardzo udane ale na pewno pozytywne. Chwilami styl wydawał mi się dziwny i nie wiem czy to zasługa autorki, czy dwójki tłumaczy. W każdym razie powieść wydaje się pod względem języka bardzo nierówna. Chwilami pełna archaizmów i dziwnych zwrotów, a innymi momentami napisana wręcz współczesnym językiem. Odrobinę się to gryzło. Nie brak też niedoróbek i drobnych potknięć, za które raczej odpowiedzialni są tłumacze i polska redakcja (np. czasem nazwa tawerny jest zostawiona w oryginale, a innym razem przetłumaczona).
Jeśli chodzi o samą historię jest interesująca. Akcja wciąga od początku i raczej trzyma poziom do końca. Jest trójkąt miłosny, choć nie do końca, jest trochę przygody, egzotyki i zmian scenerii, dzięki czemu nie jest nudno.
Bohater to najgorsza wada tej książki. To typ, który nie da się lubić. Najpierw próbuje uwieść dziewczynę zarezerwowaną dla innego, uważa ją za dziwkę, a po fakcie, gdy okazuje się, jak bardzo się mylił, to nawet nie przeprosił. Na dodatek, chce zrobić z niej swoją kochankę, rani jej uczucia, jest niemiły, wredny, zimny, nieczuły i bardzo samolubny. Niby mądry, wykształcony, obyty, a zachowuje się jak skończony dureń. Najpierw wpycha bohaterkę w ramiona innego, a potem się dziwi, że ona postępuje zgodnie z jego wolą i ma o to pretensje. Taka podła odmiana ślini, który jest na dodatek irytujący, bo sam nie wie czego chce i zmienia zdanie co chwilę. Nie do końca wierzę w jego końcowe nawrócenie.
Bohaterka robi dużo lepsze wrażenie. To dziewczyna, która wiele przeszła i łatwo się z nią utożsamić. Twardo stąpa po ziemi, ma jasno określony cel w życiu i stara się do niego dążyć. Podobało mi się, że nie dawała się wciągnąć w dziwne gierki bohatera. Wprawdzie były momenty, gdy łapałam się za głowę, bo robiła głupoty ale na szczęście się szybko ogarnęła. Jedyne co mi w niej nie pasowało to miłość do Tylera, która pojawiła się nagle jak królik z kapelusza. Trochę to nieuzasadnione. Ona zakochała się w nim za zabój od pierwszego wejrzenia i kochała, mimo jego durnego postępowania, wbrew zdrowemu rozsądkowi. Najbardziej żenującym momentem było jej zachowanie po utracie dziewictwa. Nie pasuje to do tej dumnej dziewczyny. Potem te usilne starania, żeby jednak zostali przyjaciółmi i narzucanie się mu. Rozumiem, zakochanie robi wodę z mózgu ale on nie zasługiwał nawet na splunięcie po tym, co zrobił, a co dopiero przyjaźń.
Jeśli chodzi o tło historyczne powieści, to wszystko wygląda wiarygodnie. Są liczne i dość dokładne opisy zwyczajów Indian, ich walk z białymi, życia codziennego zarówno osadników, jak i Indian. Książka jest dość drobiazgowa pod tym względem, z łatwością można sobie wyobrazić jak to wszystko wyglądało, wczuć w sytuację tych ludzi. Powieść zawiera nawet smaczki odnośnie pierwszych szczepionek przeciw ospie. Widać, że autorka się starała, by wszystko wyglądało wiarygodnie i solidnie przygotowała się do pisania powieści. Nie pchała waty, nie uogólniała, a podała konkretne informacje, które można samemu zweryfikować. Za to należy się duży plus.
Podsumowując – jest to dość ciekawa książka ale nie pozbawiona wad. Kuleje postać głównego bohatera, którego po prostu nie da się polubić. Mimo to, czyta się tę książkę dobrze, bez przestojów. Fabuła jest ciekawa i wciąga od pierwszej kartki. Kilka zwrotów akcji powoduje, że wciąż jest na co czekać. Uchroniło to powieść od częstej przypadłości romansu – czyli sytuacji, gdy jest już wszystko wiadome i tylko czeka się aż autorka zrobi ckliwy happy end, pełen wyznań miłosnych ale akcji już w zasadzie nie ma. Całość jest interesująca ale to nie jest jedna z tych książek, które zapadają w pamięć na lata. Pod względem warsztatu jest dobrze, a błędy wynikają raczej z polskiej wersji. Moja ocena to: 7/10.
Delia McQuaid nie ma łatwego życia. Aby wyżywić siebie i ojca pijaka ciężko pracuje w portowej tawernie, gdzie zmaga się z niechcianymi zalotami podpitych bywalców lokalu. A po powrocie do nędznego domu czeka na nią okrutny ojciec, który lubi nią poniewierać. Gdy przypadkiem trafia na ogłoszenie matrymonialne nie waha się długo. Zgłasza się do doktora Tylera Savitcha, który okazuje się sąsiadem mężczyzny, szukającego żony i matki dla swych dwóch córek. Delia wyrusza w podróż do dalekiego Maine, aby poślubić obcego mężczyznę, problem w tym, że po drodze zakochuje się w przystojnym Tylerze.
To moje pierwsze spotkanie z autorką. Nie wiem czy bardzo udane ale na pewno pozytywne. Chwilami styl wydawał mi się dziwny i nie wiem czy to zasługa autorki, czy dwójki tłumaczy. W każdym razie powieść wydaje się pod względem języka bardzo nierówna. Chwilami pełna archaizmów i dziwnych zwrotów, a innymi momentami napisana wręcz współczesnym językiem. Odrobinę się to gryzło. Nie brak też niedoróbek i drobnych potknięć, za które raczej odpowiedzialni są tłumacze i polska redakcja (np. czasem nazwa tawerny jest zostawiona w oryginale, a innym razem przetłumaczona).
Jeśli chodzi o samą historię jest interesująca. Akcja wciąga od początku i raczej trzyma poziom do końca. Jest trójkąt miłosny, choć nie do końca, jest trochę przygody, egzotyki i zmian scenerii, dzięki czemu nie jest nudno.
Bohater to najgorsza wada tej książki. To typ, który nie da się lubić. Najpierw próbuje uwieść dziewczynę zarezerwowaną dla innego, uważa ją za dziwkę, a po fakcie, gdy okazuje się, jak bardzo się mylił, to nawet nie przeprosił. Na dodatek, chce zrobić z niej swoją kochankę, rani jej uczucia, jest niemiły, wredny, zimny, nieczuły i bardzo samolubny. Niby mądry, wykształcony, obyty, a zachowuje się jak skończony dureń. Najpierw wpycha bohaterkę w ramiona innego, a potem się dziwi, że ona postępuje zgodnie z jego wolą i ma o to pretensje. Taka podła odmiana ślini, który jest na dodatek irytujący, bo sam nie wie czego chce i zmienia zdanie co chwilę. Nie do końca wierzę w jego końcowe nawrócenie.
Bohaterka robi dużo lepsze wrażenie. To dziewczyna, która wiele przeszła i łatwo się z nią utożsamić. Twardo stąpa po ziemi, ma jasno określony cel w życiu i stara się do niego dążyć. Podobało mi się, że nie dawała się wciągnąć w dziwne gierki bohatera. Wprawdzie były momenty, gdy łapałam się za głowę, bo robiła głupoty ale na szczęście się szybko ogarnęła. Jedyne co mi w niej nie pasowało to miłość do Tylera, która pojawiła się nagle jak królik z kapelusza. Trochę to nieuzasadnione. Ona zakochała się w nim za zabój od pierwszego wejrzenia i kochała, mimo jego durnego postępowania, wbrew zdrowemu rozsądkowi. Najbardziej żenującym momentem było jej zachowanie po utracie dziewictwa. Nie pasuje to do tej dumnej dziewczyny. Potem te usilne starania, żeby jednak zostali przyjaciółmi i narzucanie się mu. Rozumiem, zakochanie robi wodę z mózgu ale on nie zasługiwał nawet na splunięcie po tym, co zrobił, a co dopiero przyjaźń.
Jeśli chodzi o tło historyczne powieści, to wszystko wygląda wiarygodnie. Są liczne i dość dokładne opisy zwyczajów Indian, ich walk z białymi, życia codziennego zarówno osadników, jak i Indian. Książka jest dość drobiazgowa pod tym względem, z łatwością można sobie wyobrazić jak to wszystko wyglądało, wczuć w sytuację tych ludzi. Powieść zawiera nawet smaczki odnośnie pierwszych szczepionek przeciw ospie. Widać, że autorka się starała, by wszystko wyglądało wiarygodnie i solidnie przygotowała się do pisania powieści. Nie pchała waty, nie uogólniała, a podała konkretne informacje, które można samemu zweryfikować. Za to należy się duży plus.
Podsumowując – jest to dość ciekawa książka ale nie pozbawiona wad. Kuleje postać głównego bohatera, którego po prostu nie da się polubić. Mimo to, czyta się tę książkę dobrze, bez przestojów. Fabuła jest ciekawa i wciąga od pierwszej kartki. Kilka zwrotów akcji powoduje, że wciąż jest na co czekać. Uchroniło to powieść od częstej przypadłości romansu – czyli sytuacji, gdy jest już wszystko wiadome i tylko czeka się aż autorka zrobi ckliwy happy end, pełen wyznań miłosnych ale akcji już w zasadzie nie ma. Całość jest interesująca ale to nie jest jedna z tych książek, które zapadają w pamięć na lata. Pod względem warsztatu jest dobrze, a błędy wynikają raczej z polskiej wersji. Moja ocena to: 7/10.