Książę i panna - Jo Beverley (Kawka)
Napisane: 1 kwietnia 2022, o 11:47
Jo Beverley "Książę i panna"
Cressida Mandeville jest w tarapatach. Jej ojciec przegrał w karty rodową posiadłość, po czym poważnie się rozchorował. Rodzinie grozi ruina więc dziewczyna musi znaleźć sposób, żeby odzyskać choć część majątku. Wpada na pomysł kradzieży z dawnego domu pewnej figurki, w której ojciec ukrył drogocenne klejnoty, a o których istnieniu nie wie nowy właściciel. Zgadza się więc wziąć udział w wyuzdanym przyjęciu zorganizowanym przez nowego właściciela domu – odrażającego Croftona. W drodze na bal zostaje jednak porwana przez tajemniczego bandytę - Le Corbeau.
Jest to siódma część cyklu "Małżeństwo z rozsądku" ale bez problemu można czytać każdą z książek bez znajomości innych, jako że powieść nie nawiązuje praktycznie wcale do poprzednich części.
Ta książka, mimo sporej objętości (aż 492 strony), jest napisana lekkim stylem i bardzo szybko się ją czyta. Obecność wątku przygodowego sprawia, że nie jest to tylko romans skupiony na relacji pomiędzy główną parą, a wątek miłosny nie dominuje fabuły. Spora ilość zwrotów akcji i przygód sprawia, że czytanie się nie dłuży i wciąż coś popędza do przodu fabułę. A w międzyczasie uczucie głównych bohaterów ma szansę się rozwinąć. Lubię taki zabieg, gdy autorka nie skupia się nadmiernie na wewnętrznych rozterkach bohaterów i daje coś więcej niż tylko salonowe intrygi i opisy życia arystokracji.
Ten romans jest satysfakcjonujący. Oprócz dobrego rozwoju relacji, co w romansie jest podstawą, ta powieść zawiera sporo epickich scen. Początek jest fajny, bo zaciekawia, środek utrzymuje w napięciu, a końcówka roztapia serce. Dużo emocji, zmian, "kręcenia kamerą" – czyli przedstawienia sytuacji z różnych punktów widzenia i perspektyw, fajne tempo i zmienność. To wszystko sprawia, że czyta się tę książkę bardzo płynnie.
Podoba mi się wojownicza Cressida, która dąży do celu i nie ugina się pod ciężarem trosk. Polubiłam też nieco szalonego księcia St. Ravena, który księciem wcale nie chciał zostać. Są też ciekawe postacie poboczne – z Mirandą i Jeanem-Marie na czele. Nawet skąpa ilość erotyki nie przeszkadza, bo jest na tyle ciekawie, że nie trzeba zastępować tego scenami miłosnymi.
Jedyny minus, który mi przeszkadza, to fakt, że bohaterowie mają dość lekkie podejście do kradzieży. Nie przyjmuję tłumaczenia, że skoro nowy właściciel nie wiedział nic o klejnotach, to Cressida miała prawo mu je ukraść. Ojciec dziewczyny przegrał wszystko, co znajdowało się w domu, więc również rzeczy ukryte w figurce. Autorka tłumaczy to pokrętnie, tak jakby podłość Croftona usprawiedliwiała inną podłość, czyli ordynarną kradzież.
Pomimo lekkich minusów, książkę czyta się szybko i z przyjemnością. Obfituje w liczne zwroty akcji i mimo iż została wydana po raz pierwszy w 2003 r., to ma w sobie ducha dawnych, awanturniczych romansów z lat 70-tych, w których pełno było burzliwych relacji między bohaterami, epickich przygód oraz chwytających za serce i wyciskających łzy zakończeń. Dobrze się bawiłam, dlatego oceniam tę powieść na 8/10.
Cressida Mandeville jest w tarapatach. Jej ojciec przegrał w karty rodową posiadłość, po czym poważnie się rozchorował. Rodzinie grozi ruina więc dziewczyna musi znaleźć sposób, żeby odzyskać choć część majątku. Wpada na pomysł kradzieży z dawnego domu pewnej figurki, w której ojciec ukrył drogocenne klejnoty, a o których istnieniu nie wie nowy właściciel. Zgadza się więc wziąć udział w wyuzdanym przyjęciu zorganizowanym przez nowego właściciela domu – odrażającego Croftona. W drodze na bal zostaje jednak porwana przez tajemniczego bandytę - Le Corbeau.
Jest to siódma część cyklu "Małżeństwo z rozsądku" ale bez problemu można czytać każdą z książek bez znajomości innych, jako że powieść nie nawiązuje praktycznie wcale do poprzednich części.
Ta książka, mimo sporej objętości (aż 492 strony), jest napisana lekkim stylem i bardzo szybko się ją czyta. Obecność wątku przygodowego sprawia, że nie jest to tylko romans skupiony na relacji pomiędzy główną parą, a wątek miłosny nie dominuje fabuły. Spora ilość zwrotów akcji i przygód sprawia, że czytanie się nie dłuży i wciąż coś popędza do przodu fabułę. A w międzyczasie uczucie głównych bohaterów ma szansę się rozwinąć. Lubię taki zabieg, gdy autorka nie skupia się nadmiernie na wewnętrznych rozterkach bohaterów i daje coś więcej niż tylko salonowe intrygi i opisy życia arystokracji.
Ten romans jest satysfakcjonujący. Oprócz dobrego rozwoju relacji, co w romansie jest podstawą, ta powieść zawiera sporo epickich scen. Początek jest fajny, bo zaciekawia, środek utrzymuje w napięciu, a końcówka roztapia serce. Dużo emocji, zmian, "kręcenia kamerą" – czyli przedstawienia sytuacji z różnych punktów widzenia i perspektyw, fajne tempo i zmienność. To wszystko sprawia, że czyta się tę książkę bardzo płynnie.
Podoba mi się wojownicza Cressida, która dąży do celu i nie ugina się pod ciężarem trosk. Polubiłam też nieco szalonego księcia St. Ravena, który księciem wcale nie chciał zostać. Są też ciekawe postacie poboczne – z Mirandą i Jeanem-Marie na czele. Nawet skąpa ilość erotyki nie przeszkadza, bo jest na tyle ciekawie, że nie trzeba zastępować tego scenami miłosnymi.
Jedyny minus, który mi przeszkadza, to fakt, że bohaterowie mają dość lekkie podejście do kradzieży. Nie przyjmuję tłumaczenia, że skoro nowy właściciel nie wiedział nic o klejnotach, to Cressida miała prawo mu je ukraść. Ojciec dziewczyny przegrał wszystko, co znajdowało się w domu, więc również rzeczy ukryte w figurce. Autorka tłumaczy to pokrętnie, tak jakby podłość Croftona usprawiedliwiała inną podłość, czyli ordynarną kradzież.
Pomimo lekkich minusów, książkę czyta się szybko i z przyjemnością. Obfituje w liczne zwroty akcji i mimo iż została wydana po raz pierwszy w 2003 r., to ma w sobie ducha dawnych, awanturniczych romansów z lat 70-tych, w których pełno było burzliwych relacji między bohaterami, epickich przygód oraz chwytających za serce i wyciskających łzy zakończeń. Dobrze się bawiłam, dlatego oceniam tę powieść na 8/10.