Teraz jest 23 listopada 2024, o 09:57

Uzurpator - Meagan McKinney (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Uzurpator - Meagan McKinney (Kawka)

Post przez Kawka » 27 czerwca 2021, o 11:29

Meagan McKinney "Uzurpator"

Lady Brienne Morrow miała trudne dzieciństwo. Gdy była małą dziewczynką matka uciekła z nią od męża tyrana. Dziewczyna dorastała w biedzie i strachu przed ojcem. Niestety, gdy matka umiera, nie ma wyjścia i musi wrócić do rodowej posiadłości znienawidzonego ojca. Na miejscu okazuje się, że hrabia przegrał wszystko w karty, a majątek należy teraz do tajemniczego Avenela Slane'a – przybysza z Ameryki.

Chyba ostatnio nie po drodze mi z McKinney. "Uzurpator" to dość popularna książka tej autorki i ciesząca się bardzo dobrą opinią, a na mnie nie wywarła większego wrażenia. Owszem, powieść czytało się nieźle i raczej gładko, co jest, po części, zasługą krótkich rozdziałów i dość dobrego tempa akcji ale nie porwała mnie ta historia.

Najbardziej irytował mnie główny bohater. Był nie do strawienia. Taki zarozumiały dupek i tyran, który przekonany jest o swojej nieomylności to najgorszy typ bohatera, na który zdarza mi się trafiać w romansach. On za to wszystko, co zrobił bohaterce, powinien się czołgać przez pół książki, a rzucił na końcu zaledwie jedno zdawkowe "przepraszam" i wszystko było w porządku.

Nie przepadam też za bohaterką. Głównie za to, że strasznie dawała sobą pomiatać i naiwna była okrutnie. Takie cielę bez charakteru, i mimo że czasem pokazywała pazurki, to jednak wciąż robiła głupoty i te same błędy. Najpierw się stawiała jak ratlerek do malamuta, a sekundę później już rozpływała z rozkoszy w jego samczych ramionach. Coś strasznego.

Motyw: "kto się czubi, ten się lubi" strasznie był męczący w tej powieści. Ciągłe emocjonalne huśtawki, głównie ze strony bohaterki, sprawiły, że czasem czytanie było masochistyczną przyjemnością. Bo mimo wszystko, czytało się to dobrze i w miarę płynnie. Fabularnie wszystko było w porządku i naprawdę zgrabne warsztatowo. Sceny erotyczne, opisy przyrody, dialogi – wszystko to na dobrym poziomie ale też nic nie wybiło się na tyle, żebym mogła się zachwycić tą książką.

Dla mnie to jest solidna opowieść, z dobrą fabułą i trochę irytującymi bohaterami, których trudno polubić. Może po prostu nie był to dobry czas na tę książkę dla mnie. Mimo wad, dostrzegam w niej jednak potencjał i myślę, że może się podobać. Za całokształt daję 7/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości