Burza - Iris Johansen (Kawka)
Napisane: 19 października 2020, o 10:46
Iris Johansen "Burza"
Juliette de Clement wychowała się na dworze Marii Antoniny. Nie miała łatwego życia, gdyż apodyktyczna matka oddała ją pod opiekę wrednej niańki. Gdy poznaje w niebezpiecznych okolicznościach Jeana Marca Andreasa, nie wie, że ich losy już na zawsze będą ze sobą splecione.
To druga część trylogii "Tańczący na wietrze". Z pozostałymi książkami łączy ją tylko figurka pegaza więc bez obaw można czytać każdą część oddzielnie.
U Johansen lubię to, w jaki sposób buduje historię wokół nietypowej scenerii i czasu akcji. Tym razem przenosi czytelnika w wyobraźni do owładniętej rewolucją Francji. Intrygi, niebezpieczeństwo, przygoda, romans i dużo brutalności – wszystko to splata się jedną całość w tej powieści, sprawiając, że jest ona klimatyczna, mroczna, gęsta emocjonalnie, fascynująca i nie daje o sobie zapomnieć, a to duży plus.
Bardzo lubię obrazowy styl Johansen, wszystko jest tak szczegółowo i brutalnie szczerze opisane, że ma się wrażenie bycia świadkiem wydarzeń. Sama historia składa się z dwóch wątków miłosnych. Wątek Juliette i związanej z nią Jeanem Marcem oraz wątek Catherine i Francoisa. Oba ciekawe i chwilami zaskakujące, oba wiarygodne pod względem emocji.
Sama historia jest dość ciekawa, chwilami wydarzenia zaskakują, momenty ciszy i spokoju przeplatają się z przygodami i niebezpieczeństwami, przed którymi stają bohaterowie. Bardzo dobrze rozpisane jest tempo akcji, ani przez moment nie ma nudy, wrażenia, że coś zostało na siłę wtłoczone do powieści i mimo iż ma ona 575 stron czyta się ją z zainteresowaniem i ekscytacją co będzie dalej. Drastyczność niektórych scen tylko podbija emocjonalność tej powieści i dodaje jej wiarygodności. Bardzo dobrze i ciekawie poprowadzony jest wątek wychodzenia z traumy. Autorce udało się wiarygodnie przedstawić emocje bohaterów i ich walkę z własnymi słabościami oraz przeciwnościami losu.
To jest jedna z tych książek, po której mam lekki zamęt w głowie, bo wywołała we mnie sporo emocji. Były momenty, gdy przeżywałam z wypiekami na twarzy losy bohaterów, jak i takie, gdy się uśmiechałam, jednak dominuje klimat mroczności i lekkiego niepokoju.
Podobali mi się bohaterowie, zwłaszcza bohaterki są fajnie wykreowane. Obie silne, twarde, choć pozornie delikatne, wiedzą czego chcą i dążą do tego. Przyćmiewają bohaterów. Jean Marc nie do końca mi się podobał, był zbyt pewny siebie, zbyt władczy, chwilami zarozumiały. Francois też się nie popisał i mimo iż autorka próbowała go wybielić, to nie do końca się to udało. Również postacie poboczne są dobrze nakreślone. Na szczególną uwagę zasługuje Maria Antonina, główny czarny charakter czyli Dupree, oraz Danton i Nana. Motywacje bohaterów dają się zrozumieć i wszystko jest wyjaśnione ale nie za bardzo przegięte w żadną stronę. Nie ma cukierkowatości ani nie przytłacza nadmiar dramatów. Wszystkiego jest w sam raz. Na deser autorka zaserwowała kilka dość obrazowych i pikantnych scen erotycznych, które też dobrze pasują do całości.
Tło historyczne wydaje się być nakreślone wiernie i szczegółowo. Czasy rewolucji francuskiej, gilotynowanie arystokracji i wrogów ludu, niepewność, strach, zawierucha – to wszystko wygląda wiarygodnie. Do tego wątek spisku rojalistów, mającego na celu uwolnienie syna królowej Ludwika Karola. Johansen nie unika trudnych tematów, plastycznych opisów wojny i ludzkiej tragedii, dylematów moralnych i czasem daje tym mocno do myślenia. Wszystko to dodaje kolorytu głównej historii miłosnej i czyni książkę jeszcze ciekawszą.
Język powieści jest obrazowy i plastyczny, powieść zawiera dużo intryg i przygód, przez co książka trzyma w napięciu do samego końca.
Moim zdaniem to dobra, warta zapamiętania historia. Całość jest spójna i dopracowana. Dobrze się czyta tę powieść, to pozycja godna polecenia. Daję 8/10 choć całość nie zachwyciła mnie aż tak, żebym ją umieściła na liście top opowieści wszech czasów.
Juliette de Clement wychowała się na dworze Marii Antoniny. Nie miała łatwego życia, gdyż apodyktyczna matka oddała ją pod opiekę wrednej niańki. Gdy poznaje w niebezpiecznych okolicznościach Jeana Marca Andreasa, nie wie, że ich losy już na zawsze będą ze sobą splecione.
To druga część trylogii "Tańczący na wietrze". Z pozostałymi książkami łączy ją tylko figurka pegaza więc bez obaw można czytać każdą część oddzielnie.
U Johansen lubię to, w jaki sposób buduje historię wokół nietypowej scenerii i czasu akcji. Tym razem przenosi czytelnika w wyobraźni do owładniętej rewolucją Francji. Intrygi, niebezpieczeństwo, przygoda, romans i dużo brutalności – wszystko to splata się jedną całość w tej powieści, sprawiając, że jest ona klimatyczna, mroczna, gęsta emocjonalnie, fascynująca i nie daje o sobie zapomnieć, a to duży plus.
Bardzo lubię obrazowy styl Johansen, wszystko jest tak szczegółowo i brutalnie szczerze opisane, że ma się wrażenie bycia świadkiem wydarzeń. Sama historia składa się z dwóch wątków miłosnych. Wątek Juliette i związanej z nią Jeanem Marcem oraz wątek Catherine i Francoisa. Oba ciekawe i chwilami zaskakujące, oba wiarygodne pod względem emocji.
Sama historia jest dość ciekawa, chwilami wydarzenia zaskakują, momenty ciszy i spokoju przeplatają się z przygodami i niebezpieczeństwami, przed którymi stają bohaterowie. Bardzo dobrze rozpisane jest tempo akcji, ani przez moment nie ma nudy, wrażenia, że coś zostało na siłę wtłoczone do powieści i mimo iż ma ona 575 stron czyta się ją z zainteresowaniem i ekscytacją co będzie dalej. Drastyczność niektórych scen tylko podbija emocjonalność tej powieści i dodaje jej wiarygodności. Bardzo dobrze i ciekawie poprowadzony jest wątek wychodzenia z traumy. Autorce udało się wiarygodnie przedstawić emocje bohaterów i ich walkę z własnymi słabościami oraz przeciwnościami losu.
To jest jedna z tych książek, po której mam lekki zamęt w głowie, bo wywołała we mnie sporo emocji. Były momenty, gdy przeżywałam z wypiekami na twarzy losy bohaterów, jak i takie, gdy się uśmiechałam, jednak dominuje klimat mroczności i lekkiego niepokoju.
Podobali mi się bohaterowie, zwłaszcza bohaterki są fajnie wykreowane. Obie silne, twarde, choć pozornie delikatne, wiedzą czego chcą i dążą do tego. Przyćmiewają bohaterów. Jean Marc nie do końca mi się podobał, był zbyt pewny siebie, zbyt władczy, chwilami zarozumiały. Francois też się nie popisał i mimo iż autorka próbowała go wybielić, to nie do końca się to udało. Również postacie poboczne są dobrze nakreślone. Na szczególną uwagę zasługuje Maria Antonina, główny czarny charakter czyli Dupree, oraz Danton i Nana. Motywacje bohaterów dają się zrozumieć i wszystko jest wyjaśnione ale nie za bardzo przegięte w żadną stronę. Nie ma cukierkowatości ani nie przytłacza nadmiar dramatów. Wszystkiego jest w sam raz. Na deser autorka zaserwowała kilka dość obrazowych i pikantnych scen erotycznych, które też dobrze pasują do całości.
Tło historyczne wydaje się być nakreślone wiernie i szczegółowo. Czasy rewolucji francuskiej, gilotynowanie arystokracji i wrogów ludu, niepewność, strach, zawierucha – to wszystko wygląda wiarygodnie. Do tego wątek spisku rojalistów, mającego na celu uwolnienie syna królowej Ludwika Karola. Johansen nie unika trudnych tematów, plastycznych opisów wojny i ludzkiej tragedii, dylematów moralnych i czasem daje tym mocno do myślenia. Wszystko to dodaje kolorytu głównej historii miłosnej i czyni książkę jeszcze ciekawszą.
Język powieści jest obrazowy i plastyczny, powieść zawiera dużo intryg i przygód, przez co książka trzyma w napięciu do samego końca.
Moim zdaniem to dobra, warta zapamiętania historia. Całość jest spójna i dopracowana. Dobrze się czyta tę powieść, to pozycja godna polecenia. Daję 8/10 choć całość nie zachwyciła mnie aż tak, żebym ją umieściła na liście top opowieści wszech czasów.