Mój najdroższy wróg - Connie Brockway (Kawka)
Napisane: 6 kwietnia 2020, o 08:56
Connie Brockway "Mój najdroższy wróg"
Koniec XIX w., Anglia. Lily – nieślubne dziecko lorda, od lat zmaga się z piętnem bękarta. Po śmierci rodziców otrzymuje pomoc materialną od dalekiego krewnego jej matki. Gdy kończy szkołę, jako dorosła kobieta angażuje się w ruch sufrażystek, co nie podoba się jej dobroczyńcy. Ten na łożu śmierci, składa dziewczynie propozycję. Jeśli przez najbliższe pięć lat zajmie się zarządzaniem majątkiem na wsi i wykaże on dochód, Lily zostanie jego właścicielką. Jeśli nie, wszystko przypadnie Avery'emu – prawowitemu dziedzicowi rodziny. Avery to lekkoduch, żądny przygód obieżyświat, nie zamierza jednak bez walki poddać się woli wuja. Oboje przystępują do trwającej lata rywalizacji o jedyne miejsce, które mogą nazwać domem.
Jak większość książek Brockway również tę cechuje lekki i przyjemny styl, który sprawia, że powieść szybko się czyta. Historia jest gładka i płynie spokojnie do przodu, bez żadnych wielkich zwrotów akcji i zaskoczeń. To spokojny romans, który rozwija się stopniowo i daje czas na poznanie i polubienie bohaterów. Dość długo trzeba czekać do pierwszego spotkania Lily i Averego. Wcześniej jednak prowadzą ożywioną korespondencję, więc nie ma się wrażenia, że nic ciekawego się pomiędzy nimi nie dzieje. Ich relacja rozwija się powoli i stopniowo nabiera rumieńców.
Podobają mi się postacie. Zwłaszcza Avery, który nie jest typowym bohaterem romansu. Jest silny, męski, władczy ale też wrażliwy i ma wady. Jego cechą charakterystyczną jest alergia na końską sierść, co dodaje mu tylko uroku. To sprawia, że jest bardziej ludzki, bardziej prawdopodobny. Jego emocjonalność i mądrość również przyciągają. Averego lubi się od razu i bez zastanowienia. Gorzej z Lily. Owszem, jest fajna, zdeterminowana, uparta i pracowita. Niby idealna bohaterka romansu ale chwilami jej decyzje irytują. Zwłaszcza gdy głupio upiera się przy czymś i nie da sobie przemówić do rozsądku.
Ciekawe są też postacie poboczne – Bernard, Evelyn, Francesca, Polly i trzy pokojówki w ciąży. To interesująca mieszanka intrygujących charakterów. Są wyraziści i sympatyczni (poza małymi wyjątkami), ubarwiają tę historię. Chętnie przeczytałabym coś na temat dalszych ich losów.
W tej powieści jest też subtelny humor. Nie ma go za wiele ale daje się wyczuć i dzięki temu ta historia jest lekka i przyjemna. Nie ma w tej książce wielu przygód ani dramatycznych zwrotów akcji ale nie jest też nudno. Raczej swojsko i spokojnie.
Na uwagę zasługuje fakt, że w książce jest tylko jedna scena erotyczna. Relacja między główną parą rozwija się wręcz sennie i powoli więc możliwe, że taki był zamysł autorki. Więcej scen seksu prawdopodobnie nie pasowałoby do fabuły. Jedyna scena jest dobra, dość szczegółowa ale też nie przesadzona. Nie ma się wrażenia, że to za mało jak na romans.
Jedyny zauważalny minut tej historii to fakt, że miłość Avery’ego i Lily wynika nagle. Bardzo szybko przechodzą z trybu rywalizacji i wzajemnej niechęci do miłości. Wprawdzie zostaje to logicznie wytłumaczone, jednak nie do końca kupuję taki zabieg. Wolę, kiedy relacja między bohaterami zmienia się stopniowo, a uczucie nie wybucha nagle z siłą tajfunu.
Całość odbieram jako fajną, wyważoną i choć mniej mi się podoba ta książka niż kiedyś, to nadal uważam, że jest po prostu dobra. Dlatego moja ocena to: 8/10.
Koniec XIX w., Anglia. Lily – nieślubne dziecko lorda, od lat zmaga się z piętnem bękarta. Po śmierci rodziców otrzymuje pomoc materialną od dalekiego krewnego jej matki. Gdy kończy szkołę, jako dorosła kobieta angażuje się w ruch sufrażystek, co nie podoba się jej dobroczyńcy. Ten na łożu śmierci, składa dziewczynie propozycję. Jeśli przez najbliższe pięć lat zajmie się zarządzaniem majątkiem na wsi i wykaże on dochód, Lily zostanie jego właścicielką. Jeśli nie, wszystko przypadnie Avery'emu – prawowitemu dziedzicowi rodziny. Avery to lekkoduch, żądny przygód obieżyświat, nie zamierza jednak bez walki poddać się woli wuja. Oboje przystępują do trwającej lata rywalizacji o jedyne miejsce, które mogą nazwać domem.
Jak większość książek Brockway również tę cechuje lekki i przyjemny styl, który sprawia, że powieść szybko się czyta. Historia jest gładka i płynie spokojnie do przodu, bez żadnych wielkich zwrotów akcji i zaskoczeń. To spokojny romans, który rozwija się stopniowo i daje czas na poznanie i polubienie bohaterów. Dość długo trzeba czekać do pierwszego spotkania Lily i Averego. Wcześniej jednak prowadzą ożywioną korespondencję, więc nie ma się wrażenia, że nic ciekawego się pomiędzy nimi nie dzieje. Ich relacja rozwija się powoli i stopniowo nabiera rumieńców.
Podobają mi się postacie. Zwłaszcza Avery, który nie jest typowym bohaterem romansu. Jest silny, męski, władczy ale też wrażliwy i ma wady. Jego cechą charakterystyczną jest alergia na końską sierść, co dodaje mu tylko uroku. To sprawia, że jest bardziej ludzki, bardziej prawdopodobny. Jego emocjonalność i mądrość również przyciągają. Averego lubi się od razu i bez zastanowienia. Gorzej z Lily. Owszem, jest fajna, zdeterminowana, uparta i pracowita. Niby idealna bohaterka romansu ale chwilami jej decyzje irytują. Zwłaszcza gdy głupio upiera się przy czymś i nie da sobie przemówić do rozsądku.
Ciekawe są też postacie poboczne – Bernard, Evelyn, Francesca, Polly i trzy pokojówki w ciąży. To interesująca mieszanka intrygujących charakterów. Są wyraziści i sympatyczni (poza małymi wyjątkami), ubarwiają tę historię. Chętnie przeczytałabym coś na temat dalszych ich losów.
W tej powieści jest też subtelny humor. Nie ma go za wiele ale daje się wyczuć i dzięki temu ta historia jest lekka i przyjemna. Nie ma w tej książce wielu przygód ani dramatycznych zwrotów akcji ale nie jest też nudno. Raczej swojsko i spokojnie.
Na uwagę zasługuje fakt, że w książce jest tylko jedna scena erotyczna. Relacja między główną parą rozwija się wręcz sennie i powoli więc możliwe, że taki był zamysł autorki. Więcej scen seksu prawdopodobnie nie pasowałoby do fabuły. Jedyna scena jest dobra, dość szczegółowa ale też nie przesadzona. Nie ma się wrażenia, że to za mało jak na romans.
Jedyny zauważalny minut tej historii to fakt, że miłość Avery’ego i Lily wynika nagle. Bardzo szybko przechodzą z trybu rywalizacji i wzajemnej niechęci do miłości. Wprawdzie zostaje to logicznie wytłumaczone, jednak nie do końca kupuję taki zabieg. Wolę, kiedy relacja między bohaterami zmienia się stopniowo, a uczucie nie wybucha nagle z siłą tajfunu.
Całość odbieram jako fajną, wyważoną i choć mniej mi się podoba ta książka niż kiedyś, to nadal uważam, że jest po prostu dobra. Dlatego moja ocena to: 8/10.