Ukochana diabła - Gaelen Foley (Kawka)
Napisane: 24 lutego 2020, o 13:26
Gaelen Foley "Ukochana diabła"
Lizzie ma złamane serce. Od dziecka kochała się w Alecu – towarzyszu z dzieciństwa, jednak on nigdy nie traktował jej poważnie. Zraniona i odtrącona ucieka od londyńskiego zgiełku i zaszywa się w Bath, przyjmując posadę guwernantki lady Strathmore, nieco zrzędliwej i bardzo samotnej starszej pani, której na świecie pozostał tylko bratanek - Devlin. Niestety niepokorny młodzieniec, zajęty rozrywkami wielkiego świata, zdaje się nie pamiętać o ciotce. Używając podstępu dziewczyna zwabia go do domu. Początkowo młodzi nie pałają do siebie sympatią ale z czasem zawiązują sojusz i razem umilają smutne życie starszej pani. Lizzie odżywa i zaczyna czuć, że mogłaby zapomnieć o swojej niespełnionej miłości w ramionach przystojnego hulaki. Nie wie jednak, że w życiu Deva tylko jedna rzecz się liczy – zemsta na ludziach, którzy dwanaście lat wcześniej spowodowali straszną śmierć jego rodziców i malutkiej siostrzyczki.
Jest to piąta część cyklu traktującego o rodzinie Knightów, choć dość luźno powiązana z innymi książkami tej serii. Historia skupia się na Elizabeth – przyjaciółce Jacindy i praktycznie książkę można czytać bez znajomości poprzednich części wcale nie tracąc nic w wątkach dotyczących rodu Knightów. Oczywiście, pojawiają się bohaterowie poprzednich powieści ale ich wątki są bardzo małe, wręcz marginalne.
Jest to, paradoksalnie, chyba najlepsza część cyklu. Historia ma wszystko to, co dobry romans mieć powinien. Przede wszystkim pasjonującą fabułę, świetny wątek przygodowo-awanturniczy, wątek miłosny, ciekawe postacie, trochę humoru ale też całość jest dobrze skomponowana. Początkowo akcja skupia się na przeżyciach Lizzie – biednej sieroty, córki rządcy, która szuka swego miejsca w świecie. Można się bardzo łatwo utożsamić z nią. Postać Lizzie jest po prostu fajna ale równocześnie nie jest zbyt przerysowana. To dobra dziewczyna, wykształcona, starająca się być niezależna ale pełna ikry i niezłomna. Devlin z kolei pozuje na hultaja ale w głębi duszy jest bardzo wrażliwym, poharatanym przez życie człowiekiem. To też bardzo dobrze wykreowana postać. Na uwagę zasługują też postacie poboczne. Oprócz Knightów, jest też ciotka Augusta i jej psotny kot Pasha, który to zwierzak przewija się przez całą powieść. Są też oczywiście czarne charaktery – ciekawe, niebanalne, fajnie zarysowane. Wszystkie postacie mają sensownie wytłumaczone motywacje.
Konstrukcja fabuły jest bez zarzutu. Cała intryga trzyma się kupy i mówiąc najprościej – dałam się przekonać do wszystkich rozwiązań fabularnych, które zaprezentowała autorka. Relacja pomiędzy bohaterami oddana po mistrzowsku, a wszystko to ze smakiem i bez przesłodzonych banałów. Akcja, początkowo leniwa i intrygująca, nabiera tempa, aby pod koniec praktycznie wybuchnąć. Końcówka jest bardzo emocjonująca i obfituje w szereg nieoczekiwanych zdarzeń. Bardzo ładnie autorka rozwiązała wszystkie wątki. Nic nie zostało pominięte, pojawia się nawet kot Pasha. Dużo przygodowych elementów sprawia, że ta książka nie jest typowym, salonowym romansem, tylko stanowi połączenie powieści przygodowej i romansu. Bardzo przyjemne połączenie. Dodatkowo obecność zagadki, którą musi rozwiązać bohater, daje jeszcze więcej frajdy z czytania. Całość doprawiona jest kilkoma scenami erotycznymi, które są po prostu dobre i pasują do tej historii i temperamentu bohaterów. Na plus można też wyróżnić kilka momentów humorystycznych, przy których można się uśmiechnąć.
Podsumowując – jest lekko, przyjemnie, emocjonująco, czasem dramatycznie, romantycznie i generalnie – jest bardzo dobrze. Aż żal mi było, że książka się skończyła. Zdecydowane 9/10.
Lizzie ma złamane serce. Od dziecka kochała się w Alecu – towarzyszu z dzieciństwa, jednak on nigdy nie traktował jej poważnie. Zraniona i odtrącona ucieka od londyńskiego zgiełku i zaszywa się w Bath, przyjmując posadę guwernantki lady Strathmore, nieco zrzędliwej i bardzo samotnej starszej pani, której na świecie pozostał tylko bratanek - Devlin. Niestety niepokorny młodzieniec, zajęty rozrywkami wielkiego świata, zdaje się nie pamiętać o ciotce. Używając podstępu dziewczyna zwabia go do domu. Początkowo młodzi nie pałają do siebie sympatią ale z czasem zawiązują sojusz i razem umilają smutne życie starszej pani. Lizzie odżywa i zaczyna czuć, że mogłaby zapomnieć o swojej niespełnionej miłości w ramionach przystojnego hulaki. Nie wie jednak, że w życiu Deva tylko jedna rzecz się liczy – zemsta na ludziach, którzy dwanaście lat wcześniej spowodowali straszną śmierć jego rodziców i malutkiej siostrzyczki.
Jest to piąta część cyklu traktującego o rodzinie Knightów, choć dość luźno powiązana z innymi książkami tej serii. Historia skupia się na Elizabeth – przyjaciółce Jacindy i praktycznie książkę można czytać bez znajomości poprzednich części wcale nie tracąc nic w wątkach dotyczących rodu Knightów. Oczywiście, pojawiają się bohaterowie poprzednich powieści ale ich wątki są bardzo małe, wręcz marginalne.
Jest to, paradoksalnie, chyba najlepsza część cyklu. Historia ma wszystko to, co dobry romans mieć powinien. Przede wszystkim pasjonującą fabułę, świetny wątek przygodowo-awanturniczy, wątek miłosny, ciekawe postacie, trochę humoru ale też całość jest dobrze skomponowana. Początkowo akcja skupia się na przeżyciach Lizzie – biednej sieroty, córki rządcy, która szuka swego miejsca w świecie. Można się bardzo łatwo utożsamić z nią. Postać Lizzie jest po prostu fajna ale równocześnie nie jest zbyt przerysowana. To dobra dziewczyna, wykształcona, starająca się być niezależna ale pełna ikry i niezłomna. Devlin z kolei pozuje na hultaja ale w głębi duszy jest bardzo wrażliwym, poharatanym przez życie człowiekiem. To też bardzo dobrze wykreowana postać. Na uwagę zasługują też postacie poboczne. Oprócz Knightów, jest też ciotka Augusta i jej psotny kot Pasha, który to zwierzak przewija się przez całą powieść. Są też oczywiście czarne charaktery – ciekawe, niebanalne, fajnie zarysowane. Wszystkie postacie mają sensownie wytłumaczone motywacje.
Konstrukcja fabuły jest bez zarzutu. Cała intryga trzyma się kupy i mówiąc najprościej – dałam się przekonać do wszystkich rozwiązań fabularnych, które zaprezentowała autorka. Relacja pomiędzy bohaterami oddana po mistrzowsku, a wszystko to ze smakiem i bez przesłodzonych banałów. Akcja, początkowo leniwa i intrygująca, nabiera tempa, aby pod koniec praktycznie wybuchnąć. Końcówka jest bardzo emocjonująca i obfituje w szereg nieoczekiwanych zdarzeń. Bardzo ładnie autorka rozwiązała wszystkie wątki. Nic nie zostało pominięte, pojawia się nawet kot Pasha. Dużo przygodowych elementów sprawia, że ta książka nie jest typowym, salonowym romansem, tylko stanowi połączenie powieści przygodowej i romansu. Bardzo przyjemne połączenie. Dodatkowo obecność zagadki, którą musi rozwiązać bohater, daje jeszcze więcej frajdy z czytania. Całość doprawiona jest kilkoma scenami erotycznymi, które są po prostu dobre i pasują do tej historii i temperamentu bohaterów. Na plus można też wyróżnić kilka momentów humorystycznych, przy których można się uśmiechnąć.
Podsumowując – jest lekko, przyjemnie, emocjonująco, czasem dramatycznie, romantycznie i generalnie – jest bardzo dobrze. Aż żal mi było, że książka się skończyła. Zdecydowane 9/10.