Kwiat i płomień - Kathleen E. Woodiwiss (Kawka)
Napisane: 31 stycznia 2020, o 15:55
Kathleen E. Woodiwiss „Kwiat i płomień”
Heather, młoda ale biedna spędziła ostatnie dwa lata będąc służącą u despotycznej i bezdusznej ciotki. Kiedy nadarza się okazja wyjazdu do Londynu i podjęcia posady nauczycielki, dziewczyna chętnie z niej korzysta. Nie wie jednak, że brat ciotki, który wysunął tę propozycję, zamierza sprzedać Heather do burdelu. Kiedy na jaw wychodzi jego niecny plan, dziewczyna rani napastnika i ucieka. Błąkającą się samotnie po dokach Heather odnajdują dwaj marynarze i dostarczają na statek swemu kapitanowi. Ten mając ją za prostytutkę, wykorzystuje młodą i niewinną dziewczynę.
Jest to jeden z tych romansów, które czytałam z bólem i sporym oporem, bo są w nim wątki dla mnie osobiście nie do przyjęcia. Muszę jednak przyznać, że mimo to sama historia jest pod względem warsztatu bardzo dobra. Odpowiednie tempo akcji, szczegółowe opisy, które są bardzo plastyczne i przez to łatwo się wczuć w klimat i wyobrazić sobie wszystkie wydarzenia rozgrywające się w książce, wątek kryminalny całkiem zgrabnie poprowadzony.
Niestety, są też elementy, które zaliczam do minusów. Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to książka składa się z 392 stron i podzielona jest na zaledwie 10 rozdziałów, co w praktyce oznacza, że są one bardzo długie. Jeden z rozdziałów ma np. ponad 60 stron. Taki podział sprawia, że książkę czyta się trochę opornie i chwilami się dłuży.
Nie przepadam za romansami w stylu bodice ripper, więc tym razem naprawdę mocno zgrzytałam zębami podczas czytania. Przede wszystkim, nie pojmuję co jest atrakcyjnego i fajnego w bohaterze, który jest po prostu gwałcicielem i przemocowcem. Bohaterka jasno i wyraźnie wiele razy mówi mu, że nie chce z nim uprawiać seksu, a on ma to w nosie, gwałci ją z użyciem przemocy, po czym się dziwi, że była dziewicą zanim ją zbrukał. Wszystko musi być tak jak on chce, bo on jest najmądrzejszy, najlepszy i żadna głupia gęś nie może mieć racji. Brandon to rasowy śfiniak bez skrupułów i moralności. Robi co chce i w poważaniu ma inne osoby. Nawet to co zrobił swej narzeczonej - Luizie nie jest fajne, mimo iż była wredną intrygantką. Brandon od początku wzbudził moją szczerą niechęć, to po prostu bucowaty pyszałek, który traktuje Heather jak dziwkę i ma do niej pretensje o własne poczynania. Gdy zostaje zmuszony do poniesienia konsekwencji własnych czynów, to strzela focha na cały świat. Taki rozwydrzony gówniarz, któremu się wydaje, że jest panem świata. Jego późniejsze zachowanie względem bohaterki wcale nie jest lepsze, nawet w momencie, gdy się w niej zakochuje, nadal zachowuje się jak skończony idiota. Zdecydowanie nie da się go polubić.
Do bohaterki większych zastrzeżeń nie mam, choć raczej z jej strony to nie była miłość, a syndrom sztokholmski. Nie ważne ile razy ją bohater poniżał, upokarzał, ona wciąż go kochała i bezgranicznie podziwiała, choć trzeba przyznać, że nie była tak do końca bezwolna i uległa. Może trochę za bardzo łagodna i zaślepiona.
Ogólnie jest to naprawdę niezły romans historyczny, choć byłby znacznie lepszy, gdyby nie okropny główny bohater, który psuje wszystko. Niemniej, sama historia jest fajna i mimo wszystko godna polecenia. Dla mnie 7/10.
Heather, młoda ale biedna spędziła ostatnie dwa lata będąc służącą u despotycznej i bezdusznej ciotki. Kiedy nadarza się okazja wyjazdu do Londynu i podjęcia posady nauczycielki, dziewczyna chętnie z niej korzysta. Nie wie jednak, że brat ciotki, który wysunął tę propozycję, zamierza sprzedać Heather do burdelu. Kiedy na jaw wychodzi jego niecny plan, dziewczyna rani napastnika i ucieka. Błąkającą się samotnie po dokach Heather odnajdują dwaj marynarze i dostarczają na statek swemu kapitanowi. Ten mając ją za prostytutkę, wykorzystuje młodą i niewinną dziewczynę.
Jest to jeden z tych romansów, które czytałam z bólem i sporym oporem, bo są w nim wątki dla mnie osobiście nie do przyjęcia. Muszę jednak przyznać, że mimo to sama historia jest pod względem warsztatu bardzo dobra. Odpowiednie tempo akcji, szczegółowe opisy, które są bardzo plastyczne i przez to łatwo się wczuć w klimat i wyobrazić sobie wszystkie wydarzenia rozgrywające się w książce, wątek kryminalny całkiem zgrabnie poprowadzony.
Niestety, są też elementy, które zaliczam do minusów. Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to książka składa się z 392 stron i podzielona jest na zaledwie 10 rozdziałów, co w praktyce oznacza, że są one bardzo długie. Jeden z rozdziałów ma np. ponad 60 stron. Taki podział sprawia, że książkę czyta się trochę opornie i chwilami się dłuży.
Nie przepadam za romansami w stylu bodice ripper, więc tym razem naprawdę mocno zgrzytałam zębami podczas czytania. Przede wszystkim, nie pojmuję co jest atrakcyjnego i fajnego w bohaterze, który jest po prostu gwałcicielem i przemocowcem. Bohaterka jasno i wyraźnie wiele razy mówi mu, że nie chce z nim uprawiać seksu, a on ma to w nosie, gwałci ją z użyciem przemocy, po czym się dziwi, że była dziewicą zanim ją zbrukał. Wszystko musi być tak jak on chce, bo on jest najmądrzejszy, najlepszy i żadna głupia gęś nie może mieć racji. Brandon to rasowy śfiniak bez skrupułów i moralności. Robi co chce i w poważaniu ma inne osoby. Nawet to co zrobił swej narzeczonej - Luizie nie jest fajne, mimo iż była wredną intrygantką. Brandon od początku wzbudził moją szczerą niechęć, to po prostu bucowaty pyszałek, który traktuje Heather jak dziwkę i ma do niej pretensje o własne poczynania. Gdy zostaje zmuszony do poniesienia konsekwencji własnych czynów, to strzela focha na cały świat. Taki rozwydrzony gówniarz, któremu się wydaje, że jest panem świata. Jego późniejsze zachowanie względem bohaterki wcale nie jest lepsze, nawet w momencie, gdy się w niej zakochuje, nadal zachowuje się jak skończony idiota. Zdecydowanie nie da się go polubić.
Do bohaterki większych zastrzeżeń nie mam, choć raczej z jej strony to nie była miłość, a syndrom sztokholmski. Nie ważne ile razy ją bohater poniżał, upokarzał, ona wciąż go kochała i bezgranicznie podziwiała, choć trzeba przyznać, że nie była tak do końca bezwolna i uległa. Może trochę za bardzo łagodna i zaślepiona.
Ogólnie jest to naprawdę niezły romans historyczny, choć byłby znacznie lepszy, gdyby nie okropny główny bohater, który psuje wszystko. Niemniej, sama historia jest fajna i mimo wszystko godna polecenia. Dla mnie 7/10.