Bezdroża miłości - Johanna Lindsey (Kawka)
Napisane: 26 marca 2019, o 11:16
Johanna Lindsey „Bezdroża miłości”
Średniowieczna Anglia. Młoda i piękna Leonie, córka lorda, zostaje zmuszona do poślubienia groźnego Rolfe’a d’Amberta – rycerza, który cieszy się poparciem króla Henryka. Początkowo dziewczyna nie pała uczuciem do swego męża, gdyż zyskał on ziemie, należące wcześniej do jej serdecznego przyjaciela z dzieciństwa – obecnie banity. Sytuacji między małżonkami nie poprawia fakt, że w nowym domu Leonie musi znosić obecność Amelii – zarozumiałej kochanki męża.
Nie lubię średniowiecza, za to bardzo lubię książki Lindsey, więc po lekkim wahaniu, mimo tej scenerii, wzięłam się za czytanie. Okazało się, że w książce jest to wszystko, czego się można spodziewać po romansie osadzonym w średniowieczu, a przede wszystkim zakute łby rycerzy, którym się wydaje, że pozjadali wszystkie rozumy. Najbardziej irytuje mnie właśnie zachowanie bohaterów kreowanych przez autorki stylizowanych na średniowiecze romansów. Praktycznie w każdym przypadku bohater to samiec alfa, uparty jak wół, głupi i durny zarozumialec, który nie wierzy własnej żonie, bo zamiast tego wierzy każdemu innemu. Na szczęście w tej powieści jest też bohaterka – ogarnięta dziewczyna z charakterem, która nie daje sobie wejść na głowę i jest równie uparta jak bohater. To daje naprawdę niezły rezultat, bo Leonii nie jest bezwolną dziewoją, bojącą się własnego cienia. Umie się odgryźć kiedy trzeba, ma też dumę i spryt. Dzięki jej obecności tę książkę czyta się naprawdę nieźle, choć chwilami oboje potrafią zirytować czytelnika swą zawziętością. Większość ich kłótni i nieporozumień wynika z faktu, że żadne nie chce powiedzieć szczerze co im leży na wątrobie i tkwią w takim klinczu przez większość powieści, do czego mocno przyczynia się wredna i kłamliwa intrygantka – Alicja.
Pomimo to, książkę czyta się gładko i bez przestojów. Realia historyczne są w porządku, nie wyłapałam w każdym razie żadnej większej wpadki, jak np. ziemniaki w diecie, czy owoce, których naprawdę wtedy nie było na angielskich dworach. Zachowanie bohaterów wydaje się pasować do ówczesnego świata. Pozycja kobiety, choć zgrzytać można na to zębami, wygląda na dość realistycznie oddaną. Akcja powieści wprawdzie nie powala na kolana, ale równomiernie i cały czas podąża do przodu. Nie ma wielkich przygód, awantur i bitew, ale mimo to jest ciekawie. Nie nudziłam się, choć miałam spore obawy, że nie uda mi się wtopić w klimat średniowiecznych warowni i rycerskiego świata. Książkę czyta się dość szybko, sprawnie, język i styl są dobre, postacie dopracowane i ogólnie warsztat literacki jak zwykle u Lindsey, jest na wysokim poziomie.
Emocje między główną parą są dosyć chore, toksyczne ale to po części wynika ze specyfiki tego konkretnego okresu historycznego (kiedy kochanki i dzieci z nieprawego łoża były czymś normalnym w przypadku możnych panów). Sceny seksu są dość dobrze napisane, nie rażą ani nie są zbyt dosłowne. Nie przyćmiewają też samej historii. Jak zawsze, bohaterowie nie mogą się powstrzymać przed seksem, mimo iż się niezbyt lubią. Nie przepadam za tym wątkiem ale w tym przypadku, nie raziło to aż tak bardzo.
Podsumowując: to naprawdę sprawnie napisana, ciekawa historia i choć nie jest to do końca moja bajka, to ze względu na samą opowieść i sposób jej poprowadzenia, mogę stwierdzić, że było to niezłe doświadczenie. Dla mnie solidne 7/10, bo myślałam, że będzie znacznie gorzej.
Średniowieczna Anglia. Młoda i piękna Leonie, córka lorda, zostaje zmuszona do poślubienia groźnego Rolfe’a d’Amberta – rycerza, który cieszy się poparciem króla Henryka. Początkowo dziewczyna nie pała uczuciem do swego męża, gdyż zyskał on ziemie, należące wcześniej do jej serdecznego przyjaciela z dzieciństwa – obecnie banity. Sytuacji między małżonkami nie poprawia fakt, że w nowym domu Leonie musi znosić obecność Amelii – zarozumiałej kochanki męża.
Nie lubię średniowiecza, za to bardzo lubię książki Lindsey, więc po lekkim wahaniu, mimo tej scenerii, wzięłam się za czytanie. Okazało się, że w książce jest to wszystko, czego się można spodziewać po romansie osadzonym w średniowieczu, a przede wszystkim zakute łby rycerzy, którym się wydaje, że pozjadali wszystkie rozumy. Najbardziej irytuje mnie właśnie zachowanie bohaterów kreowanych przez autorki stylizowanych na średniowiecze romansów. Praktycznie w każdym przypadku bohater to samiec alfa, uparty jak wół, głupi i durny zarozumialec, który nie wierzy własnej żonie, bo zamiast tego wierzy każdemu innemu. Na szczęście w tej powieści jest też bohaterka – ogarnięta dziewczyna z charakterem, która nie daje sobie wejść na głowę i jest równie uparta jak bohater. To daje naprawdę niezły rezultat, bo Leonii nie jest bezwolną dziewoją, bojącą się własnego cienia. Umie się odgryźć kiedy trzeba, ma też dumę i spryt. Dzięki jej obecności tę książkę czyta się naprawdę nieźle, choć chwilami oboje potrafią zirytować czytelnika swą zawziętością. Większość ich kłótni i nieporozumień wynika z faktu, że żadne nie chce powiedzieć szczerze co im leży na wątrobie i tkwią w takim klinczu przez większość powieści, do czego mocno przyczynia się wredna i kłamliwa intrygantka – Alicja.
Pomimo to, książkę czyta się gładko i bez przestojów. Realia historyczne są w porządku, nie wyłapałam w każdym razie żadnej większej wpadki, jak np. ziemniaki w diecie, czy owoce, których naprawdę wtedy nie było na angielskich dworach. Zachowanie bohaterów wydaje się pasować do ówczesnego świata. Pozycja kobiety, choć zgrzytać można na to zębami, wygląda na dość realistycznie oddaną. Akcja powieści wprawdzie nie powala na kolana, ale równomiernie i cały czas podąża do przodu. Nie ma wielkich przygód, awantur i bitew, ale mimo to jest ciekawie. Nie nudziłam się, choć miałam spore obawy, że nie uda mi się wtopić w klimat średniowiecznych warowni i rycerskiego świata. Książkę czyta się dość szybko, sprawnie, język i styl są dobre, postacie dopracowane i ogólnie warsztat literacki jak zwykle u Lindsey, jest na wysokim poziomie.
Emocje między główną parą są dosyć chore, toksyczne ale to po części wynika ze specyfiki tego konkretnego okresu historycznego (kiedy kochanki i dzieci z nieprawego łoża były czymś normalnym w przypadku możnych panów). Sceny seksu są dość dobrze napisane, nie rażą ani nie są zbyt dosłowne. Nie przyćmiewają też samej historii. Jak zawsze, bohaterowie nie mogą się powstrzymać przed seksem, mimo iż się niezbyt lubią. Nie przepadam za tym wątkiem ale w tym przypadku, nie raziło to aż tak bardzo.
Podsumowując: to naprawdę sprawnie napisana, ciekawa historia i choć nie jest to do końca moja bajka, to ze względu na samą opowieść i sposób jej poprowadzenia, mogę stwierdzić, że było to niezłe doświadczenie. Dla mnie solidne 7/10, bo myślałam, że będzie znacznie gorzej.