Strona 1 z 1

Morze ognia - Karen Robards (Kasiag)

PostNapisane: 19 sierpnia 2018, o 14:46
przez Kasiag
Romans historyczny, napisany z pasją i rozmachem znanym chyba tylko w tym gatunku tja

Czytałam niemalże z wypiekami na twarzy, pomimo (a może właśnie dlatego? :hyhy: ), że główny bohater to najgorszy z możliwych cham, drań i mówiąc brutalnie świnia.
W tym gatunku, to co prawda dość częsty przypadek, ale ten okaz wyjątkowo działał na nerwy i skłaniał do przemyśleń, czy aby bohaterka jest przy zdrowych zmysłach, nie topiąc go, choćby w najbliższej kałuży (choć miała do dyspozycji o wiele przydatniejszy do takich celów zbiornik wodny, czyli morze, na którym rozgrywała się spora część tej barwnej historii).

Cathy i Jon, czyli wyżej wspomniana dwójka, to para, z którą angielskojęzyczny czytelnik miał już do czynienia, w pierwszej części cyklu. Jednak my, dzięki równie tajemniczym, co niestety częstym, zabiegom rodzimych wydawców, zostajemy wrzuceni od razu w część drugą.

Pierwszy rozdział jest więc cukierkową idyllą. Cathy i Jon wiodą sielskie życie, jako małżeństwo, na plantacji w Ameryce, a owoc ich miłości, piętnastomiesięczny Cray, jest przysłowiową wisienką na tym przesłodzonym na pierwszy rzut oka torcie (czytać: wstępie).

Przyznaję, że początkowo miałam lekki odrzut.
Gdzie prawdziwi ludzie?
Gdzie ich słabości?
Gdzie wady?
No i dość szybko okazało się, że wraz z rozwojem akcji i komplikacjami, które stanęły na drodze naszej dwójki, dostałam to, o co prosiłam (choć w przypadku Jona zdecydowanie w nadmiarze :roll: ).
Cathy zyskuje charakterek i całkiem niezły temperament, natomiast Jon okazuje się.... bardzo wadliwym egzemplarzem. Wystarczy powiedzieć, że przez całą książkę czekałam niecierpliwie aż zmądrzeje, przeprosi Cathy za wszystkie krzywdy (a ona się przeprosić nie da :nonono:) i zrozumie, że zachowywał się delikatnie mówiąc karygodnie. I doczekałam się dopiero na samym końcu (a i to nie jestem pewna czy ta skrucha jest długotrwała :mysli: ).

O dziwo, całość oceniam bardzo dobrze, bo styl autorki urzeka i wciąga. Narracja jest bardzo plastyczna, a akcja wartka i pełna przygód.
Jednak ze względu na Jona i jego "przesympatyczny" sposób bycia, zmuszona jestem odjąć kilka gwiazdek. Dawno już fikcyjna postać, nie wywołała we mnie takich negatywnych emocji, jak ten osobnik :evil:

Do połknięcia na jeden raz, ale raczej bez szans na nostalgiczny powrót.

Polecam więc, z lekkim przymrużeniem oka :wink: tja

PostNapisane: 10 września 2018, o 18:59
przez aur_ro
"Wystarczy powiedzieć, że przez całą książkę czekałam niecierpliwie aż zmądrzeje, przeprosi Cathy za wszystkie krzywdy (a ona się przeprosić nie da :nonono:) i zrozumie, że zachowywał się delikatnie mówiąc karygodnie. I doczekałam się dopiero na samym końcu (a i to nie jestem pewna czy ta skrucha jest długotrwała :mysli: "

Bohaterka, ktora nie moze nad soba zapanowac, mimo, ze "ukochany" nia pomiata i obraza. On moze, ona nie moze. Dziwne