Strona 1 z 1

Tajemnica zamku - Krystyna Mirek (montgomerry)

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 12:08
przez montgomerry
Obrazek

Tajemnica Zamku to pierwsza część trzytomowej Sagi Rodu Cantendorfów, której pomysłodawcą jest Krystyna Mirek. To książka, która nawiązuje tematycznie do romansów historycznych rodem z wydawnictwa Amber, wydawnictwa BIS lub powieści i romansów historycznych wydawanych pod znakiem literki „H” (wydawnictwo Harper Collins). Proszę nie odczytywać ostatniego zdania w formie jakiegokolwiek zarzutu, raczej, jako komplementu, bowiem w sferach książek tychże wydawnictw bardzo dobrze się orientuję i jak widać po wpisach, czytam.

Krystyna Mirek przenosi nas do Anglii XIX wieku (doczytałam się, że jest to okres wiktoriański, czyli po 1837 roku). Nie precyzuje jednak dokładnie czasu, w jakim umiejscowiła fabułę. Autorka zaznajamia nas z małą i zróżnicowaną społecznością fikcyjnego hrabstwa Cantendorf. Właśnie na zamku Cantendorf umarła czwarta żona hrabiego i wkrótce ma odbyć się pogrzeb. Poruszyło to okolicznych posiadaczy ziemskich mających córki na wydaniu. Wiadomo bowiem, że hrabia będzie szukał kolejnej kandydatki na żonę. Potrzebny jest, bowiem spadkobierca w linii męskiej. Nikt nie chce wydać swojej latorośli za hrabiego, mimo że wielkim pokuszeniem jest majątek. Żony Aleksandra w niedługim czasie po ślubie umierają i nie wiadomo, jaki los czeka na zamku kolejną wybrankę. Przyczyny są powszechnie znane, ale mimo to okoliczne ziemiaństwo zaczyna wierzyć w ciążącą na właścicielu zamku klątwie. Lord Metcalf decyduje się nawet odesłać swoją ukochaną córkę Emilii do teściowej. Tymczasem w domu dzierżawców Miltonów panuje nieprzyjemna atmosfera, niepokój o przyszłość położenia rodziny. Jedyny ratunek Richard i Caroline Miltonowie upatrują w swojej starszej dwudziestoletniej córce Amelii. To jednak młodsza, dziewiętnastoletnia, rudowłosa Kate wzbudzi zainteresowanie hrabiego. Pozostanie tylko zdobyć jego serce, a nie będzie to należało do zadań łatwych. Kate jest młoda, żywiołowa, potrzebuje jednak obycia i nauki w pewnych kwestiach. Niespodziewanie zyska potrzebne oparcie.

Krystyna Mirek miała dobry pomysł na fabułę książki, którą poznajemy z perspektywy bohaterów. Występuje też narrator – obserwator. Autorka opisuje perypetie postaci, ale przede wszystkim pokazuje cechy pozytywne i negatywne każdej z postaci. Pozwala to czytelnikowi dokonać właściwej oceny postępowania każdego z bohaterów i dostrzec położenie z ich własnej specyficznej perspektywy. Nikt tu nie jest ideałem.

Trzydziestoośmioletni Aleksander jest przystojny, arogancki, zamknięty i rozczarowany wszystkimi małżeństwami. Jego życie nie należało do łatwych, a warunki w jakich został wychowany wpłynęły na jego osobowość i charakter. Wewnętrznie rozszarpywany przez emocje, ciągle poszukuje, szamocze się jak w matni, niezdecydowany, mimo wieku ciągle w jakiś sposób naiwny, brakuje mu prawdziwej bliskości. Nie potrafi dostrzec złej strony długoletniego przebywania w jego posiadłości Isabelle Adler, a jednocześnie krzywdy jaką obydwoje wyrządzili swoimi decyzjami. Od razu wyobrażam sobie, co musiały znosić jego żony. Musi opaść zasłona zauroczenia, aby rozum powrócił. Rozumiem, dlaczego Isabelle pragnie wałczyć i ciągle kryje się za narzuconą sobie maską. Pozbawione wzajemnej czułości jest małżeństwo Miltonów. Rządzą w nim już tylko zimne kalkulacje. Być może podobny los będzie czekał na naiwną Amelię. Jedynie Kate postanawia zaryzykować, zaufać, kierować się nie rozumem, a sercem. Wierzy, że zdolna jest pokonać zło, wytrwać, obdarzyć kogoś stałą miłością.

W powieści jest budzące się uczucie, trudne do rozwikłania tajemnice, rzekome klątwy i mądre myśli wypowiadane przez zielarkę Alice wzbudzającą powszechny lęk. Ciekawymi postaciami są trzy ciotki Aleksandra, stare panny: Adeline, Edith i Anna. Przypominają mi troszeczkę słynne babki „Różyczki” z cyklu Rosebuds Barbary Dawson Smith. Jedyną gorycz czułam w stosunku do pani Hammond. Wszyscy jednak w tej powieści dążą do wytyczonego celu. Każdy czyni to zupełnie w odmienny sposób, podąża inną drogą.
Tajemnica zamku Krystyny Mirek napisana jest starannym, współczesnym językiem. Wydanie jest stylizowane (pozostałe dwa tomy będą w tej samej konwencji graficznej), ale korektor o ile przeczytał tekst dziesięć razy, to powinien i jedenasty. Autorka jasno trzyma się ówczesnych zasad obyczajowych i konwenansów. Brak tu jednak zupełnie tła historycznego, nie ma mowy o żadnych wydarzeniach, toteż nie określiłabym tej książki jako powieść historyczna. To jedynie dziewiętnastowieczne przybranie. Nic to jednak właściwie nie szkodzi, bo z pierwszego zadania autorka wywiązała się bardzo dobrze. Pokazuje dziewiętnastowieczny świat, gdzie rządziły pieniądze, tytuły i koneksje. Przedstawia ówczesną rolę kobiety zależnej od męża czy ojca. Na przykładach charakteryzuje świat obłudy i hipokryzji, obraz rodziny widzianej przez towarzystwo i jej wizerunek w domowym zaciszu prywatności. Co warte są bunt, wiedza, posiadane umiejętności, odwaga, własne zdanie, niepokorność, dążenie za marzeniami? Nie akceptuję jednak gospodyni rzucającej się do nóg hrabiego (w ogóle mi to nie pasowało, zważywszy na wszystkie czynniki) oraz użytego pojęcia „zawał”, które wówczas nie funkcjonowało.

To pierwsza książka Krystyny Mirek jaką zdecydowałam się przeczytać. Wnioski są nawet zadowalające. Dobry romans historyczny i powieść obyczajowa, w której znaleźć można charakterystykę stosunków międzyludzkich. Pisząc szczerze, koniec powieści nie przyniesie czytelnikowi satysfakcji, raczej niedosyt. To tak, jakby po przeczytaniu tych 352 stron odebrana została mi książka. Znów zawieszenie.


Saga rodu Cantendorfów
1. Tajemnica zamku (15.02.2017 r.),
2. Cena szczęścia (planowana premiera w maju 2017 r.)
3. Prawdziwa miłość (planowana premiera w lipcu 2017 r.).

http://krystynamirek.blogspot.com/



Pierwotnie opinia została opublikowana na blogu Słowem malowane w dniu 14.02.2017 r. :wink:

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 17:30
przez Dorotka
Rozumiem, że polecasz tę książkę? :wink: Przyznam, że mam co do niej mieszane uczucia - niby chciałabym ją sobie sprawić, ale coś mnie przed tym powstrzymuje. Nie wiem dokładnie co, ale za każdym razem, kiedy wyciągam po nią rękę, to zaraz ją cofam. Chyba potrzebuję odpowiedniej zachęty, żeby odważyć sie na ten krok. :mrgreen:

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 17:53
przez montgomerry
ja piszę według swoich odczuć, nie mogę ręczyć za Twoje :wink: książka ma potencjał, może nie jest on tu do końca wykorzystany, ale jak z tym będzie dopiero napiszę po trzeciej przeczytanej części. Ogólnie pośród tej maści książek polskich o pensjonatach, dziedziczeniu domków, zdradach, depresji etc. to naprawdę mała wisienka na torcie i wielka odmiana. Poza tym to XIX wiek, choć zupełnie nie ma tu tła historycznego.
Myślę, że za panią Mirek pójdą w niedługim czasie inne Autorki. Zawsze ktoś przeciera szlaki.

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 18:22
przez Roma
Dziękuję za szczegółową recenzję. Zamierzam kupić i przeczytać, aczkolwiek ta zawieszona końcówka nie bardzo mi leży. Zastanawiam się, czy nie poczekać aż wyjdą wszystkie tomy i potem zaopatrzyć się w całość.
Co do przecierania szlaków to historia ostatnio robi się modna. Sama konsultowałam dwie książki, aczkolwiek to był wiek XX - obie był bardzo dobrze napisane.
Żałuje tylko jednego - że akcja nie dzieje się w Polsce.

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 18:27
przez montgomerry
To nie jest powieść historyczna. Twoje książki akurat tu się plasują :)

Jakby działo się w Polsce w XIX wieku musiałoby być martyrologicznie, bo to smutno, straszno i nie tak pięknie. Moim zdaniem bardzo dobre wyjście. Jakby to nie było poruszone zarzucano by autorce braku poszanowania historii etc. Na angielskiej prowincji wszyscy sobie żyli własnymi problemami, u nas w XIX wieku to był jeden wielki koszmar.

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 18:36
przez Roma
Wiesz martyrologicznie tak, ale nie we wszystkich wypadkach. Teraz siedzę w polityce XIX wieku - mam uczniów w ostatnim etapie olimpiad przedmiotowych - i cały czas coś czytam. Już nie wspominają o tym, że przeczytałam tony pamiętników i nie wszystkie osoby tam opisane to patrioci. Czasem właśnie jest tak jak w romansach angielskich - wsi spokojna wsi wesoła. - Tylko że u nas jeszcze w pewnych rejonach dochodziła pańszczyzna. Aczkolwiek w Królestwie Polskim przed powstaniem listopadowym cześć szlachty zamieniała ją na czynsze.
W Mariannie też tej historii nie ma za dużo - bo głownie skupiałam się na obyczajach właśnie - a te wszędzie były takie same.
Co do książki Tajemnica Zamku, cieszę się, że taka powieść się u nas pojawiła. I oby takich dobrze napisanych coraz więcej. W końcu my też potrafimy.

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 18:45
przez Agrest
A czy jest w książce wyjaśnienie nazwy Castendorf? Nie brzmi to zbyt angielsko szczerze mówiąc, bo w angielskim germański przyrostek dorf ewoluował do thorpe. I są zamki z thorpe w nazwie, ale żadnego z dorf nie ma.
Ale może ma to jakieś uzasadnienie.

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 18:46
przez montgomerry
Ja sobie zdaję sprawę, bo w pamiętnikach, zapiskach XIX wieku dotyczących ziem polskich "siedzę" w pracy (życie codzienne, obyczaje, małżeństwo, kobieta, arystokracja, biografie etc.). Piszę jednak jak jest i jakby było to przyjęte. Nie wiem czy dałoby się adekwatny romans historyczny napisać w polskich realiach bez żadnych odniesień. Chyba w "Pamiętniku Wacławy" Orzeszkowej nie ma polityki, tak sobie przypominam, ale nie wiem do końca.

Twoja książka to zupełnie inna Liga :)

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 18:47
przez montgomerry
Agrest napisał(a):A czy jest w książce wyjaśnienie nazwy Castendorf? Nie brzmi to zbyt angielsko szczerze mówiąc, bo w angielskim germański przyrostek dorf ewoluował do thorpe. I są zamki z thorpe w nazwie, ale żadnego z dorf nie ma.
Ale może ma to jakieś uzasadnienie.


Cantendorf - to fikcyjna nazwa hrabstwa i rodziny, z tego co wynika z wywiadów autorki.

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 18:50
przez Agrest
Domyśliłam się, że fikcyjna, chodzi mi o to, czy jest w książce np napisane, że rodzina się przeniosła z Niemiec pokolenie temu ;) Wtedy bym tę nazwę kupiła. Ale jeśli autorka uważa, że to naturalnie brzmiąca angielska nazwa, to imho raczej spudłowała.

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 18:56
przez montgomerry
Agrest napisał(a):Domyśliłam się, że fikcyjna, chodzi mi o to, czy jest w książce np napisane, że rodzina się przeniosła z Niemiec pokolenie temu ;) Wtedy bym tę nazwę kupiła. Ale jeśli autorka uważa, że to naturalnie brzmiąca angielska nazwa, to imho raczej spudłowała.


A nie wyłapałam tego, na pewno w zamku mieszkali wcześniej rodzice Aleksandra i wychowały się jego wspomniane trzy ciotki czyli brat ich (ojciec Aleksandra) również. z tego wynika, że dziadkowie też mieszkali.

PostNapisane: 14 lutego 2017, o 18:57
przez Roma
Faktycznie jak w pisałam w wyszukiwarkę to mi niemieckie strony wylazły.

Montgomerry wiem, że siedzisz w XIX wieku, dlatego tez czekałam na twoją ocenę. A czy moja ksiązka to inna liga... tez romans historyczny, ale mam nadzieję, że dobry.