Strona 1 z 1

Błękitny zamek - Lucy Maud Montgomery (Kawka)

PostNapisane: 26 października 2016, o 10:03
przez Kawka
Moja opinia na temat książki „Błękitny zamek” autorstwa Lucy Maud Montgomery.

Uwaga, poniżej mogą być spojlery!

Główna bohaterka – Valancy, to dobiegająca trzydziestki, nijaka stara panna, która marzy o odmianie swojego nudnego i bezbarwnego życia. Valancy jest bezgranicznie podporządkowana despotycznej i surowej matce oraz licznej rzeszy krewnych, którzy wiedzą lepiej jak powinna żyć. Jest nieszczęśliwa i płacząc nocami, wciąż marzy o odmianie swojego losu. Jedyną ucieczką od przytłaczającej ją rzeczywistości jest marzenie o Błękitnym zamku – wymyślonym miejscu, gdzie Valancy wiedzie idealne życie. Pewnego dnia Valancy dowiaduje się, że jest śmiertelnie chora i został jej niespełna rok życia. Postanawia się zbuntować i wziąć w końcu swoje życie we własne ręce.

Choć początek tej książki jest bardzo smutny, to trudno nazwać ją ponurą. Powieść jest pełna bardzo subtelnego i zarazem niebanalnego humoru, dzięki czemu nie jest to kolejna poważna historia o starej pannie, czasem wręcz czyta się to jak wyśmienitą komedię. To opowieść o dążeniu do spełniania swoich marzeń i drodze do wewnętrznego oświecenia. To historia o dojrzewaniu do decyzji i osiąganiu celu, a także o samej drodze do celu. Valancy przewartościowuje swoje życie i odkrywa, że wiele zależy od niej, a nikt nie może za nią zdecydować jak powinna żyć. Jest to piękne i chyba najważniejsze przesłanie tej książki, choć na pewno nie jedyne.

Klimat opowieści jest baśniowy, ma się wrażanie, że wszystko jest trochę nierealne, a równocześnie mogłoby być prawdziwe. Zagubiona mała wioska gdzieś w Kanadzie, piękne, malownicze krajobrazy, zapachy, kolory i kształty – wszystko to opisane jest po mistrzowsku. Czytając po prostu się tam jest.

Postacie są prawdziwe. Z wadami i zaletami. To duża siła tej książki. Nie tylko główna para – Valancy i Barney są nakreśleni bardzo szczegółowo. Postacie drugoplanowe to cała galeria ciekawych i wielowymiarowych charakterów. Zazwyczaj wzbudzają sympatię.

Co ciekawe mimo iż nie ma w tej książce ani jednej sceny erotycznej (trudno się dziwić, gdyż powieść została wydana po raz pierwszy w 1926 r. i napisana przez autorkę słynącą z książek dla dzieci), w niczym to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – uczucie pomiędzy Valancy i Barneyem jest czyste i niewinne. Bardzo to pasuje do całości.

Dużą zaletą „Błękitnego zamku” jest to, że mimo upływu lat, ta książka nie traci na aktualności. Problemy w niej poruszone z powodzeniem można by przenieść do współczesnych czasów.

Mimo iż czytałam już parę razy tę książkę, nadal jestem nią zachwycona i jest jedną z moich najbardziej ulubionych, do której zapewne wrócę jeszcze nie raz. Mogę polecić każdemu z czystym sumieniem. Dla mnie zdecydowane 10/10.

PostNapisane: 26 października 2016, o 10:41
przez Dorotka
Kocham tę książkę miłością wielką, bo kojarzy mi się z pewnym zimowym niedzielnym popołudniem wiele lat temu, kiedy równo o piętnastej zamknęłam się w swoim pokoju i w radiowym Teatrze dla młodzieży po raz pierwszy słuchałam tej historii. Za oknami było już ciemno, w moim pokoju paliła się tylko mała lampka przy łóżku, a ja leżałam okręcona w ciepły koc i z zamkniętymi oczami słuchałam pierwszej części opowieści o Joannie, bo w mojej ulubionej wersji główna bohaterka miała na imię Joanna. :lovju:

PostNapisane: 26 października 2016, o 15:47
przez ewa.p
to również jedna z moich ukochanych książek.To jest dla mnie idealne lekarstwo na chandrę.Czytałam po wielekroć,chyba więcej niz 100 razy,spore fragmenty znam niemal na pamięć a i tak wciąż wracam.Wychowałam sie na tej wersji o Joannie i Edwardzie,a ostatnio kupiłam również to nowocześniejsze wydanie.To jedna z tych książek,do których należy wracać,przy każdym kolejnym czytaniu odkrywając jakieś drobne szczególiki,które przegapiło się podczas wcześniejszego obcowania z nią...

PostNapisane: 26 października 2016, o 17:08
przez tully
a dla mnie jak juz wiecie nie tylko nie zrobila wrazenia ale jeszcze uciekla z gilotyny bo nie mialam sil znecac sie nad Lucy :)
A tak na powaznie kolo polowy cudne, potem znosne a koncowka psuje caly efekt

PostNapisane: 26 października 2016, o 17:43
przez Agrest
Maud, nie Lucy ;)