Dziedziczka - Jude Deveraux (montgomerry)
Napisane: 8 kwietnia 2016, o 20:41
Saga rodu Montgomerych (cykl)
cykl wewnętrzny Velvet, TOM 2
Dziedziczka to druga część (po Obietnicy) wewnętrznego cyklu Velvet, Sagi Rodu Montgomerych autorstwa Jude Deveraux. Rozpoczyna się w momencie zakończenia części pierwszej. Dla przypomnienia mamy rok 1501. Stephen Montgomery jest w siodle od trzech dni, ale i tak już nie zdąży na swój ślub. Swój wyjazd opóźnił z powodu Judith, żony swego starszego brata Gavina. Troska o nią i ostatnie wydarzenia spowodowały, że zapomniał o dacie swego wesela. Król Henryk VII zapragnął nagrodzić go za wierną i długoletnią służbę, dlatego też zaoferował mu rękę majętnej Szkotki, która w dodatku była ponoć przywódczynią szkockiego klanu. Stephen oczywiście nigdy ją nie widział i wyobrażał sobie, że jest stara, brzydka i w ogóle czeka go z taką kobietą dość nieciekawa przyszłość.
W tym czasie, niemal od miesiąca, w posiadłości sir Thomasa Crichtona przetrzymywana była wbrew sobie, dwudziestoletnia Bronwyn MacArran. Została schwytana na północnej granicy Anglii na rozkaz Henryka VII, który w imię utrzymania na granicach pokoju, postanowił wydać ją za mąż za Anglika, aby ten został przywódcą MacArranów. Król nie wiedział jedynie, że Bronwyn nie mogła być pozbawiona tej władzy, jaką otrzymała w drodze decyzji ojca. W domu sir Crichtona towarzystwem dla Bronwyn była staruszka Morag, która wychowała ją od niemowlęctwa i opiekowała się do chwili, gdy dziewczynka w wieku 6 lat przeszła pod opiekę ojca. Matka Bronwyn zmarła przy jej narodzinach, a ojciec Jamie wraz z jej trzema kandydatami pragnącymi ją poślubić, zostali zamordowani przez Anglików. Drugim, wiernym i zarazem wspaniałym strażnikiem i obrońcą Bronwyn był wilczur Rab. To sympatyczne stworzenie, odegra w dalszych wypadkach niebagatelną rolę.
Dziewczyna oczekiwała swojego narzuconego jej przyszłego męża, ale ten nie pojawił się ani w oznaczonym dniu ślubu, ani przez kilka dni po nim. Za to dość miłym towarzyszem dla Bronwyn okazał się hrabia Roger Chatworth, który zapraszał na konne przejażdżki, oczarowywał ją gładkimi słówkami i fałszywymi opowiastkami o związkach ze Szkocją. Tak, to ten Roger, brat Edmunda i zarazem byłego męża Alice Valence (czyli innymi słowy Roger był jej szwagrem) i jednocześnie byłej kochanki Gavina, z tych Chatworth’ów poznanych w powieści Obietnica. Zapewniam, że Alice odegra również swoją makiaweliczną rolę w Dziedziczce, a Rogera poznacie jeszcze z gorszej strony. Bliżej też zaznajomicie się z młodszym bratem Rogera, Brianem oraz z najstarszą z rodzeństwa Montgomerych, Mary. Będzie już też mowa o Elizabeth Chatworth. Nie wyprzedzam jednak faktów.
Stephen Montgomery przybył do domu sir Thomasa obdarty, zdrożony podróżą i brudny. Od razu mu doniesiono w jaki sposób sir Chatworth wykorzystał jego nieobecność. Stephen oczywiście nie tracąc czasu od razu chciał poznać narzeczoną. Bronwyn była wściekła. Cztery dni spóźnienia na wesele, a potem w chwili przybycia kazał ją wywlec z kąpieli niczym sługę. Dobrze, że zdążyła złapać szkocki pled. Stephen oczywiście osłupiał na jej widok, a jej buńczuczne nastawienie wzbudziło ciekawość. W kolejnych dniach poznawał coraz bardziej naturę dziewczyny i wysłuchiwał je małżeńskich warunków. Aby stać się Szkotem musiałby przywdziać szkocki strój, szanować klan, pokochać ziemię i Szkotów oraz przybrać nazwisko żony. Na to ostatnie Stephen nie chciał się zgodzić, toteż Bronwyn wykorzystała to, aby odmówić poślubienia go. Swojego męża upatrywała w Rogerze. Dwudziestosześcioletni Montgomery nie miał zamiaru ustępować i nawet pojedynkował się Rogerem rozstrzygając ów spór.
Do ślubu oczywiście doszło, a na czas przybył przyjaciel Stephena, Christopher Audley, który towarzyszył im również w podroży do Szkocji. To, co zobaczył Stephen przybywając do domu Bronwyn wielce go zdumiało. Zamek Larenston był godny podziwu, w kontaktach z ludźmi nie liczyły się tytuły, szkocki styl walki był o wiele lepszy niż ten angielski, a Bronwyn – kobieta (!) miała posłuch wśród mężczyzn. Istniał jednak wewnętrzny zatarg. Był brat Bronwyn, Davey, nie mogąc pogodzić się z decyzją ojca powierzenia przywództwa siostrze, podzielił klan i wraz z garstką ludzi mieszkał od tamtej pory w górach. Z drugiej strony MacGregorowie byli odwiecznymi wrogami MacArranów i co i raz dochodziło do niesnasek.
Dumna Bronwyn oczywiście podobała się Stephenowi, ale jej nieposłuszeństwo względem jego postanowień już mniej. Członków klanu przekładała nade wszystko, ciągle kwestionowała decyzje Stephena, podkreślała, że to Anglicy zabili jej ojca i trzech mężczyzn, z których miała wybrać męża. Stephen z kolei nie miał zamiaru ustępować żonie, ani też poddawać się i być ulęgłym. W końcu był pewnym siebie mężczyzną, choć niektóre jego pomysły (jak ten z Hugonem) i zachowania wydają się dziecinne. Mimo to, w szkockich obyczajach zaczyna dostrzegać same pozytywy i potrafi dostosować się do oczekiwań. Bronwyn czasami zachowuje się jak sekutnica, jest śmieszna trwając w swoim uporze, ale z czasem wewnętrznie dojrzewa. Ani Stephen, ani Bronwyn nie są doskonali, ale wydaje się, że idealnie do siebie pasują. Postępowanie tej ostatniej wynikające z wpojonych przekonań i lojalności wobec klanu, można nie lubić, ale za to powinno się zrozumieć. Co do wzajemnych stosunków małżeńskich nakreślonych w powieści, należy przede wszystkim pamiętać, że seria Velvet powstała na początku lat 80. XX wieku i wówczas też inne były oczekiwania czytelniczek niż obecnie.
Akcja większej części powieści rozgrywa się na terytorium górzystej Szkocji. Mamy więc między innymi: mężczyzn z długimi włosami i w kiltach, walki klanów, stare zamki, opisane panujące zwyczaje, stan gospodarczy, stosunki między warstwami. Oczywiście są tu też wspomniane wydarzenia, jakie miały miejsce na dworze Henryka VII. To romans historyczny, w którym obok miłości główną rolę odgrywa przygoda. Oczywiście, jako, że jest to drugi tom cyklu Velvet, to w książce znajdują się powiązania z częścią pierwszą, wydarzenia, które łączą drugą cześć z trzecią i zapowiedź tego, co będzie w owej części trzeciej. Oprócz Stephena mowa jest o losach Gavina i Judith, Reine’a oraz Milesa. To ma znaczenie. Tego jednak nie będę już zdradzać, bo czas zaczyna być mianownikiem wspólnym. Cieszę się jednak, że czytam powieści w kolejności. Dziedziczka, ze względu na szkockie elementy, sprawiła mi ogromną radość i z zapałem zabrałam się za czytanie kolejnej części. O tym jednak, w kolejnym poście dotyczącym Sagi Rodu Montgomerych.
Jude Deveraux, Dziedziczka, wydawnictwo BIS, wydanie 2015, tytuł oryginalny: Highland Velvet, przełożyła Dorota Jankowska - Lamacha, cykl: Saga Rodu Montgomerych (tom 2), wewnętrzny cykl: Velvet (tom 2), okładka miękka, stron 444.
*opinia została opublikowana na blogu Słowem Malowane w dniu 6 marca 2016
cykl wewnętrzny Velvet, TOM 2
Dziedziczka to druga część (po Obietnicy) wewnętrznego cyklu Velvet, Sagi Rodu Montgomerych autorstwa Jude Deveraux. Rozpoczyna się w momencie zakończenia części pierwszej. Dla przypomnienia mamy rok 1501. Stephen Montgomery jest w siodle od trzech dni, ale i tak już nie zdąży na swój ślub. Swój wyjazd opóźnił z powodu Judith, żony swego starszego brata Gavina. Troska o nią i ostatnie wydarzenia spowodowały, że zapomniał o dacie swego wesela. Król Henryk VII zapragnął nagrodzić go za wierną i długoletnią służbę, dlatego też zaoferował mu rękę majętnej Szkotki, która w dodatku była ponoć przywódczynią szkockiego klanu. Stephen oczywiście nigdy ją nie widział i wyobrażał sobie, że jest stara, brzydka i w ogóle czeka go z taką kobietą dość nieciekawa przyszłość.
W tym czasie, niemal od miesiąca, w posiadłości sir Thomasa Crichtona przetrzymywana była wbrew sobie, dwudziestoletnia Bronwyn MacArran. Została schwytana na północnej granicy Anglii na rozkaz Henryka VII, który w imię utrzymania na granicach pokoju, postanowił wydać ją za mąż za Anglika, aby ten został przywódcą MacArranów. Król nie wiedział jedynie, że Bronwyn nie mogła być pozbawiona tej władzy, jaką otrzymała w drodze decyzji ojca. W domu sir Crichtona towarzystwem dla Bronwyn była staruszka Morag, która wychowała ją od niemowlęctwa i opiekowała się do chwili, gdy dziewczynka w wieku 6 lat przeszła pod opiekę ojca. Matka Bronwyn zmarła przy jej narodzinach, a ojciec Jamie wraz z jej trzema kandydatami pragnącymi ją poślubić, zostali zamordowani przez Anglików. Drugim, wiernym i zarazem wspaniałym strażnikiem i obrońcą Bronwyn był wilczur Rab. To sympatyczne stworzenie, odegra w dalszych wypadkach niebagatelną rolę.
Dziewczyna oczekiwała swojego narzuconego jej przyszłego męża, ale ten nie pojawił się ani w oznaczonym dniu ślubu, ani przez kilka dni po nim. Za to dość miłym towarzyszem dla Bronwyn okazał się hrabia Roger Chatworth, który zapraszał na konne przejażdżki, oczarowywał ją gładkimi słówkami i fałszywymi opowiastkami o związkach ze Szkocją. Tak, to ten Roger, brat Edmunda i zarazem byłego męża Alice Valence (czyli innymi słowy Roger był jej szwagrem) i jednocześnie byłej kochanki Gavina, z tych Chatworth’ów poznanych w powieści Obietnica. Zapewniam, że Alice odegra również swoją makiaweliczną rolę w Dziedziczce, a Rogera poznacie jeszcze z gorszej strony. Bliżej też zaznajomicie się z młodszym bratem Rogera, Brianem oraz z najstarszą z rodzeństwa Montgomerych, Mary. Będzie już też mowa o Elizabeth Chatworth. Nie wyprzedzam jednak faktów.
Stephen Montgomery przybył do domu sir Thomasa obdarty, zdrożony podróżą i brudny. Od razu mu doniesiono w jaki sposób sir Chatworth wykorzystał jego nieobecność. Stephen oczywiście nie tracąc czasu od razu chciał poznać narzeczoną. Bronwyn była wściekła. Cztery dni spóźnienia na wesele, a potem w chwili przybycia kazał ją wywlec z kąpieli niczym sługę. Dobrze, że zdążyła złapać szkocki pled. Stephen oczywiście osłupiał na jej widok, a jej buńczuczne nastawienie wzbudziło ciekawość. W kolejnych dniach poznawał coraz bardziej naturę dziewczyny i wysłuchiwał je małżeńskich warunków. Aby stać się Szkotem musiałby przywdziać szkocki strój, szanować klan, pokochać ziemię i Szkotów oraz przybrać nazwisko żony. Na to ostatnie Stephen nie chciał się zgodzić, toteż Bronwyn wykorzystała to, aby odmówić poślubienia go. Swojego męża upatrywała w Rogerze. Dwudziestosześcioletni Montgomery nie miał zamiaru ustępować i nawet pojedynkował się Rogerem rozstrzygając ów spór.
Do ślubu oczywiście doszło, a na czas przybył przyjaciel Stephena, Christopher Audley, który towarzyszył im również w podroży do Szkocji. To, co zobaczył Stephen przybywając do domu Bronwyn wielce go zdumiało. Zamek Larenston był godny podziwu, w kontaktach z ludźmi nie liczyły się tytuły, szkocki styl walki był o wiele lepszy niż ten angielski, a Bronwyn – kobieta (!) miała posłuch wśród mężczyzn. Istniał jednak wewnętrzny zatarg. Był brat Bronwyn, Davey, nie mogąc pogodzić się z decyzją ojca powierzenia przywództwa siostrze, podzielił klan i wraz z garstką ludzi mieszkał od tamtej pory w górach. Z drugiej strony MacGregorowie byli odwiecznymi wrogami MacArranów i co i raz dochodziło do niesnasek.
Dumna Bronwyn oczywiście podobała się Stephenowi, ale jej nieposłuszeństwo względem jego postanowień już mniej. Członków klanu przekładała nade wszystko, ciągle kwestionowała decyzje Stephena, podkreślała, że to Anglicy zabili jej ojca i trzech mężczyzn, z których miała wybrać męża. Stephen z kolei nie miał zamiaru ustępować żonie, ani też poddawać się i być ulęgłym. W końcu był pewnym siebie mężczyzną, choć niektóre jego pomysły (jak ten z Hugonem) i zachowania wydają się dziecinne. Mimo to, w szkockich obyczajach zaczyna dostrzegać same pozytywy i potrafi dostosować się do oczekiwań. Bronwyn czasami zachowuje się jak sekutnica, jest śmieszna trwając w swoim uporze, ale z czasem wewnętrznie dojrzewa. Ani Stephen, ani Bronwyn nie są doskonali, ale wydaje się, że idealnie do siebie pasują. Postępowanie tej ostatniej wynikające z wpojonych przekonań i lojalności wobec klanu, można nie lubić, ale za to powinno się zrozumieć. Co do wzajemnych stosunków małżeńskich nakreślonych w powieści, należy przede wszystkim pamiętać, że seria Velvet powstała na początku lat 80. XX wieku i wówczas też inne były oczekiwania czytelniczek niż obecnie.
Akcja większej części powieści rozgrywa się na terytorium górzystej Szkocji. Mamy więc między innymi: mężczyzn z długimi włosami i w kiltach, walki klanów, stare zamki, opisane panujące zwyczaje, stan gospodarczy, stosunki między warstwami. Oczywiście są tu też wspomniane wydarzenia, jakie miały miejsce na dworze Henryka VII. To romans historyczny, w którym obok miłości główną rolę odgrywa przygoda. Oczywiście, jako, że jest to drugi tom cyklu Velvet, to w książce znajdują się powiązania z częścią pierwszą, wydarzenia, które łączą drugą cześć z trzecią i zapowiedź tego, co będzie w owej części trzeciej. Oprócz Stephena mowa jest o losach Gavina i Judith, Reine’a oraz Milesa. To ma znaczenie. Tego jednak nie będę już zdradzać, bo czas zaczyna być mianownikiem wspólnym. Cieszę się jednak, że czytam powieści w kolejności. Dziedziczka, ze względu na szkockie elementy, sprawiła mi ogromną radość i z zapałem zabrałam się za czytanie kolejnej części. O tym jednak, w kolejnym poście dotyczącym Sagi Rodu Montgomerych.
Jude Deveraux, Dziedziczka, wydawnictwo BIS, wydanie 2015, tytuł oryginalny: Highland Velvet, przełożyła Dorota Jankowska - Lamacha, cykl: Saga Rodu Montgomerych (tom 2), wewnętrzny cykl: Velvet (tom 2), okładka miękka, stron 444.
*opinia została opublikowana na blogu Słowem Malowane w dniu 6 marca 2016