Strona 1 z 2

Obietnica - Jude Deveraux (montgomerry)

PostNapisane: 2 lutego 2016, o 22:57
przez montgomerry
Saga rodu Montgomerych (cykl)
cykl wewnętrzny Velvet


Obrazek

Obietnica to pierwsza powieść z cykl, który dotyczy rodu Montgomerych. W dodatku cztery pierwsze powieści tworzą jeszcze inny wewnętrzny cykl odnoszący się do czterech braci Montgomerych, których poznać można w Obietnicy: Gavina, Stephena, Reine’a, Milesa. Każda z powieści poświęcona jest innemu z nich, acz jak się domyślam (w przypadku zapowiedzi małżeństwa Stephena) nawiązują treścią do siebie.

Judith (Judyta) Revedoune ma siedemnaście lat i właściwie większość swojego życia spędziła z matką w odosobnieniu będąc przygotowywaną do wstąpienia do klasztoru. Jako kobieta wywodząca się ze szlachetnego rodu, miała szansę jeszcze przed trzydziestką zostać przeoryszą, która rządziła majątkami, ziemiami, wioskami, całymi hrabstwami, kupując je sprzedając wedle własnej woli. Judith potrafiła więc czytać i pisać, prowadzić księgi rachunkowe majątku i bezpośrednio wyrażać swoje sądy. Plany Judith na przyszłość uległy jednak zmianie, gdy jej ojciec - Robert został pozbawiony spadkobierców. Po śmierci swoich dwóch synów z pierwszego małżeństwa, umyślił sobie, że wyda Judith za mąż, by ta urodziła mu wnuka i dziedzica włości. Dziewczyna odmówiła, ale Robert okrucieństwem wobec niej i jej matki – Helen, wymusił zgodę.

To dwudziestosiedmioletniemu baronowi Gavinowi Mongomery'emu zostało zaproponowane zawarcie małżeństwa z Judith. Układ byłby doskonały, bowiem ziemie Revedoune’a od północy graniczyły z ziemiami Montgomery'ego. Chodziło o to, aby były bezpieczne przed najazdami Szkotów i aby Gavin spłodził synów. Młodemu mężczyźnie również nie było w smak to małżeństwo, bowiem od dwóch lat potajemnie spotykał się z Alice Valence. Zakochany, zaślepiony, nie mógł zrozumieć, dlaczego Alice miała zamiar poślubić Edmunda hrabiego Chatwortha. Za to Alice wiedziała, co w życiu dla niej jest ważne. Co prawda pałała namiętnością do Gavina, ale to Edmund był bogaty i posiadał ziemie w Irlandii, Walii, Szkocji i Anglii. Dziewczyna zaplanowała sobie, że mimo zawarcia małżeństwa nadal będzie miała Gavina za kochanka. Nie chciała go tak łatwo od siebie uwolnić, nawet wówczas, gdy ten zgodził się na małżeństwo z Judith. Alice umiała nieźle odgrywać scenki i zawracać w głowie mężczyznom. Potrafiła też z fałszywym wdziękiem wykorzystywać swoje atuty, wynajmuje więc szpiegów, aby osiągnąć swój cel nawet kosztem życia ludzi. Pojawia się nawet na ślubie Gavina i Judith i doprowadza do pierwszej kłótni między małżonkami. Młoda mężatka nie chce być ani uległą, ani posłuszną wobec męża, który nigdy według zasłyszanych słów, nie będzie darzył ją uczuciem. Składa, więc obietnicę, że Gavin nigdy nie dostanie niczego z jej własnej woli. To oczywiście rozwściecza Gavina, który wraz z upływem czasu zaczyna być rozdarty między dwiema kobietami. Wierzy w to, że darzy uczuciem Alice, a mimo to pragnie nieposłusznej mu Judith.

Powieść Judith Deveroux to książka pełna pasji, namiętności, ale również przygód. Wkraczamy do mrocznego zamku Montgomery'ego, ale również odwiedzamy nowoczesne na ówczesną miarę, komnaty hrabiego Chatwortha. To rok 1501 i czas panowania Henryka VII w Anglii. Z jednej strony zamyka się średniowiecze, z drugiej strony otwierają czasy renesansu. Nie dzieje się to jednak z dnia na dzień. Daty graniczne: 1450 (wynalezienie druku przez Gutenberga), 1453 (upadek Konstantynopola), 1492 (odkrycie nowych ziem przez Kolumba), 1517 (wystąpienie Marcina Lutra) czy nawet 1543 (wydanie dzieła Kopernika) są jedynie umowne w zakresie sfer: kulturalnej, symbolicznej, światopoglądowej, społecznej i religijnej. Zmiany w myśleniu, odbieraniu świata i podejściu do nowości następowały powoli.

W średniowieczu rzeczywiście dominowała przemoc, a rola kobiet sprowadzona była do wydawania na świat potomstwa. Kobieta była żoną, dziewicą i wdową; była słabsza fizycznie i umysłowo; zepchnięta na margines; to mężczyzna miał prawa. Kobieta była podporządkowana mężczyźnie: najpierw ojcu, gdy tego zabrakło to braciom, a potem mężowi. Była również zobowiązana do wierności mężowi. Gavin dostaje niemal białej gorączki, gdy Judith jest w towarzystwie innych mężczyzn. Za zdradę męża groziła kobiecie utrata nosa, a nawet śmierć. Mężczyznom zwykle udawało się ujść bezkarnie.

Małżeństwa były wówczas aranżowane na przykład dla pogodzenia zwaśnionych rodów i korzyści majątkowych. Nawet pełnoletni syn mógł wybrać męża dla swojej matki, choć bogate wdowy zasadniczo same decydowały o wyborze męża. Po śmierci Roberta, matka Judith była pod opieką Gavina i była zależna od wyrażenia jego zgody w kwestii wyboru męża. Zawarcie małżeństwa było aktem publicznym, dlatego też ślub Judith i Gavina miał miejsce przed kościołem. Ustalono też, że mężczyźnie do zawarcia związku małżeństwa wystarczy ukończenie 14 lat, zaś kobiecie 12 lat. Często też małe dziewczynki wychodziły za mąż za mężczyzn dużo starszych od nich. Dlatego też matka Judith, Helen, mając 33 lata uważała się za starą. Mowa jest również o tym, że przed narodzeniem córki, kilkakrotnie poroniła. Musiała, więc poślubić Roberta bardzo wcześnie, bowiem Judith ma 17 lat. Często też w małżeństwie mąż wywierał na żonę presję również w łożu. Częste ciąże wyniszczały ciało organizm kobiety. Kobieta była traktowana, jako własność męża. Dwukrotne małżeństwa były właściwie regułą. Jakiekolwiek spory małżeńskie były rozstrzygane przez sądy kościelne, ale kobieta musiała być reprezentowana przez opiekuna. Stąd też Judith prosiła króla o wysłanie listu do papieża. Znane były już wówczas również sposoby dokonywania aborcji, na co zdecydowała się w przeszłości Alice.

W sferze majątku, ziemia wnoszona przez żonę, jako wiano do małżeństwa, nadal należała do niej, ale zarządzana była przez mężczyznę, choć ten nie mógł jej sprzedać. Stąd też Judith myślała o oddaniu 1/5 ziemi Revedoune’ów. Czasami to kobieta pod nieobecność mężczyzny zarządzała majątkiem, toteż znająca elementy administrowania posiadłością Judith doskonale nadzoruje majątek, gdy Gavin wędruje po okolicznych lasach. Kobiety znały się też na leczeniu, były balwierzami, cyrulikami, felczerami, fryzjerami. Judith rzeczywiście mogła umieć prawidłowo złożyć nogę Reine’a.

Bicie żony przez męża było dozwolone i przyjęte. Okrucieństwa od Roberta zaznała Helen, która wskutek przemocy kulała i miała złamaną rękę. Urodzenie dzieci – synów, wzmacniało jej pozycję, toteż pierwsza żona Roberta urodziwszy mu dwóch synów nie zaznała przemocy. Jedynie wstąpienie do klasztoru dawało kobiecie poczucie bezpieczeństwa i rozwój intelektualny. Dlatego też Helen pragnęła, aby Judith nie zaznała brutalności ze strony męża i wolała, aby córka wstąpiła do klasztoru. Jako kobieta szlacheckiego pochodzenia miała możliwość wykonywania zawodu przeoryszy - opatki. Kobieta mogła, więc zostać mniszką lub żoną. Jeszcze pod koniec średniowiecza mężczyzna uważał, że kobiety są podstępne, fałszywe, niestałe i zwodnicze, potrafią rozproszyć męski umysł i nim zawładnąć. Kobieta to wcielenie pokusy, która prowadzi mężczyzn do zatracenia. Najpierw Alice, a potem Judith udało się okiełznać umysł Gavina.

Jude Deveraux sprawnie wprowadza, więc w powieści postrzeganie i rolę kobiety w średniowieczu. Bazuje na rzeczywistym biegu dnia codziennego, o którym wiemy z zachowanych źródeł historycznych. Przytacza wygląd zamku, jego rozkład, wygląd komnat (również to, że podłogi były często wykładane sianem), ówczesnych ubrań, rozrywek. Czytelnik wraz z bohaterami odwiedza brudny Londyn i dwór panującego w latach 1485-1509 Henryka VII z dynastii Tudorów i jego żony Elżbiety z Yorków. Autorka również w tym przypadku zgodnie z przekazami źródłowymi opowiada, że było to zgodne i szczęśliwe małżeństwo. Wiele jeszcze wątków zaczerpniętych z historii wymagałoby wspomnienia.

Pod względem historycznym powieść Obietnica jest dopracowana. Oprócz tego jak na prawdziwy romans przystało, jest w tej książce wiele pasji i namiętności. Fabuła jest przemyślana, a bohaterowie mają barwne osobowości ukształtowane według średniowiecznych rozpowszechnionych poglądów. Co więcej, powieść zachęca czytelnika, aby przeczytał kolejne książki wchodzące w skład cyklu Velvet.



Jude Deveraux, Obietnica, wydawnictwo BIS, wydanie 2015, tytuł oryginału: The Velvet Promise, tłumaczenie: Monika Sujczyńska, cykl: Saga Rodu Montgomerych, okładka miękka, stron 480.



*opinia została opublikowana na blogu Słowem malowane w dniu 2.02.2016

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 00:00
przez Lilia ❀
Chyba należę do niewielu osób na forum, którym ta książka się podobała :P

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 08:25
przez szuwarek
Lilio- książka była nawet ale Gavin :facepalm: to była jedna z moich pierwszych książek Deveraux i na długo mnie zniechęciła. Ale jak zauważam po latach, to ja jakoś nie darzę miłością jej bohaterów :wink: Chociaż same historie ma świetne i czytałam chyba wszystko. Ale ona ma taki typ bohatera, który mnie drażni :-)

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 10:13
przez LiaMort
Żem oceniła ją na 5, więc pewnie mi się podobała. ;)

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 10:42
przez Dorotka
Czytałam ją i to chyba nawet w zeszłym roku. Podobała mi się, choć Gavin [czy jak on tam miał] był mega wkurzający, a już ta jego obsesja na puncie puszczalskiej Alice to masakra. :facepalm: Niewiele pamiętam z tej książki, ale kojarzę, że wpieniał mnie ten gość na maxa. Były chwilę kiedy miałam ochotę kopnąć go w dupsko i wysłać prosto na księżyc. Byłoby o wiele lepiej, gdyby ta jego chora fascynacja Alice trwała sporo krócej.
Ale ja w ogóle mam kłopot z książkami Deveraux, bo najczęściej jest tak, że niby wszystko jest okej i akcja oraz bohaterowie mi się podobają, a potem nagle następuje jakiś myk - szanowna autorka wrzuci coś kompletnie od czapy i już przestaje mi się podobać.

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 10:57
przez montgomerry
No nie wiem, znałam kiedyś właśnie takiego typa jak Gavin. Do końca zaślepiony na amen, a potem płacz.

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 11:07
przez szuwarek
Dorotka napisał(a):Czytałam ją i to chyba nawet w zeszłym roku. Podobała mi się, choć Gavin [czy jak on tam miał] był mega wkurzający, a już ta jego obsesja na puncie puszczalskiej Alice to masakra. :facepalm: Niewiele pamiętam z tej książki, ale kojarzę, że wpieniał mnie ten gość na maxa. Były chwilę kiedy miałam ochotę kopnąć go w dupsko i wysłać prosto na księżyc. Byłoby o wiele lepiej, gdyby ta jego chora fascynacja Alice trwała sporo krócej.
Ale ja w ogóle mam kłopot z książkami Deveraux, bo najczęściej jest tak, że niby wszystko jest okej i akcja oraz bohaterowie mi się podobają, a potem nagle następuje jakiś myk - szanowna autorka wrzuci coś kompletnie od czapy i już przestaje mi się podobać.

dokładnie tak jest .... normalnie inteligenty facet juz by chyba sie zorientował, a to trwało i trwało...
i tak jest w kilku jej książkach. zawsze coś popsuje.. :hyhy:

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 11:18
przez •Sol•
miałam nieprzyjemność to czytać :P
rety koszmarek mój :P
Gavin był okropny, ten jego fioł i schiza, no i nie mogłam mu wybaczyć że uderzył żonę...
Judyta też nie dała się lubić, miała być taka silna i w ogóle a chwilami wyłaził z niej mop...
Nie, nigdy więcej ;)

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 16:04
przez montgomerry
Niestety przemoc wobec kobiet była właściwie na porządku dziennym i akceptowana , o czym pisałam. Oczywiście mi też się nie podobało, że ją uderzył i w noc poślubną zgwałcił. Deveraux jednak bardzo dobrze trzyma się prawdy historycznej i dlatego ta powieśc jest moim zdaniem bardzo dobra.

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 16:33
przez •Sol•
wiem że to była norma. Ba to było wskazane ;)
ale nie każdy szuka tej prawdy w romansie ;) nie mam pretensji do Deveraux w żadnym wypadku, po prostu przez to uważam że nie pisze ona dla mnie. No między innymi dlatego ;)

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 17:21
przez montgomerry
ja lubię jak coś jest zgodne z prawdą, tego w większości poszukuję w powieściach, ale to skrzywienie wykształcenia:)

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 17:27
przez Viperina
Deveraux napisała tę powieść w 1981 roku, to też jest nie bez znaczenia, wtedy po prostu pisano inaczej, Deveraux generalnie więcej wymagała od swoich bohaterek niż od bohaterów, bohater jako taki był najczęściej nagrodą, jaką mogła zdobyć bohaterka po stoczeniu długiej, katorżniczej walki z przeciwnościami losu, własnymi niedoskonałościami, a często i także samym bohaterem. Czytelniczki w latach osiemdziesiątych to łykały. Ich córki takich bohaterów, jakich opisuje Deveraux, raczej kopnęłyby po prostu w doopę.

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 19:03
przez szuwarek
dokładnie. a juz Gavina to chyba by wykopały w podskokach :hyhy:

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 19:13
przez montgomerry
Viperina dziękuję, bo nie zwróciłam uwagi na rok powstania książki i postrzeganie ;) To wiele wyjaśnia.

PostNapisane: 3 lutego 2016, o 19:35
przez aleqsia
Lilia napisał(a):Chyba należę do niewielu osób na forum, którym ta książka się podobała :P



Nieśmiało również do tego się przyznam, ale ja dałam jej na bbn 5. Chyba muszę sobie odświeżyć ksiązkę bo nie pamiętam w którym momencie on ją uderzył :mysli:

PostNapisane: 4 lutego 2016, o 13:05
przez Szczypta_Kasi
Sol dla mnie to też był koszmarek.
Choć sama historia mi się podobała, ale naiwność niektórych wydarzeń mnie załamywała.
Gavin był niezbyt fajny, za to jego bracia rewelacyjni.

PostNapisane: 4 lutego 2016, o 14:08
przez Viperina
Ja to czytałam chyba jakoś tak na początku lat dziewięćdziesiątych, nie pamiętam swojej reakcji, ale ja w ogóle niespecjalnie lubiłam Deveraux (z wyjątkiem Księżnej).

PostNapisane: 4 lutego 2016, o 15:21
przez •Sol•
Montgomerry, dlatego dobrze że jest duży wybór ;)

Kasiu, dla mnie też bracia Gavina byli promyczkiem ;)

PostNapisane: 13 lutego 2016, o 16:01
przez Księżycowa Kawa
montgomerry napisał(a):Deveraux jednak bardzo dobrze trzyma się prawdy historycznej...

Gdyby tak było, to końcówka powinna być inna :wink:

PostNapisane: 13 lutego 2016, o 17:43
przez montgomerry
Księżycowa Kawa napisał(a):
montgomerry napisał(a):Deveraux jednak bardzo dobrze trzyma się prawdy historycznej...

Gdyby tak było, to końcówka powinna być inna :wink:


końcówka czego? tej jednej książki, cyklu Velvet czy całego cyklu Mongomerych?

PostNapisane: 14 lutego 2016, o 18:33
przez Księżycowa Kawa
Na pewnego tej książki, a innych pewnie również. Jakby nie było, te końcówki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a nie wspominając już z prawdą historyczną.

PostNapisane: 14 lutego 2016, o 18:43
przez Papaveryna
Dorotka napisał(a):Czytałam ją i to chyba nawet w zeszłym roku. Podobała mi się, choć Gavin [czy jak on tam miał] był mega wkurzający, a już ta jego obsesja na puncie puszczalskiej Alice to masakra. :facepalm: Niewiele pamiętam z tej książki, ale kojarzę, że wpieniał mnie ten gość na maxa. Były chwilę kiedy miałam ochotę kopnąć go w dupsko i wysłać prosto na księżyc. Byłoby o wiele lepiej, gdyby ta jego chora fascynacja Alice trwała sporo krócej.
Ale ja w ogóle mam kłopot z książkami Deveraux, bo najczęściej jest tak, że niby wszystko jest okej i akcja oraz bohaterowie mi się podobają, a potem nagle następuje jakiś myk - szanowna autorka wrzuci coś kompletnie od czapy i już przestaje mi się podobać.

Mam bardzo podobne zdanie. Odnośnie "Obietnicy" jak i książek Deveraux ogólnie. W niektórych wszystko idzie dobrze, a autorka ni z gruszki ni z pietruszki odwali jakiś dziwny manewr. Jakby sama się plątała w tym, co pisze.
Gavin był nieprawdopodobnie tępy. Również miałam ochotę mu nakopać i tej jego byłej babie też, bo się tam cały czas plątała. W ogóle jeszcze jakieś poboczne dołujące wątki były, które mi się nie podobały. Nie lubię tej książki.

PostNapisane: 14 lutego 2016, o 20:12
przez montgomerry
Księżycowa Kawa napisał(a):Na pewnego tej książki, a innych pewnie również. Jakby nie było, te końcówki nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a nie wspominając już z prawdą historyczną.


Nie rozumiem właściwie. Ja odnoszę się do historii - czyli sprawdzam zgodność elementów historycznych z rzeczywistością, a nie do fikcji literackiej. A bohaterowie i ich perypetie zaliczam do drugiej kategorii.
Spoiler:

PostNapisane: 14 lutego 2016, o 21:35
przez ewa.p
o,przypomniałaś mi o tym cyklu....dawno juz do niego nie wracałam(poza Miasteczkiem Eternity,który przeczytałam niedawno,w ramach uzupełnienia nieprzeczytanych części).Te początkowe opowieści bardziej mi sie podobały,fakt,że czytałam to lata temu-chyba należałoby wrócić do tych książek i ocenić je ponownie.Przyznaję,że do dnia dzisiejszego nie przeczytałam całego cyklu,porzuciłam po którejś kolejnej części,zdaje się,że Kuzynki mi nie podeszły,a potem już nie czytałam chronologicznie tylko co mi w ręce wpadło...Chyba sobie wrócę do tego...

PostNapisane: 14 lutego 2016, o 22:01
przez montgomerry
na pewno przeczytam Dziedziczkę i Wiedźmę, a potem to się zobaczy, czy będzie kolejność :)